Aktualizacja strony została wstrzymana

„Jestem tylko narzędziem walki z Papieżem i Bractwem”

Jako pierwsi w Polsce publikujemy tłumaczenie ekskluzywnego wywiadu biskupa Richarda Williamsona dla „Der Spiegel”. – Nie pojadę do Auschwitz – mówi duchowny.

 

Der Spiegel: Watykan żąda, żeby odwołał ksiądz kłamstwo dotyczące holokaustu i grozi tym, że nie będzie ksiądz mógł występować jako biskup. Jak ksiądz na to zareaguje?

Bp Richard Williamson: W całym swoim życiu zawsze szukałem prawdy. To dlatego nawróciłem się na katolicyzm i zostałem księdzem. Teraz też mogę tylko wtedy coś utrzymywać, gdy jestem o tym przekonany. Ponieważ widzę, że jest wielu prawych i mądrych ludzi, którzy myślą inaczej, muszę teraz jeszcze raz przyjrzeć się historycznym dowodom. W końcu powiedziałem w wywiadzie dla szwedzkiej telewizji, że „chodzi mi o historyczne dowody, nie o emocje”. Kiedy znajdę te dowody, wtedy się poprawię. Ale na to będzie potrzeba czasu.

 

Jak wykształcony katolik może zaprzeczać holokaustowi?

Zajmowałem się tym tematem w latach osiemdziesiątych. Wtedy wiele przeczytałem. W wywiadzie zacytowałem Raport Leuchtera, bo on wydawał mi się wiarygodny. Teraz słyszę, że ten raport został naukowo obalony. Będę się musiał z tym teraz zmierzyć.

 

– Przecież może ksiądz osobiście wybrać się do Auschwitz.

Nie, nie pojadę do Auschwitz. Zamówiłem książkę Jean-Claude’a Pressaca, po angielsku nosi ona tytuł: Auschwitz. Technique and operations of the gas chambers”. Wydruk dopiero wysłano, ale na pewno ją przeczytam i przestudiuję.

 

– Bractwo św. Piusa X postawiło księdzu ultimatum do końca lutego. Czy bierze ksiądz pod uwagę możliwość rozłamu?

W Starym Testamencie prorok Jonasz powiedział do rybaków, gdy jego łódź znalazła się w wielkim niebezpieczeństwie: „Weźcie mnie i rzućcie w morze, a przestaną się burzyć wody przeciw wam, ponieważ wiem, że z mojego powodu tak wielka burza powstała przeciw wam”. Bractwo ma misję religijną, która z mojego powodu doznaje uszczerbku. Sprawdzę teraz historyczne dowody. Jeśli mnie one nie przekonają, wtedy zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby w żadnym wypadku nie szkodzić dalej Kościołowi ani Bractwu.

 

– Co oznacza dla księdza zdjęcie ekskomuniki przez papieża Benedykta XVI?

Zawsze chcieliśmy być tylko katolikami, nic więcej. Nie rozwijamy przecież własnej doktryny, ale zachowujemy to, czego Kościół zawsze nauczał i co praktykował. Skoro w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych w imię tego Soboru nagle wszystko zostało zmienione, to był to skandal. Zostaliśmy zepchnięci na margines Kościoła, a teraz, kiedy porażka tych reform staje się wyraźna w kontekście pustych kościołów i starzejącego się duchowieństwa, wracamy znów ku środkowi. Tak to jest z nami konserwatystami: mamy rację, ale musimy odpowiednio długo czekać.

 

– W Watykanie twierdzi się, że księdza nie znano. Czy to prawda?

Większość kontaktów nawiązywana jest pomiędzy biskupem Fellayem i Radą Generalną, do której nie należę. Ale we trzech (spośród nas czterech biskupów) byliśmy w 2000 roku u Kardynała Castrillóna Hoyosa na prywatnym obiedzie. To było raczej zapoznanie się, oczywiście dyskutowaliśmy też nad pytaniami teologicznymi i trochę filozofowaliśmy. Kardynał był przyjaźnie nastawiony.

 

– Do wielkich osiągnięć Kościoła katolickiego zalicza się Sobór Watykański II. Dlaczego nie uznajecie go w pełnym zakresie?

Jest absolutnie niejasne, co właściwie powinniśmy uznawać. Ważny dokument nazywa się „Gaudium et spes”, radość i nadzieja. Roi się w nim od pochwał działania masowej turystyki, która łączy narody. Ale nie można właściwie wymagać od konserwatywnego społeczeństwa, aby spodobała mu się taka rewolucja. Chodzi o wywołanie lęków i potrzeb. W tym kontekście wymienia się wojnę atomową między supermocarstwami. Widzi pan, w tej kwestii zdecydowanie się przesadza. Te teksty soborowe są zawsze dwuznaczne. Ponieważ nikt nie wiedział, co one właściwie powinny były oznaczać, krótko po Soborze każdy zaczął robić to, co chciał. A to prowadzi do tego teologicznego chaosu, który dziś mamy. Co powinniśmy więc uznawać: dwuznaczność czy chaos?

 

– Czy ksiądz jest świadom, że swoimi radykalnymi poglądami dzieli ksiądz Kościół?

Tylko wypaczanie dogmatów, a więc tez nieomylnych, może niszczyć wiarę. Sobór Watykański II zapowiedział koniec ogłaszania nowych dogmatów. Dziś liberalni biskupi uważają tę zapowiedź jako swoisty rodzaj uniwersalnego superdogmatu i na nim ustanawiają dyktaturę relatywizmu. To sprzeciwia się tekstom Soboru.

 

– Księdza stanowisko względem Żydów jest niezmiennie antysemickie.

Święty Paweł formułuje to tak: Żydzi są naszymi umiłowanymi braćmi ze względu na przodków, ale są też naszymi przeciwnikami ze względu na Ewangelię.

 

– Czy ksiądz chce całkiem na poważnie odwoływać się wobec swojego antysemityzmu do tradycji i Pisma Świętego?

Przez antysemityzm rozumie się tymczasem bardzo wiele. Odwołuje się do niego choćby przy okazji krytyki izraelskiej operacji w Strefie Gazy. Kościół zawsze rozumiał antysemityzm jako odrzucenie Żydów ze względu na ich żydowskie korzenie. I to jest przez Kościół zakazane. Rozumie się to zresztą samo przez się w religii, której założycielami i wszystkimi ważnymi postaciami wczesnej historii, byli Żydzi. Ale co z powodu tych wielu judeochrześcijan wczesnego Chrześcijaństwa jest także jasne, to to, że wszyscy ludzie do swojego zbawienia potrzebują Chrystusa. Wszyscy ludzie, także Żydzi.

 

– Papież wybiera się niedługo do Izraela i zamierza odwiedzić miejsce pamięci ofiar Holocaustu. To też ksiądz odrzuca?

Dla chrześcijan pielgrzymka do Ziemi Świętej jest radością. Źyczę przy tym Ojcu Świętemu jak najlepiej. To co mi przeszkadza w Yad Vashem, to to, że atakuje się w nim papieża Piusa XII, chociaż nikt w czasie nazizmu nie uratował więcej Żydów niż on. Pozwolił on choćby na wystawianie świadectw chrzcielnych dla Żydów, aby ocalić ich przed aresztowaniem. Te fakty się przeinacza. Przy tej okazji życzyłbym sobie, aby Papież miał wzgląd na kobiety i dzieci, które zostały ranne w Strefie Gazy oraz żeby zwrócił się do chrześcijańskiej ludności z Betlejem, którą tymczasem otacza się murem.

 

– Księdza wypowiedzi bardzo zabolały środowiska żydowskie i wywołały oburzenie. Dlaczego ksiądz za to nie przeprasza?

Jeśli stwierdzę, że się pomyliłem, zrobię to. Proszę każdego człowieka o to, aby mi uwierzył, że nie powiedziałem umyślnie czegokolwiek nieprawdziwego. Byłem o słuszności moich poglądów przekonany na podstawie moich badań z lat osiemdziesiątych. Muszę jeszcze raz wszystko sprawdzić i przyjrzeć się dowodom.

 

– Czy ksiądz uznaje przynajmniej uniwersalne prawa człowieka?

Gdy we Francji proklamowano prawa człowieka, w całym kraju zabito setki tysięcy ludzi. Tam, gdzie prawa człowieka rozumie się jako obiektywny porządek, który wprowadzić ma państwo, tam zawsze dochodzi do polityki antychrześcijańskiej. Gdy chodzi o to, aby jednostce zapewnić wolność wyznania względem demokratycznego państwa, wtedy prawa człowieka spełniają ważną funkcję. Jednostka potrzebuje bowiem tych praw przeciw państwu, które rozrasta się jak Lewiatan. Chrześcijańskie rozumienie państwa jest jednak inne. Chrześcijańskie teorie praw człowieka podkreślają, że wolność nie jest celem samym w sobie. Nie chodzi o wolność od czegoś, ale o wolność do czegoś. Do dobra.


– Księdza wypowiedzi i zdjęcie ekskomuniki wywołały protesty na całym świecie. Czy może ksiądz to wycofać?

Pojedynczy wywiad dla szwedzkiej telewizji jest teraz od tygodni tematem numer jeden w Niemczech. Tak, zadziwia mnie to już teraz. Czy tak jest ze wszystkimi naruszeniami prawa w Niemczech? Bynajmniej. Nie, ja jestem tutaj tylko narzędziem, którym działać można przeciw Papieżowi i Bractwu. Najwyraźniej niemiecki lewicowy katolicyzm nie wybaczył jeszcze Ratzingerowi, że został papieżem.

 

„Der Spiegel” Nr 7/09.02.2009
Rozmawiali: Peter Wensierski, Steffen Winter
Tłum. Mateusz Irmiński

* Tytuł pochodzi od redakcji portalu Fronda.pl.


Za: Fronda.pl


KOMENTARZ BIBUŁY: Trudno w tej chwili powiedzieć jak potoczy się sprawa i czy biskup zmieni swoją opinię po lekturze książki Pressaca. Trudno, bo na podstawie jednej książki – która mieści się przecież w głównym nurcie badań historycznych, choć może nieco „na prawo” – nie można wyrobić sobie ostatecznej opinii. Do pełnego obrazu trzeba sięgnąć po lektury innych prac naukowych i jako minimum skorzystać z książek dr. Marka Webera, prof. Artura Butza, prof. Roberta Faurissona czy inż. Germara Rudolfa.

Jednak nawet jeśli dojdzie on do jakichś innych wniosków i biskup Williamson uzna ludobójcze zastosowanie komór gazowych w KL Auschwitz, to przynajmniej świat będzie musiał w końcu uznać, że przez kilkadziesiąt lat obowiązywała liczba ofiar wzięta po prostu z sufitu (a ściślej: będąca efektem propagandy alianckiej – głównie sowieckiej – oraz syjonistycznej plus niestety polskiej). Świat będzie musiał w końcu zgodzić się, że serwowane nam przez pięćdziesiąt lat magiczne „4 miliony ofiar”  obozu KL Auschwitz, które to liczby wypisane były na licznych mosiężnych tablicach, przy których to modlili się wielcy intelektualiści, w tym i papież Jan Paweł II, były zupełną, propagandową, bezczelną fikcją. Dzisiejsze tablice mówią o „1 200 tysiącach”, ale przecież wiadomo, że i te liczby są wzięte z sufitu, bowiem prace wszystkich, nawet żydowskich historyków, umieszczają te liczby na niższym poziomie. Wspomniany Pressac ocenia całkowitą liczbę ofiar KL Auschwitz na 600-700 tysięcy.

Wszystkie te trudności w ustaleniu dokładnej liczby ofiar wiążą się z przyjęciem przez stronę oficjalną dwóch kategorii więźniów: rejestrowanych i nierejestrowanych. Jeśli chodzi o tych pierwszych, nie ma żadnej różnicy zdań pomiędzy literaturą oficjalną a tzw. rewizjonistyczną i wszyscy zgadzają się, gdyż mowa jest o rzetelnych badaniach naukowych w oparciu o dostępną dokumentację. Problem zaczyna się z drugą kategorią więźniów, którzy jako nierejestrowani mieliby „od razu iść do gazu”, i których liczbę można dowolnie zmieniać, wszak brak jakiejkolwiek dokumentacji, gdyż… nie byli oni rejestrowani.

Niestety, strona tzw. rewizjonistów, opierając się na systemie funkcjonowania wszystkich niemieckich obozów twierdzi, że brakuje naukowej weryfikacji założonej tezy, iż Niemcy prowadzili systematyczne funkcjonowanie części obozów bez prowadzenia dokumentacji, gdyż biurokracja niemiecka kładła szczególny nacisk na prowadzenie dokładnej ewidencji więźniów. Biurokracja niemiecka zadziwia jeszcze i dzisiejszych historyków przeglądających tysiące ton różnego rodzaju dokumentacji czasów II Wojny Światowej.

Poza tym,  źle się dzieje jeśli w Bractwie, mającym przecież dążyć do Prawdy – również i dociekać tej prawdy w wymiarze historycznym – bez zastanowienie bierze za dobrą monetę oficjalnie obowiązujące teorie, wtłaczane pod presją oskarżeń o „antysemityzm” i surowych wyroków więzienia. Pod prąd, Bracia, pod prąd! Z prądem… wiadomo co płynie.

Na koniec jeszcze jedno zadanie z arytmetyki, wydawałoby się na tyle proste, że mógłby rozwiązać je przedszkolak, ale z którym trudności mają największe dzisiejsze „autorytety”, lecz również i zwykli, uczciwi ludzie omotani oficjalną propagandą. Oto od 1945 roku serwowana jest wszystkim nienaruszalna liczba „6 milionów ofiar żydowskich”, liczba która obowiązywała w czasie gdy kłaniano się „4 milionom ofiar” wypisanym na tablicach w Auschwitz. Dziś tablice mówią co innego, a historycy głównego nurtu i tę liczbę pomniejszają (np. Pressac mówi o 600-700 tysiącach). Czyli – mamy dzisiaj ponad trzy miliony „ofiar” mniej w samym tylko KL Auschwitz, nie mówią już o tym, że historycy nie zajmują się w równym stopniu innymi obozami, gdzie i tam liczby mogą ulec znacznej korekcie.  Zatem, mamy do czynienia ze znaczą redukcją liczby ofiar w obozach koncentracyjnych, lecz nienaruszalne „6 milionów” jak stało, tak stoi. Czy arytmetyka do sześciu to też „antysemityzm”, „nawoływanie do nienawiści” i „brak szacunku dla ofiar”?…

Czas najwyższy na umożliwienie swobodnej dyskusji nad spornymi zagadnieniami II Wojny Światowej i natychmiastowe wycofanie straszaka „kłamstwa oświęcimskiego”. Niech prawda obroni się sama, bez bata ideologicznego. Dziś można dyskutować na wszelkie tematy, można podważać liczbę ofiar komunistycznych reżimów, można zaprzeczać ludobójstwu Ormian (co z lubością od lat czynią środowiska żydowskie), można kwestionować straszliwe zbrodnie ukraińskich zbrodniarzy z UPA, lecz nie wolno liczyć do sześciu. Kto się boi arytmetyki?


ZOB. RÓWNIEŻ:



Skip to content