Aktualizacja strony została wstrzymana

Obraz Indii – Ze Lwowa do Kazachstanu – kartki z pamiętnika kuzynki Ewy

Kalendarz gregoriański wykazuje 9 grudnia 1943. Nad statkiem kołują chmury jastrzębi-myszołowców. Panuje spiekota. W porcie pracują kulisi, są boso, w krótkich spodenkach, bez koszul, a głowy omotane czerwonymi zwojami.

W porcie oczekują nas wozy sanitarne. Przerzucono pomost i kabinami poczęliśmy opuszczać statek.

Zstąpiwszy na ziemię Hindustanu, doznałam dziwnego uczucia, przecież ziemia ta owiana jest czarem fantastycznych legend, najpierworodniejszych form kultury, wierzeń i niezgłębionej filozofii.

Indie zawsze były moim marzeniem, dzisiaj są rzeczywistością. Odczuwam, że otacza mnie tajemnicza siła, doznaję głębokiej przemiany duchowej.

-Zajmować miejsca w samochodach- padł rozkaz.

Samochody santarne sznurem ciągną przez schludne ulice miasta portowego Karachi. Domy murowane, przez parkany i bramy zwisa czerwona lub niebieska lesbana, groszkownica.

Godzina 9-ta rano, miasto jeszcze pogrążone we śnie, ulice puste, tylko gdzieniegdzie widać człowieka.

Asfalt urwał się, wjechaliśmy na drogę pustynną. Mijamy osadę pariasów. Wśród tumanów gęstego, suchego kurzu, zdążamy ku obozowi, położonemu na rdzawym piachu pustyni, gdzie w kotlinach rosną krzewy zakurzonej euforbii.

Już z daleka widzimy obóz, las białych namiotów. Uniesiono szlaban i wjechaliśmy do obozu tranzytowego.

Obóz jest pod nadzorem angielskim. Na czele obozu stoi Anglik, major Allen- przyjaciel Polaków. Z obozu tego odchodzą transporty do Afryki, Meksyku i do osiedli rozmieszczonych na terenie Hindustanu.

Odkryłyśmy kawiarenkę obozową, gdzie za kilka annien nabyłyśmy tuzin bananów.

Po południu uskuteczniłyśmy zameldowanie, szczepienie i nazajutrz, o gdzonie 11-tej, znalazłyśmy się na „Batorym”, by dopłynąć do portu przeznaczenia- Bombay.

Powietrze na morzu arabskim duszne, gorące i wilgotne.

14 grudnia, po zachodzie słońca, wpłynęliśmy do portu Bombay, zwanego dawniej Bom-bachia, piękna zatoka.

Port zatłoczony statkami. Obserwujemy kontury miasta, widzimy bramę Indii „Gate of India”, strzeliste wieżyczki oraz budowle kopulaste. Przeważa gotyk i styl islamski, właściwie samnicki.

„Batory” wśród portowych labiryntów, wpłynął do doku. W porcie niebywały ruch. Statki pomalowane na kolor stalowy. Wre gorączkowa praca. Od tempa w porcie są uzależnione dostawy dla Armii Brytyjskiej.

15 grudnia wyładowano nas- pracowników Delegatury. Innych przeładowano do pociągu i odtransportowano do osiedla Valivade, położonego w księstwie Kolhapur.

Pozostałam w Bombayu, jako skierowana do pracy w wydziale sanitarnym Delegatury Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej.

Nadjechała półciężarówka i zabrała nas do polskiego schroniska przy Pedder Road. Mijamy długie, piękne ulice, wspaniałe wille i pałace położone w ogrodach, otoczone palmami i kwiatami. Panuje niesamowity upał, w mieszkaniach biegają feny, a mamy przecież grudzień- środek europejskiej zimy.

Umieszczono nas w schronisku. O mieszkanie w Bombayu trudno.

Biura Delegatury uplasowane są w dzielnicy willowej przy Neapen Sea Road. Rozpoczęłam szarą pracę biurową, z obowiązkiem odwiedzania chorych Polaków w szpitalach. Mama pojechała do osiedla z zamiarem podjęcia pracy nauczycielskiej. Wspomninała o łacinie i muzyce.

Za pośrednictwem Polskiego Czerwonego Krzyża w Bombayu wysłałam Mietkowi paczkę odzieżową.

W chwilach wolnych zwiedzam miasto, stare dzielnice, świątynie, cmentarze, muzea, biblioteki i ogród zoologiczno-botaniczny.

Ulice Bombayu zatłoczone są ludźmi różnych ras świata. Hindusi mają ciemny odcień skóry, ale stanowią rasę europejską. Około dwa tysiące lat przed Chrystusem, ludy słowiańskie, osiadłe u wybrzeży Bałtyku, pod wodzą urków arkońskich, przedsięwzięły trzy wyprawy do krainy, siedziby boga słońca, gdzie panuje wieczne lato. Trzecia wyprawa osiągnęła Hindostan, ziemię zamieszkaną przez ciemnoskórych Drawidian, których Aryjanie, najprzedniejsi, podbili i uczynili niewolnymi. Jeszcze dzisiaj wśród kasty Brahaminów, osiadłej u podnóża gór Himalaja, żyją potomkowie najeźdźców o jasnej skórze, jasnych włosach i niebieskich oczach.

Ważną rolę w życiu Hindostanu odgrywają religie, a tych jest wiele. Dominujące znaczenie ma hinduizm, skupiony w licznych sektach. Właściwie hinduizm nie jest religią skodyfikowaną, opartą na zasadach pisanych.

W Indiach ujrzał światło dzienne Sakya-Muni, Budda, ale jego religia w Indiach nie przyjęła się. Równolegle z buddyzmem powstał dżajnizm, a w ostatnich stuleciach guru Nanak stworzył sikkim, oparł go na islamie i hinduizmie. Poza tym przyniesiono do Indii islam i mazdajanizm. Tę ostatnią religię wyznają Parsowie, potomkowie Irańczyków. Oprócz tego istnieją religie chrześcijańskie.

Krainę Hindusów otaczają góry i morza. Charakter kraju pustynny, ziemia pokryta rdzawym piaskiem i dżunglami, porosłymi akacją, która przed monsunem kwitnie ognistym, czerwonym kwiatem, a tubylcy zwą kwiat akacji płomieniem dżungli.

Przez współczesny Bombay, gdzie na ulicach widzimy piętrowe autobusy, tramwaje, suną luksusowe samochody, a dzielnice łączą pociągi elektryczne, nierzadko przeciągają procesje religijne pątników odzianych, jak tysiące lat temu. Przed niesionymi posążkami bogów pląsają tancerze i widzimy pobożnych mężów, zupełnie nagich, jedynie woreczki ukrywają genitalia. Pobożni mężowie są posypani popiołem i mają skołtunione włosy. Majątek ich stanowi: gliniany garnuszek jałmużniczy i zwykły sękaty kij. Dzieci pariasów chodzą nago i nikt się temu nie dziwi.

Święta Bożego Narodzenia obchodziłam w gronie polskim, a Nowy Rok 1944-ty powitałam u wybrzeży Morza Arabskiego. Siedziałam na ławeczce przy bulwarze, wśród palm kokosowych i obserwowałam przypływ morza.

Mama, nie zadowolona z życia w osiedlu, pisze: „Nasze domki są z mat na podmurowaniu, a dachy pokryte dachówką. W osiedlu panuje życie małomiasteczkowe, polega na plotkowaniu i podsłuchiwaniu cudzych rozmów”.

Obłożnie chorzy Polacy leżą w szpitalach hinduskich. Lekarze Hindusi są Polakom życzliwi, wielu ukończyło Instytut Radowy Skłodowskiej Curie.

Listy od Mietka przestały przychodzić, napisałam do Szeligowskiego przez Ankarę i o wyjeździe powiadomiłam Polski Czerwony Krzyż w Teheranie.

Większość Hindusów stroni od strojów europejskich. Nosza białe dothi, okręcone wokół nóg, po wierzchu koszulę, a na głowie czapki lub zawoje. Po nakryciu głowy poznaje się, z której części Indii kto pochodzi. Zwolennicy kongresu- ruchu dążącego do zupełnej niepodległości Indii- noszą białe, płócienne furażerki.

Hindus sam stwarza sobie system wierzenia. W zależności rozwoju umysłowego, spełnia takie, czy inne praktyki religijne. W Indiach widzimy wysokiej klasy myślicieli i takich, którzy zanoszą modły do drzewa, kamienia, gołębia, czy też krowy. W całych Indiach szczególnej czci doznaje krowa. W niektórych częściach Indii czczą węże, bawoły, małpy, słonie i inne do tego celu wybrane zwierzęta, czy też rośliny. Upatrzonym zwierzętom oddają cześć boską.

Niewiasty: Hinduski i Parsjanki, owijają całą postać prześliczną tkaniną lub brokatem, długości od 5-ciu do 9-ciu jardów. Mahometanki noszą długie stroje, coś w rodzaju płaszczy i zasłaniają twarze tszadorami, a młode noszą szarawary i zdobne, długie kaftany, rozcięte po bokach, aż do kolan. Strój ubogich Hindusów składa się z kawałka płótna lub po prostu sznurka.

W Indiach istnieją szalone kontrasty. Widzimy Hindusów starannie wykształconych, władających językami europejskimi, ale większość to analfabeci. Warstwy zamożne mieszkają w luksusowych willach.

W samym Bombayu istnieje ponad 200 tysięcy bezdomnych, sypiają na ulicach, przyszli na świat na ulicy i umrą na ulicy.

Pożywienie niższych warstw stanowi ryż i herbata. Pracujący Hindusi, zatrudnieni u białych, jako służba domowa, korzystają z przypiekanych orzeszków i ostrych sosów, a jamy ustne dezynfekują przez rzucie pan sopari, liścia z orzechem, goździkiem, wapnem i cardmamam.

W starożytności Aryanie podzielili ludność Indii na cztery zasadnicze kasty: brahaminów, kaszetriasów, wajszów i szudrasów.

Do brahmaminów należą godności kapłańskie i nauczanie, do kaszetriasów wojowanie, do wajszów rolnictwo, rzemiosło i kupiectwo, a do szudrasów spełnianie niższych posług.

Hindusi wykonują swe czynności według przepisów kasty. Hamal sprząta mieszkanie, ale nie tknie ustępu, bo czynność ta poniżyłaby godność jego kasty.

Hindusom dobrze z tym, wierzą w reinkarnację duszy, że w następnym, ziemskim zyciu przejdą do kasty wyższej i w ostateczności osiągną godność brahamina, czyli zespolą się z Brahmą, stwórcą świata.

Hinduizm uznaje trzech zasadniczych bogów:

Brahmę, stwórcę świata.

Wisznu, opiekuna świata i

Sziwę, boga zła, zwalczającego Wisznu i jego dobre twory.

Prócz trzech zasadaniczych bogów, istnieje szereg innych bogów, bogiń i bóstw lokalnych.

Hindusi, od czasów Buddy, są wegetarainami, ale w Himalajach żyją brahamini jadający mięsiwo.

W Bombayu przez okrągły rok, zielenią się drzewa i kwitną kwiaty. Zaobserwowałam, że drzewa liściaste, w ciągu roku kalendarzowego, indywidualnie zrzucają liść i przez tydzień, czasami nawet przez dwa tygodnie, przechodzą odpoczynek i ponownie okrywają się liściem.

Zimy, w znaczeniu europejskim, nie ma. Jedynie od 7 czerwca do połowy października panuje pora deszczowa, zwana monsunem. Są to gwałtowne wiatry, połączone z ulewnymi deszczami.

W okresie monsunu zieleń jest soczysta i upajająco pachną jaśminy, tuberozy i oleandry.

Szczyt upałów panuje w kwietniu, maju, czerwcu, październiku i w pierwszej połowie listopada. Temeratura w tych miesiącach dochodzi do 44 stopni Celsjusza. Różnica między dniem, a nocą wynosi od 3 do 5 stopni. Jedynie powiew od morza orzeźwia powietrze, ale bywają dni, że nie drgnie nawet listek na drzewie.

Wieczorami otwieramy drzwi i okna mieszkań, a feny szaleją. Z ogrodów uchodzą zapachy kwiatów, a z mieszkań wonne dymy kadzideł.

Gdy zapadnie noc, nad brzegiem morza, latają nietoperze i nocne ptaki, z zarośli słychać skłóconą muzykę świerszczy, a od falochronów dochodzi śpiew czarnych szczurów.

W Indiach szczury o długich ryjkach śpiewają, jak opierzone pisklęta.

Po odpływie morza, rybacy brodzą w błocie i przy świetle pochodni, łowią długie i okrągłe kraby.

Ze Lwowa do Kazachstanu – kartki z pamiętnika kuzynki Ewy

POPRZEDNIE CZĘŚCI Ze Lwowa do Kazachstanu – kartki z pamiętnika kuzynki Ewy:

Za: Ze Lwowa do Kazachstanu – kartki z pamiętnika kuzynki Ewy | http://pamietnik-ewy.blogspot.com/2011/05/obraz-indii.html

Skip to content