Aktualizacja strony została wstrzymana

Podejrzany wypadek

Mme. Cornelli urządziła w swoim salonie szkołę baletową dla dziewcząt. Na lekcje tańca uczęszczają dziewczęta w różnym wieku, Iranki i Ormianki.

Nauczycielka, z pochodzenia Rosjanka, wysoka, smukła, wysportowana i niezła z niej tancerka.

Od rana do wieczora jęczy piano, gra pianistka w takt do tańca. Pomocnicą w szkole jest Polka Mary, mało inteligentna, zatrącająca z rosyjska.

W mieszkaniu Mme. Cornelli panuje fruwający porządek, nieomal każda część garderoby na innym miejscu.

Sprzątaczką, kucharką i dziewczyną do wszystkiego jest analfabetka, Iranka -Soltan. Głupia, ale do domu tego świetnie pasuje.

Kiedy lekcje tańca dobiegają końca, Mme. Cornelli w spazmach. Wpada w migrenę i dostaje ataku serca. Mary biega z buteleczką convallariae maialos, odlicza na cukier krople, a na głowe chorej kładzie chłodny kompres.

-Bardzo źle z Mme. Cornelli -mówi Mary.

Godzinę później, w mieszkaniu mistrzyni tańca, uchodzą perfumy, pudry, woda kolońska, a z sypialni słychać „słowicze” trele.

Przed dom zajechało auto, słychać nerwowe sygnały. W aucie oczekują wystrojeni, ponoć bogaci tubylcy. Na balkonie ukazały się w całej krasocie nasze gracje i po chwili w pląsach wsiadły do auta i pojechały na rozkosze do Derbentu.

Mnie nie interesuje Derbent, tylko dawna miniona przeszłość Iranu, szczególnie pociąga spirytyzm i metafizyka- te ciekawe zjawiska nie skrystalizowane dotąd przez naukę.

Już od 14-tego roku życia począwszy, zaobserwowałam w umyśle swoim ciekawe zjawisko, że oprócz mego normalnego życia, w umyśle powstało drugie życie i równolegle z moim normalnym życiem, umysł ulega rozdwojeniu, stwarza wersję, że żyję z drugą rodziną. Z rodziną tą codziennie przeżywam jej radości i smutki. I w tej rodzinie przychodzą na świat dzieci, dziewczynka, chłopiec, dziewczynka, ale czasem widzę trzy dziewczynki, w istocie zaś są tylko dwie dziewczynki i chłopiec.

Dzieci rosną, chodzą do szkół i słuchają mych dobrych rad.

Potem życie moje z rodziną tą urwało się, ale ujrzałam przyszłość tych dzieci. Najstarsza dziewczynka wyszła za mąż za starszego od siebie mężczyznę, chłopiec służy w wojsku, a najmłodsza córka pozostała w domu.

Obok rodziny tej, jeszcze w Urdżarze, zaistniała w umyśle moim druga wizja. Mietek powrócił z niewoli, był bez domu i odzieży. Przygarnęła go jakaś rodzina, gdzie była dorosła córka. Pomiędzy Mietkiem, a córką tą zaistniała nić sympatii i z sympatii tej zrodziło się dziecko, chłopiec i dziecko to było przyczyną rozwodu.

Sowieci zerwali stosunki dyplomatyczne z Rządem Polskim przebywającym w Londynie. Powodem jest sprawa Katynia. Jakże inaczej może postąpić winny, wypada mu jedynie obrazić się- to są metody dyplomacji.

Rynek w Teheranie zarzucony jest towarem produkcji sowieckiej jak: skarpetkami, pończochami, zapałkami, winem, grzebieniami, perfumą i innymi. Towary są solidne i tanie, zaprzeczają naszym twierdzeniom, że w Rosji niczego nie ma.

10 czerwca zaszłam do wróżki- Ormianki. Mieszkała przy bocznej ulicy, wiodącej do Istambul. Furtką, przez obszerne podwórze i werandę, zaszłam do wróżki. Podała mi filiżaneczkę kawy. Po wypiciu kawy, zatopiła wzrok w filiżance i wróżyła mi przyszłość:

„Pojedziesz w przeciwnym kierunku, miniesz długi most. Z mężem nie spotkasz się więcej, a w życiu będzie ci coraz lepiej”.

Do Mietka pisuję co drugą niedzielę. Pojąć nie mogę swego zobojętnienia do niego. Przecież kochałam go, ale po tym podejrzliwym liście, uczucie moje oziębło.

W Teheranie nastały upały. Od godziny 12-tej w południe, do godziny 4-tej po południu, zamiera wszelki ruch, a większość sklepów nieczynna. Tubylcy w tym czasie zamykają okna, zasłaniają je, otwierają drzwi między pokojami, rozścielają na podłodze posłania i odpoczywają. Na ulicach, w porze największych upałów, chodzą jedynie Polacy. Zgrzani biegają w skwarze słonecznym i załatwiają sprawunki.

W stolicy Iranu brakuje zakładów przemysłowych, zwłaszcza przetwórczych, a kraj cierpi na brak fachowców. Tubylcy są zainteresowani handlem, wyzyskując chałupników.

Zasadniczo Iran bogaty jest w naftę i złoża surowców, ale kontrasty społeczne są wielkie, istnieją bardzo bogaci i bardzo biedni.

Irańczycy zasadniczo nie piją napojów chłodnych, pragnienie gaszą gorącą herbatą. W ciągu dnia jedzą umiarkowanie, dopiero wieczorem spożywają obfity posiłek. Do jedzenia nie używają widelca, ani noża, jadają palcami, jedynie zupę konsumują łyżką. Do posiłków siadają w kucki na dywanie i każdy biesiadnik ma do dyspozycji niski stolik. Podczas posiłków wiodą krzykliwe rozmowy, słychać ich na kilka domów. Alkoholu nie piją, tylko wodę różaną.

U mahometan są oddzielne przyjęcia dla mężczyzn i oddzielne dla niewiast. Mężczyźni palą haszysz, przeważnie żyją w bigamii, bowiem islam dozwala na posiadanie czterech żon. Do meczetów wchodzi się bez obuwia, również do domów prywatnych. Posadzki wszędzie zaścielone dywanami.

Urynę oddają irańczycy siedząco w kucki i po każdej czynności fizjologicznej podmywają się. Papieru toaletowego nie używają.

Dominującą religią w Iranie jest islam, zaprowadzony siłą przez Arabów w drugiej połowie VII wieku po Chrystusie. Przedtem, za Achemenidów i Sasanidów, w Iranie wyznawano mazdajanizm, religię proroka Zarathushtry. Obecnie mazdajanizm wyznaje około 15 tysięcy dusz.

Twórcą islamu był prorok Mohammed, zasady islamu ujęto w księdze „Koran”. Islam uznaje, że religie, zesłane na ziemię za pośrednictwem rodu Abrahama, przez Mojżesza i Jezusa, są identyczne z islamem. Słowo islam znaczy: człowiek poddany woli boskiej. Zasadami islamu są: posty, modlitwy, pielgrzymki do Mecci i płacenie dwa i pół procent daniny od majątku na ulżenie niedoli ubogich. Wyznawcy islamu wierzą w dzień ostateczny.

Meczet posiada kopuły i minarety. W każdym meczecie istnieje grób następców proroka. Poza zdobnymi minaretami, kopułami, wykładanymi, łącznie z meczetem, na zewnątrz glazurowymi, barwnymi kafelkami w mozaikę, wnętrze, prócz sztukaterii, nie posiada malowideł, wyobrażających postaci ludzkich, zwierząt, czy też roślin.

Niemcy na froncie wschodnim przeszli do odwrotu, dni ich w Afryce są policzone.

4 lipca po południu, przybiegła mama. Zdyszana usiała na łóżku, machnęła ręką, powiedziała:

-Stało się wielkie nieszczęście.

-Cóż takiego?- zapytałam.

-Generał Sikorski zginął w katastrofie lotniczej pod Gibraltarem.

-Boże, co za okrutny cios- powiedziałam.

W kołach polskich mówią, że to „podejrzany wypadek”.

My, Polacy jesteśmy okryci żałobą. Urządzono akademie poświęcone pamięci generała.

Mietkowi wysłałam trzy paczki. Jestem ciekawa, czy dojdą.

Ze Lwowa do Kazachstanu – kartki z pamiętnika kuzynki Ewy

POPRZEDNIE CZĘŚCI Ze Lwowa do Kazachstanu – kartki z pamiętnika kuzynki Ewy:

Za: Ze Lwowa do Kazachstanu – kartki z pamiętnika kuzynki Ewy | http://pamietnik-ewy.blogspot.com/2011/05/podejrzany-wypadek.html

Skip to content