Za pośrednictwem dr Szybalskiego otrzymałam adres szefa sanitarnego Armii Polskiej, generała profesora Szareckiego. Napisałam podanie o przyjęcie do służby sanitarnej. Z niecierpliwością oczekuję wezwania.
Listy od Mietka nie przychodzą więcej. Sytuacja na froncie sowieckim ciężka. Gazety piszą o odparciu ataku niemieckiego na Moskwę. W środowiskach polskich istnieje pogląd, że ostra zima zahamuje ofensywę Niemców, wówczas Anglia przyjdzie Rosji z pomocą techniczną.
Do Urdżaru napływają z górskich kołchozów Polacy. Opowiadają o strasznej gehennie, jaką przeszli, że żyli na mierzwie pośród baranów, że przez cały czas pobytu w kołchozach nie widzieli jarzyn, nawet cebuli. Polacy z kołchozów są pokryci wrzodami. Byli skazani na łaskę lub niełaskę Kazachów, którzy prócz gór, niczego w życiu nie widzieli.
Pod koniec października przyjechał objazdowy cyrk bez menażerii. Był to teatrzyk rewiowy. Mama nawiązała kontakt z kierownikiem trupy, by coś korzystnie sprzedać.
Kierownikiem jest rudawy Żyd, urodzony w Warszawie, znał jako tako język polski. Występuje z żoną, która w najbliższych tygodniach będzie rodzić.
-Pewnie żona wkrótce wyjedzie na odpoczynek?- powiedziała mama.
-O nie. Dziecko oddamy na wychowanie do „dietdoma”. Gdy po kilku latach powracać będziemy z objazdów, a dziecko będzie przy życiu, wówczas zabierzemy je do siebie, do Moskwy- wyjaśnił.
-Rzeczy obecnie mamy dość, nabyliśmy od Polaków. Chodzi mi o coś zagranicznego, na czym musi być widoczna marka, bo tacy artyści, posiadający rzeczy zagraniczne, mają w Moskwie autorytet- powiedział kierownik trupy.
Mama wygrzebała z walizy parę szwajcarskich pończoch damskich, na których widniała firma, a oprócz tego, na kolorowym sznurku, zwisał złoty, okrągły papierek z wytłoczoną firmą i znakiem „Swiss made”.
Artysta klasnął w dłonie na widok pończoch z takimi znakami. Dał mamie 85 rubli i dwie pary solidnych pończoch wyrobu sowieckiego, dostępnych jedynie w Moskwie.
Do artystów zdążały procesje Polek z rzeczami, by osiągnąć lepsze ceny, ale żadna nie miała rzeczy z widoczną marką zagraniczną.
Kolhepowa wysprzedaje rzeczy, bo zamierza wyjechać do Ałma Ata, by poddać córkę leczeniu.
Z Urdżaru ciągle odchodzą poborowi. Obecnie objęto poborem roczniki starsze. Sytuacja na froncie mglista. W gazecie była wzmianka, że stolicę przeniesiono do Kujbyszewa, dawnej Samary.
Codziennie rano idę w step, by uzbierać na opał zeschnięte, kolczaste krzewy karagaju.
Ruch na bazarze osłabł, a ceny na produkty rolne wzrastają. Niewielu kołchoźników przybywa na bazar. Polacy masowo wyzbywają się rzeczy, byle opuścić znienawidzone miejsce zesłania.
W listopadzie wyjechała Kolhepowa, zajęłyśmy jej mieszkanie, nędzną izbę z glinianą podłogą. Nocą odwiozła Kolhepową jej gospodyni arbą-zaprzęgniętą w dojną krowę- pod siedzibę szofera, by nazajutrz rano zabrał ją i córkę do Ajaguzu.
Od połowy listopada nastała nieprzyjemna pora deszczowa. Nieustannie pada drobny, rzęsisty deszcz. Ulice miasta toną w błotnistych kałużach. Z glinianych ścian domów kawałami odchodzą zlepy gliny. Na naszą chałupę też przyszedł kres. Dosłownie pół chałupy uległo deszczom, a dach runął.
Mama wyruszyła na poszukiwanie nowego lokum. Wynajęła małą izdebkę u staruszków Gusiewów za 100 rubli miesięcznie. Gospodarz jest stróżem w kołchozie, a syn Anton, liczący 30 lat, zajęty w Urzędzie Pocztowym, jako kasjer. W domu Gusiewych istnieje radioodbiornik na fale sowieckich radiostacji.
Kupiłyśmy wóz karagaju. Kołchoźnik zrzucił karagaj na podwórzu i odjechał. Przyszło nam znosić opał pod dach. W pracy tej pomógł nam Anton. Nie mogłyśmy wyjść z podziwu, bowiem po raz pierwszy zauważyłyśmy, że Rosjanin z własnej woli pomógł w pracy kobiecie.
Anton wieczorami wysiaduje u nas i wypytuje o warunki życia w Polsce. Dwóch rzeczy nie mógł zrozumieć, że mogłyśmy w każdej chwili wyjechać za granicę i kupić dowolną ilość produktów i rzeczy.
Matka Antona, podczas jednej z rozmów, powiedziała:
-Polska nie była krajem bogatym, jeśli wyście nie posiadali krowy.
W ogóle uważała Polskę za kraj ciemny, nie mający kiziaków (odchód krowi lub barani, zmieszany ze słomą i gliną. Po wysuszeniu służy, jako opał).
Często zachodziłam do Gusiewów, częstowali mnie kluskami z mlekiem.
Z łagieru powrócił Polak Burakowski, odziany w fufajkę i watowane spodnie. Nogi miał odmrożone, owinięte szmatami, przedstawiały jeden cuchnący ropień. Siedział w obozie przymusowej pracy na dalekiej północy, za kołem polarnym. Szkorbut zniszczył mu zęby. Mówił, że w kraju ma żonę i dzieci, ale zapomniał, gdzie mieszkają i jak im na imię.
Z kołchozu przybyła do Urdżaru żona pułkownika- Śniadecka, znana we Lwowie pianistka. Często zachodzimy do niej i radzimy o wyjeździe z Urdżaru.
W pierwszych dniach grudnia otrzymałam od generała Wolikowskiego 200 rubli. Mama otrzymała 300 rubli od księdza Cieńskiego. Przysłał nam opłatek i zaproszenie przyjazdu do Buzułuku, gdy tylko miną mrozy.
Gazety sowieckie zamieściły na czołowym miejscu wiadomość, że w Moskwie przebywa generał Sikorski i że jest gościem Stalina.
W związku z pobytem generała Sikorskiego w Moskwie, krążą wśród Polaków wersje, że armia nasza zostanie przeniesiona na południe Z.S.S.R., a stamtąd wyjedziemy za granicę.
-Mamo, przyspieszmy wyjazd, przeczucie mówi mi, abyśmy nie zwlekały, tylko już wyjechały- nakłaniam mamę.
Mama nie chce wyjechać na własną rękę. Ufa słowom męża zaufania, kapitana Władysława Jagiełłowicza. Odradza nam opuszczenie Urdżaru, mówi:
-Moja rodzina pozostanie tutaj. Będę przysyłał jej pieniądze, a oni będą spokojnie i tanio żyć. Latem mogą plażować na słońcu i zażywać kąpieli w potoku górskim.
Danuta Helebrand, będąc w więzieniu, poznała wróżenie z kamyczków. Ponoć przepowiada trafnie. Poprosiłam ją, by i mnie powróżyła.
Danuta rozłożyła na liczne kupki drobne kamyczki polne i z miejsca głośno zawołała:
-Ocierajcie się o Ewę, dwie grube ryby są przy niej.
Po krótkiej przerwie powiedziała:
-Za trzy miesiące wyjedziesz stąd na południe. Będziesz przez dłuższy czas w środowisku ludzkim. Tam przejdziesz różne chwile: dobre i nieprzyjemne. Rozpoczniesz pracować za pół roku. Listy, które przychodziły, a obecnie przestały przychodzić, znów będą przychodziły. Jeśli chodzi o stronę materialną, z biegiem lat będzie ci coraz lepiej.
Ze Lwowa do Kazachstanu – kartki z pamiętnika kuzynki Ewy
POPRZEDNIE CZĘŚCI Ze Lwowa do Kazachstanu – kartki z pamiętnika kuzynki Ewy:
- Wątek kryminalny
- Nie dziewka, tylko dama
- Sianokosy
- „Niemcy uderzyły na Rosję”
- Spisek w ustępie
- Wigilia na zesłaniu
- Kłopoty z mieszkaniem
- Pod opieką N.K.W.D.
- Mieszkanie i praca
- Artel „Nasz trud”
- Tu jest nasze miejsce zesłania…
- Podróż z obłąkaną
- W wagonie
- Pożegnanie z domem
- Ekonomia po sowiecku
- Posyłka dla ojca
- „Za to, że są Polakami”
- „Wiadomość od Mietka”
- „Nie pani, tylko towarzyszka”
- Co to za armia? – z pamiętnika Ewy