W ciągu ostatniego miesiąca Jego Ekscellencja Xiądz Biskup Ryszard Williamson FSSPX kilkukrotnie wypowiedział się poprzez swoje rozsyłane e-mailem komentarze („ELEISON COMMENTS”) na temat beatyfikacji Jana Pawła II oraz postawy Ojca Świętego Benedykta XVI. Ponieważ teksty te nie są regularnie tłomaczone na nasz język, uznałem za celowe streszczenie myśli Xiędza Biskupa zawartych w komentarzach CXCV i CXCVIII.
Odkąd Jan Paweł II złagodził zasady procesu kanonizacyjnego, wymagany jest jeden a nie dwa cuda konieczne do wyniesienia kandydata na ołtarze, a co równie ważne (dopisek Krusejdera): integralność czynów postaci, której życie jest badane, coraz częściej zastępuje fragmentaryczność. Można zostać neobłogosławionym z uwagi na pewne zalety i cechy charakteru, niezależnie od pozostałych ułomności. I taki właśnie jest przypadek Jana Pawła II – posoborowego „bogosławionego”.
Katolików mogą zmylić elementy ich religji, które wciąż pozostają w Kościele Posoborowym. Ale tak jak Sobór Watykański II został zaprojektowany, by zastąpić katolicyzm posoborowiem, tak i posoborowie jest jedynie etapem ku wprowadzeniu świeckiego humanizmu. Trwa procesja od Bogu poprzez Neoboga ku Niebogu. Obecnie Watykan promuje neobłogosławionych swojego Neoboga, ale zapewne niedługo pojawią się „błogosławieni” Nieboga. Pamiętajmy jednak, jak naucza św. Augustyn, że prawdziwy Bóg nie porzuci żadnej duszy, jeśli ta dusza sama pierwej nie wyrzekła się Boga.
„Czy Benedykt XVI jest papieżem ?” pyta Biskup Williamson. I odpowiada: jest on zarówno prawdziwym papieżem Kościoła katolickiego jak i neopapieżem Kościoła Posoborowego, bo na dziś nie są to ciała rozłączne. Z jednej strony został on ważnie wybrany podczas conclave AD 2005 i zasługuje odtąd na wszelki szacunek, cześć i wsparcie jako Wikarjusz Chrystusowy. Z drugiej strony oczywistem jest, że Papież podejmuje działania wskazujące, że jest on głową Kościoła Posoborowego. Świadczą o tem np. neobeatyfikacja Jana Pawła II czy październikowe wspominanie spotkania z 1986 r. w Assyżu, podczas którego w imię posoborowego ekumenizmu pogwałcono pierwsze przykazanie Boże. Benedykt XVI zatem nie tylko pełni funkcję Wikarjusza Chrystusowego ale i – jak sądzę – zdradza ją nieutwierdzając braci swych w wierze. Szanując go jako Piotra naszych czasów, nie mogę podążać za nim czy być mu posłuszny, kiedy nie zachowuje się jak Piotr. Rozróżnienie to czynił również Arcybiskup Lefebvre.
Zauważmy również, że zdradzając – przynajmniej obiektywnie – prawdziwą religję, Benedykt XVI równocześnie trzyma się jej. Dla przykładu, organizując III spotkanie w Assyżu bez mieszania religij (jakie miało miejsce 25 lat temu), nakazuje, by procesja zgromadzonych odbywała się w ciszy. Innemi słowy, gdy promuje błąd, stara się nie porzucić prawdy. Stale przypomina matematyka dopuszczającego, że 2 + 2 = 4 albo 5. Jeśli tak czyni Papież, to realizuje receptę na zamieszanie w Kościele. Bowiem każdy podążający za jego „arytmetyką”, będzie doświadczał w głowie sprzeczności.
Zauważmy jednak, że Benedykt XVI osobiście jako matematyk twierdzi, że wierzy, że „2 + 2 = 4”. Tak długo, jak jego postawa jest szczera, a taką się być wydaje – Papież nie zaprzecza dobrowolnie żadnej ze zdefiniowanych praw wiary katolickiej. Raczej jest przekonany, jak dowodzi bp Tissier, że „regeneruje” je za pomocą nowoczesnego myślenia. Trudno zatem oskarżyć go o hołdowanie formalnej herezji w takim przypadku, w związku z czem nawet promowanie i umiłowanie przez Benedykta XVI wykładni „2 + 2 = 5” nie zmieni biskupa Williamsona w sedewakantystę.
Krusejder