Aktualizacja strony została wstrzymana

Karol Wojtyła a Sobór Watykański II – M. Le Monte

Dodano: 2008-08-24 11:26 am

„To Sobór pomógł mi w dokonaniu syntezy mej osobistej wiary”
(Jan Paweł II, Nie lękajcie się, Laffont 1982).

8 grudnia 1994 roku kardynał Willebrands, specjalny wysłannik papieża i niegdysiejszy przewodniczący Papieskiej Rady ds. Jedności Chrześcijan, wręczył ojcu Congarowi w paryskim kościele św. Ludwika od Inwalidów insygnia kardynalskie. Było to konsekwencją decyzji o wyniesieniu o. Congara do tej godności, podjętej na posiedzeniu Konsystorza w dniu 20 listopada.

Kardynał Willebrands wygłosił z tej okazji przemówienie, którego fragment przedstawiamy:

„Drogi bracie Iwonie Congar, jestem szczerze wzruszony, że znajduję się tu, wysłany przez papieża, by wręczyć Ci kapelusz oraz pierścień, oznaki godności kardynalskiej. Ojciec święty chciał tym samym wyrazić Ci głęboki szacunek oraz uznanie, zarówno swe osobiste, jak i całego Kościoła. Z wielkim uznaniem spogląda on na wielkość i odwagę, jaką okazałeś w swym życiu oraz swej pracy. – Wielkość, poprzez potężną wizję, obejmującą wszystkie dziedziny teologii: myśl twoja jako jedyna – poprzez swą rozległość i głębię – mogła posłużyć za fundament teologii soboru powszechnego. – Odwagę, ponieważ teologia ta wychodzi naprzeciw przyszłości i odnowie, realizowanej poprzez sobór. Zawsze byłeś i pozostajesz jednym z największych teologów Drugiego Soboru Watykańskiego, soboru reform i odnowy, aggiomamento, odmłodzenia: dzieła delikatnego, znacznie trudniejszego, aniżeli tylko odrzucenie błędu. Lecz nigdy nie stałeś się człowiekiem, który dzieli, miast łączyć. Byłeś szanowany i podziwiany przez wszystkich, niezależnie od ich orientacji teologicznej, eklezjalnej czy zgoła politycznej. Dla tych, którzy cię słuchali i czytali, stałeś się mistrzem. Ten gest papieża jest również wyrazem radości: osobistej radości Ojca świętego, jak też radości całego Kościoła. Radość ta nie ogranicza się tylko do Kościoła katolickiego i z tego właśnie jesteśmy szczęśliwi. W tym szczególnym dniu rozpoznajemy bowiem jego ekumeniczny wymiar”.

A zatem, głosem kardynała Willebrandsa, papież Jan Paweł II w szczególny, wręcz uderzający sposób wychwala tego, który był jego „towarzyszem walki” podczas Soboru Watykańskiego II. Bo rzeczywiście, obydwaj zrobili wiele, by zatriumfowały idee ojca Congara, tak ostro ocenione swego czasu przez Piusa XII.

Ojciec Congar w swym dziele Mon Journal du Concile w szokująco szczery sposób opisuje, jak to podczas obrad Vaticanum II wszystko zmierzało ku temu, by nową teologię uczynić obowiązującym modelem nauczania Kościoła. Pierwszoplanowym jej zadaniem miało być pojednanie Kościoła ze współczesnym światem: „Rzeczywiście, w dyskusji o schemacie źródeł Boskiego Objawienia – pisze Congar – nie jest przypadkiem, iż sobór sam z siebie zezwolił mi w 1962 roku na pierwsze wielkie, publiczne wystąpienie. Był to czas, gdy kształtowało się teologiczne oblicze soboru, gdy Ojcowie określali swe pozycje, gdy kształtowały się ugrupowania i opcje. Wtedy właśnie w ławach soboru uformowała się opcja ekumeniczna, popierana przez znaczącą większość uczestników obrad. Można by powiedzieć: dlatego właśnie wszystko to się stało!”.

Wolność religijna. Wystąpienie biskupa Karola Wojtyły

Zabierając głos w toczącej się debacie na temat deklaracji o wolności religijnej, mającej stanowić doktrynalny fundament stworzonego przez Sobór Watykański II nowego ekumenizmu, ówczesny biskup Wojtyła uchwycił prawdziwą istotę problemu, mówiąc: „Deklaracja, nad którą właśnie pracujemy, (…) będzie miała za zadanie określić stanowisko Kościoła w jego stosunkach ze współczesnym światem, by ułatwić dialog, zalecany przez papieża Pawia VI w pierwszej jego encyklice. Ekumeniczne spojrzenie na Kościół i dzisiejszy świat wzbogacone zostaje dzięki niej o kapitał niemożliwy do przecenienia. Trzeba powiedzieć z całą jasnością i otwartością, że aktualna staje się koncepcja wolności religijnej, pozostającej w ścisłym związku z prawdą, miast kurczowego trzymania się pojęcia tolerancji, obarczonego przecież tak negatywnymi konotacjami” (15 września 1964 r.).

By zrozumieć ten fragment, przypomnieć sobie należy, iż pierwszy zredagowany w tej kwestii schemat, wyraźnie wierny tradycyjnej doktrynie, mówił o tolerancji religijnej, określając granice, w jakich katolickie państwo tolerować może fałszywe kulty. Słowo „tolerancja” jest tu istotne z tego powodu, że zazwyczaj „toleruje się” coś, co jest złem. Kardynałowi Bei udało się zastąpić ten schemat innym, znanym dziś pod nazwą Dignitatis humanae. Mówi on już nie o tolerancji, lecz o wolności – fałszywe religie nie są już tolerowane, cieszą się całkowitą wolnością publicznego kultu. Różnica w wartościowaniu widoczna jest gołym okiem. W wypowiedzi biskupa Wojtyły następuje przejście od negatywnej oceny fałszywych religii do akceptacji, oceny pozytywnej: nie są one już postrzegane jako fałszywe, lecz jako poszukujące prawdy, jako w istocie prawdziwe i równoprawne w stosunku do religii katolickiej.

Masońskie gratulacje

To wystąpienie biskupa Wojtyły na rzecz wolności religijnej nie przeszło niezauważenie; „Biuletyn Centrum Dokumentacyjnego Wielkiego Wschodu Francji” (jest to czasopismo jadowicie antykatolickiego odłamu masonerii) zamieścił w numerze 48 (listopad – grudzień 1964) podsumowanie trzeciej sesji obrad soboru, polecając zwrócenie szczególnej uwagi na „wystąpienia biskupów i kardynałów, którzy w trakcie debaty najbardziej dali wyraz pewnej odwilży w myśli katolickiej”; fraza z wystąpienia biskupa Wojtyły została przez masońskiego autora artykułu szczególnie podkreślona: „Należy zaakceptować niebezpieczeństwo błędu. Nie można starać się odnaleźć prawdy, nie uwzględniając przy tym płynącej z doświadczenia nauki. Można przecież mówić o prawie do poszukiwania i błądzenia. Głoszę wolność w poszukiwaniu prawdy”.

Absurd tej wypowiedzi rzuca się w oczy: jakim to sposobem wolność w błądzeniu może pomóc w zbliżeniu się do prawdy? Nieodparcie nasuwa się myśl o grzechu Adama, jedzącego owoc z drzewa wiadomości dobrego i złego, czy też wyznanie masona Lessinga: „Jeśli Bóg swą prawą dłonią objąłby całą prawdę, zaś swą lewą jedynie dążność do poszukiwania prawdy, nawet wiedząc, iż w swym mizernym poznaniu mylę się niemal zawsze; i powiedziałby mi: wybieraj; ja rzuciłbym się na lewo i rzekłbym mu: Ojcze, przeklnij mnie, czysta prawda dobra jest dla ciebie jednego (…), ja pragnę jej codziennie poszukiwać. Wybieram poszukiwanie prawdy”.

Koniec królowania naszego Pana Jezusa Chrystusa

Po raz kolejny biskup Wojtyła zabrał na ten temat głos 22 września 1965 roku. Komentując ustęp schematu Dignitatis humanae mówiący, iż w kwestiach religijnych „ludzie powinni być wolni od przymusu ze strony czy to poszczególnych ludzi, czy to zbiorowisk społecznych i jakiejkolwiek władzy ludzkiej, tak aby w sprawach religijnych nikogo nie przymuszano do działania wbrew jego sumieniu ani nie przeszkadzano mu w działaniu według swego sumienia prywatnie i publicznie (…) w godziwym zakresie”, biskup krakowski zwrócił uwagę, iż słowom tym brakuje precyzji. Jednocześnie postulował on, by ów „godziwy zakres” wyznaczało moralne prawo naturalne, oraz, by słowa te mogły być zastąpione przez: „z wyłączeniem tych działań, które z innych powodów zabronione byłyby w świetle prawa moralnego”, „tak, jak zakazana jest prostytucja czy też zabijanie pod płaszczykiem religii”.

Inaczej mówiąc: jedynie przekroczenie prawa naturalnego usprawiedliwiać może nakładanie ograniczeń na publiczny kult fałszywych religii. W ten sposób rezygnuje się całkowicie z obrony Prawdy nadprzyrodzonej i panowania naszego Pana Jezusa Chrystusa. Neguje się też prawo Chrystusa Króla do panowania nad ludzkimi społecznościami: fałszywa religia może publicznie bluźnić Zbawicielowi i znieważać Go – i nikogo to nie obchodzi do momentu, gdy nie zacznie ona wzywać do świętej wojny lub też zachwalać uroki rytualnej prostytucji.

Otwarcie się na świat. Dialog.

21 października tego samego roku biskup Wojtyła zabrał głos po raz kolejny, tym razem w sprawie schematu 13., który w przyszłości stać się miał podwaliną konstytucji o Kościele w świecie współczesnym, czyli Gaudium et spes – bez wątpienia najważniejszego dokumentu promulgowanego przez Sobór Watykański II. Biskup krakowski oznajmił: „Fakt, iż schemat 13 skierowany jest do wszystkich ludzi, zarówno katolików, jak i niekatolików, zarówno wierzących, jak i niewierzących, stwarza liczne problemy. Do kogóż właściwie mówimy i w jakim języku? Mówiąc do tych, którzy nie są częścią Kościoła, schemat używa języka i mentalności czysto kościelnej. Niedostatek racjonalnej argumentacji zastąpiony jest moralizowaniem. Z pomocą czegoś takiego nie nawiążemy prawdziwego dialogu”.

Komentując to wystąpienie, obserwujący debatę ojciec A. Wenger, dziennikarz „La Croix”, napisał: „Biskup Wojtyła poczynił wiele uwag precyzujących zasady, które powinny rządzić dialogiem prowadzonym z niewierzącymi: szczególna ta metoda opiera się na odkrywaniu u innych tego, co może wzajemnie łączyć, i eliminuje wszelką kościelną mentalność, widoczną jeszcze w tekście. Kościół w relacjach ze światem winien mniej napominać, więcej zaś mówić o swych początkach, swym celu, swych metodach”.

Nie będzie od rzeczy porównać to wystąpienie z innym, wygłoszonym 29 września poprzedniego roku przez biskupa Heenana, arcybiskupa Westminsteru. I jedno, i drugie wyjaśnia nam istotę „opcji ekumenicznej popieranej przez znaczącą większość uczestników obrad”, o której mówił ojciec Congar. Arcybiskup oznajmił mianowicie: „Problem konwersji, czy to jednostek, czy też wspólnot, w ekumenicznym kontekście nie może mieć miejsca. Przedmiotem ruchu ekumeniczneo jest doprowadzenie ludzi różnych religii do pewnego przeegzaminowania jednych przez drugich. W dialogu takim żaden z uczestników nie powinien szukać dla siebie zwycięstwa. Jego celem jest bowiem wzajemne zrozumienie i wzajemny szacunek”. święty Augustyn z Canterbury, ten, który nawrócił Anglie, przewraca się zapewne w grobie!

Henryk de Lubac opowiadał, iż biskup Wojtyła był jednym z pierwszych, którzy rzucili hasło „otwarcia”; on też „propagował je w swym otoczeniu, zarówno w Rzymie, jak też w Polsce”. Napomknął też: „Z tego samego ducha ŤotwarciaÅ¥ narodziły się dwa wielkie tematy: ekumenizm i wolność religijna”. (Kard. H. de Lubac, Entretien autour de Vatican II, Cerf 1985, s. 109-110.)

 

Jest ze wszech miar interesujące i godne odnotowania, iż w następstwie swego wystąpienia z 21 października biskup Wojtyła mianowany został członkiem komisji powołanej do zmiany schematu 13. Tam też spotkać się miał z ojcem Congarem, również mianowanym członkiem tej samej komisji, oraz z o. de Lubakiem, tak wspominającym te dni: „Przy tej właśnie okazji [redagowania Gaudium et Spes] spotkałem go po raz pierwszy. I śmiem stwierdzić, że natychmiast porozumieliśmy się do tego stopnia, by wspólnie reagować na pojawiające się kolejno problemy”; Biskup Wojtyła spodobał się ojcu de Lubakowi do tego stopnia, iż ten oświadczył kilku swym przyjaciołom: „Miejmy nadzieję, iż Opatrzność na długie lata zachowa nam Pawła VI, lecz jeśli pewnego dnia potrzebować będziemy papieża, mój kandydat jest jeden: Wojtyła! Niestety, to niemożliwe. On jest bez szans”.

Przyszłość zrewidowała ostatnie słowa de Lubaka. Na razie jednak biskup Wojtyła pracował wytrwale nad Gaudium et spes, całkowicie samodzielnie redagując czwarty rozdział pierwszej części.

„To Wojtyle, może bardziej, aniżeli komukolwiek innemu – wspomina, o. de Lubac – zawdzięczać należy, iż sławetny schemat 13., po swych licznych wcieleniach, wreszcie ostatecznie się pogrążył, i to w godzinie, kiedy zaczynało brakować już na to nadziei”.

I tak oto schemat 13. zrewidowany został tak, by całkowicie współbrzmiał z duchem nowej teologii.

Nowa terminologia

Lektura tekstów soborowych, nade wszystko zaś Gaudium et spes (nad którą to konstytucją biskup Wojtyła tak wytrwale pracował) oraz Dignitatis humanae (której „niezwykłą doniosłość” podkreślał) pozwala stwierdzić pojawienie się pewnego rodzaju nowej terminologii teologicznej. Terminologii, w której słowa takie, jak Bóg, wiara, wierzący – tracą swój sakralny charakter, związany do tej pory nierozerwalnie z dogmatami, z Trójcą świętą, Wiarą katolicką, wiernością Kościołowi, koniecznością odrzucenia wszelkich fałszywych objawień, wynikłych z nich fałszywych doktryn.

Wszystko to zostało zapomniane, a te same słowa w tekstach soborowych używane są w stosunku do Chrystusa, jak i do fałszywych bóstw, tak prawdziwej religii, jak religii fałszywych – i to bez jakiegokolwiek rozróżnienia. Jest to język nowej teologii, do której kluczem jest konstytucja Gaudium et spes, a w tworzeniu której aktywnie współpracował biskup Wojtyła. Gaudium et spes stwierdza w istocie, że wszyscy ludzie rodzą się z „ukrytym w sobie Boskim zalążkiem”, a „poprzez swe Wcielenie Syn Boży zjednoczył się, w pewien sposób, z każdym człowiekiem”. Ludzie posiadaliby zatem, przychodząc już na świat, życie nadprzyrodzone, które byłoby „w pewien sposób” implikowane ich ludzką naturą. Twierdzenie takie sprzeciwia się całkowicie doktrynie Kościoła, według której życie nadprzyrodzone jest nam dane jedynie poprzez chrzest, stosownie do słów Chrystusa, wypowiedzianych do swych uczniów: „Dana mi jest wszelka władza na niebie i na ziemi. Idąc tedy, nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna i Ducha świętego” (Mt 28,18-19), „Kto uwierzy i ochrzci się, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony” (Mk 16,15-16).

Konsekwencje otwarcia Kościoła na świat

Odrzucając konieczność chrztu dla dostąpienia łaski życia nadprzyrodzonego, nowa teologia odrzuca również konieczność przynależności – w celu osiągnięcia zbawienia – do Kościoła katolickiego, założonego przez Chrystusa.

Wynika to z niemal wszystkich dokumentów soborowych, lecz trudno tu o lepszy dowód, niż odwołanie się do tego, co dziś mówi nam niegdysiejszy biskup krakowski, obecnie biskup Rzymu i wikariusz świętego Piotra, przyjaciel i adorator wszystkich tak aktywnych na ostatnim soborze teologów, nade wszystko zaś ojca Congara, którego „teologia” łączy w sobie niemal wszystko, co Magisterium Kościoła odrzucało i potępiało aż po czasy Piusa XII.

Jan Paweł II umieścił w swym liście apostolskim Tertio millenio adveniente, wydanym z okazji jubileuszu roku 2000, przejmujące zdanie: „Słowo Wcielone jest zatem spełnieniem tęsknoty obecnej we wszystkich religiach ludzkości”. Tak więc boskość Chrystusa „w pewien sposób” manifestowałaby się poprzez wszelkie bóstwa wszystkich religii świata, będących niepełnym odzwierciedleniem prawdziwego Objawienia. Jednak, jak pisze święty Paweł, przy końcu czasów wszystko zjednoczyć winno się w Chrystusie, lecz nie za sprawą dążeń fałszywych religii i wszelkich kultów, za podłoże mających fałszywe objawienia, które potrafią jedynie oddalić człowieka od poznania Trójcy świętej, lecz za sprawą zwycięstwa Chrystusa, jakie przy końcu czasów odniesie on nad „złymi uczynkami świata” (J 7, 7).

Kult Istoty Najwyższej

Lecz czy Chrystus Jana Pawła II jest nadal tym znanym z Nowego Testamentu? Papież, zwracając się 5 lutego 1986 roku do wyznawców wszystkich religii zebranych w indyjskim Madrasie, mówił m.in.: „Czcigodni Przyjaciele, już od dawna pragnąłem przybyć do Indii, kraju tak wielu religii, o tak bogatym kulturowym dziedzictwie, i niecierpliwie oczekiwałem tego spotkania. Jestem bardzo szczęśliwy, mając okazję zjednoczyć się z wami w duchowym braterstwie.

Zaprawdę, Indie są kołyską prastarych tradycji religijnych. Wiara w rzeczywistość wewnętrzną człowieka, niezależną od materii czy biologii, wiara w byt najwyższy, która wyjaśnia, osądza i umożliwia wzniesienie się człowieka ponad wszelkie aspekty jego materialnego bytu; wiara ta przyszła z Indii. Wasze medytacje nad tym, co niewidzialne i duchowe, głęboko naznaczyły świat”.

Istota Najwyższa to termin użyty już w roku 1795 w preambule Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela, rozpoczynającej się następującymi słowami: „Naród francuski oznajmia, w obecności Istoty Najwyższej…”. Tak więc, Jan Paweł II, w ślad za Soborem Watykańskim II, nie głosi ani królowania Chrystusa, ani też konieczności przynależności do założonego przezeń Kościoła, by dostąpić zbawienia. Cytowane sformułowania pozbawione są wszelkiej dwuznaczności i zaakceptować je mogą na dobrą sprawę wszystkie religie. Wszystkie one mają przecież możność wpływania na postawy moralne swych wyznawców.

Któż nie dostrzega katastrofalnych następstw podobnego stanu rzeczy! święty Pius X mówił wszak: „Nie istnieje nic takiego, jak godność ludzka, jedynie godność katolicka”. Nie powinno dziwić zatem, że umoralniające nawoływania Jana Pawia II pozostają bez echa, ponieważ posoborowy Kościół zrujnował Prawdę aż do fundamentów, faszerując przy tym swe owieczki, a przede wszystkim duchownych, hasłami niszczącymi własny autorytet i własne nauczanie.

Pontyfikat Jana Pawła II naznaczony jest ideami, których bronił on jeszcze jako biskup w trakcie trwania Soboru Watykańskiego II, ideami mającymi sprawić, by Kościół przemówił nowym głosem. Można by to podsumować, parafrazując słowa kardynałów Ottavianiego i Bacciego o nowej Mszy: „Wyraźnie oddala się ona [teologia Jana Pawła II] od zasad katolickiej teologii sformułowanej przez Kościół, który ostatecznie ustalił prawdy Wiary i wzniósł zaporę nie do pokonania przeciw wszystkim herezjom, które chciałby uderzyć w integralność Doktryny”.

Niestety, bariera ta została obalona przez Sobór Watykański II, a poczynione spustoszenia są ogromne. Już w roku 1974, w homilii wygłoszonej 9 kwietnia w katedrze warszawskiej, kardynał Wyszyński, prymas Polski, napominał i ostrzegał: „Kościół posoborowy, (…) Kościół, którego Credo staje się elastyczne, a moralność relatywistyczna, (…) Kościół na papierze, a bez Tablic Dziesięciorga Przykazań! Kościół, który zamyka oczy na widok grzechu, a za wadę ma bycie tradycyjnym, zacofanym, nienowoczesnym”.

M. Le Monte

(Artykuł ukazał się w piśmie „Savoir et Servir” nr 57, s. 67-77. Tłumaczył z języka francuskiego Grzegorz Bębnik)

Za: Organizacja Monarchistów Polskich – Oddział Lublin

 

ZOB. RÓWNIEŻ:

Skip to content