Aktualizacja strony została wstrzymana

Co dalej z Kongregacją Nauki Wiary?

Co mówi nam decyzja papieża o odwołaniu kardynała Gerharda Muellera? O czym świadczą nadzwyczajne okoliczności, w których niemiecki hierarcha pożegnał się z urzędem? I wreszcie – kim jest jego następca, hiszpański jezuita obejmujący właśnie jedno z najważniejszych stanowisk w Kościele?

Stało się. Powtarzane w Watykanie od pół roku plotki okazały się prawdziwe – kardynał Gerhard Ludwik Mueller nie będzie już prefektem Kongregacji Nauki Wiary, dawnego Świętego Oficjum. Współpraca niemieckiego duchownego i papieża od dawna nie wydawała się owocna, kardynał Mueller wielokrotnie występował bowiem w mediach krytykując biskupów, którzy interpretowali adhortację Amoris laetitia w sprzeczności z dotychczasowym nauczaniem Kościoła. Wydaje się jednak, co opisywaliśmy na PCh24.pl, że papież, choć oficjalnie trwa w milczeniu, wspiera właśnie tę krytykowaną przez byłego szefa KNW grupę purpuratów. Stąd pewnie wzięły się plotki, które tym razem okazały się prawdziwe.

Kim był kardynał Mueller?

Zdymisjonowanego kardynała nikt nie określał mianem „pancernego”, jak jednego z jego poprzedników, Josepha Ratzingera. Mimo to uchodził on w mediach za konserwatystę i rzeczywiście wśród duchownych noszących dziś kardynalskie szaty pozostawał jednym z najbardziej powściągliwych w przyklaskiwaniu różnego rodzaju nowinkom. Mówił między innymi, że nie widzi powodu by katolicy „świętowali rocznicę Reformacji”, nazwał „niegodnym” synodalny dokument w którym zaproponowano uznanie „pierwiastków dobra” w związkach homoseksualnych, sprzeciwiał się diakonatowi kobiet, miał świadomość ogromnego kryzysu cywilizacji a także dostrzegał wkradający się do Kościoła relatywizm i przestrzegał przed nim katolików. Rugał też pozostałych niemieckich biskupów – gdy ci orzekli, że jako Kościół lokalny „nie są filią Rzymu”, kardynał przypominał im, że mają pozostać wierni papiestwu.

To wszystko mogło cieszyć konserwatystów. Ale kardynał Mueller jako szef jednej z najważniejszych instytucji w Kościele miał na koncie także wypowiedzi co najmniej niezrozumiałe. Ciepło mówił o teologii wyzwolenia (proponując zaliczenie jej do najważniejszych nurtów dwudziestowiecznej myśli katolickiej), gorąco chwalił soborową reformę liturgii utrzymując, że bez jej przeprowadzenia Zachód dotknęłaby jeszcze gorsza w skutkach laicyzacja, a także sprzeciwiał się nawracaniu na katolicyzm przybywających do Europy uchodźców z krajów islamskich.

Niezwykle intrygująca, bo zupełnie niejednoznaczna, była też postawa niemieckiego kardynała w trakcie dyskusji o Komunii Świętej dla rozwodników żyjących w nowych związkach. Już podczas synodu na temat rodziny wypowiadał się stanowczo za utrzymaniem dotychczasowego nauczania w tej kwestii. Ale gdy podczas drugiej sesji synodu pracował w niemieckojęzycznej podgrupie, nie zgłosił votum separatum do stanowiska opublikowanego przez tak progresywnie nastawionych hierarchów jak kardynał Kasper czy Marx. Dokument tej grupy został więc uznany za stanowisko podżyrowane przez szefa Kongregacji Nauki Wiary!

Kardynał Mueller po synodzie nadal jednak trwał przy sprzeciwie wobec Komunii Świętej dla rozwodników żyjących z nowymi partnerami. Gdy ukazała się Amoris laetitia, hierarcha wielokrotnie podkreślał, że nie widzi w niej nic zrywającego z dotychczasową nauką. Gdy coś takiego w adhortacji dostrzegali inni biskupi, Niemiec zdecydowanie (w miarę upływu czasu w coraz ostrzejszych słowach), zwracał uwagę, że nie może być mowy o różnych interpretacjach papieskiego dokumentu, gdyż Kościół jest jeden i nie zmienia nauki o małżeństwie. Ale chaos się potęgował – efektem tego były sygnowane nazwiskami czterech kardynałów dubia, skierowane zresztą tak do papieża jak i do Kongregacji Nauki Wiary. Wydawać by się mogło, że opublikowanie wątpliwości kardynałów to doskonała okazja, by KNW wydała oficjalny dokument potwierdzający dotychczasowe nauczanie i praktykę Kościoła w sprawie Komunii dla rozwodników żyjących w nowych rodzinach. Nic bardziej mylnego – kardynał Mueller zdecydowanie skrytykował bowiem autorów dubiów, cały czas krytykując jednocześnie tych duchownych, przeciwko działaniom których dubia zostały napisane!

Wydaje się jednak, że otoczenie papieża Franciszka jak i progresywnych interpretatorów jego nauczania bardziej obchodziły te wypowiedzi prefekta KNW, w których upierał się, że o Komunii Świętej dla rozwodników mowy być nie może.

Kim jest nowy prefekt?

Papież zdecydował więc o odwołaniu Muellera, choć formalnie nie tyle zdymisjonował go co raczej nie przedłużył kończącej się 2 lipca tego roku pięcioletniej kadencji. Ale taka decyzja i tak należy do niezwykłych – w Watykanie przyjęło się bowiem dziękować za posługę współpracownikom poprzedniego papieża w niedługim czasie po objęciu Stolicy Piotrowej przez nowego Ojca Świętego, albo przedłużać ich kadencje aż nie osiągną wieku emerytalnego, czyli 75 roku życia. Kardynał Mueller ma 69 lat – jego odejście musiało zatem wzbudzić sensację.

W miejsce Niemca papież zatrudnił dotychczasowego sekretarza Kongregacji Nauki Wiary, pochodzącego z Hiszpanii arcybiskupa Luisa Ladarię Ferrera. O poglądach nowego prefekta nie wiadomo zbyt wiele, nie był on bowiem dotychczas częstym bywalcem mediów. Z pewnością jedną z najważniejszych danych pozwalających wyciągać wnioski co do jego charyzmatu, jest fakt przynależności arcybiskupa do zakonu jezuitów. Przypomnijmy, że jezuitą jest także papież Franciszek, a w dyskusjach o Amoris laetitia miażdżąca większość członków Towarzystwa Jezusowego którzy zabrali w tej sprawie głos wspierała linię Ojca Świętego, często w słowach dalekich od miłosiernych polemizując z tymi, którzy znaleźli w adhortacji powody do wątpliwości.

Wiadomo również, że arcybiskup Ladaria Ferrer został ponad rok temu temu powołany przez papieża na stanowisko szefa komisji badającej ewentualność utworzenia w Kościele posługi diakonis (komisja ma zakończyć pracę za kilka miesięcy), a także, że obejmując dziewięć lat temu funkcję sekretarza KNW udzielił wywiadu, w którym powiedział, że „nie lubi kościelnych ekstremistów”, ani tych ze strony modernistycznej, ani broniących tradycji.

Exodus konserwatystów

Watykaniści zauważają, że decyzją o odsunięciu kardynała Muellera papież Franciszek kończy budowę swojej autorskiej administracji – odwołał już bowiem z ważnych funkcji w Kurii Rzymskiej wielu nominatów Benedykta XVI. Wśród komentatorów panuje powszechna zgoda, że wielu z odwołanych uważano za konserwatystów.

Określenie to przylgnęło między innymi do jednego z pierwszych hierarchów usuniętych przez Franciszka, kardynała Mauro Piacenzy, który w wieku 69 lat został odwołany z funkcji Prefekta Kongregacji ds. Duchowieństwa, by objąć znacznie mniej wpływowy urząd Wielkiego Penitencjariusza. Jeszcze bardziej dosadna degradacja spotkała kardynała Raymonda Burke’a, który po odwołaniu (w wieku 66 lat) z funkcji prefekta Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej został patronem Suwerennego Zakonu Maltańskiego. Podobna droga, według nieoficjalnych informacji, miała stać się udziałem kardynała Muellera, proponowano mu ponoć objęcie funkcji patrona bożogrobców, ale odmówił.

Konserwatystą nazywano też kardynała Antonio Cañizaresa Lloverę, w 2014 roku odwołanego z funkcji prefekta Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Jego miejsce zajął jednak inny konserwatysta – kardynał Robert Sarah. To szczególnie ciekawy przypadek – kardynał z Gwinei był bowiem wcześniej przewodniczącym Papieskiej Rady Cor Unum, zajmującej się działalnością charytatywną, która pozostaje jednym z priorytetów Franciszka, i do której zachowawczy Afrykanin zwyczajnie mógł nie pasować. Kardynał Sarah jednak awansował, ale… po dwóch latach papież osobistą decyzją usunął z zarządzanej przez Gwinejczyka Kongregacji Kultu Bożego wszystkich tych duchownych, których w mediach określano mianem zachowawczych. Owszem, Ojciec Święty pozostawił na czele dykasterii kardynała Saraha, lecz otoczył go progresywnie nastawionymi prałatami.

Czy to już wszystko?

Stolicą Apostolską targają w ostatnich tygodniach niebywałe skandale, ochoczo nagłaśniane przez ateistyczne media. Nie sposób nie zauważyć, że materiały przygotowywane przez nieprzychylnych Kościołowi dziennikarzy często sugerują, że winnymi afer są właśnie konserwatyści.

Przykład? Oto cały medialny świat mówił kilka dni temu o postawieniu przez australijską prokuraturę zarzutów kardynałowi Georgowi Pellowi – prefektowi Sekretariatu ds. Gospodarczych Stolicy Apostolskiej. Został wybrany na to stanowisko przez papieża Franciszka, i z racji pełnionej funkcji brał udział w synodzie ds. rodziny. Wówczas okazało się, że to właśnie ten hierarcha najdzielniej stawiał opór modernistom. W kilka miesięcy później, o rzekomych nadużyciach seksualnych kardynała miało przypomnieć sobie nagle troje ludzi. Po upływie… czterdziestu lat!

W dniu odwołania kardynała Muellera znudzony sezonem ogórkowym medialny półświatek z nieskrywaną radością opisał rzekomy narkotyczno-homoseksualny skandal, do którego miało dojść kilka miesięcy temu w budynkach Kongregacji Nauki Wiary.

Zwolennicy spiskowej teorii dziejów mogliby powiedzieć, że komuś bardzo podoba się to, że konserwatyści tracą wpływ na działania Watykanu, i że w odpowiednich momentach znajdują się dziennikarze, którzy akurat wtedy wyciągają na światło dzienne sprawy sprzed kilku miesięcy, czy kilku… dekad. Ktoś jeszcze bardziej podejrzliwy mógłby nawet doszukiwać się takich pomocników wśród doradców papieża, bo wysłanie kardynała Burke’a (wyjątkowo zacnego i pobożnego człowieka, na którego najwidoczniej nie udało się znaleźć żadnych haków) na daleką wyspę Guam, by tam wyjaśniał skandal pedofilski, mogło mieć przecież na celu zestawienie jego nazwiska z „zesłaniem” i „skandalem”. A nagłówki tej treści, jak najbardziej, pojawiały się w świeckich mediach – zastanówmy się, czy ktoś czytał w laickiej prasie doniesienia o innych tego typu wyprawach watykańskich kardynałów? Jakimś trafem pisano właśnie wyłącznie o misji kardynała Burke’a.

Może być też jednak zupełnie inaczej. Może przecież okazać się, że ujawnienie tych skandali akurat gdy były potrzebne progresistom to czysty przypadek. Przecież nieuchodzący za konserwatystę arcybiskup Vicenzo Paglia także stał się w ostatnich tygodniach antybohaterem skandalu, gdy okazało się, że zlecił wykonanie malowidła w katedrze homoseksualiście, który w ramach wdzięczności zamieścił w swym dziele oblicze arcybiskupa w kontekście… homoseksualnym.

Istnieje również trzecia możliwość, według której wszystkie te skandale, albo przynajmniej niektóre z nich, to po prostu prawda, i że zostały ujawnione właśnie teraz, z przyczyn zupełnie innych niż chęć oczernienia mniej lub bardziej konserwatywnych hierarchów. Wiemy przecież, że w Kongregacji Nauki Wiary pracował przez lata Krzysztof Charamsa – najbardziej znany spośród homoseksualistów w sutannie. Wiemy też, że lobby homoseksualne niestety w Kościele istnieje, i że stanowi ogromną siłę. Działa jak złośliwy nowotwór, który zniszczy nas, jeśli w porę go nie wytniemy. To oczywiście temat na osobny tekst, ale wydaje się, że to właśnie homoherezjarchowie stanowią materię, którą należałoby się zająć w pierwszej kolejności, że to powinien być priorytet wszystkich reformatorów posoborowego Kościoła. A tymczasem dziś słyszymy raczej, że „jednym z najpilniejszych naszych zadań ma być towarzyszenie parom niesakramentalnym” w duchu Amoris laetitia.

Co teraz?

Którykolwiek z powyższych scenariuszy okaże się prawdziwy, nie zmieni faktu, że wraz z odwołaniem kardynała Muellera dokonało się dzieło przejęcia wszystkich najważniejszych watykańskich dykasterii przez nominatów Franciszka. Katolicy z uwagą śledzić będą postawę nowego prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Do tej pory wierni i duchowni zatrwożeni mnogością interpretacji Amoris laetita pocieszali się powtarzanymi co jakiś czas słowami kardynała Muellera, według którego nie może być mowy o zmianie nauczania na temat nierozerwalności małżeństwa. Ale warto pamiętać, że było to jedynie prywatne nauczanie niemieckiego hierarchy – zarządzana przezeń Kongregacja nigdy nie wydała bowiem w tej sprawie żadnego oficjalnego dokumentu, mimo iż jest do tego predystynowana i mimo iż jej szef był o to proszony.

Co zrobi teraz arcybiskup Luis Ladaria Ferrera? Nie wiadomo. Ale Pan Bóg potrafi pisać prosto po krzywych liniach. Kto wie, może zatem doczekamy się zakończenia chaosu przez nowego prefekta Kongregacji Nauki Wiary? A może stanie się coś wręcz przeciwnego? W Kościele Anno Domini 2017 doprawdy nie sposób takich spraw przewidzieć. 

Krystian Kratiuk

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2017-07-03)

 


 

Lawina komentarzy po mianowaniu nowego Prefekta Kongregacji Nauki Wiary

Mianowanie arcybiskupa Luisa Ladarii Ferrery prefektem Kongregacji Nauki Wiary wywołało lawinę komentarzy. Niektórzy ze smutkiem odnotowują odejście kardynała Ludwiga Gerharda Mullera. Wśród przyczyn wymieniają jego konserwatywne stanowisko w sprawie interpretacji adhortacji Amoris Laetitia. Zwraca się też uwagę, że nowy prefekt zapewni zgodność linii Kongregacji z poglądami papieża Franciszka. 

73-letni arcybiskup Luis Ladaria Ferrera to, podobnie jak papież jezuita. Wykładał teologię dogmatyczną, a w 1984 roku objął kierownictwo wydziału teologicznego papieskiego Uniwersytetu Gregorianum w Rzymie. Jego aktywność naukowa koncentrowała się na teologii Ojców Kościoła i Kościele pierwszych wieków.

W 2008 roku Benedykt XVI mianował go Sekretarzem Kongregacji Nauki Wiary. Już za pontyfikatu Franciszka, arcybiskup przewodniczył papieskiej grupie studyjnej do spraw diakonatu kobiet. 1 lipca papież Franciszek mianował go nowym prefektem Kongregacji Nauki Wiary. Funkcję tę objął dzień później. Uchodzi za „człowieka środka”. W jednym z wywiadów w 2008 roku skrytykował zarówno radykalnych progresywistów jak i skrajnych konserwatystów.

Jak twierdzi Gerard O’Connell w jezuickim „America Magazine”, mianowanie arcybiskupa Ladarii Ferrery służy zapewnieniu, by Kongregacja Nauki Wiary postępowała w zgodzie z linią Biskupa Rzymu w kluczowych kwestiach. Chodzi tu między innymi o interpretację Amoris Laetitia, współpracę z Papieską Komisją do spraw Ochrony Nieletnich oraz synodalność. 

Z kolei ojciec Alexander Lucie-Smith na łamach „UK Catholic Herald” zauważa, że nowy Prefekt Kongregacji Doktryny Wiary to dobry teolog, jednak niebędący w stanie zagrozić papieskim planom reformy. Decyzja o nieprzedłużaniu funkcji kardynała Mullera to jakoby czytelna wiadomość dla innych wysoko postawionych duchownych, że im również może grozić nieodnowienie funkcji.

Nie należy zapominać, że kardynał Muller ma przyjaciół – pisze ojciec Lucie Smith. – Jego odejście to dla nich wiadomość. Szefem przyjaciół kardynała Mullera jest oczywiście jego mentor, Benedykt XVI. Odejście kardynała to z pewnością znak, że stary reżim odchodzi na zawsze i że zmiany forsowane przez papieża Franciszka są nieodwracalne. Inni przyjaciele kardynała mogą mocno drżeć na tę myśl – dodaje.

Kardynał Gerhard Ludwig Muller służył jako Prefekt Kongregacji Nauki Wiary przez 5 lat. 2 lipca dobiegła końca jego pięcioletnia „kadencja”. Jednak jako 69-latkowi brakowało mu ponad 5 lat do osiągnięcia kanonicznego wieku emerytalnego. Można by się zatem spodziewać, że nastąpi pozostanie on prefektem przez kolejne 5 lat, co stanowi normę w Watykanie.

Jak zauważył 2 lipca profesor Roberto de Mattei w „Corrispondenza Romana” „nigdy nie zdarzyło się, by nie odnowiono stanowiska kardynałowi mającemu ponad 5 lat do kanonicznej emerytury”. Obecnie ważną funkcję prefekta Papieskiej Rady do spraw Tekstów Prawnych pełni na przykład 79 letni kardynał Francisco Coccopalmerio.

Były już prefekt Kongregacji Nauki Wiary, kardynał Gerhard Ludwig Muller krytykował krajowe episkopaty za dopuszczanie niektórych rozwodników w ponownych związkach do Komunii świętej. Twierdził, że adhortacja apostolska Franciszka Amoris Laetitia niczego takiego nie wymaga i że należy ją interpretować w świetle dotychczasowej nauki Kościoła. Samodzielne interpretacje episkopatów uznał za niekatolickie.

Z drugiej strony krytykował też czterech kardynałów, autorów tak zwanych dubiów. Twierdził, że zapowiadana przez nich „formalna korekta” nauczania papieskiego byłaby niepotrzebna.

W udzielonym na początku lipca wywiadzie dla „Allgemeine Zeitung” kardynał zaprzeczył, jakoby istniały różnice między nim, a papieżem. Jednak wiadomo, że pod koniec 2016 roku niemiecki hierarcha skrytykował też decyzję papieża o odwołaniu trzech księży z pracy w Kongregacji.

Według Gerharda O’Connella z „America Magazine” kardynał Muller otrzymał propozycję objęcia innej funkcji w Watykanie. Jednak odmówił, wybierając przejście na emeryturę.

Michael Sean Winters na łamach „National Catholic Reporter” polemizuje z konserwatywną krytyką decyzji Franciszka. Zwraca uwagę na skargi na kardynała Mullera mające wynikać z niezdolności sprawowania przezeń urzędu. Przypomina również, że były już prefekt Kongregacji, przedstawiany jako wzorzec konserwatysty, dość pozytywnie wypowiadał się o teologii wyzwolenia. Publicysta twierdzi, że decyzja papieża o mianowaniu nowym prefektem byłego Sekretarza Kongregacji świadczy o tym, że papież nie zamierza „iść na wojnę” z tą instytucją. Gdyby było inaczej, to Franciszek zdecydowałby się mianować kogoś z zewnątrz.

Wraz z objęciem funkcji prefekta Kongregacji Nauki Wiary biskup Luis Francisco Ladaria Ferrer został także przewodniczącym Międzynarodowej Komisji Teologicznej, Papieskiej Komisji Biblijnej oraz Papieskiej Komisji Ecclesia Dei. Ta ostatnia zajmuje się kwestiami związanymi ze starym rytem Mszy świętej i katolikami uczestniczącymi w nim.

Źródła: lifesitenews.com / ncregister.com / americamagazine.org / catholic-hierarchy.org / ekai.pl / catholicherald.co.uk

mjend

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2017-07-05)

 


 

.