Aktualizacja strony została wstrzymana

Plaga papieskich „pielgrzymek” – John Vennari

W roku 1761 Klemens XIII w następujących słowach pisał o głównym obowiązku biskupa Rzymu: „W winnicy Pańskiej, której Opatrzność Boża uczyniła Nas nadzorcą, nie ma niczego co wymagałoby większej pilności i niestrudzonej pracy nad strzeżenie dobrych nasion katolickiej doktryny, które Apostołowie otrzymali od Jezusa Chrystusa i przekazali Nam. Gdybyśmy bowiem wskutek lenistwa zadania tego zaniedbali, wróg rodzaju ludzkiego zasiałby wśród nich kąkol, korzystając z faktu, iż robotnicy pogrążeni są we śnie” (In Dominico agro).

Podobnie św. Pius X, najwybitniejszy papież czasów współczesnych, zauważał iż „Urząd pasania owczarni Pańskiej, zlecony Nam przez Boga, mieści w sobie przede wszystkim ten obowiązek, wskazany przez samego Chrystusa, abyśmy jak najczujniej strzegli przekazanego Kościołowi depozytu wiary, odrzucając «niezbożne nowości słów» oraz zarzuty rzekomej nauki (1 Tym 4, 20)” (Pascendi).

Św. Pius X wyjaśniał, że w obliczu błędu i herezji (w jego przypadku modernizmu) „dłużej milczeć Nam nie wolno, aby ta wyrozumiałość, którejśmy używali, spodziewając się ich powrotu do rozwagi, nie była nam poczytana za zapomnienie swego obowiązku”.

Powtórzmy: głównym obowiązkiem papieża jest „najczujniej strzec przekazanego Kościołowi depozytu wiary” i „nie ma niczego, co wymagałoby większej pilności i niestrudzonej pracy” niż zachowanie czystości nauczania. Zaniedbanie tego oznaczałoby, iż papież „zapomniał o swym obowiązku”, wskutek czego „wróg rodzaju ludzkiego zasiałby (…) kąkol, korzystając z faktu, iż robotnicy pogrążeni są we śnie”.

Czy też, w rozważanym przez nas przypadku, podczas podróży papieskich.

Podróże papieskie są w istocie jedynie hałaśliwym i niezwykle kosztownym wypaczeniem prawdziwej misji Następcy Św. Piotra – wyrazem frenetycznego sentymentalizmu ukazywanego jako przejaw autentycznej żywotności Kościoła. Owa pochłaniająca energię neuroza trwa już 50 lat, który to okres pokrywa się z upadkiem wiary w każdym niemal kraju świata. Podróże te mogą stwarzać pozory autentycznej aktywności papieskiej, skutki ich są jednak co najmniej nikłe, w najgorszym zaś razie gorszące. W tym samym czasie ignorancja w kwestiach wiary wśród duchowieństwa oraz świeckich staje się coraz powszechniejsza.

Sugeruję więc, abyśmy skończyli wreszcie z tą farsą i natychmiast zaprzestali organizowania dalszych papieskich eskapad.

Tym czego potrzeba, i mówimy to z całym należnym szacunkiem, to nie niekończące się podróże, ale powrót do zdrowej doktryny i prawdziwej dyscypliny, zgodnie ze wzorcem jaki pozostawił nam św. Pius X. Ów wielki papież nie tylko korygował błędy rozpowszechnione w czasie swego pontyfikatu, ale również uchwalał skuteczne środki dyscyplinarne wobec kapłanów oraz teologów zarażonych modernizmem. Rządy jego cechowała nade wszystko czujność wobec herezji i gorliwość w propagowaniu katolickiej prawdy. Św. Pius X pozostawał w Rzymie i tam sumiennie wykonywał swe obowiązki.

Na całym świecie wiara znajduje się w stanie upadku. W dalszej części niniejszego artykułu przeanalizujemy odpowiedzi na najnowszy kwestionariusz synodalny, dowodzące jednoznacznie, iż przeważająca większość katolików odrzuca podstawy nauczania moralnego Kościoła, albo też w najlepszym razie ich nie rozumie.

W kwestii podróży papieskich postawić można kilka bardzo prostych pytań: np. ile ich było i jakie dobre owoce przyniosły?

Można też stawiać pytania o koszty, które były kolosalne.

Od stycznia 1962 byliśmy świadkami co najmniej 148 podróży papieskich.

Paweł VI odbył pomiędzy rokiem 1962 a 1970 dziewięć podróży. Trzeba tu pamiętać, że „podróż papieska” czy też „wizytacja apostolska” oznaczać może odwiedziny jednego kraju lub też całego ich szeregu. Przykładowo dziewiąta (i ostatnia) wizytacja apostolska Pawła VI obejmowała odwiedziny Iranu, Pakistanu – międzylądowanie w Dacca – Filipin, Samoa Amerykańskiego – międzylądowanie w Pago Pago – Niezależnego Państwa Samoa, Indonezji, Hong Kongu i Cejlonu.

Jan Paweł II, do którego należy obecnie rekord, odbył 104 podróże, z których niemal każda obejmowała kilka krajów. Przykładowo podczas swej 42 wizytacji apostolskiej z czerwca 1989 odwiedził Norwegię, Islandię, Finlandię, Danię i Szwecję.

Papież Benedykt XVI odbył podczas swego trwającego osiem lat pontyfikatu podróże do 25 krajów.

Franciszek udał się jak do tej pory w 11 podróży, z których wiele obejmowało więcej niż jedno państwo. W trakcie ostatniej z nich odwiedził Kubę oraz Stany Zjednoczone (w trakcie pisania tego artykułu trwa wizyta w Kenii).

Stwierdzić należy, iż po 50 latach podróży papieskich chaos panujący w Kościele oraz dezorientacja wśród wiernych osiągnęły poziom absolutnie bezprecedensowy. Wszędzie szerzą się herezje, błędy i zamieszanie. Księża, wykładowcy na uczelniach katolickich, teologowie oraz biskupi masowo wypaczają wiarę i zatruwają umysły wiernych, podczas gdy papieże ignorują problem wygłaszając wobec przedstawicieli rządów mowy o świadomości ekologicznej i potrzebie zniesienia kary śmierci.

Odnieść można wrażenie, iż posoborowi papieże zarzucili całkowicie swój główny obowiązek, polegający na strzeżeniu wiary przed błędem, przedkładając nad niego prowadzenie dialogu i zaangażowanie w rozwiązywanie problemów współczesnego świata.  Takie pojmowanie obowiązków papieskich było całkowicie obce Piusowi XII, Piusowi XI, Benedyktowi XIV, Piusowi X, Leonowi XIII, Piusowi IX oraz wszystkim papieżom począwszy od samego Piotra.

Można powoływać się na papieskie podróże we wszystkie zakątki świata, na skandujące tłumy, towarzyszące tym wydarzeniom łzy i emocje oraz żywiołowe, wypełnione muzyką rockową liturgie. Wszystko to nie ma jednak znaczenia. Nie da się tym zastąpić wypełniania przez papieży ich zasadniczego obowiązku, którym jest strzeżenie czystości wiary i moralności oraz dyscyplinowanie tych katolików – niezależnie od tego czy będą to księża, biskupi czy przywódcy państwowi – którzy wywołują zgorszenie swym heterodoksyjnym nauczaniem i złym przykładem.

W roku 2002, kiedy to wrzawa wywołana ujawnieniem przypadków molestowania seksualnego przez duchownych osiągnęła swe apogeum, bp Fabian Bruskewitz z Lincoln w stanie Nebrasca wyznał, iż nie ma pojęcia dlaczego Jan Paweł II dal Kościołowi tak wielu „kiepskich biskupów”. Posunął się nawet do przytoczenia „listu, który św. Bernard z Clairvaux napisał do ówczesnego papieża, ostrzegając go że jeśli trafi do piekła, stanie się tak dlatego, iż nie usunął ze swych stolic złych biskupów”. Uśmiechając się figlarnie dodał: „Przesłałem ten list obecnemu papieżowi”.

Jest też kwestia ogromnych kosztów tych podróży.

Sama tylko wizyta papieża Franciszka w Filadelfii kosztowała to miasto 12 mln USD „co obejmuje 4.9 mln na policję, kontrolę ruchu i zespół reagowania kryzysowego, 3.9 mln na straż pożarną oraz karetki pogotowia, ok. 850 tyś. dla zarządu dróg i 8900 tyś. dla biura zarządzania sytuacjami wyjątkowymi”.

A pamiętajmy, że wizyta ta była 148 oficjalną podróżą papieską. Jeśli każda z tych podróży kosztuje poszczególne miasta około 12 mln USD… cóż, proszę samemu dokonać stosownych obliczeń i ocenić, czy wycieczki te warte są pompowanych w nie dziesiątek milionów (osoby wrażliwe na kwestię ochrony środowiska powinny też wziąć pod uwagę emisję gazów cieplarnianych z tym związaną). Myślę, że całkowicie uprawionym jest określenie tych papieskich ekstrawagancji mianem „kultury marnotrawstwa”.

Skutki zaniedbywania przez papieży swego głównego obowiązku widoczne są w odpowiedziach na rozesłany niedawno wiernym kwestionariusz, związany z synodem o rodzinie. Oczywiście dla świadomego sytuacji katolika nie mogą one stanowić zaskoczenia – stanowią natomiast doskonałe odzwierciedlenie tego, jak nisko upadliśmy.

Obecna dezorientacja jest bezpośrednim skutkiem nieskrępowanego szerzenia błędów przez katolickich teologów i wykładowców na przestrzeni minionych 50 lat. Posługując się słowami Klemensa XIII, papieże zlekceważyli swój obowiązek strzeżenia wiary, zaś heterodoksyjni nauczyciele oraz duch świata „zasiali kąkol, korzystając z faktu iż robotnicy pogrążeni są we śnie”.

Nie wszyscy biskupi opublikowali odpowiedzi na ów kwestionariusz, jednakże z raportów tych, którzy to uczynili, wyłania się zasadniczo ten sam obraz: masowe odejście od katolickiego nauczania moralnego. Oto kilka przykładów:

– W odniesieniu do problemu antykoncepcji bp Robert Lynch z St. Petersburga na Florydzie napisał: „W kwestii sztucznej antykoncepcji nadesłane odpowiedzi streścić można by następująco: «Pociąg dawno już odjechał». Katolicy wyrażali się tu w sposób sugerujący odrzucenie nauczania Kościoła w tej kwestii”. Większość nie zgadza się również z nauczaniem Kościoła w kwestii Komunii dla osób rozwiedzionych które zawarły kolejne związki i kohabitacji, wielu oczekuje też bardziej „życzliwego” stanowiska wobec związków homoseksualnych.

– W Szwajcarii oraz Niemczech kwestionariusz wykazał, że jedynie nieliczni katolicy uważają stosunki homoseksualne za grzech ciężki i są pozytywnie ustosunkowani do związków cywilnych. „60% oczekuje od Kościoła uznania i błogosławienia związków homoseksualnych”.

– Diecezje niemieckie donoszą, że choć katolicy są generalnie pro-rodzinni, jednak „pożycie przedmałżeńskie jest nie tylko rzeczywistością duszpasterską, ale zjawiskiem niemal powszechnym”, jako że 90-100% tych, którzy występują o katolicki ślub, żyło już uprzednio ze swymi partnerami. Jak stwierdza raport: „Wielu ludzi uważa za nieodpowiedzialne zawieranie małżeństwa bez poprzedniego pożycia”.

– Diecezja Honolulu donosi, że „nauczanie Kościoła w kwestii celibatu kapłańskiego, współżycia przedmałżeńskiego, antykoncepcji, rozwodów, aborcji i małżeństw miedzy osobami tej samej płci «jest niemal powszechnie odrzucane» zarówno przez katolików jak i społeczeństwo jako całość”.

– W diecezji Springfield w stanie Illinois 75% spośród 334 ankietowanych stwierdziło, iż „nie rozumieją w pełni nauczania Kościoła o rodzinie”.

Raporty te odzwierciedlają stan Kościoła na całym świecie. Jak stwierdził filipiński kard. Luis Antonio Tagle, wyniki kwestionariusza były dla niego „szokujące, jeśli wolno mi użyć tego słowa (…) ponieważ niemal we wszystkich częściach świata odpowiedzi wskazują, że nauczanie Kościoła o życiu rodzinnym nie jest przez wiernych rozumiane”.

Mówiąc krótko, ogromna większość katolików odrzuca nauczanie moralne Kościoła, a co najmniej go nie rozumie – i to po 148 podróżach papieskich do wszystkich niemal krajów świata!

Aktywizm, jakiemu ulega przeważająca większość współczesnej hierarchii, jest w znacznym stopniu wynikiem samej orientacji soborowej.

Wystarczy tu przytoczyć słowa progresisty  Yvesa Congara, w których wyraził on zadowolenie z faktu, ich dzięki II Soborowi Watykańskiemu ścisły nadzór w kwestiach doktrynalnych należy już do przeszłości.

„Sobór położył kres temu, to co można by określić mianem bezkompromisowości systemu. Przez «system» rozumiem tu niezwykle spójną jedność idei przekazywanych przez nauczanie uniwersytetów rzymskich, skodyfikowanych przez prawo kanoniczne, strzeżonych za pontyfikatu Piusa XII za  pośrednictwem ścisłego aparatu nadzoru, ze sprawozdaniami, napomnieniami, cenzurą, etc. – jednym słowem «system». Sobór zlikwidował to wszystko”.

Miejsce jedności wiary zajęły obecnie różne alternatywne teologie oraz koncepcja „więcej niż jedno spojrzenie na doktrynę”. Najistotniejsze znacznie ma dziś propagowanie nowej orientacji Vaticanum II.

Widać to było szczególnie wyraźnie w przypadku Jana Pawła II.

Jan Paweł II nigdy nie powtórzył za św. Piusa X, iż głównym obowiązkiem papieża jest „strzeżenie z największą czujnością depozytu wiary (…) odrzucając świeckie nowości słów”. Za główny swój obowiązek uznał natomiast wcielanie w życie nowinek II Soboru Watykańskiego.

17 października 1978, na krótko po swym obiorze, stwierdził: „Uważamy iż Naszym głównym obowiązkiem jest zachęcanie, poprzez roztropne lecz odważne działanie, do jak najdokładniejszego wypełnienia zaleceń i dyrektyw Soboru. (…) Po pierwsze trzeba być w zgodzie z soborem. Trzeba wdrażać to, co wyrażone zostało w jego dokumentach, a to co zostało w nich wyrażone jedynie w sposób ogólnikowy powinno znaleźć pełny wyraz w świetle późniejszych eksperymentów oraz kształtujących się nowych okoliczności”. (…)

Zaniechanie przez Watykan ścisłego nadzoru w kwestii doktryny, przy równoczesnym propagowaniu soborowych nowinek, doprowadziły do zniszczenia jedności wiary. Podróże posoborowych papieży stanowią skuteczne narzędzie narzucania tej nowej orientacji, co stanowi kolejny poważny argument na rzecz ich zaprzestania.

Prowadzi nas to do krótkiej analizy podróży Franciszka na Kubę oraz do Stanów Zjednoczonych.

Przed napisaniem tego artykułu przeczytałem wszystkie mowy wygłoszone przez Franciszka podczas jego odwiedzin Kuby i USA we wrześniu 2015 roku. W skrócie scharakteryzować je można następująco: wiele słów, mało treści.

Mówiąc dokładniej, wnikliwa lektura przemówień Franciszka skłania do następującego wniosku: nie posiada on w istocie sensus catholicus, nie rozumie czym jest władza papieska. Koncentruje się na najbardziej destrukcyjnych elementach soborowej rewolucji: ekumenizmie, dialogu międzyreligijnym, mętnych ostrzeżeniach przed „fundamentalizmem” religijnym, apelach o przyjmowanie imigrantów, propagowaniu wolności religijnej, „kultury spotkania”, nierównościach ekonomicznych, powtarza sentymentalny slogan „ludzie przed doktryną” (…), wygłasza ociekające humanizm tyrady, wykazując przy tym wyraźną niechęć do wspominania o Jezusie Chrystusie podczas mów skierowanych do zgromadzeń świeckich.

Franciszek wydaje się mieć prawdziwy talent do wygłaszania pobożnych pozornie mów, które wyprane są jednak z wszelkiej nadprzyrodzoności. Nie zamierzam tu prezentować komentarzy do wszystkich jego przemówień i homilii, ale jedynie kilka ogólnych spostrzeżeń.

Kiedy czyta się całość mów wygłoszonych przez Franciszka podczas niedawnej podróży do USA oraz na Kubę, dostrzec w nich można pewien wzorzec. Przemawiając do chrześcijan poruszał on co prawda niekiedy wątki chrześcijańskie, często jednak okraszając swe wywody humanistycznymi sloganami: „Bycie chrześcijaninem pociąga za sobą promowanie godności naszych braci i sióstr” (Homilia wygłoszona w Hawanie 20 września) etc.

Jednakże przemawiając do zgromadzeń świeckich, jak Kongres USA, ONZ etc., starannie wystrzega się wymawiania imienia Chrystusa i stara się przypochlebić światu posługując się jego własnym językiem. Oto kilka przykładów:

– przemawiając 20 września do studentów Felix Verola Culture Center na Kubie Franciszek zachęcał ich do podążania za swymi marzeniami, silnej nadziei i angażowania się w dialog. Chrystus wspomniany został przy tej okazji jedynie jako Ten, który może pomoc im na tej drodze.

– zwracając się do Baracka Obamy, najbardziej pro-aborcyjnego i antychrześcijańskiego prezydenta w historii USA, miał dla niego jedynie uśmiechy i pochwały. Na trawniku przed Białym Domem powiedział: „Panie Prezydencie, czuję się zbudowany faktem, iż wystąpił Pan z inicjatywą ograniczenia skażenia powietrza. Zdając sobie z pewni sprawę z pilności tej kwestii, wydaje mi się oczywiste, że zmiany klimatyczne stanowią problem, który nie może być już pozostawiany przyszłym pokoleniom”. W mowie tej nie wymienił ani razu imienia Jezusa Chrystusa, powoływał się natomiast na Martina Luthera Kinga jun.

– Swą homilię wygłoszoną 23 września w St. Matthews w Waszyngtonie rozpoczął od życzeń dla społeczności żydowskiej z okazji święta Yom Kippur.

– W tej samej homilii wzywał biskupów, by byli przede wszystkim promotorami „kultury dialogu”. Powiedział im: „Droga jaka stoi przed wami jest więc drogą dialogu pomiędzy wami samymi, dialogu ze świeckimi, dialogu z rodzinami, dialogu ze wspólnotami. Nie przestaję zachęcać was do dalszego i niestrudzonego podejmowania dialogu”. Homilia ta zawierała co prawda krótką wzmiankę o aborcji, którą jednak wrzucono do jednego worka z głodem, problemami migracyjnymi i „poszukiwaniem lepszego jutra”.

– Podczas kanonizacji Junipera Serra Franciszek nie wspomniał o nadprzyrodzonym celu jego działalności, jakim było nawracanie pogan żyjących w mrokach błędu i ratowanie ich dusz od piekła. Zamiast tego stwierdził, że „Juniper starał się bronić godności rdzennej społeczności, chronić ją przed tymi, którzy wykorzystywali ją i znęcali się nad nią”. Rzeczywiście można to uznać za drugorzędny aspekt dzieła Junipera Serra, nie zmienia to jednak faktu, iż ani słowem nie wspomniano tu o głównym celu jego działalności, jakim było nawracanie pogan.

– Swą homilię wygłoszoną w katedrze pw. Św. Patryka w Nowym Jorku rozpoczął Franciszek od życzenia „moim muzułmańskim braciom i siostrom (…) wszystkie najlepszego z okazji obchodów Święta Ofiarowania”.

– Przemawiając przed Kongresem papież po raz kolejny starannie wystrzegał się wymienienia imienia Jezusa Chrystusa. Ograniczył do wspomnienia Mojżesza, Dorothy Day, Thomasa Mertona oraz Martina Luthera Kinga jun. Ani razu nie wspomniał o aborcji pomimo iż w Kongresie trwała właśnie debata na temat cofnięcia dotacji na program Planned Parenthood, ze względu na dokonywaną w jego ramach rzeź nienawodzonych i handel ich organami. Zamiast tego mówił o „złotej regule”, wzywał do zniesienia kary śmierci, położenia końca wojnom i poruszał różne inne kwestie, jakich można by oczekiwać raczej od połączenia Ala Gore’a z kard. Bernardinem.

– Przemawiając na Ground Zero na Manhattanie apelował o poszanowanie dla różnorodności, włączył się w modlitwę międzyreligijną, nie wspomniał o Jezusie Chrystusie ani nie wymienił Jego imienia podczas modlitwy, apelując zamiast tego wzorem bezbożnych liberałów o „chwilę milczenia”.

– W siedzibie ONZ poświęcił co najmniej cztery części swej mowy ochronie środowiska, nie powiedział jednak ani słowa o promowaniu przez tę organizację aborcji, kontroli urodzeń i homoseksualizmu.

W ani jednej z wygłoszonych mów nie wspominał Franciszek o destrukcyjnym wpływie ustawodawstwa regulującego kwestię „małżeństw osób tej samej płci”. Zachowywał się tak, jak gdyby dla niego owa katastrofalna w skutkach decyzja Sądu Najwyższego po prostu nie istniała. Nie przedstawił żadnych wskazówek, nie sformułował żadnych wezwań do oporu, nie ostrzegł przed destrukcyjnym wpływem homoseksualizmu na społeczeństwo, jakie decyzja ta w nieunikniony sposób musi przynieść – co stanowiło z jego strony zaniechanie jak najbardziej karygodne.

Tak, podczas swej podróży Franciszek zdobył się pewne dobre gesty, takie jak odwiedziny szkoły w Harlemie czy więzienia w Filadelfii. Trudno nam jednak odczuwać satysfakcję z faktu, iż wykonuje on pewne godne pochwały gesty, w sytuacji gdy przyćmione one zostają przez gesty gorszące i skandaliczne. Wszystkie akty papieża powinny pozostawać w zgodzie z jego posłannictwem i urzędem Wikariusza Chrystusa na ziemi, wedle przykładu przedstawionego przez Klemensa XIII i św. Piusa X.

Trzeba tu uczciwie powiedzieć, że duch obecnych podróży papieskich jest bardziej symptomem niż samą chorobą, którą jest modernistyczna orientacja Vaticanum II. Spróbujmy sobie wyobrazić, jak zareagowaliby przywódcy światowi na prawdziwie katolickiego papieża odwiedzającego ich kraje, by głosić w nich w sposób bezkompromisowy doktrynę Kościoła.

Wyobraźmy sobie np. Leona XIII stojącego na trawniku przed Białym Domem i mówiącego do Baracka Obamy: „Zabrania zatem sprawiedliwość, zabrania rozum, iżby państwo miało być bez Boga, lub co by się ateizmowi równało, w równej mierze usposobionym było względem przeróżnych, jak je zowią religii, i każdej tych samych praw użyczało. Gdy tedy w państwie jedną religię koniecznie wyznawać trzeba, wyznawać należy tę, która jedynie prawdziwą jest, a którą bez trudności, zwłaszcza zaś w katolickich państwach, poznać można, gdy w niej znamiona prawdy, jakby wyryte, występują” (Libertas, 1880).

Jeszcze zabawniejszy byłby widok Leona XIII przemawiającego do Kongresu: „Ale gdy prawa państwa zbaczają od prawa Bożego, gdy sprzeciwiają się prawom religii chrześcijańskiej i Kościoła, gdy naruszają nawet władzę Jezusa Chrystusa w osobie najwyższego Jego Namiestnika, wtenczas zdrożnym jest ich słuchać, obowiązkiem zaś opierać się im i to nie tylko w interesie Kościoła, lecz także we własnym interesie państwa samego, na którego zgubę wszystko obrócić się musi, co się dzieje z krzywdą religii. (…) jeżeli ustawy ludzkie zawierają cokolwiek, co jest przeciwnym prawu Bożemu, jest to rzeczą słuszną i obowiązkiem nie słuchać ich” (Sapientia Christianae, 1890).

Możemy też wyobrazić sobie Piusa XI, który – zaproszony na międzywyznaniowe spotkanie modlitewne w Nowym Jorku – odpowiedziałby: „Pracy nad jednością chrześcijan nie wolno popierać inaczej, jak tylko działaniem w tym duchu, by odszczepieńcy powrócili na łono jedynego, prawdziwego Kościoła Chrystusowego, od którego kiedyś, niestety, odpadli” (Mortalium animos, 1928).

Ciekawe też, jak zareagowaliby słuchacze na słowa św. Piusa X, mówiącego w gmachu ONZ: „Nie da się wznieść miasta, o ile nie zbuduje go sam Bóg, nie da się urządzić społeczeństwa, o ile Kościół nie położy fundamentów i nie będzie nadzorował pracy; nie, cywilizacja nie jest czymś co musielibyśmy okrywać, nie jest ona Nowym Miastem które miałoby zostać wzniesione na mglistych koncepcjach. Może być ono urządzone i nieustannie odbudowywane po stałych atakach szalonych marzycieli, buntowników i niegodziwców” (Nasz mandat apostolski, 1910).

Tego rodzaju przypomnienie autentycznego nauczania Kościoła przyjęte zostałoby przez przywódców światowych jak policzek, papież zaś nie zostałby więcej zaproszony do odwiedzenia żadnego kraju. Byłoby to z pewnością lepsze od kontynuacji farsy, jaką stanowią podróże papieskie, będące w istocie zaprzeczeniem prawdziwego posłannictwa następcy Św. Piotra.

John Vennari

Za: Scriptorium - z blogosfery Tradycji katolickiej (05/12/2016) | https://scriptorium361.wordpress.com/2016/12/05/plaga-papieskich-pielgrzymek/

Skip to content