Aktualizacja strony została wstrzymana

Ten mniejszy gra na lirze, a ten drugi na cymbałkach

Prezydent Lech Kaczyński kocha Unię Europejską, ale nie zdaje kolejnych egzaminów wstępnych o przyjęcie do UE. Weźmy na ten przykład Brendana Fay`a i Toma Moultona, pary pederastów, do których minister Ewa Junczyk-Ziomecka pisze w imieniu prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej: – Mam nadzieję, że podróżując po Europie wstąpią Panowie do Polski. Jeśli będzie to w kwietniu, proszę nie przeoczyć w Warszawie 13. Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Betthovena…

Co tu się dzieje, do jasnej cholery?! Od kiedy to zapanował w Polsce zwyczaj pisywania listów przez Urząd Prezydenta Najjaśniejszej Rzeczypospolitej do pederastów z Ameryki?
Panie prezydencie, jeśli ma pan ochotę zabrać chłopaków do kina albo do filharmonii, proszę im kupić bilety za własne pieniądze, a nie kompromitować urzędu Głowy Państwa wysyłaniem podobnych zaproszeń! Zresztą, jak pisałem wyżej, przez to zaproszenie pańscy urzędnicy narażają prezydenta Polski na zarzut „seksizmu”. Minister Junczyk-Ziomecka zwraca się w liście do pederastów per „Panowie”, a to w myśl nowych przepisów UE jest zakazane. Sformułowania „Pan” i „Pani”, są nielegalne z powodu, że są nazbyt seksistowskie. Naprawdę.
Trzeba się było pani minister zwracać się do adresatów po imieniu i zachowując formy grzecznościowe, napisać, powiedzmy tak: – Brendan and Tom why don’t you call in to our place – we will listen to the music together. We heard that the smaller one of you plays the lyre and the other one the dulcimer. If you brought the instruments with you we would organize a lovely night jam session in front of the palace* – I dalej, powiedzmy: – Wasz nowoczesny związek wychodzi naprzeciw owemu językowi Unii Europejskiej, który zaciera różnice i podziały pomiędzy płciami. Nie musimy się bowiem domyślać, który z Was jest kobietą, a który mężczyzną….

Chciałem przy okazji tego felietonu zwrócić się w sposób europejski do pana prezydenta, ale mi nie wyszło, bo mam szacunek dla Głowy mojego Państwa. Skończę przeto na tym i dodam tylko z dobrego serca, że jak jeszcze kiedyś poleci pan do Brukseli samolotem, to warto pamiętać, że wedle tych samych praw nie ma już „stewardes”, zostały się tylko „opiekunki lotów”.


* Brendan i Tom może wpadnijcie do nas – posłuchamy razem muzyki. Słyszeliśmy, że ten mniejszy z was gra na lirze a drugi na cymbałkach. Gdybyście przywieźli ze sobą instrumenty moglibyśmy zorganizować miły nocny jam session przed pałacem.

Mirosław Orzechowski

Skip to content