Aktualizacja strony została wstrzymana

Vaticanum II oczami bezpieki

Moskwa była stolicą bezbożnictwa i mózgiem walki z katolickim Rzymem. Interesowała się soborem, bo interesowała się Kościołem, który był najpoważniejszą siłą sprzeciwiającą się komunizmowi w całym świecie – mówi w rozmowie z PCh24.pl dr hab. Sławomir Cenckiewicz, historyk.

Moskwa dąży do starcia z Kościołem

I część wywiadu

Dlaczego Jan XXIII w pewnym momencie zaczął miękko odnosić się do komunizmu? Jeszcze w 1961 roku w encyklice „Mater et Magistra” ostro skrytykował tę ideologię.

Wciąż pozostaje to zagadką, choć wiele na ten temat już napisano. Dla jednych owa miękkość wynika z życiowej drogi i charakteru Angelo Giuseppe Roncalliego, dla innych z jego pięknoduchostwa, naiwności i mało realistycznych wizji pokoju budowanego przez „ludzi dobrej woli”, wśród których mieli się pomieścić także bolszewicy. Jeszcze inni widzą w tym przede wszystkim spisek przeciwko Kościołowi i jego infiltrację przez zorganizowane siły zła, w tym Moskwę.

Historyk jest gdzieś pomiędzy tymi interpretacjami. Często o nawet najpoważniejszych decyzjach w dziejach decyduje zarówno charakter ludzi, ich błędne mniemania, jak i niedostrzegalne często spiski, które – w omawianym przypadku – odrzucając i nie biorąc pod uwagę, rzecz jasna, boskiej natury Kościoła, starają się wykorzystać pewien profil psychologiczno-charakterologiczny „dobrego papieża”. I choć często jest to bardzo zawodne, co pokazują przypadki papieży Piusa IX czy Leona XIII, z którymi świat liberalny wiązał pewne nadzieje, a później sromotnie się rozczarował, to w przypadku papieża Roncaliego stało się inaczej. Miał on wizję soboru, który od początku będzie miał również pewien wymiar międzyreligijny. Chciał, by już w dniu jego inauguracji w ławach soborowych zasiedli przedstawiciele prawosławia moskiewskiego. To z kolei zostało wykorzystane przez Moskwę do neutralizacji pozostałych wspólnot prawosławnych, a zakulisowo wspierane było przez KGB.

Ekumeniczne złudzenia Jana XXIII postanowiła wykorzystać Moskwa, która szybko sformułowała warunki stawiające Stolicę Apostolską pod ścianą. Kreml przemówił przez agenta KGB o ps. „Adamant” czyli arcybiskupa Nikodema (Borysa Rotowa) – przewodniczącego Wydziału Zewnętrznych Stosunków Cerkwi Patriarchatu Moskiewskiego, który orzekł, że warunkiem uczestnictwa sowieckich prawosławnych w Soborze jest milczenie Kościoła katolickiego na temat komunizmu. Takie są też kulisy późniejszej tak zwanej umowy w Metz z września 1962 r. i soborowego milczenia o komunizmie.

Nie zgadzam się z poglądem, że w społecznej encyklice Mater et Magistra z 15 maja 1961 r. Jan XXIII „ostro skrytykował” komunizm. Owszem skrytykował, ale jak się wydaje, jednak nieadekwatnie do czasów, w których pisał swoją encyklikę. Bodaj jedna trzecia świata była wówczas w rękach bolszewików. Powołując się na Piusa XI „uśmiechnięty papież” napisał jedynie, że „tezy tak zwanych komunistów pozostają w skrajnej sprzeczności z nauką chrześcijańską. Nie mogą też katolicy popierać w jakikolwiek sposób twierdzeń socjalistów, mimo, że głoszą oni bardziej umiarkowane poglądy”.

Jednocześnie w Rzymie idea czynnego oporu wobec komunizmu czy regularne krucjaty modlitewne w intencji „Kościoła milczenia” organizowane przez kard. Alfredo Ottavianiego cieszyły się coraz mniejszym wsparciem papieża i bliskich mu kurialistów. Wczesną jesienią 1961 r. poruszony tak zwanym kryzysem berlińskim papież wygłosił orędzie radiowe wzywające wszystkich do rokowań pokojowych, a wierzących do modłów „za trwały, owocny i pogodny pokój”. Biskupa Rzymu pochwalił publicznie Sekretarz Generalny KPZS Nikita Chruszczow. To był początek katastrofy.

Jedną z form wywierania presji przez Moskwę na to, by Sobór Watykański II milczał na temat komunizmu były kwestie ekumeniczne. Jak wyglądały te działania?

Rola inspiracyjna KGB wykraczała zarówno poza kwestie ekumenizmu, jak i sprawy dotyczące rewizji stosunku Kościoła do komunizmu. Oczywiście, ekumenizm otworzył Kościół na błędy, a więc i na tych, którzy te błędy rozsiewali. Trzeba jednak pamiętać, że Sowieci postrzegali Kościół całościowo, nie zaś jedynie w wymiarze doraźnym i politycznym.

Moskwa była stolicą bezbożnictwa i mózgiem walki z katolickim Rzymem. Interesowała się soborem, bo interesowała się Kościołem katolickim, który był najpoważniejszą siłą sprzeciwiającą się komunizmowi w całym świecie. „Komunizm jest zły w samej swej istocie. Nie można więc współpracować z nim na żadnym polu, o ile chce się uratować przed rozkładem chrześcijańską cywilizację i porządek społeczny” – pisał papież Pius XI w Divini Redemptoris.

Sowieci poważnie traktowali słowa papieża. Rejestrowali wszelkie odstępstwa od wyrażonego przez Piusa XI tradycyjnego nauczania na temat komunizmu. Ćwierć wieku później postanowili wykorzystać sobór i klimat mu towarzyszący do realizacji swoich planów dezintegracji Kościoła. Od wielu lat analizowali nastroje w Kurii Rzymskiej, prądy teologiczne, frakcje i podziały. Z entuzjazmem spoglądali na liberalnych katolików, którzy już przed soborem wzywali Stolicę Apostolską do zrewidowania tradycyjnie negatywnego stanowiska wobec komunizmu. Na fali powojennej fascynacji kwestią społeczną we Francji, na uboczu coraz silniejszego ruchu komunistycznego, rozwijał się ruch księży robotników, którzy poprzez zatrudnianie się na roli, w fabrykach czy kopalniach postanowili zyskać poklask wśród tak zwanych prostych ludzi. Pomysłodawcą tego ruchu był ojciec Louis Augros. Z czasem okazało się jednak, że zainicjowane przez niego „brygady kapłańskie” na tyle zaraziły się lewicowymi hasłami społecznymi, iż nie zamierzały już nawracać proletariatu. Księża robotnicy szybko popadli w konflikt z hierarchią. Niektórzy zgłosili nawet swój akces do partii komunistycznej.

Nieprzypadkowo jeden z ich obrońców, przedstawiciel tzw. nowej teologii, a później jeden z najzagorzalszych zwolenników Soboru Watykańskiego II – dominikanin Yves Congar, na kartach swojego dziennika porównał potępiające księży robotników Święte Oficjum do… triumfujących nad partyzantami jednostek SS! Ojciec Congar drwił z papieża Piusa XII, który, według niego, tak lękał się komunizmu, że nawet widział ich w Rzymie „z nożami w zębach”.

Również w Polsce aktywne były wówczas ruchy postępowych katolików…

Za żelazną kurtyną – w Czechosłowacji, na Węgrzech, w Polsce, a później także w Chinach, przy wsparciu władz i tajnych służb rozwijał się ruch „katolików postępowych” z przybudówką w postaci tzw. księży patriotów. Wzywał on do sojuszu i współdziałania katolicyzmu z sowieckim socjalizmem na gruncie reform społecznych.

Jednym z rzeczników tego ruchu w Polsce Ludowej był Bolesław Piasecki, który pisał między innymi: „Narastanie wewnętrzno-katolickich odrodzeńczych procesów społecznych zbiegło się z potęgą historycznego procesu rewolucji socjalistycznej. Dzięki socjalizmowi wszyscy ludzie dobrej woli, a więc i ludzie wierzący, przestają być maluczkimi i prostaczkami w zakresie rozumienia i możliwości kierowania procesami społecznymi. Dlatego z poczuciem godności uniwersalizmu chrześcijańskiego, ale jednocześnie z poczuciem zdrowej krytyki funkcji społecznej katolicyzmu w czasach nowożytnych, należy stwierdzić, że socjalizm pomógł i obiektywnie wspiera odrodzeńczą rewizję funkcji społecznej katolicyzmu”. Powyższe heretyckie tendencje traktowano bardzo poważnie, bo zdawano sobie sprawę, że są skuteczną bronią rozsadzającą Kościół od wewnątrz i dopasowującą go do świata, w którym komunizm buduje nowy model zlaicyzowanego państwa. Już Stalin mówił, że jego marzeniem jest mieć „swojego prymasa”. Nie wierzył bowiem do końca w fizyczną likwidację Kościoła.

Komuniści zaprzęgli do swej wojny wielu upadłych duchownych i świeckich, którzy stanowili zaplecze intelektualne dla tej walki. Symbolem w tym względzie pozostaje dla mnie znawca liturgii rzymskiej ojciec Jan Wierusz-Kowalski, który w 1960 r. porzucił kapłaństwo i odszedł z zakonu benedyktynów, by następnie nająć się do walki z Kościołem w Urzędzie ds. Wyznań i zostać nawet kadrowym oficerem na etacie niejawnym w Departamencie IV MSW! W tym sensie gry Moskwy wokół soboru są tylko wypadkową gier i tendencji stosowanych przez Sowietów znacznie wcześniej.

Czy można powiedzieć, że sobór nie był dla komunistów zaskoczeniem? Jak KGB się do niego przygotowała?

W jakimś sensie sobór dla nikogo nie był zaskoczeniem. Między upublicznioną przez papieża wolą jego zwołania a pierwszą sesją Vaticanum II minęły prawie trzy lata. Było więc sporo czasu by się przygotować.

Z nieznanych praktycznie dokumentów MSW wynika, że na wieść o zwołaniu soboru w KGB i tak zwanych bratnich służbach powstały specjalne komórki odpowiedzialne za Vaticanum II. Dużą rolę w tych przedsięwzięciach odgrywali doświadczeni w walce z Kościołem funkcjonariusze „litewskiego” i „ukraińskiego” KGB.

Tajne służby PRL miały w tej sprawie do odegrania istotną rolę ze względu na dość dobre dotarcie i rozpoznanie Kościoła. Stąd też w licznych odprawach i nasiadówkach uczestniczyli zaprawieni w bojach z Kościołem towarzysze z Warszawy z płk Morawskim i płk Straszewskim na czele.

Regularnie organizowano w Moskwie, także już podczas soboru, narady i spotkania, podczas których dyskutowano o aktualnej sytuacji w Kościele katolickim. Całością tego zagadnienia zawiadywał Zarząd II KGB a odpowiedzialnymi za sobór byli, między innymi, tacy funkcjonariusze jak Uszakow, Pietrow, Jegorow i Polakow. Co ciekawe, w skład tej specjalnie powołanej grupy wchodził także łącznik pomiędzy KGB a „polską” bezpieką, płk Bułgakow. Jedną z podstawowych wytycznych wobec soboru było „podtrzymanie liberalnego ugrupowania w Watykanie”.

Rozmawiali: Krzysztof Gędłek, Mateusz Ziomber

Za: Polonia Christiana – pch24.pl (2012-11-30)

 

Vaticanum II oczami bezpieki

KGB w Watykanie

II część rozmowy ze Sławomirem Cenckiewiczem

KGB w Watykanie– Nawet najwięksi krytycy soboru w świecie zachodnim nie zdają sobie sprawy jak przejrzysty dla Moskwy był sobór, jak skuteczni byli komuniści w rozpoznaniu Vaticanum II i jak obszernym bieżącym materiałem źródłowym dysponowali – mówi PCh24.pl dr hab. Sławomir Cenckiewicz.

Jak głęboko oddziaływała KGB – owska agentura podczas trwania Soboru Watykańskiego II?

Trudno powiedzieć jak głęboko sięgały macki bezpieki podczas soboru. Pracując od wielu lat nad książką poświęconą stosunkowi komunistów do soboru, staram się zrekonstruować źródła agenturalne wykorzystywane przez bezpiekę PRL. Wydaje się, że w latach 1962-1965 do Rzymu przerzucono około 50 dość sprawnych i wpływowych źródeł, choć wokół soboru okazjonalnie i z pozycji kraju pracowało ich kilkakrotnie więcej. Do tego dochodzi agentura sowiecka, z reguły nieujawniania „bratnim służbom” z wyjątkiem wspólnych operacji (Sowieci przy pomocy Warszawy przerzucali swoją agenturę kościelną na Zachód), oraz źródła prowadzone przez Bułgarów, Czechów i Słowaków, Węgrów i tak dalej. Łącznie była to pewnie całkiem spora armia ulokowanych w sercu Kościoła szpiegów.

Prowadzono też nasłuch radiowy, monitorowano sesje episkopatów narodowych podczas soboru, śledzono hierarchów w Rzymie, lustrowano domy, w których się zatrzymywali podczas sesji soborowych i prac w komisjach, kopiowano tysiące dokumentów, które agentura musiała na bieżąco tłumaczyć z łaciny, włoskiego i francuskiego, a nawet prowadzono rozpoznanie konklawe po śmierci Jana XXIII…

Nieprzypadkowo w wytycznych KGB wobec soboru z 1963 r. czytamy: „w celu umocnienia rozłamu i destrukcji podwalin w kościele katolickim [pisownia oryginalna – przyp. S. C.] poprzez agenturalne i inne możliwości podtrzymywać istniejące wśród liberalnego duchowieństwa katolickiego za granicą tendencje do internacjonalizowania Kurii Rzymskiej, przeciwko nasileniu w niej kardynałów włoskich, w celu włączenia w jej skład przedstawicieli kościołów katolickich innych krajów, włączając kraje obozu socjalistycznego”.

Szeroko pojętą agenturę, w tym tak zwane źródła oficjalne, sygnalne, doraźne czy wpływu, wykorzystywano do inspiracji prasy napuszczanej często na „integrystów”, rozpoznania podziałów, tendencji i frakcji soborowych czy zdobywania „wyprzedzających” informacji na przykład schematów i projektów dokumentów dyskutowanych w odpowiednich komisjach soborowych.

Nawet najwięksi krytycy soboru w świecie zachodnim nie zdają sobie sprawy jak przejrzysty dla Moskwy był sobór, jak skuteczni byli komuniści w rozpoznaniu Vaticanum II i jak obszernym bieżącym materiałem źródłowym dysponowali. Proszę sobie wyobrazić – mówię o tym po raz pierwszy – że jednym z nieoficjalnych i nieświadomych źródeł osobowych warszawskiej bezpieki był kierujący centrum informacyjnym soboru ojciec Ralph Michael Wiltgen, autor znakomitej książki Ren wpada do Tybru. Jego skutecznym i operatywnym opiekunem z ramienia wywiadu PRL był Ignacy Krasicki ps. „Witold”, który uzyskiwał od ojca Wiltgena materiały, sugestie, naprowadzenia, wyprzedzające informacje i plotki. W jednej z analiz wywiadowczych z 1964 r. czytamy, że „nie wynika, by Wiltgen dążył do celowej dezinformacji czy inspiracji, gdyż w tym wypadku unikałby podawania danych, które stosunkowo szybko mogą być sprawdzone (sobór)”.

Jakie cele chciała osiągnąć Moskwa poprzez agenturalne oddziaływanie na Sobór Watykański II. Kogo wspierano, a kogo dezawuowano?

To bardzo obszerne zagadnienie, ale można powiedzieć, że komunistom zależało przede wszystkim na utrzymaniu progresistowskiego kursu soboru. Ze względu na jego rewolucyjność na bieżąco starali się nawet propagować idee soborowe w celu pogłębienia sporów wewnątrz Kościoła. Robili tak nawet na terenie Związku Sowieckiego, gdzie KGB nakazała „wzmóc agenturalno-operacyjną pracę w kościele katolickim i uniackim planując między innymi prowadzenie takich przedsięwzięć, które umożliwiałyby publiczne wystąpienia księży w kościołach z poparciem soboru i jego uchwał”. Stąd też w swoich działaniach prowadzonych podczas soboru i wokół niego bolszewicy starali się osłabiać „integrystów” skupionych wokół Coetus Internationalis Patrum, których wspierali tacy. kardynałowie jak Ottaviani, Ruffini i Siri.

Wrogiem numer jeden był oczywiście Ottaviani. W jego charakterystyce wywiad PRL konstatował: „jest sztandarową postacią obozu prawicy i konserwy watykańskiej. Zajmuje absolutnie nieprzejednane stanowisko w sprawach jakichkolwiek zmian w obecnej strukturze kościoła katolickiego. Jest przeciwny zjednoczeniu wyznań chrześcijańskich, gdyż uważa, że osłabiłoby to spoistość kościoła. Zażarty przeciwnik jakichkolwiek rozmów i rokowań z obozem państw socjalistycznych. (…) Opracowane przezeń schematy były przedmiotem ostrych ataków na soborze, zarówno ze strony lewicy, jak i centrum. Poniósł poważną porażkę prestiżową, gdy ojcowe soboru powitali oklaskami przerwanie mu wystąpienia po upływie regulaminowych 10 minut. Drugą jego porażką było wycofanie przez papieża schematu o źródłach objawienia”.

Z kolei kardynał Alfrink, prymas Holandii, który przerwał wystąpienie Ottavianiego był ulubieńcem bolszewików: „już od pierwszych dni soboru stało się jasne, że kard. Alfrink wraz z szeregiem kardynałów niemieckich i francuskich – zdecydowany jest wystąpić przeciw koncepcjom wypracowanym przez Kurię Rzymską. W czasie dyskusji nad liturgią, Alfrink wystąpił z dezyderatem wprowadzenia języków narodowych do obrzędów kościelnych, za umiędzynarodowieniem Kurii i zwiększeniem roli świeckich. Jako przewodniczący na XIX zebraniu plenarnym przerwał wystąpienie kard. Ottavianiego po upływie regulaminowych 10 minut, wywołując tym gniew sekretarza Św. Oficjum. Domagał się zdjęcia schematu Ottavianiego »O źródłach objawienia« określając ten schemat jako »mały scholastyczny wstęp do Pisma Świętego«. Kardynał Alfrink jest niewątpliwie jedną z czołowych postaci lewicy w kościele katolickim”.

Innym faworytem Moskwy był kardynał Bea: „w czasie dyskusji na soborze zaatakował opracowane przez Ottavianiego schematy, jako »niezgodne zarówno z osiągnięciami w dziedzinie badań nad Pismem Świętym, jak i z duchem ekumenicznym. Kard. Bea przypisuje się niechętny stosunek do kard. Wyszyńskiego, któremu Bea zarzuca jakoby wrogość wobec projektów połączenia kościoła katolickiego z prawosławiem”.

Również kardynał Montini budził szacunek komunistów: „atakuje konserwatyzm i zacofanie konserwatystów w kurii. Opowiada się również za ułożeniem stosunków między Watykanem a państwami socjalistycznymi na bazie współistnienia i porozumienia”. Podobnych charakterystyk czołowych postaci soboru, które jasno ukazują sympatie komunistów, jest tysiące.

Jakie były działania SB wobec polskich ojców soborowych?

Każdego z polskich biskupów i ich doradców kontrolowano w ramach specjalnie założonej „teczki soborowej” (niezależnie od tzw. TEOK). Do tego dochodziła dość złożona i wyszukana polityka paszportowa, w której uwzględniano zarówno program kolejnych sesji soborowych i prac w komisjach, jak i poglądy prezentowane przez biskupów na dany temat będący przedmiotem zbliżających się obrad. W ten sposób tajne służby chciały wpływać na układ sił podczas głosowań.

Całością wspólnej operacji Departamentu IV i Departamentu I MSW o kryptonimie „Concillio” kierował płk Stanisław Morawski, do którego spływały zresztą meldunki nie tylko z Rzymu, ale również z jednostek krajowych SB rozpracowujących poszczególne kurie biskupie. Starano się kontrolować i monitorować udział Polaków w sesjach plenarnych i komisjach soborowych oraz w spotkaniach „pozasoborowych” – z papieżem i kurialistami, polskimi biskupami pracującymi poza Polską, z przedstawicielami innych episkopatów i emigracji.

Sporą uwagę przywiązywano również do rozpoznania stosunku papieża i Kurii Rzymskiej do poszczególnych hierarchów i relacji z PRL.

Poza tym permanentnie dążono do zakwestionowania autorytetu prymasa Wyszyńskiego wśród polskich i pozostałych ojców soborowych. Temu służyła chociażby opisana przeze mnie przed laty sprawa antymaryjnego memoriału, kolportowanego wśród ojców soborowych pod koniec 1963 r. Jego pomysłodawcą był bliski współpracownik Władysława Gomułki Zenon Kliszko, który w 1963 r. wysunął propozycję przygotowania dokumentu na temat rzekomego „wypaczenia przez Wyszyńskiego kultu maryjnego w Polsce”. Wiele wskazuje na to, że pomysł ten miał związek z niepokojem Moskwy spowodowanym pomysłem kilku biskupów, w tym kardynała Wyszyńskiego, by ogłosić nowy dogmat maryjny o Współodkupicielstwie i Wszechpośrednictwie Najświętszej Maryi Panny. W charakterystyczny dla bezpieki sposób przedstawiano wówczas maryjność prymasa, która miała rzekomo zmierzać do „deifikacji Marii, zrównania jej z bogiem-ojcem, co w konsekwencji prowadziłoby do nowego układu trójcy: ojciec-matka-syn, z wyeliminowaniem ducha świętego, a w praktyce kościelnej niektórych krajów do pełnej matriarchalizacji dogmatyki katolickiej. […] Jest to typowy wyraz katolicyzmu matriarchalnego, najbardziej zacofanego, który występuje dziś już tylko na obszarach prymitywnej religijności (tzw. religijności uczuciowej, a nie rozumowej), jak Polska, południowa Hiszpania (bez Katalonii, Asturii i Kraju Basków), południowe Włochy wraz z Sardynią oraz kraje Ameryki Łacińskiej”.

Podobnych prowokacji było na soborze więcej. Co ciekawe, jedną z najbardziej znienawidzonych postaci wśród polskich biskupów był wówczas bp Franciszek Jop, który przewodniczył Komisji Liturgicznej Episkopatu Polski. Komuniści intrygowali przeciw niemu ze względu na jego zdecydowaną postawę wobec reform liturgicznych. „W dyskusji nad schematem o liturgii opowiedział się za utrzymaniem łaciny” – niepokoiła się bezpieka.            

Lansowana jest teza, że radykalne złagodzenie przez Kościół stosunku do komunizmu, jakie dokonało się na Soborze Watykańskim II, ułatwiło życie katolikom w krajach komunistycznych. Czy ta teza jest uprawniona?

W moim przekonaniu jest ona nazbyt optymistyczna. Zwolennicy tej tezy niechętnie odnotowują fakt, że istnieje ścisła korelacja pomiędzy początkiem Vaticanum II a nowym otwarciem w prowadzonej przez komunistów walce z Kościołem. Zauważmy, że antykościelny Departament IV MSW powstał w PRL na kilka miesięcy przed początkiem soboru.

Z kolei Moskwa nigdy wcześniej nie prowadziła tak zaawansowanych działań dezintegracyjnych wobec Stolicy Apostolskiej i episkopatów imperium sowieckiego jak w okresie soborowym i posoborowym. W Archiwum Mitrochina czytamy, że szef KGB Andropow pod koniec lat 60. zatwierdził specjalny plan operacji przeciwko Watykanowi, który „przewidywał również realizację szeregu »środków aktywnych«. KGB otrzymało polecenie znalezienia sposobów na skłócenie duchownych, przebywających na emigracji w Rzymie, z unitami i katolikami, mieszkającymi w Związku Sowieckim”.

Bez posoborowego chaosu, który jest następstwem rewolucji doktrynalnej Vaticanum II, zwłaszcza tej związanej z ekumenizmem i wolnością religijną, nie byłoby to możliwe na taką skalę. Zdrada zepchniętych do podziemia katolików chińskich i wietnamskich, „polityka wschodnia” kardynałów Koeniga i Casarolliego usuwających ze stolic biskupich hierarchów niechętnych komunistom, renegocjacja konkordatów i upadek państw katolickich, wreszcie duchowe męczeństwo kardynałów Mindszentego i Slipija pozbawionych swoich owiec oraz morderstwa dokonywane na polskich kapłanach jeszcze w latach 80., są widzialnym znakiem tej posoborowej tragedii i flirtu z bolszewikami.

Aby to jednak na nowo zanalizować i wykazać niezbędna jest swego rodzaju wrażliwość tradycjonalistyczna, która pozwoli badaczom spojrzeć na sobór i jego następstwa takim, jakim one były w rzeczywistości. Ufam, że dopomoże nam w tym szczególnie orędownictwo męczenników meksykańskich, hiszpańskich i chińskich, którzy oddali swoje życie za Chrystusa Króla i Jego święty Kościół katolicki ginąc z rąk bolszewików. Viva Cristo Rey!

Rozmawiali: Mateusz Ziomber, Krzysztof Gędłek

Za: Polonia Christiana – pch24.pl (2012-12-03)

Skip to content