Aktualizacja strony została wstrzymana

Co się stało z katolicką Hiszpanią? – Dawid Kabaciński

»Przykład Hiszpanii powinien stanowić przestrogę dla tych wszystkich katolików, którzy nie widzą nic złego w lewicy, stale dążącej do wykorzenienia ich świętej wiary.»

 

Napływające od kilku lat informacje opisu­jące sytuację religij­ną i polityczną w Hiszpanii wzbudzają coraz większy niepokój. Kraj ten – poza krótkimi okresami Pierw­szej, a szczególnie Drugiej Republiki – przez wieki stanowił dla katolickich krajów Europy przykład, jak łączyć rację stanu ze świętą wiarą katolicką. Można by nawet zaryzyko­wać twierdzenie, że słowo „Hiszpania” było tożsame ze słowem „katolicyzm”, że stanowiło jego synonim. Do dziś zresztą dla wielu osób, niezbyt się orientujących w stosunkach panujących na Półwyspie Iberyjskim, jest to kraj ultrakatolicki. Turyści odwiedzający ojczyznę Cervantesa w okresie Wielkie­go Tygodnia są pod wrażeniem barwnych, wręcz fantastycz­nych uroczystości, pośród któ­rych wybija się procesja zakapturzonych pokutników. W Wiel­ki Czwartek i w Wielki Piątek na ulicach miasteczka San Vin­cente de la Sonsierra w pro­wincji La Rioja pojawiają się bosi biczownicy (picaos). We wszystkich tych obrzędach wyraźnie wyczuwa się śre­dniowieczny charakter, jed­nak pod tą barwną powłoką nie ma już żywej religijno­ści Hiszpanów.

 

Biczownicy na ulicach San Vincente de la Sonsierra

 

Obchody Wielkiego Tygo­dnia, jak i innych świąt reli­gijnych w Hiszpanii, sta­nowią dziś raczej spektakl dla przyciągnięcia turystów. W rzeczywistości kraj ten zaczyna mieć coraz mniej wspólnego z religią katolic­ką. Od kilku lat Hiszpania zmierza ku upadkowi reli­gijnemu, a co za tym idzie, również i moralnemu, sta­jąc się jednocześnie wzor­cem dla lewicowych „auto­rytetów” oraz postkomuni­stycznego SLD, notabene cieszącego się poparciem ze strony lewicowego premie­ra Hiszpanii Józefa Ludwika Rodrigueza Zapatero.

Rządzący od marca 2004 r. za Pirenejami socjaliści z Hisz­pańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (Partido Socjalista Obrero Espańol, PSOE) swoją polityką przypominają wręcz najgorsze lata terroru Dru­giej Republiki. Nie dokonują wprawdzie fizycznych gwałtów na Kościele, które były dzie­łem ich ideowych protoplastów sprzed siedemdziesięciu kilku lat, ale – tak samo jak Front Ludowy z lat 30. – dążą do całkowitego wyeliminowania katolicyzmu z życia społeczne­go w imię nowej religii – tole­rancji – która ma działać jedy­nie na rzecz szeroko pojętego „postępu” społecznego i oby­czajowego.

Rządzącej od marca 2004 r. lewicy Hiszpanie „zawdzięcza­ją” m.in. aborcję na życzenie1, „małżeństwa” sodomitów” i pra­wo adoptowania przez takie pary dzieci”. Jakby tego było mało, trwają prace nad nowy­mi projektami, które pozwo­lą na dokonywanie aborcji nawet przez kilkunastoletnie dziewczęta bez zgody rodziców. Homoseksualiści uzyskali sze­reg przywilejów w państwie; można wręcz mówić o promo­waniu przez hiszpańskie eli­ty dewiacyjnych zachowań, pojawia się swoista „moda na homoseksualizm”. Sodomickiej indoktrynacji poddawani się obowiązkowo uczniowie hisz­pańskich szkół publicznych’, a nawet próbuje się narzucić tę indoktrynację szkołom i insty­tucjom prywatnym, w tym i kościelnym.

Gorsząca w powszechnym odczuciu sytuacja prowadzi do zdecydowanych wystąpień nawet tych osób, które unikały do tej pory wypowiedzi na bie­żące tematy polityczne. Przy­kładem może być królowa Zofia, która swoim wystąpieniem, może nie tyle antyhomoseksual­nym, co skierowanym przeciw­ko natrętnej propagandzie ze strony „tęczowego środowiska”, bardzo mu się naraziła5.

Lewicowe władze hiszpań­skie, niepomne na słowa swo­jej królowej, kontynuują ide­ową destrukcję tego wspania­łego kraju, będącego jeszcze do niedawna wzorem religijności dla Europy. Na łamach lewico­wej prasy pojawiają się arty­kuły, których autorzy napastli­wie atakują Kościół, wykazu­jąc wręcz antykatolickie fobie, czego przykładem może być artykuł Jana Ludwika Cebrina, opublikowany na łamach „El Pais” i oczywiście skwapli­wie przedrukowany w „Gazecie Wyborczej”.

Każdy, kto przeciwstawia się „postępowym” władzom w Madrycie, w ich mniemaniu powinien zostać surowo ukara­ny. Przykładem jest tu choćby projekt rządu premiera Zapate­ro, który pozwoliłby na wymie­rzanie dotkliwych kar finanso­wych, a nawet odbieranie licen­cji tym lekarzom, którzy w zgo­dzie z przysięgą Hipokratesa i zasadą primum non nocere mieliby „zbyt uporczywie prze­dłużać życie człowieka”. Kara spotkała jednego z hiszpań­skich sędziów, który nie godził się na przyznanie prawa do adopcji trzyletniej dziewczyn­ki przez parę homoseksualną”. Ponadto próbuje się zakazy­wać katolikom manifestowania swojego sprzeciwu względem aborcji”. Jakby tego było mało, nie tak dawno grupa działaczy komunistycznych i Zielonych z Katalonii przedłożyła w jednej z komisji Kortezów (parlament hiszpański) projekt potępienia Benedykta XVI za to, że papież odrzucił używanie prezerwatyw w kontekście zwalczania AIDS. Projekt ten wprawdzie przepadł w głosowaniu (nie poparli go nawet socjaliści, wstrzymując się od głosu 10), ale czy nie otwo­rzy on drogi dla innych inicja­tyw tego typu?

We wrześniu 2008 r. socjali­styczny rząd hiszpański, wbity w bezpodstawną dumę z powo­du wygranych kilka miesięcy wcześniej wyborów do Korte­zów, które tym samym przedłu­żyły o kolejne cztery lata wła­dzę premiera Zapatero i jego towarzyszy, zdecydował się na przeforsowanie nowej ustawy o „planowaniu rodziny”, która ma znieść wszelkie ogranicze­nia prawne dotyczące aborcji”. W zalecanym przez hiszpańską minister równości Bibianę Aido Almagro poradniku dla dzie­więcioletnich dziewczynek czy­tamy: „Nie ma wyznaczonego wieku ani momentu dzielenia się naszą seksualnością. Nie narzucaj sobie tego i nie pozwa­laj, by inni ci to narzucali. To twoja decyzja. (…) Jesteś panią twoich uczuć, twojego ciała, twojej przyjemności i twoje­go życia. (…) Jeśli nie chcesz [dziecka], udaj się jak najszyb­ciej do ośrodka planowania rodziny albo do ośrodka zdro­wia. Tam ci pomogą”12.

Można zadać sobie pytanie, kto jest temu winien? Czy tyl­ko premier Królestwa Hiszpa­nii Rodriguez Zapatero oraz jego ugrupowanie? A może współodpowiedzialni są rów­nież przedstawiciele środowisk politycznych, wyrosłych na bazie frankizmu, winni zdrady ideałów Movimiento Nacional”, za które swoje życie oddali naj­wierniejsi z wiernych synowie surowej kastylijskiej ziemi, pięknej Andaluzji, arcykatolic­kiej Nawarry i innych prowin­cji leżącego za Pirenejami kra­ju? Aby na to pytanie odpowie­dzieć, musimy choćby w wiel­kim skrócie prześledzić dzieje Hiszpanii.

Inwazja wojsk napoleońskich wywołała przebudzenie świadomości narodowej szerokich rzesz społecznych w Hiszpanii. Na ilustracji: Antoni Jan Gros, Poddanie Madrytu (fragment, 1810)

 

Hiszpania, będąca u progu czasów nowożytnych impe­rium światowym i mająca za sobą wieki zmagań z islamem (reconquista), stała się obiek­tem szczególnego ataku ze strony państw zazdrosnych o jej wielkość. To właśnie od XVI stulecia istnieje tzw. czar­na legenda (la legenda negra), która upatrywała w Hiszpanach moralnych karłów, dewotów i morderców Indian w Nowym Świecie. Interesujący jest fakt, że niebawem temu stereotypo­wi zaczęli ulegać również sami Hiszpanie, a przynajmniej ich część mieniąca się „bardziej oświeconą”. Krytyka Hiszpa­nii wzmogła się w wieku XVIII, w tym „wieku rozumu”, kiedy za Pireneje trafiła myśl czo­łowych ideologów przewrotu, m.in. Woltera i Jana Jakuba Rousseau. Nastąpiło wówczas „sfrancuzienie” elit, którym zaczęło przeszkadzać prawo oparte na religii. Wybuch rewo­lucji francuskiej przyśpieszył działania hiszpańskich afrance­sados (`frankofilów’), którzy nie ukrywali swoich sympatii do Napoleona I i poczęli przygoto­wywać Hiszpanię do zmian.

Inwazja wojsk napoleoń­skich w 1808 r. zapoczątkowa­ła nowy etap w historii Hisz­panii. W konsekwencji najaz­du z jednej strony przebudziła się świadomość narodowa sze­rokich rzesz społecznych, któ­re zaciekle walczyły z trójko­lorową okupacją swojej ojczy­zny. Z drugiej – na społeczeń­stwo Hiszpanii ze zdwojoną siłą zaczęły oddziaływać gru­py rewolucyjne. Często byli to hiszpańscy jakobini, których od Napoleona I odstręczała jego „zachowawczość”. „Postępow­cy” ci próbowali przejąć ster walki z francuskim najeźdźcą. Zdając sobie doskonale spra­wę z roli Kościoła katolickie­go wśród ludu hiszpańskiego, początkowo zachowywali wobec niego powściągliwość. Sytuacja zaczęła ulegać zmianie, gdy Francuzi zaczęli ponosić poraż­ki. Słynna konstytucja, uchwa­lona w Kadyksie w 1812 r., była dokumentem rewolucyjnym. Wprawdzie uznawała władzę króla Ferdynanda VII, ale była to władza, zgodnie z duchem oświeceniowym, mocno ograni­czona. Jednocześnie wypowie­dziano się zdecydowanie prze­ciwko Świętej Inkwizycji.

Kiedy Francuzi wycofali się z Półwyspu Iberyjskiego, rewo­lucjoniści przystąpili do działa­nia. Skierowano oręż przeciwko Kościołowi i królowi, żądając od niego wierności zasadom kon­stytucji 1812 r. Władca Hisz­panii nie zamierzał ustępować, co w 1820 r. doprowadziło do rewolty Rafała de Riego, dość szybko jednak spacyfikowanej. Mogło się wydawać, że dopó­ki żyje król, państwu nie grozi żaden wstrząs rewolucyjny, jed­nak niebawem okazało się, że monarcha zaczyna ulegać śro­dowisku „postępowców”. Zgod­nie z prawem po śmierci króla tron miał przypaść jego młod­szemu bratu, don Carlosowi. Niespodziewanie jednak Ferdy­nand przedłużył sankcję prag­matyczną Karola IV z 1789 r., czyniąc następcą tronu swo­ją małoletnią córkę Izabelę”. Można by uważać, że posunię­cie to nie oznaczało nic nowego, gdyż znane były w historii sytu­acje, gdy to kobiety dziedziczy­ły tron (vide Jadwiga Andega­weńska czy Maria Teresa). Cho­dziło jednak o coś więcej. Otóż w 1837 r., czyli w roku śmier­ci Ferdynanda VII, jego córka miała zaledwie cztery lata i było jasne, że w jej imieniu rządy będzie sprawować jako regent­ka jej matka, Maria Krystyna. Otoczenie polityczne królowej­-wdowy nie nastrajało do opty­mizmu. Aktywne było w nim środowisko polityczne zapa­trzone w liberalną monarchię francuską Ludwika Filipa Orle­ańskiego.

Zaistniałej sytuacji przeciw­stawił się brat zmarłego króla, pretendent do tronu – don Car los. Doprowadziło to do wojny, nazwanej od jego imienia woj­ną karlistowską. Konflikt mię­dzy don Carlosem a bratową­-regentką był nie tyle walką o to, kto ma panować w Hisz­panii, co starciem dotyczącym fundamentalnych zasad, na których miała się opierać Hisz­pania. Obóz krystynosów, czy­li zwolenników regentki Marii Krystyny, skupiał zwolenników modernizacji Hiszpanii na fran­cuską modlę, co prowadziłoby bez wątpienia nie tylko do nie­bywałych zmian politycznych w duchu Tricolore, lecz także do naruszenia pozycji Kościo­ła na Półwyspie Iberyjskim. Karliści, czyli zwolennicy don Carlosa, a później jego następ­ców, opowiadali się za tym, co stanowiło zawsze kwintesencję hiszpańskości: sojuszu ołtarza z tronem oraz poszanowania lokalnych praw (fueros) przez władze w Madrycie, co gwaran­towało zdecentralizowany cha­rakter państwa.

Wszystkie wojny karlistow­skie kończyły się jednak zwy­cięstwem „postępowców”. Hiszpania pod rządami królo­wej regentki Marii Krystyny, generałów Baldomero Espar­tero i Ramóna Marii Narváeza, a wreszcie Izabeli II, przecho­dziła gwałtowną metamorfozę. Wprawdzie zachowała opinię kraju katolickiego, ale katoli­cyzm ten stawał się coraz bar­dziej liberalny. Prawdziwym szokiem dla wiernych Kościoło­wi Hiszpanów było ustanowie­nie w 1873 r. Republiki. Na cze­le nowych władz stanęli ludzie związani z masonerią, traktują­cy katolicyzm jak wroga, które­go jednak chwilowo nie należy zbyt mocno atakować.

Żywot Pierwszej Republiki nie trwał długo: już w 1874 r. upadła w wyniku tarć wśród jej założycieli. Do Madrytu przybył don Alfonso, siedem­nastoletni syn Izabeli II, któ­ry został królem Hiszpanii. Następne półwiecze można nazwać okresem względnej sta­bilizacji i sojuszu czynników rządowych z Kościołem, cho­ciaż na nieco innych zasadach niż w czasach Los Reyes Cató­licos – Karola V, Filipów czy pierwszych Burbonów. Baczni obserwatorzy życia społeczno­-politycznego w Hiszpanii mogli jednak już pod koniec XIX stulecia dostrzec niepoko­jące symptomy tego, co z całą mocą wybuchnie w roku 1931.

Na II połowę XIX stule­cia przypadł gwałtowny roz­wój ruchu anarchistyczne­go, stawiającego sobie za cel zniszczenie nie tylko państwa, ale i Kościoła, który w oce­nie uczniów Bakunina” stano­wił podporę monarchii. W tym okresie zorganizowali się rów­nież marksiści, tworząc PSOE oraz centralę związków zawo­dowych o nazwie Powszech­na Unia Pracujących (Unión General de Trabajadores). War­to w tym miejscu wspomnieć o działalności lewicowych intelektualistów, często ściśle powiązanych z masonerią, któ­rych bastionem stało się m.in. madryckie Ateneum”. To wła­śnie z wyżej wspomnianych śro­dowisk wyjdzie pożoga rewolu­cyjna 1931 r., a następnie jej kontynuacje w 1934 i 1936 r.

Wydarzenia rewolucyjne roku 1909, które przeszły do historii jako „tragiczny tydzień” (semana trágica), czy też zaj­ścia z roku 1917 były jak gdyby wstępem do rewolucji, skiero­wanej przeciw Hiszpanii, jej tra­dycji i wierze. Trudna sytuacja społeczno-polityczna Hiszpanii, spotęgowana na początku lat 20. wojną w Maroku ze zbunto­wanymi plemionami północno­afrykańskimi, groziła w każdej chwili wybuchem rewolty. Obję­cie dyktatorskiej władzy przez gen. Emanuela Prima de Riverę y Orbaneję we wrześniu 1923 r. na kilka lat uspokoiło sytuację, jednak wraz z pojawieniem się za Pirenejami pierwszych oznak światowego kryzysu gospodar­czego agenci rewolucji rozpo­częli akcję zarówno przeciwko dyktatorowi, jak królowi Alfon­sowi XIII. Niepokojąca była postawa części korpusu oficer­skiego, który wystąpił przeciw­ko Primowi de Riverze. U pro­gu 1930 r. w szeregach wojska można było znaleźć wielu zde­klarowanych masonów i repu­blikanów, takich jak m.in. kpt. Fermin Galán, gen. Michał Cabanellas czy też gen. Gonzalo Queipo de Liano y Sierra. Ostat­ni dwaj w 1936 r. wraz z inny­mi oficerami wystąpią jednak zbrojnie przeciwko skrajnie lewicowemu gabinetowi spod sztandaru Frontu Ludowego (Frente Popular).

Proklamowanie w kwiet­niu 1931 r. Drugiej Republi­ki spowodowało niespotyka­ne od dawna ataki na Kościół, jak i na to wszystko, co świad­czyło do tej pory o wielkości Hiszpanii. Złączyły się ze sobą dwa antyklerykalizmy: ludo­wy, podsycany przez agitato­rów anarchistycznych i mark­sistowskich, oraz intelektualny, wybitnie masoński, na czele ze swoim guru Emanuelem Azañą y Díazem, który na nieszczęście Hiszpanii został jej premierem w 1931 r.

Rozprawa z Kościołem, połą­czona z brakiem konkretnych działań wobec problemów społeczno-ekonomicznych Hisz­panii, spowodowała, że ugru­powania lewicowe pod koniec 1933 r. przegrały wybory do Kortezów. Zwycięzcą okazał się lider zjednoczonej Hiszpańskiej Konfederacji Niezależnej Prawi­cy (Confederación Española de Derechas Autónomas, CEDA), młody prawnik Józef Maria Gil Robles, któremu jednak nie było dane stanąć na czele rzą­du ani nawet objąć teki mini­stra. Ówczesny prezydent Ani­cet Alcalá-Zamora, wprawdzie katolik, ale człowiek bojaźliwy, z obawy przed wzrostem nie­pokojów społecznych nie zgo­dził się na wejście CEDA do centrowego rządu przywód­cy Partii Radykalnej Aleksan­dra Lerroux. Można się dzisiaj zastanawiać, czy ta taktyka była właściwa, ale nie ulega wątpli­wości, że siły skrajnej lewicy czekały jedynie na pretekst, aby wzniecić krwawą, antyrządową rewoltę. Gdy w 1934 r. pojawiły się pogłoski o wejściu do rządu kilku działaczy centroprawicy, Katalonia i Asturia pogrążyły się w krwawej rewolucji. Ata­kowano instytucje państwowe, atakowano Kościół, na ulicach asturyjskiego Oviedo, jak i na ulicach innych miast hiszpań­skich zapanowało barbarzyń­stwo.

W tym trudnym dla Hiszpa­nii okresie doszło po raz pierw­szy do konsolidacji sił przewro­tu społecznego, skupionych w tzw. Sojuszu Robotniczym (La Alianza Obrero). Zaczę­ła rosnąć w siłę Komunistycz­na Partia Hiszpanii (Partido Comunista de España, PCE). Tó właśnie pomysłem komuni­stów było utworzenie Frontu Ludowego, czyli porozumienia politycznego skupiającego lewi­cę oraz przedstawicieli „intelek­tualnego antyklerykalizmu”, dążącego do przejęcia władzy nad Tagiem. W lutym 1936 r. odbyły się przyśpieszone wybo­ry do hiszpańskich Kortezów, które przyniosły nieco więcej głosów dla Frontu Ludowego. Ordynacja wyborcza była skon­struowana na korzyść bloków politycznych, co opłaciło się właśnie występującej w koali­cji lewicy i centrolewicy Wie­lonurtowa prawica hiszpańska, mimo uzyskania tylko nieznacz­nie słabszego wyniku, była roz­bita, co przełożyło się na zdecy­dowanie mniejszą liczbę man­datów w parlamencie.

Panem sytuacji stał się nie­kwestionowany lider wchodzą­cej w skład Frontu Ludowego antykatolickiej Lewicy Repu­blikańskiej (Izquierda Repu­blicana, IR) Emanuel Azaña y Diaz. W Hiszpanii rozpoczę­ło się okrutne prześladowanie Kościoła, a państwo szybko zmierzało w stronę lewicowego totalitaryzmu. W lipcu 1936 r. wybuchło powstanie narodo­we w obronie tego, co niegdyś tworzyło wielkość Hiszpanii, a teraz znalazło się na margine­sie życia społecznego. Okazało się jednak, że lewica dysponuje niemałą siłą zbrojną, na skutek czego powstanie przerodziło się w wyczerpującą cały kraj, bli­sko trzyletnią wojnę domową. W obozie republikanów doszło do niebywałego wzmocnienia wpływów komunistów kosztem innych ugrupowań lewicowych. Było to rezultatem ingerencji w sprawy hiszpańskie Związku Sowieckiego, zainteresowanego rozbudową stref wpływów na drugim krańcu Europy. Sowie­ci, wysyłający do Madrytu broń i inne środki, niezbędne do pro­wadzenia wojny, uzyskali de facto kontrolę nad lewicowy­mi siłami zbrojnymi, czyli tzw. Armią Ludową (Ejercito Popu­lar), oraz nad policją politycz­ną, coraz bardziej upodabniają­cą się do sowieckiej czerezwy­czajki.

Wojna hiszpańska lat 1936­-1939 często bywa nazywana przez publicystów (rzadziej przez historyków) o poglądach zdecydowanie antylewicowych, „krucjatą”. Walkę w obronie podeptanej, stłamszonej reli­gii katolickiej trudno nazwać inaczej – trzeba jednak pamię­tać, że ówczesne społeczeń­stwo hiszpańskie było spolary­zowane ideologicznie. Sympa­tie wobec obozu narodowego, któremu od końca września 1936 r. przewodził gen. Fran­ciszek Franco y Bahamonde, występowały wśród arystokra­cji, części mieszczaństwa oraz chłopstwa; z frankizmem iden­tyfikowała się katolicka Nawar­ra oraz Stara Kastylia. Nato­miast obóz przeciwny popiera­ła zdecydowana większość pro­letariatu wielkoprzemysłowe­go Nowej Kastylii i Katalonii, andaluzyjscy chłopi i część śro­dowiska intelektualnego, szcze­gólnie młodego pokolenia, dla którego zresztą wcześniej uku­to termin „Pokolenie ’27”.

Wraz ze zwycięstwem gen. Franco i zakończeniem woj­ny polaryzacja ta nie została zlikwidowana. Można jedynie mówić o jej chwilowym przy­tłumieniu, charakteryzującym trudne lata 40. i pierwszą poło­wę lat 50. Stopniowe wychodze­nie Hiszpanii z izolacji między­narodowej oraz objęcie rządów przez grupę tzw. technokratów z Opus Dei w końcu tej dekady stanowi klucz do zrozumienia obecnej sytuacji za Pirenejami.

Ministrowie technokraci postawili na szybki rozwój ekonomiczny Hiszpanii, któ­rego upatrywali w turystyce. W latach 60. Hiszpania prze­żyła istny boom w tej dziedzi­nie. Cudzoziemcy zostawiali w Hiszpanii nie tylko pienią­dze, ale również prezentowali bardzo swobodny styl życia, co nie pozostało bez wpływu na Hiszpanów.

Lata 60. to również czas obrad II Soboru Watykańskie­go, który wprowadził rewolu­cyjne wręcz zmiany w Koście­le. Opus Dei była entuzja­stycznie nastawiona do zmian skierowanych przeciw Tradycji i wojującemu obliczu katolicy­zmu. Postanowienia Vaticanum II utrzymane w duchu „praw człowieka” uderzały również w tego, który stanął na czele obrońców religii w 1936 r. ­w gen. Franco.

 

W Hiszpanii rewolucję polityczną wywołało nauczanie soborowe, a szczególnie konstytucje Dignitatis humanae oraz Gaudium et spes. Znaczącą rolę w tym procesie odegrało Opus Dei, które po Vaticanum II zaczęło propagowac rozwój w Hiszpanii tzw. społeczeństwa otwartego, opartego na pluralizmie światopoglądowym i wolności religijnej. Na ilustracji: ks. Josemaria Escrivá de Balaguer, założyciel Opus Dei

 

Następstwem II Soboru Watykańskiego był rozbrat cau­dillo z hierarchią Kościoła hisz­pańskiego, która w dużej części przeszła na stanowiska wręcz jawnie opozycyjne wobec wła­dzy. Hiszpański Kościół poso­borowy stał się azylem dla wro­gów systemu, wśród których można było spotkać również zdeklarowanych ateuszy. Insty­tucje kościelne otwierały swe podwoje dla komunistycznych Komisji Robotniczych (Comis­siónes Obreras) i różnej maści kontestatorów.

Wpływ Vaticanum II na porzucenie przez Kościół fran­kizmu zwrócił uwagę nawet historyków, których trudno posądzić o „prawicowość”17, a znany hiszpański socjolog, Wiktor Pérez-Díaz, pisał wprost na ten temat: „Od śmierci Piu­sa XII Kościół hiszpański coraz bardziej rozmijał się z tenden­cjami dominującymi w większo­ści zachodnich Kościołów, łącz­nie z samym Watykanem. (…) Choć wiedziano o tym i dysku­towano w wąskich gremiach, rozdźwięk ten objawił się tak jasno w toku II Soboru Waty­kańskiego, że stał się on dla Kościoła hiszpańskiego trau­matycznym szokiem, bo więk­szość jego biskupów przyby­ła nań przekonana, że stano­wi uosobienie ortodoksji. Oka­zało się jednak, że musieli się pogodzić z pewnym zażeno­waniem z faktem, że są zbęd­ni i nieistotni. Wykorzystując sytuację, księża i świeccy lepiej rozumiejący ducha czasów, lub jak powiadali «tchnienie Ducha Świętego» (sic!), skłaniali star­sze pokolenie biskupów i prze­łożonych zakonów do intelektu­alnej, moralnej i organizacyjnej odnowy, grożąc otwartą rebelią. Zarówno baskijscy nacjonaliści, demokraci, jak i lewicowcy róż­nych obediencji wzywali na róż­ne sposoby Kościół, by zrewido­wał strukturę władzy kościel­nych instytucji, definicję swej roli w społeczeństwie, a przede wszystkim swój sojusz z franki­stowskim państwem”18.

Tak się złożyło, że niebawem duża część duchowieństwa hisz­pańskiego poszła za tym gło­sem „odnowy”, w wyniku czego generał Franco przestał być, w ich mniemaniu, obrońcą wia­ry. W pewnym stopniu wpły­nęła na to również niechęć do caudillo samego papieża Paw­ła VI19. Przeciwko generało­wi Franco wystąpiło również Opus Dei, które po Vaticanum II zaczęło propagować rozwój w Hiszpanii tzw. społeczeństwa otwartego, opartego na plurali­zmie światopoglądowym i wol­ności religijnej.

Wsparcie dla liberalizmu w „Dziele Bożym” było widocz­ne jeszcze na długo przed zwo­łaniem II Soboru Watykańskie­go. Zresztą sam założyciel Opus Dei, Josemaria Escrivá de Bala­guer, był przez wielu kojarzony jako przecierający szlaki Vati­canum II20. W szeregach Opus Dei znalazło się wielu hiszpańskich działaczy politycznych, w tym tak wpływowe osoby, jak Emanuel Fraga Iribarne, frankistowski minister turystyki, współodpowiedzialny za pogrzebanie idei 1936 roku po śmierci caudillo21. Jak celnie wskazał Adam Wielomski: „W Hiszpanii rewolucję polityczną – owocu­jącą nie tylko rozpadem fran­kizmu, ale śmiercią Hiszpanii katolicko-kontrrewolucyjnej ­wywołało nauczanie soboro­we, a szczególnie konstytucje Dignitatis humanæ oraz Gau­dium et spes . Może zresztą nie chodzi o same dokumenty sobo­rowe, lecz wszechobecny duch soboru, cechujący się afirmacją wszelkiego religijnego nowa­torstwa”22.

Wielu hierarchów, zgodnie z „duchem soboru”, dawało i nadal daje przykład swojej ignorancji historycznej i chęci układania się za wszelką cenę z lewicowymi władzami, cze­go przykładem może być choć­by postawa biskupów, którzy przeprosili za milczenie, jakim Kościół katolicki otoczył spra­wę egzekucji 14 baskijskich księży, dokonanej przez oddzia­ły nacjonalistów w czasie wojny domowej23. Innym przykładem, świadczącym o tym, że niektó­rzy duchowni hiszpańscy prze­chodzą jeszcze bardziej na stro­nę lewicowej władzy, jest wyda­nie przez opactwo benedyktyń­skie Santa Cruz del Valle de los Caidos zakazu odprawiania uro­czystych Mszy św. w intencji spoczywających w Dolinie Pole­głych gen. Franco i przywódcy Falangi Hiszpańskiej (Falange Española) Prima de Rivery24. Zmiany posoborowe doprowa­dziły również do kolosalnych przeobrażeń w łonie najbardziej katolickiego środowiska, jakie od lat trzydziestych XIX stule­cia reprezentowali karliści. Gdy zabrakło im duchowego wspar­cia Kościoła, niektórzy z nich poczęli nawet dryfować w stro­nę… marksizmu.

Można więc skonstatować, że to Kościół po Vaticanum II oraz grupa działaczy wywodzących się z frankizmu w dużej mie­rze przyczynili się do rozwodu między hiszpańskim państwem a religią katolicką. Szczególnie interesujący jest tu niechlubny udział króla Jana Karola, który zawdzięczał tron właśnie cau­dillo. Wnuk wypędzonego przez republikanów Alfonsa XIII przy­sięgał na wierność Movimiento Nacional25, zobowiązując się tym samym do utrzymania Hiszpanii w konstrukcji poli­tycznej, której twórcą był gen. Franco” – jednak już nieca­ły rok później dał się poznać jako zwolennik szeroko pojętej demokratyzacji i liberalizmu. Można w związku z tym posta­wić pytanie, które swego czasu sformułował historyk Jan Kie­niewicz, specjalista w zakresie dziejów Hiszpanii: „Czy zatem wybrany następca Juan Carlos de Borbón zawiódł jego [Fran­co] oczekiwania? Złamał złożo­ne przysięgi?”27.

Monarchia w Hiszpanii zosta­ła wprawdzie przywrócona już w 1947 r.28, lecz była to monar­chia bez króla, z gen. Franco jako „wodzem ostatniej krucja­ty i hiszpańskości”29 (el Cau­dillo de la Última Cruzada y de la Hispanidad). W lipcu 1969 r. Franco zdecydował się na wyznaczenie króla, mające­go być jednocześnie jego kon­tynuatorem. Wybór padł wła­śnie na 31-letniego Jana Karo­la z dynastii Burbonów, który do roli przyszłego monarchy był wprawdzie przygotowy­wany już od końca lat 40., ale gen. Franco długo nie wyjawiał decyzji, chcąc zapewnić sobie swobodę ruchów politycznych. Można w tym miejscu zadać sobie pytanie, czy była to wła­ściwa decyzja caudillo?

Generał Franco był monar­chistą, co nie ulega żadnej wątpliwości. Chcąc przywró­cić królestwo, mógł oprzeć się właściwie tylko na przedstawi­cielu linii Burbonów, panują­cej w Hiszpanii od 1700 roku30. Jan Karol był wnukiem ostat­niego króla Alfonsa XIII, ale w grę, przynajmniej teoretycz­nie, wchodził też jego ojciec don Juan, reprezentujący jed­nak poglądy bardzo liberal­ne31, a w manifeście z Lozan­ny (1945) wzywający genera­ła Franco do rezygnacji z wła­dzy32, oraz don Hugo Karol de Borbón-Parma33. Franciszek Franco, decydując się na spra­wowanie pieczy nad Janem Karolem, liczył, że stanie się on godny dziedzictwa wielkich królów katolickich. Najwidocz­niej przywódca Hiszpanii nie wziął pod uwagę wpływu libe­ralnego ojca. Sygnałem ostrze­gawczym było w tym wypadku, niekonsultowane z gen. Fran­co, małżeństwo Jana Karola ze schizmatyczką, księżniczką Zofią Grecką, zawarte w 1962 r. Wprawdzie Zofia dokonała kon­wersji na katolicyzm, ale wyda­rzenie to mogło wielu wnikli­wych obserwatorów poczynań młodego Burbona pozbawić złudzeń co do kierunku jego polityki po śmierci Franco.

W lipcu 1969 r. Jan Karol został ogłoszony następcą cau­dillo34, a kilka miesięcy póź­niej odebrał odznakę falangi­stowską, co miało oznaczać, że będzie kontynuatorem linii Franco35. Przez następne lata przygotowywał się do sprawo­wania władzy, którą ostatecz­nie objął w listopadzie 1975 r., po śmierci generała. W cią­gu pierwszych miesięcy swo­jej władzy wprawdzie nie spo­wodował gwałtownych zmian w Hiszpanii, ale przygotował sobie trwałe zaplecze politycz­ne, dzięki któremu mógł naru­szyć konstrukcję frankistow­skiej Hiszpanii. Zaplecze to tworzyli coraz bardziej odcho­dzący od zasad ruchu narodo­wego młodzi działacze politycz­ni, wśród których wyróżniał się czterdziestokilkuletni Adolf Suárez y González; jemu to w lipcu 1976 r. król powierzył ster rządów.

Od tej pory demontaż franki­stowskiej Hiszpanii postępował z piorunującą szybkością. Zale­galizowano ugrupowania opo­zycyjne, w tym Komunistyczną Partię Hiszpanii. Niebawem na Półwysep Iberyjski powrócili, chełpiący się swoim rzekomym moralnym zwycięstwem, dzia­łacze lewicowi z Dolores Ibár­ruri y Gómez, czyli słynną „La Pasionarią”, na czele. Miała ona w latach 30. zachęcać kobie­ty do „wyzwalania” się z mał­żeństw” i nalegać na wieszanie wrogów politycznych”. W kra­ju pojawił się też Jakub Caril­lo, w czasie hiszpańskiej wojny domowej odpowiadający za masowe aresztowania i egze­kucje”. Niebawem katolicyzm przestał być religią panującą, a Hiszpania stała się państwem „tolerancji i praw człowieka”. Część żołnierzy gen. Franco, kierując się chrześcijańskim przebaczeniem, pojednała się z przeciwnikami. Wojna domo­wa stała się wręcz tematem tabu, doszło nawet do swoiste­go synkretyzmu pomnikowego, gdyż obok monumentów cau­dillo odsłaniano pomniki Inda­lecio Prieto y Tuero (jednego z przywódców PSOE) czy „hisz­pańskiego Lenina” – Francisz­ka Largo Caballero.

Nie wszyscy godzili się na zniweczenie frankizmu, cze­go przykładem była nieuda­na próba zamachu stanu płk. Antoniego Tej era y Moliny w lutym 1981 r.39 Król jednak dał się poznać jako rzecznik nowej, synkretycznej Hiszpa­nii. W roku następnym wybory do Kortezów przyniosły zwy­cięstwo socjalistom, których lider, Filip González Márquez, został pierwszym od ponad 40 lat premierem wywodzą­cym się z lewicy. Dzisiaj często porównuje się rząd socjalisty Gonzáleza z rządem socjalisty Zapatero4°. Wszelkie porówna­nia wypadają zdecydowanie na korzyść tego pierwszego, który przy Zapatero wygląda tak, jak Kiereński przy Leninie, ale nie można zapominać, że Zapatero rozpoczął działalność politycz­ną właśnie w partii ówczesne­go premiera (w latach 1982­1996) Gonzáleza oraz w demo­kratycznym systemie politycz­nym, skonstruowanym w opar­ciu o porozumienie partii opo­zycyjnych z partiami wyrosłymi na bazie frankizmu, który trak­towany był przez te ugrupowa­nia jako balast.

Obecny premier Hiszpanii czekał na swój czas. Fasadowa zgoda narodowa i pomnikowy synkretyzm z pewnością dla niego, ale i dla wielu innych ludzi lewicy miały być jedy­nie stanem przejściowym. Po 14 długich latach rządów socja­listów, w 1996 r. władzę w Hisz­panii przejęła chadecka Partia Ludowa (Partido Popular, PP), której założycielem był eks­-frankista Emanuel Fraga Iri barne. Pozycja tego ugrupowa­nia była właściwie niezagrożo­na aż do 11 marca 2004 r., gdy zamachy terrorystyczne doko­nane przez islamistów spowo­dowały gwałtowną zmianę pre­ferencji wyborczych i zwycię­stwo PSOE, rządzonej teraz już nie przez pragmatyka Gonzále­za, ale przez lewicowego eks­tremistę, nawołującego do „roz­prawy z frankizmem” po blisko 30 latach od śmierci jego twór­cy, wnuka „czerwonego” kapi­tana z czasów wojny domowej – Józefa Ludwika Rodrigueza Zapatero.

Skutek prawie sześciu lat rządów towarzysza Zapatero41 jest nam już doskonale zna­ny. Jakie kolejne przykre nie­spodzianki czekają Hiszpanię? Kadencja Kortezów upływa dopiero w marcu 2012 r. W tym czasie proces destrukcji tego wspaniałego kraju, który przez wieki był przykładem dla kato­lików, może przybrać naprawdę nieobliczalne rozmiary. Pozy­tywnym skutkiem lewackich rządów jest jednak zmiana postawy Kościoła w Hiszpanii, który zaczyna porzucać zgub­ną dla siebie politykę akcep­tacji lewicy, wracając ponie­kąd do swoich korzeni42. Orga­nizowane są, często właśnie przez duchowieństwo, marsze na rzecz życia, w których spo­łeczeństwo wyraża swój sprzeciw wobec mordowania niena­rodzonych czy eutanazji. Kato­liccy rodzice, nie zważając na dotkliwe kary finansowe, nie posyłają swoich dzieci na lekcje „tolerancji”.

Mogłoby się wydawać, że Hiszpanie wraz ze swoim Kościołem zaczęli budzić się z letargu. Jednak w tych śro­dowiskach, które mają właśnie stanowić przeciwwagę dla lewi­cy, mają miejsce również zjawiska niepokojące. Od pewnego czasu można dostrzec uleganie „poprawnym politycznie” wpły­wom opozycyjnej, chadeckiej (chyba już tylko z nazwy) Par­tii Ludowej, czego przykładem może być postawa deputowa­nych tego ugrupowania pod­czas głosowania w Kortezach nad ustawą o zalegalizowaniu związków homoseksualnych. Ci „prawicowcy” niespodziewanie wstrzymali się od głosu”.

Przykład Hiszpanii powinien stanowić przestrogę dla tych wszystkich katolików, którzy nie widzą nic złego w lewicy, nienawołującej wprawdzie już dzisiaj otwarcie do przemocy fizycznej wobec wyznawców Chrystusa, ale dążącej, podob­nie jak siedemdziesiąt kilka lat temu, do wykorzenienia świętej wiary katolickiej – tyle tylko, że bardziej „cywilizowanymi” metodami. 

Dawid Kabaciński

 

1 C. Jariod Borrego, Contra la objeción, contra la liber­tad, contra Dios, http//agosto.libertaddigital.coni/contra-la­-objecion-contra-la-libertad-contra-dios- 12 76236896 html

2 D. Mathieson, Spanish Steps: Zapatero and the Second Transition in Spain, Londyn 2007, s. 28.

3 El Congreso aprueba el matrimonio entre personas del mismo sexo, http//elmundo.es/elmundo/2005/04/21/ espana41114087944. html

4 Hiszpańskie lekcje o gejach obowiązkowe, www.dzien­nik.pl/swiat/article308171/Hiszpanskie_lekcj e_o_gej ach_ obowiazkowe. html

5 Królowa Zofia naraziła się homosiom. Po co się obno­sić ze swoim homoseksualizmem? – zapytała hiszpańska królowa Zofia, http://www. konserwatyzm.pl/aktuałnosci. php/Wiadomosc/1411/

6 J. L. Cebrián, Honor Boga, przeł. E. Zaleska, „Gazeta Wyborcza”, 19-20 I 2008, s. 23-24.

7M. Angel Belmonte, Eutanazja w Hiszpanii. Zapatero chce mordować następnych ludzi, http://www. konserwa­tyzm.pl/aktualnoeci.php/Wiadomość/921/

8 Hiszpania: Sędzia skazany za „złośliwe opóźnianie” adopcji, http://www.konserwatyzm. pl/aktualności.php/Wia­domość/1854/

9 Hiszpania: zakaz manifestacji przeciwko zabijaniu dzieci nienarodzonych, http://www.konserwatyzm.pliaktu­alnoeci.php/Wiadomość/1152/

10 Hiszpania: Parlament odrzucił projekt „potępienia Papieża„, http://www.konserwatyzm.pl/aktualnosci.php/ Wiadomosc/4005/

11 Hiszpania idzie na wojnę o aborcję, http://www.kon­serwatyzm.pl/aktualnosci.php/Wiadomosc/1051/

12 Zapatero propaguje aborcję wśród 9-latek, http:// www.konserwatyzm.pl/aktuałnosci.php/Wiadomosc/3680/

13 Ruch Narodowy.

14 M. Tuñón de Lara, Rewolucja liberalna. Epoka współczesna, [w:] M. Tuñón de Lara, J. Valdeón Baruque, A. Dominguez Ortiz, Historia Hiszpanii, Kraków 2007, s. 411.

15 Michał Bakunin (1814-1876), rosyjski rewolucjonis­ta, czołowy teoretyk anarchizmu kolektywistycznego.

16 Ateneo de Madrid, prywatna instytucja kulturalna założona w 1835 r. – przyp. red. ZAWSZE WIERNI.

17 M. Tuñón de Lara, op. cit., s. 604; B. Gola, F. Ryszka, Hiszpania, Warszawa 1999, s. 305; E. Górski, O demokracji w Hiszpanii (1975-1995), Warszawa 1997, s. 39.

18 V.M. Pérez-Dí­as, Powrót społeczeństwa obywatelskie­go w Hiszpanii, Kraków 1996, s. 27-28.

19 P. Machcewicz, „Historia Hiszpanii od 1808 roku do czasów współczesnych”, [w:] T. Miłkowski, P. Machcewicz, Historia Hiszpanii, Wrocław 2002, s. 421.

20 S. Bernal, Josemaria Escrivá de Balaguer. Szkic bio­grafii założyciela Opus Dei, Katowice 1991, s. 231.

21 A. Wielomski, Jose Maria Nazar: postkonserwatysta, postkatolik i postliberał, http://www. konserwatyzm.p1/ publicystyka.php/Artykul/627/

22 Idem, Hiszpania Franco. Źródła i istota doktryny poli­tycznej, Biała Podlaska 2006, s. 347.

23 Lewactwo panuje w hiszpańskim Kościele, http:// www.konserwatyzm.pl/aktualnosci.php/Wiadomosc/3455/

24 Postępowy Kościół wypiera się katolickiego dyktato­ra, http://www.konserwatyzm.pl/aktuałnosci.php/Wiadomo­sc/3944/

25 Ruch Narodowy.

26 R. Dobrzyński, Błękitne imperium gen. Franco, War­szawa 1975, s. 256.

27 J. Kieniewicz, Hiszpania w zwierciadle polskim, Gdańsk 2001, s. 185.

28 P. Skibiński, Państwo generała Franco. Ustrój Hisz­panii w latach 1936-1967, Kraków 2004, s. 170-172; J. R. Nowak, Hiszpania po wojnie domowej (1939-1971), War­szawa 1972, s. 105-106.

29 L. Mularska-Andziak, Franco, Londyn 1994, s. 146.

30 H. Kamen, Imperium Hiszpańskie. Dzieje rozkwitu i upadku, Warszawa 2008, s. 455.

31 J. Bartyzel, „Umierać, ale powoli!” O monarchistycz­nej i katolickiej kontrrewolucji w krajach romańskich 1815- 2000, Kraków 2006, s. 303.

32 J. M. Tusell Gómez, Juan Carlos de Borbón jako postać historyczna [w:] Studia polsko-hiszpańskie. Wiek XX, pod red. J. Kieniewicza, Warszawa 2004, s. 248.

33 W Brodzikowski, J. Łoskoczyński, Franco. Generał wielkiej misji, Warszawa 1999, s. 165.

34 F. Bajo Alvarez, J. Gil Pecharromán, Historia de Espada, Madryt 2005, s. 188.

35 M. Ikonowicz, „Opus Dei”. Hiszpania 1970, „Połity­ka”, 7 III 1970, s. 9.

36 M. J. Chodakiewicz, Zagrabiona pamięć. Wojna w Hiszpanii 1936-1939, Warszawa 1997, s. 52.

37 P. Moa, Mity wojny domowej. Hiszpania 1936-1939, Warszawa 2007, s. 162.

38 A. Beevor, Walka o Hiszpanię 1936-1939. Pierwsze starcie totalitaryzmów, Kraków 2009, s. 250.

39 F. Ryszka, Historia – polityka – państwo. Wybór stu­diów, t. II, Toruń 2002, s. 162.

40 J. Kawka, Zapateralski rządzi…, op. cit.

41 W marcu 2008 r. PSOE nieznacznie pokonała w wybo­rach centroprawicową Partię Ludową. Tym samym Zapate­ro objął urząd premiera na drugą kadencję.

42 M. Stasiński, Hiszpańscy biskupi nie chcą socjalistów u władzy, „Gazeta Wyborcza”, 1 II 2008, s. 12.

43 A. Wielomski, Jose Maria Aznar…, op. cit.

 

Za: Zawsze wierni nr 4/2010 (131) | http://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/numer/131

Skip to content