»Przykład Hiszpanii powinien stanowić przestrogę dla tych wszystkich katolików, którzy nie widzą nic złego w lewicy, stale dążącej do wykorzenienia ich świętej wiary.»
Napływające od kilku lat informacje opisujące sytuację religijną i polityczną w Hiszpanii wzbudzają coraz większy niepokój. Kraj ten – poza krótkimi okresami Pierwszej, a szczególnie Drugiej Republiki – przez wieki stanowił dla katolickich krajów Europy przykład, jak łączyć rację stanu ze świętą wiarą katolicką. Można by nawet zaryzykować twierdzenie, że słowo „Hiszpania” było tożsame ze słowem „katolicyzm”, że stanowiło jego synonim. Do dziś zresztą dla wielu osób, niezbyt się orientujących w stosunkach panujących na Półwyspie Iberyjskim, jest to kraj ultrakatolicki. Turyści odwiedzający ojczyznę Cervantesa w okresie Wielkiego Tygodnia są pod wrażeniem barwnych, wręcz fantastycznych uroczystości, pośród których wybija się procesja zakapturzonych pokutników. W Wielki Czwartek i w Wielki Piątek na ulicach miasteczka San Vincente de la Sonsierra w prowincji La Rioja pojawiają się bosi biczownicy (picaos). We wszystkich tych obrzędach wyraźnie wyczuwa się średniowieczny charakter, jednak pod tą barwną powłoką nie ma już żywej religijności Hiszpanów.
Biczownicy na ulicach San Vincente de la Sonsierra
Obchody Wielkiego Tygodnia, jak i innych świąt religijnych w Hiszpanii, stanowią dziś raczej spektakl dla przyciągnięcia turystów. W rzeczywistości kraj ten zaczyna mieć coraz mniej wspólnego z religią katolicką. Od kilku lat Hiszpania zmierza ku upadkowi religijnemu, a co za tym idzie, również i moralnemu, stając się jednocześnie wzorcem dla lewicowych „autorytetów” oraz postkomunistycznego SLD, notabene cieszącego się poparciem ze strony lewicowego premiera Hiszpanii Józefa Ludwika Rodrigueza Zapatero.
Rządzący od marca 2004 r. za Pirenejami socjaliści z Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (Partido Socjalista Obrero Espańol, PSOE) swoją polityką przypominają wręcz najgorsze lata terroru Drugiej Republiki. Nie dokonują wprawdzie fizycznych gwałtów na Kościele, które były dziełem ich ideowych protoplastów sprzed siedemdziesięciu kilku lat, ale – tak samo jak Front Ludowy z lat 30. – dążą do całkowitego wyeliminowania katolicyzmu z życia społecznego w imię nowej religii – tolerancji – która ma działać jedynie na rzecz szeroko pojętego „postępu” społecznego i obyczajowego.
Rządzącej od marca 2004 r. lewicy Hiszpanie „zawdzięczają” m.in. aborcję na życzenie1, „małżeństwa” sodomitów” i prawo adoptowania przez takie pary dzieci”. Jakby tego było mało, trwają prace nad nowymi projektami, które pozwolą na dokonywanie aborcji nawet przez kilkunastoletnie dziewczęta bez zgody rodziców. Homoseksualiści uzyskali szereg przywilejów w państwie; można wręcz mówić o promowaniu przez hiszpańskie elity dewiacyjnych zachowań, pojawia się swoista „moda na homoseksualizm”. Sodomickiej indoktrynacji poddawani się obowiązkowo uczniowie hiszpańskich szkół publicznych’, a nawet próbuje się narzucić tę indoktrynację szkołom i instytucjom prywatnym, w tym i kościelnym.
Gorsząca w powszechnym odczuciu sytuacja prowadzi do zdecydowanych wystąpień nawet tych osób, które unikały do tej pory wypowiedzi na bieżące tematy polityczne. Przykładem może być królowa Zofia, która swoim wystąpieniem, może nie tyle antyhomoseksualnym, co skierowanym przeciwko natrętnej propagandzie ze strony „tęczowego środowiska”, bardzo mu się naraziła5.
Lewicowe władze hiszpańskie, niepomne na słowa swojej królowej, kontynuują ideową destrukcję tego wspaniałego kraju, będącego jeszcze do niedawna wzorem religijności dla Europy. Na łamach lewicowej prasy pojawiają się artykuły, których autorzy napastliwie atakują Kościół, wykazując wręcz antykatolickie fobie, czego przykładem może być artykuł Jana Ludwika Cebrina, opublikowany na łamach „El Pais” i oczywiście skwapliwie przedrukowany w „Gazecie Wyborczej”.
Każdy, kto przeciwstawia się „postępowym” władzom w Madrycie, w ich mniemaniu powinien zostać surowo ukarany. Przykładem jest tu choćby projekt rządu premiera Zapatero, który pozwoliłby na wymierzanie dotkliwych kar finansowych, a nawet odbieranie licencji tym lekarzom, którzy w zgodzie z przysięgą Hipokratesa i zasadą primum non nocere mieliby „zbyt uporczywie przedłużać życie człowieka”. Kara spotkała jednego z hiszpańskich sędziów, który nie godził się na przyznanie prawa do adopcji trzyletniej dziewczynki przez parę homoseksualną”. Ponadto próbuje się zakazywać katolikom manifestowania swojego sprzeciwu względem aborcji”. Jakby tego było mało, nie tak dawno grupa działaczy komunistycznych i Zielonych z Katalonii przedłożyła w jednej z komisji Kortezów (parlament hiszpański) projekt potępienia Benedykta XVI za to, że papież odrzucił używanie prezerwatyw w kontekście zwalczania AIDS. Projekt ten wprawdzie przepadł w głosowaniu (nie poparli go nawet socjaliści, wstrzymując się od głosu 10), ale czy nie otworzy on drogi dla innych inicjatyw tego typu?
We wrześniu 2008 r. socjalistyczny rząd hiszpański, wbity w bezpodstawną dumę z powodu wygranych kilka miesięcy wcześniej wyborów do Kortezów, które tym samym przedłużyły o kolejne cztery lata władzę premiera Zapatero i jego towarzyszy, zdecydował się na przeforsowanie nowej ustawy o „planowaniu rodziny”, która ma znieść wszelkie ograniczenia prawne dotyczące aborcji”. W zalecanym przez hiszpańską minister równości Bibianę Aido Almagro poradniku dla dziewięcioletnich dziewczynek czytamy: „Nie ma wyznaczonego wieku ani momentu dzielenia się naszą seksualnością. Nie narzucaj sobie tego i nie pozwalaj, by inni ci to narzucali. To twoja decyzja. (…) Jesteś panią twoich uczuć, twojego ciała, twojej przyjemności i twojego życia. (…) Jeśli nie chcesz [dziecka], udaj się jak najszybciej do ośrodka planowania rodziny albo do ośrodka zdrowia. Tam ci pomogą”12.
Można zadać sobie pytanie, kto jest temu winien? Czy tylko premier Królestwa Hiszpanii Rodriguez Zapatero oraz jego ugrupowanie? A może współodpowiedzialni są również przedstawiciele środowisk politycznych, wyrosłych na bazie frankizmu, winni zdrady ideałów Movimiento Nacional”, za które swoje życie oddali najwierniejsi z wiernych synowie surowej kastylijskiej ziemi, pięknej Andaluzji, arcykatolickiej Nawarry i innych prowincji leżącego za Pirenejami kraju? Aby na to pytanie odpowiedzieć, musimy choćby w wielkim skrócie prześledzić dzieje Hiszpanii.
Inwazja wojsk napoleońskich wywołała przebudzenie świadomości narodowej szerokich rzesz społecznych w Hiszpanii. Na ilustracji: Antoni Jan Gros, Poddanie Madrytu (fragment, 1810)
Hiszpania, będąca u progu czasów nowożytnych imperium światowym i mająca za sobą wieki zmagań z islamem (reconquista), stała się obiektem szczególnego ataku ze strony państw zazdrosnych o jej wielkość. To właśnie od XVI stulecia istnieje tzw. czarna legenda (la legenda negra), która upatrywała w Hiszpanach moralnych karłów, dewotów i morderców Indian w Nowym Świecie. Interesujący jest fakt, że niebawem temu stereotypowi zaczęli ulegać również sami Hiszpanie, a przynajmniej ich część mieniąca się „bardziej oświeconą”. Krytyka Hiszpanii wzmogła się w wieku XVIII, w tym „wieku rozumu”, kiedy za Pireneje trafiła myśl czołowych ideologów przewrotu, m.in. Woltera i Jana Jakuba Rousseau. Nastąpiło wówczas „sfrancuzienie” elit, którym zaczęło przeszkadzać prawo oparte na religii. Wybuch rewolucji francuskiej przyśpieszył działania hiszpańskich afrancesados (`frankofilów’), którzy nie ukrywali swoich sympatii do Napoleona I i poczęli przygotowywać Hiszpanię do zmian.
Inwazja wojsk napoleońskich w 1808 r. zapoczątkowała nowy etap w historii Hiszpanii. W konsekwencji najazdu z jednej strony przebudziła się świadomość narodowa szerokich rzesz społecznych, które zaciekle walczyły z trójkolorową okupacją swojej ojczyzny. Z drugiej – na społeczeństwo Hiszpanii ze zdwojoną siłą zaczęły oddziaływać grupy rewolucyjne. Często byli to hiszpańscy jakobini, których od Napoleona I odstręczała jego „zachowawczość”. „Postępowcy” ci próbowali przejąć ster walki z francuskim najeźdźcą. Zdając sobie doskonale sprawę z roli Kościoła katolickiego wśród ludu hiszpańskiego, początkowo zachowywali wobec niego powściągliwość. Sytuacja zaczęła ulegać zmianie, gdy Francuzi zaczęli ponosić porażki. Słynna konstytucja, uchwalona w Kadyksie w 1812 r., była dokumentem rewolucyjnym. Wprawdzie uznawała władzę króla Ferdynanda VII, ale była to władza, zgodnie z duchem oświeceniowym, mocno ograniczona. Jednocześnie wypowiedziano się zdecydowanie przeciwko Świętej Inkwizycji.
Kiedy Francuzi wycofali się z Półwyspu Iberyjskiego, rewolucjoniści przystąpili do działania. Skierowano oręż przeciwko Kościołowi i królowi, żądając od niego wierności zasadom konstytucji 1812 r. Władca Hiszpanii nie zamierzał ustępować, co w 1820 r. doprowadziło do rewolty Rafała de Riego, dość szybko jednak spacyfikowanej. Mogło się wydawać, że dopóki żyje król, państwu nie grozi żaden wstrząs rewolucyjny, jednak niebawem okazało się, że monarcha zaczyna ulegać środowisku „postępowców”. Zgodnie z prawem po śmierci króla tron miał przypaść jego młodszemu bratu, don Carlosowi. Niespodziewanie jednak Ferdynand przedłużył sankcję pragmatyczną Karola IV z 1789 r., czyniąc następcą tronu swoją małoletnią córkę Izabelę”. Można by uważać, że posunięcie to nie oznaczało nic nowego, gdyż znane były w historii sytuacje, gdy to kobiety dziedziczyły tron (vide Jadwiga Andegaweńska czy Maria Teresa). Chodziło jednak o coś więcej. Otóż w 1837 r., czyli w roku śmierci Ferdynanda VII, jego córka miała zaledwie cztery lata i było jasne, że w jej imieniu rządy będzie sprawować jako regentka jej matka, Maria Krystyna. Otoczenie polityczne królowej-wdowy nie nastrajało do optymizmu. Aktywne było w nim środowisko polityczne zapatrzone w liberalną monarchię francuską Ludwika Filipa Orleańskiego.
Zaistniałej sytuacji przeciwstawił się brat zmarłego króla, pretendent do tronu – don Car los. Doprowadziło to do wojny, nazwanej od jego imienia wojną karlistowską. Konflikt między don Carlosem a bratową-regentką był nie tyle walką o to, kto ma panować w Hiszpanii, co starciem dotyczącym fundamentalnych zasad, na których miała się opierać Hiszpania. Obóz krystynosów, czyli zwolenników regentki Marii Krystyny, skupiał zwolenników modernizacji Hiszpanii na francuską modlę, co prowadziłoby bez wątpienia nie tylko do niebywałych zmian politycznych w duchu Tricolore, lecz także do naruszenia pozycji Kościoła na Półwyspie Iberyjskim. Karliści, czyli zwolennicy don Carlosa, a później jego następców, opowiadali się za tym, co stanowiło zawsze kwintesencję hiszpańskości: sojuszu ołtarza z tronem oraz poszanowania lokalnych praw (fueros) przez władze w Madrycie, co gwarantowało zdecentralizowany charakter państwa.
Wszystkie wojny karlistowskie kończyły się jednak zwycięstwem „postępowców”. Hiszpania pod rządami królowej regentki Marii Krystyny, generałów Baldomero Espartero i Ramóna Marii Narváeza, a wreszcie Izabeli II, przechodziła gwałtowną metamorfozę. Wprawdzie zachowała opinię kraju katolickiego, ale katolicyzm ten stawał się coraz bardziej liberalny. Prawdziwym szokiem dla wiernych Kościołowi Hiszpanów było ustanowienie w 1873 r. Republiki. Na czele nowych władz stanęli ludzie związani z masonerią, traktujący katolicyzm jak wroga, którego jednak chwilowo nie należy zbyt mocno atakować.
Żywot Pierwszej Republiki nie trwał długo: już w 1874 r. upadła w wyniku tarć wśród jej założycieli. Do Madrytu przybył don Alfonso, siedemnastoletni syn Izabeli II, który został królem Hiszpanii. Następne półwiecze można nazwać okresem względnej stabilizacji i sojuszu czynników rządowych z Kościołem, chociaż na nieco innych zasadach niż w czasach Los Reyes Católicos – Karola V, Filipów czy pierwszych Burbonów. Baczni obserwatorzy życia społeczno-politycznego w Hiszpanii mogli jednak już pod koniec XIX stulecia dostrzec niepokojące symptomy tego, co z całą mocą wybuchnie w roku 1931.
Na II połowę XIX stulecia przypadł gwałtowny rozwój ruchu anarchistycznego, stawiającego sobie za cel zniszczenie nie tylko państwa, ale i Kościoła, który w ocenie uczniów Bakunina” stanowił podporę monarchii. W tym okresie zorganizowali się również marksiści, tworząc PSOE oraz centralę związków zawodowych o nazwie Powszechna Unia Pracujących (Unión General de Trabajadores). Warto w tym miejscu wspomnieć o działalności lewicowych intelektualistów, często ściśle powiązanych z masonerią, których bastionem stało się m.in. madryckie Ateneum”. To właśnie z wyżej wspomnianych środowisk wyjdzie pożoga rewolucyjna 1931 r., a następnie jej kontynuacje w 1934 i 1936 r.
Wydarzenia rewolucyjne roku 1909, które przeszły do historii jako „tragiczny tydzień” (semana trágica), czy też zajścia z roku 1917 były jak gdyby wstępem do rewolucji, skierowanej przeciw Hiszpanii, jej tradycji i wierze. Trudna sytuacja społeczno-polityczna Hiszpanii, spotęgowana na początku lat 20. wojną w Maroku ze zbuntowanymi plemionami północnoafrykańskimi, groziła w każdej chwili wybuchem rewolty. Objęcie dyktatorskiej władzy przez gen. Emanuela Prima de Riverę y Orbaneję we wrześniu 1923 r. na kilka lat uspokoiło sytuację, jednak wraz z pojawieniem się za Pirenejami pierwszych oznak światowego kryzysu gospodarczego agenci rewolucji rozpoczęli akcję zarówno przeciwko dyktatorowi, jak królowi Alfonsowi XIII. Niepokojąca była postawa części korpusu oficerskiego, który wystąpił przeciwko Primowi de Riverze. U progu 1930 r. w szeregach wojska można było znaleźć wielu zdeklarowanych masonów i republikanów, takich jak m.in. kpt. Fermin Galán, gen. Michał Cabanellas czy też gen. Gonzalo Queipo de Liano y Sierra. Ostatni dwaj w 1936 r. wraz z innymi oficerami wystąpią jednak zbrojnie przeciwko skrajnie lewicowemu gabinetowi spod sztandaru Frontu Ludowego (Frente Popular).
Proklamowanie w kwietniu 1931 r. Drugiej Republiki spowodowało niespotykane od dawna ataki na Kościół, jak i na to wszystko, co świadczyło do tej pory o wielkości Hiszpanii. Złączyły się ze sobą dwa antyklerykalizmy: ludowy, podsycany przez agitatorów anarchistycznych i marksistowskich, oraz intelektualny, wybitnie masoński, na czele ze swoim guru Emanuelem Azañą y Díazem, który na nieszczęście Hiszpanii został jej premierem w 1931 r.
Rozprawa z Kościołem, połączona z brakiem konkretnych działań wobec problemów społeczno-ekonomicznych Hiszpanii, spowodowała, że ugrupowania lewicowe pod koniec 1933 r. przegrały wybory do Kortezów. Zwycięzcą okazał się lider zjednoczonej Hiszpańskiej Konfederacji Niezależnej Prawicy (Confederación Española de Derechas Autónomas, CEDA), młody prawnik Józef Maria Gil Robles, któremu jednak nie było dane stanąć na czele rządu ani nawet objąć teki ministra. Ówczesny prezydent Anicet Alcalá-Zamora, wprawdzie katolik, ale człowiek bojaźliwy, z obawy przed wzrostem niepokojów społecznych nie zgodził się na wejście CEDA do centrowego rządu przywódcy Partii Radykalnej Aleksandra Lerroux. Można się dzisiaj zastanawiać, czy ta taktyka była właściwa, ale nie ulega wątpliwości, że siły skrajnej lewicy czekały jedynie na pretekst, aby wzniecić krwawą, antyrządową rewoltę. Gdy w 1934 r. pojawiły się pogłoski o wejściu do rządu kilku działaczy centroprawicy, Katalonia i Asturia pogrążyły się w krwawej rewolucji. Atakowano instytucje państwowe, atakowano Kościół, na ulicach asturyjskiego Oviedo, jak i na ulicach innych miast hiszpańskich zapanowało barbarzyństwo.
W tym trudnym dla Hiszpanii okresie doszło po raz pierwszy do konsolidacji sił przewrotu społecznego, skupionych w tzw. Sojuszu Robotniczym (La Alianza Obrero). Zaczęła rosnąć w siłę Komunistyczna Partia Hiszpanii (Partido Comunista de España, PCE). Tó właśnie pomysłem komunistów było utworzenie Frontu Ludowego, czyli porozumienia politycznego skupiającego lewicę oraz przedstawicieli „intelektualnego antyklerykalizmu”, dążącego do przejęcia władzy nad Tagiem. W lutym 1936 r. odbyły się przyśpieszone wybory do hiszpańskich Kortezów, które przyniosły nieco więcej głosów dla Frontu Ludowego. Ordynacja wyborcza była skonstruowana na korzyść bloków politycznych, co opłaciło się właśnie występującej w koalicji lewicy i centrolewicy Wielonurtowa prawica hiszpańska, mimo uzyskania tylko nieznacznie słabszego wyniku, była rozbita, co przełożyło się na zdecydowanie mniejszą liczbę mandatów w parlamencie.
Panem sytuacji stał się niekwestionowany lider wchodzącej w skład Frontu Ludowego antykatolickiej Lewicy Republikańskiej (Izquierda Republicana, IR) Emanuel Azaña y Diaz. W Hiszpanii rozpoczęło się okrutne prześladowanie Kościoła, a państwo szybko zmierzało w stronę lewicowego totalitaryzmu. W lipcu 1936 r. wybuchło powstanie narodowe w obronie tego, co niegdyś tworzyło wielkość Hiszpanii, a teraz znalazło się na marginesie życia społecznego. Okazało się jednak, że lewica dysponuje niemałą siłą zbrojną, na skutek czego powstanie przerodziło się w wyczerpującą cały kraj, blisko trzyletnią wojnę domową. W obozie republikanów doszło do niebywałego wzmocnienia wpływów komunistów kosztem innych ugrupowań lewicowych. Było to rezultatem ingerencji w sprawy hiszpańskie Związku Sowieckiego, zainteresowanego rozbudową stref wpływów na drugim krańcu Europy. Sowieci, wysyłający do Madrytu broń i inne środki, niezbędne do prowadzenia wojny, uzyskali de facto kontrolę nad lewicowymi siłami zbrojnymi, czyli tzw. Armią Ludową (Ejercito Popular), oraz nad policją polityczną, coraz bardziej upodabniającą się do sowieckiej czerezwyczajki.
Wojna hiszpańska lat 1936-1939 często bywa nazywana przez publicystów (rzadziej przez historyków) o poglądach zdecydowanie antylewicowych, „krucjatą”. Walkę w obronie podeptanej, stłamszonej religii katolickiej trudno nazwać inaczej – trzeba jednak pamiętać, że ówczesne społeczeństwo hiszpańskie było spolaryzowane ideologicznie. Sympatie wobec obozu narodowego, któremu od końca września 1936 r. przewodził gen. Franciszek Franco y Bahamonde, występowały wśród arystokracji, części mieszczaństwa oraz chłopstwa; z frankizmem identyfikowała się katolicka Nawarra oraz Stara Kastylia. Natomiast obóz przeciwny popierała zdecydowana większość proletariatu wielkoprzemysłowego Nowej Kastylii i Katalonii, andaluzyjscy chłopi i część środowiska intelektualnego, szczególnie młodego pokolenia, dla którego zresztą wcześniej ukuto termin „Pokolenie ’27”.
Wraz ze zwycięstwem gen. Franco i zakończeniem wojny polaryzacja ta nie została zlikwidowana. Można jedynie mówić o jej chwilowym przytłumieniu, charakteryzującym trudne lata 40. i pierwszą połowę lat 50. Stopniowe wychodzenie Hiszpanii z izolacji międzynarodowej oraz objęcie rządów przez grupę tzw. technokratów z Opus Dei w końcu tej dekady stanowi klucz do zrozumienia obecnej sytuacji za Pirenejami.
Ministrowie technokraci postawili na szybki rozwój ekonomiczny Hiszpanii, którego upatrywali w turystyce. W latach 60. Hiszpania przeżyła istny boom w tej dziedzinie. Cudzoziemcy zostawiali w Hiszpanii nie tylko pieniądze, ale również prezentowali bardzo swobodny styl życia, co nie pozostało bez wpływu na Hiszpanów.
Lata 60. to również czas obrad II Soboru Watykańskiego, który wprowadził rewolucyjne wręcz zmiany w Kościele. Opus Dei była entuzjastycznie nastawiona do zmian skierowanych przeciw Tradycji i wojującemu obliczu katolicyzmu. Postanowienia Vaticanum II utrzymane w duchu „praw człowieka” uderzały również w tego, który stanął na czele obrońców religii w 1936 r. w gen. Franco.
W Hiszpanii rewolucję polityczną wywołało nauczanie soborowe, a szczególnie konstytucje Dignitatis humanae oraz Gaudium et spes. Znaczącą rolę w tym procesie odegrało Opus Dei, które po Vaticanum II zaczęło propagowac rozwój w Hiszpanii tzw. społeczeństwa otwartego, opartego na pluralizmie światopoglądowym i wolności religijnej. Na ilustracji: ks. Josemaria Escrivá de Balaguer, założyciel Opus Dei
Następstwem II Soboru Watykańskiego był rozbrat caudillo z hierarchią Kościoła hiszpańskiego, która w dużej części przeszła na stanowiska wręcz jawnie opozycyjne wobec władzy. Hiszpański Kościół posoborowy stał się azylem dla wrogów systemu, wśród których można było spotkać również zdeklarowanych ateuszy. Instytucje kościelne otwierały swe podwoje dla komunistycznych Komisji Robotniczych (Comissiónes Obreras) i różnej maści kontestatorów.
Wpływ Vaticanum II na porzucenie przez Kościół frankizmu zwrócił uwagę nawet historyków, których trudno posądzić o „prawicowość”17, a znany hiszpański socjolog, Wiktor Pérez-Díaz, pisał wprost na ten temat: „Od śmierci Piusa XII Kościół hiszpański coraz bardziej rozmijał się z tendencjami dominującymi w większości zachodnich Kościołów, łącznie z samym Watykanem. (…) Choć wiedziano o tym i dyskutowano w wąskich gremiach, rozdźwięk ten objawił się tak jasno w toku II Soboru Watykańskiego, że stał się on dla Kościoła hiszpańskiego traumatycznym szokiem, bo większość jego biskupów przybyła nań przekonana, że stanowi uosobienie ortodoksji. Okazało się jednak, że musieli się pogodzić z pewnym zażenowaniem z faktem, że są zbędni i nieistotni. Wykorzystując sytuację, księża i świeccy lepiej rozumiejący ducha czasów, lub jak powiadali «tchnienie Ducha Świętego» (sic!), skłaniali starsze pokolenie biskupów i przełożonych zakonów do intelektualnej, moralnej i organizacyjnej odnowy, grożąc otwartą rebelią. Zarówno baskijscy nacjonaliści, demokraci, jak i lewicowcy różnych obediencji wzywali na różne sposoby Kościół, by zrewidował strukturę władzy kościelnych instytucji, definicję swej roli w społeczeństwie, a przede wszystkim swój sojusz z frankistowskim państwem”18.
Tak się złożyło, że niebawem duża część duchowieństwa hiszpańskiego poszła za tym głosem „odnowy”, w wyniku czego generał Franco przestał być, w ich mniemaniu, obrońcą wiary. W pewnym stopniu wpłynęła na to również niechęć do caudillo samego papieża Pawła VI19. Przeciwko generałowi Franco wystąpiło również Opus Dei, które po Vaticanum II zaczęło propagować rozwój w Hiszpanii tzw. społeczeństwa otwartego, opartego na pluralizmie światopoglądowym i wolności religijnej.
Wsparcie dla liberalizmu w „Dziele Bożym” było widoczne jeszcze na długo przed zwołaniem II Soboru Watykańskiego. Zresztą sam założyciel Opus Dei, Josemaria Escrivá de Balaguer, był przez wielu kojarzony jako przecierający szlaki Vaticanum II20. W szeregach Opus Dei znalazło się wielu hiszpańskich działaczy politycznych, w tym tak wpływowe osoby, jak Emanuel Fraga Iribarne, frankistowski minister turystyki, współodpowiedzialny za pogrzebanie idei 1936 roku po śmierci caudillo21. Jak celnie wskazał Adam Wielomski: „W Hiszpanii rewolucję polityczną – owocującą nie tylko rozpadem frankizmu, ale śmiercią Hiszpanii katolicko-kontrrewolucyjnej wywołało nauczanie soborowe, a szczególnie konstytucje Dignitatis humanæ oraz Gaudium et spes . Może zresztą nie chodzi o same dokumenty soborowe, lecz wszechobecny duch soboru, cechujący się afirmacją wszelkiego religijnego nowatorstwa”22.
Wielu hierarchów, zgodnie z „duchem soboru”, dawało i nadal daje przykład swojej ignorancji historycznej i chęci układania się za wszelką cenę z lewicowymi władzami, czego przykładem może być choćby postawa biskupów, którzy przeprosili za milczenie, jakim Kościół katolicki otoczył sprawę egzekucji 14 baskijskich księży, dokonanej przez oddziały nacjonalistów w czasie wojny domowej23. Innym przykładem, świadczącym o tym, że niektórzy duchowni hiszpańscy przechodzą jeszcze bardziej na stronę lewicowej władzy, jest wydanie przez opactwo benedyktyńskie Santa Cruz del Valle de los Caidos zakazu odprawiania uroczystych Mszy św. w intencji spoczywających w Dolinie Poległych gen. Franco i przywódcy Falangi Hiszpańskiej (Falange Española) Prima de Rivery24. Zmiany posoborowe doprowadziły również do kolosalnych przeobrażeń w łonie najbardziej katolickiego środowiska, jakie od lat trzydziestych XIX stulecia reprezentowali karliści. Gdy zabrakło im duchowego wsparcia Kościoła, niektórzy z nich poczęli nawet dryfować w stronę… marksizmu.
Można więc skonstatować, że to Kościół po Vaticanum II oraz grupa działaczy wywodzących się z frankizmu w dużej mierze przyczynili się do rozwodu między hiszpańskim państwem a religią katolicką. Szczególnie interesujący jest tu niechlubny udział króla Jana Karola, który zawdzięczał tron właśnie caudillo. Wnuk wypędzonego przez republikanów Alfonsa XIII przysięgał na wierność Movimiento Nacional25, zobowiązując się tym samym do utrzymania Hiszpanii w konstrukcji politycznej, której twórcą był gen. Franco” – jednak już niecały rok później dał się poznać jako zwolennik szeroko pojętej demokratyzacji i liberalizmu. Można w związku z tym postawić pytanie, które swego czasu sformułował historyk Jan Kieniewicz, specjalista w zakresie dziejów Hiszpanii: „Czy zatem wybrany następca Juan Carlos de Borbón zawiódł jego [Franco] oczekiwania? Złamał złożone przysięgi?”27.
Monarchia w Hiszpanii została wprawdzie przywrócona już w 1947 r.28, lecz była to monarchia bez króla, z gen. Franco jako „wodzem ostatniej krucjaty i hiszpańskości”29 (el Caudillo de la Última Cruzada y de la Hispanidad). W lipcu 1969 r. Franco zdecydował się na wyznaczenie króla, mającego być jednocześnie jego kontynuatorem. Wybór padł właśnie na 31-letniego Jana Karola z dynastii Burbonów, który do roli przyszłego monarchy był wprawdzie przygotowywany już od końca lat 40., ale gen. Franco długo nie wyjawiał decyzji, chcąc zapewnić sobie swobodę ruchów politycznych. Można w tym miejscu zadać sobie pytanie, czy była to właściwa decyzja caudillo?
Generał Franco był monarchistą, co nie ulega żadnej wątpliwości. Chcąc przywrócić królestwo, mógł oprzeć się właściwie tylko na przedstawicielu linii Burbonów, panującej w Hiszpanii od 1700 roku30. Jan Karol był wnukiem ostatniego króla Alfonsa XIII, ale w grę, przynajmniej teoretycznie, wchodził też jego ojciec don Juan, reprezentujący jednak poglądy bardzo liberalne31, a w manifeście z Lozanny (1945) wzywający generała Franco do rezygnacji z władzy32, oraz don Hugo Karol de Borbón-Parma33. Franciszek Franco, decydując się na sprawowanie pieczy nad Janem Karolem, liczył, że stanie się on godny dziedzictwa wielkich królów katolickich. Najwidoczniej przywódca Hiszpanii nie wziął pod uwagę wpływu liberalnego ojca. Sygnałem ostrzegawczym było w tym wypadku, niekonsultowane z gen. Franco, małżeństwo Jana Karola ze schizmatyczką, księżniczką Zofią Grecką, zawarte w 1962 r. Wprawdzie Zofia dokonała konwersji na katolicyzm, ale wydarzenie to mogło wielu wnikliwych obserwatorów poczynań młodego Burbona pozbawić złudzeń co do kierunku jego polityki po śmierci Franco.
W lipcu 1969 r. Jan Karol został ogłoszony następcą caudillo34, a kilka miesięcy później odebrał odznakę falangistowską, co miało oznaczać, że będzie kontynuatorem linii Franco35. Przez następne lata przygotowywał się do sprawowania władzy, którą ostatecznie objął w listopadzie 1975 r., po śmierci generała. W ciągu pierwszych miesięcy swojej władzy wprawdzie nie spowodował gwałtownych zmian w Hiszpanii, ale przygotował sobie trwałe zaplecze polityczne, dzięki któremu mógł naruszyć konstrukcję frankistowskiej Hiszpanii. Zaplecze to tworzyli coraz bardziej odchodzący od zasad ruchu narodowego młodzi działacze polityczni, wśród których wyróżniał się czterdziestokilkuletni Adolf Suárez y González; jemu to w lipcu 1976 r. król powierzył ster rządów.
Od tej pory demontaż frankistowskiej Hiszpanii postępował z piorunującą szybkością. Zalegalizowano ugrupowania opozycyjne, w tym Komunistyczną Partię Hiszpanii. Niebawem na Półwysep Iberyjski powrócili, chełpiący się swoim rzekomym moralnym zwycięstwem, działacze lewicowi z Dolores Ibárruri y Gómez, czyli słynną „La Pasionarią”, na czele. Miała ona w latach 30. zachęcać kobiety do „wyzwalania” się z małżeństw” i nalegać na wieszanie wrogów politycznych”. W kraju pojawił się też Jakub Carillo, w czasie hiszpańskiej wojny domowej odpowiadający za masowe aresztowania i egzekucje”. Niebawem katolicyzm przestał być religią panującą, a Hiszpania stała się państwem „tolerancji i praw człowieka”. Część żołnierzy gen. Franco, kierując się chrześcijańskim przebaczeniem, pojednała się z przeciwnikami. Wojna domowa stała się wręcz tematem tabu, doszło nawet do swoistego synkretyzmu pomnikowego, gdyż obok monumentów caudillo odsłaniano pomniki Indalecio Prieto y Tuero (jednego z przywódców PSOE) czy „hiszpańskiego Lenina” – Franciszka Largo Caballero.
Nie wszyscy godzili się na zniweczenie frankizmu, czego przykładem była nieudana próba zamachu stanu płk. Antoniego Tej era y Moliny w lutym 1981 r.39 Król jednak dał się poznać jako rzecznik nowej, synkretycznej Hiszpanii. W roku następnym wybory do Kortezów przyniosły zwycięstwo socjalistom, których lider, Filip González Márquez, został pierwszym od ponad 40 lat premierem wywodzącym się z lewicy. Dzisiaj często porównuje się rząd socjalisty Gonzáleza z rządem socjalisty Zapatero4°. Wszelkie porównania wypadają zdecydowanie na korzyść tego pierwszego, który przy Zapatero wygląda tak, jak Kiereński przy Leninie, ale nie można zapominać, że Zapatero rozpoczął działalność polityczną właśnie w partii ówczesnego premiera (w latach 19821996) Gonzáleza oraz w demokratycznym systemie politycznym, skonstruowanym w oparciu o porozumienie partii opozycyjnych z partiami wyrosłymi na bazie frankizmu, który traktowany był przez te ugrupowania jako balast.
Obecny premier Hiszpanii czekał na swój czas. Fasadowa zgoda narodowa i pomnikowy synkretyzm z pewnością dla niego, ale i dla wielu innych ludzi lewicy miały być jedynie stanem przejściowym. Po 14 długich latach rządów socjalistów, w 1996 r. władzę w Hiszpanii przejęła chadecka Partia Ludowa (Partido Popular, PP), której założycielem był eks-frankista Emanuel Fraga Iri barne. Pozycja tego ugrupowania była właściwie niezagrożona aż do 11 marca 2004 r., gdy zamachy terrorystyczne dokonane przez islamistów spowodowały gwałtowną zmianę preferencji wyborczych i zwycięstwo PSOE, rządzonej teraz już nie przez pragmatyka Gonzáleza, ale przez lewicowego ekstremistę, nawołującego do „rozprawy z frankizmem” po blisko 30 latach od śmierci jego twórcy, wnuka „czerwonego” kapitana z czasów wojny domowej – Józefa Ludwika Rodrigueza Zapatero.
Skutek prawie sześciu lat rządów towarzysza Zapatero41 jest nam już doskonale znany. Jakie kolejne przykre niespodzianki czekają Hiszpanię? Kadencja Kortezów upływa dopiero w marcu 2012 r. W tym czasie proces destrukcji tego wspaniałego kraju, który przez wieki był przykładem dla katolików, może przybrać naprawdę nieobliczalne rozmiary. Pozytywnym skutkiem lewackich rządów jest jednak zmiana postawy Kościoła w Hiszpanii, który zaczyna porzucać zgubną dla siebie politykę akceptacji lewicy, wracając poniekąd do swoich korzeni42. Organizowane są, często właśnie przez duchowieństwo, marsze na rzecz życia, w których społeczeństwo wyraża swój sprzeciw wobec mordowania nienarodzonych czy eutanazji. Katoliccy rodzice, nie zważając na dotkliwe kary finansowe, nie posyłają swoich dzieci na lekcje „tolerancji”.
Mogłoby się wydawać, że Hiszpanie wraz ze swoim Kościołem zaczęli budzić się z letargu. Jednak w tych środowiskach, które mają właśnie stanowić przeciwwagę dla lewicy, mają miejsce również zjawiska niepokojące. Od pewnego czasu można dostrzec uleganie „poprawnym politycznie” wpływom opozycyjnej, chadeckiej (chyba już tylko z nazwy) Partii Ludowej, czego przykładem może być postawa deputowanych tego ugrupowania podczas głosowania w Kortezach nad ustawą o zalegalizowaniu związków homoseksualnych. Ci „prawicowcy” niespodziewanie wstrzymali się od głosu”.
Przykład Hiszpanii powinien stanowić przestrogę dla tych wszystkich katolików, którzy nie widzą nic złego w lewicy, nienawołującej wprawdzie już dzisiaj otwarcie do przemocy fizycznej wobec wyznawców Chrystusa, ale dążącej, podobnie jak siedemdziesiąt kilka lat temu, do wykorzenienia świętej wiary katolickiej – tyle tylko, że bardziej „cywilizowanymi” metodami.
Dawid Kabaciński
1 C. Jariod Borrego, Contra la objeción, contra la libertad, contra Dios, http//agosto.libertaddigital.coni/contra-la-objecion-contra-la-libertad-contra-dios- 12 76236896 html
2 D. Mathieson, Spanish Steps: Zapatero and the Second Transition in Spain, Londyn 2007, s. 28.
3 El Congreso aprueba el matrimonio entre personas del mismo sexo, http//elmundo.es/elmundo/2005/04/21/ espana41114087944. html
4 Hiszpańskie lekcje o gejach obowiązkowe, www.dziennik.pl/swiat/article308171/Hiszpanskie_lekcj e_o_gej ach_ obowiazkowe. html
5 Królowa Zofia naraziła się homosiom. Po co się obnosić ze swoim homoseksualizmem? – zapytała hiszpańska królowa Zofia, http://www. konserwatyzm.pl/aktuałnosci. php/Wiadomosc/1411/
6 J. L. Cebrián, Honor Boga, przeł. E. Zaleska, „Gazeta Wyborcza”, 19-20 I 2008, s. 23-24.
7M. Angel Belmonte, Eutanazja w Hiszpanii. Zapatero chce mordować następnych ludzi, http://www. konserwatyzm.pl/aktualnoeci.php/Wiadomość/921/
8 Hiszpania: Sędzia skazany za „złośliwe opóźnianie” adopcji, http://www.konserwatyzm. pl/aktualności.php/Wiadomość/1854/
9 Hiszpania: zakaz manifestacji przeciwko zabijaniu dzieci nienarodzonych, http://www.konserwatyzm.pliaktualnoeci.php/Wiadomość/1152/
10 Hiszpania: Parlament odrzucił projekt „potępienia Papieża„, http://www.konserwatyzm.pl/aktualnosci.php/ Wiadomosc/4005/
11 Hiszpania idzie na wojnę o aborcję, http://www.konserwatyzm.pl/aktualnosci.php/Wiadomosc/1051/
12 Zapatero propaguje aborcję wśród 9-latek, http:// www.konserwatyzm.pl/aktuałnosci.php/Wiadomosc/3680/
13 Ruch Narodowy.
14 M. Tuñón de Lara, Rewolucja liberalna. Epoka współczesna, [w:] M. Tuñón de Lara, J. Valdeón Baruque, A. Dominguez Ortiz, Historia Hiszpanii, Kraków 2007, s. 411.
15 Michał Bakunin (1814-1876), rosyjski rewolucjonista, czołowy teoretyk anarchizmu kolektywistycznego.
16 Ateneo de Madrid, prywatna instytucja kulturalna założona w 1835 r. – przyp. red. ZAWSZE WIERNI.
17 M. Tuñón de Lara, op. cit., s. 604; B. Gola, F. Ryszka, Hiszpania, Warszawa 1999, s. 305; E. Górski, O demokracji w Hiszpanii (1975-1995), Warszawa 1997, s. 39.
18 V.M. Pérez-Días, Powrót społeczeństwa obywatelskiego w Hiszpanii, Kraków 1996, s. 27-28.
19 P. Machcewicz, „Historia Hiszpanii od 1808 roku do czasów współczesnych”, [w:] T. Miłkowski, P. Machcewicz, Historia Hiszpanii, Wrocław 2002, s. 421.
20 S. Bernal, Josemaria Escrivá de Balaguer. Szkic biografii założyciela Opus Dei, Katowice 1991, s. 231.
21 A. Wielomski, Jose Maria Nazar: postkonserwatysta, postkatolik i postliberał, http://www. konserwatyzm.p1/ publicystyka.php/Artykul/627/
22 Idem, Hiszpania Franco. Źródła i istota doktryny politycznej, Biała Podlaska 2006, s. 347.
23 Lewactwo panuje w hiszpańskim Kościele, http:// www.konserwatyzm.pl/aktualnosci.php/Wiadomosc/3455/
24 Postępowy Kościół wypiera się katolickiego dyktatora, http://www.konserwatyzm.pl/aktuałnosci.php/Wiadomosc/3944/
25 Ruch Narodowy.
26 R. Dobrzyński, Błękitne imperium gen. Franco, Warszawa 1975, s. 256.
27 J. Kieniewicz, Hiszpania w zwierciadle polskim, Gdańsk 2001, s. 185.
28 P. Skibiński, Państwo generała Franco. Ustrój Hiszpanii w latach 1936-1967, Kraków 2004, s. 170-172; J. R. Nowak, Hiszpania po wojnie domowej (1939-1971), Warszawa 1972, s. 105-106.
29 L. Mularska-Andziak, Franco, Londyn 1994, s. 146.
30 H. Kamen, Imperium Hiszpańskie. Dzieje rozkwitu i upadku, Warszawa 2008, s. 455.
31 J. Bartyzel, „Umierać, ale powoli!” O monarchistycznej i katolickiej kontrrewolucji w krajach romańskich 1815- 2000, Kraków 2006, s. 303.
32 J. M. Tusell Gómez, Juan Carlos de Borbón jako postać historyczna [w:] Studia polsko-hiszpańskie. Wiek XX, pod red. J. Kieniewicza, Warszawa 2004, s. 248.
33 W Brodzikowski, J. Łoskoczyński, Franco. Generał wielkiej misji, Warszawa 1999, s. 165.
34 F. Bajo Alvarez, J. Gil Pecharromán, Historia de Espada, Madryt 2005, s. 188.
35 M. Ikonowicz, „Opus Dei”. Hiszpania 1970, „Połityka”, 7 III 1970, s. 9.
36 M. J. Chodakiewicz, Zagrabiona pamięć. Wojna w Hiszpanii 1936-1939, Warszawa 1997, s. 52.
37 P. Moa, Mity wojny domowej. Hiszpania 1936-1939, Warszawa 2007, s. 162.
38 A. Beevor, Walka o Hiszpanię 1936-1939. Pierwsze starcie totalitaryzmów, Kraków 2009, s. 250.
39 F. Ryszka, Historia – polityka – państwo. Wybór studiów, t. II, Toruń 2002, s. 162.
40 J. Kawka, Zapateralski rządzi…, op. cit.
41 W marcu 2008 r. PSOE nieznacznie pokonała w wyborach centroprawicową Partię Ludową. Tym samym Zapatero objął urząd premiera na drugą kadencję.
42 M. Stasiński, Hiszpańscy biskupi nie chcą socjalistów u władzy, „Gazeta Wyborcza”, 1 II 2008, s. 12.
43 A. Wielomski, Jose Maria Aznar…, op. cit.