Aktualizacja strony została wstrzymana

Dorzynając watahę można się samemu zaciąć – Magda Figurska

Melduję: wataha niedorżnięta

„Jeśli chcemy Polski solidarnej, o którą walczyły miliony, to musimy przypomnieć sobie te dni sprzed sześciu lat, o tym, co nazwano IV Rzeczpospolitą. Musi to być Polska sprawiedliwa, życzliwa, musi zwracać się ku najsłabszym, wyciągać do nich rękę, musi być praworządna, w której sądy będą decydowały w zgodzie z prawem, bez względu na to, kto przed sądem stoi” – powiedział Jarosław Kaczyński na obchodach pierwszej rocznicy katastrofy smoleńskiej. Powiedział to do trzydziestotysięcznego tłumu przed Pałacem Prezydenckim, do Polaków przybyłych z całego kraju, by oddać hołd wszystkim ofiarom tragicznego lotu po prawdę. Przekonanie wielu Polaków, nie tylko członków Prawa i Sprawiedliwości, że nie można jej zamknąć w teczkach KGB czy utopić w smoleńskim błocie, stało się w niedzielę tak oczywiste jak to, kto ponosi odpowiedzialność. Za niezapewnienie bezpieczeństwa prezydenckiej delegacji, za oddanie śledztwa w ręce pułkownika Putina, za grzech zaniechania, ale i kłamstwa, mataczenia, że rząd zdał egzamin w tej tragicznej sytuacji. Tłumy na Krakowskim Przedmieściu, wobec nieudolnej uroczystości państwowej na Powązkach, gdzie przez niechlujstwo uśmiercono żonę Władysława Stasiaka, są dowodem, że nie spełnił się rozkaz dorżnięcia watahy. Polska tożsamość jest tak silna, a determinacja w dążeniu do prawdy tak wielka, że barierki i zasieki, którymi rząd odgradza się od Narodu, nie są żadną przeszkodą i nie zniechęcą Polaków do jej wyjaśnienia. Bo nie sposób zamknąć ust Narodowi, choć wielu już próbowało. Władza, która ignoruje swych obywateli, powoli dorzyna się sama. A taka, która wykorzystuje służby mundurowe do tego, aby uciszać opozycję, z demokracją nie ma nic wspólnego.

Kartel przegrywa

To już nie przemysł pogardy ale kartel, nielegalny jak każda zmowa, którą zawiązali rządzący i ich poplecznicy, popłuczyny po peerelu, z antypolskimi i antynarodowymi mediami. Dlatego do przewidzenia były ich komentarze po obchodach rocznicy katastrofy. Ci funkcjonariusze od sześciu lat jawnie lżąc Polaków, drwiąc i atakując znienawidzone ugrupowanie, w rzeczywistości bronią własnej wersji historii i III RP zbudowanej na kłamstwie wraz z towarzyszami, „ludźmi honoru”, „dobrymi ubekami”, karmiąc wrzód, który zżera naród. Według nich obozy są jak najbardziej polskie, generałów w Katyniu zabili Niemcy a pijany samolot pilotowany przez debeściaków musiał się rozbić. A odpowiedzialność za katastrofę, po zmarłym Lechu Kaczyńskim, przechodzi naturalnie na jego brata, który, jak napisał naczelny funkcjonariusz GW Jarosław Kurski, podeptał uczucia ofiar, rozpoczął kampanię wyborczą i upolitycznił katastrofę. A jak może być inaczej? Tupolewem lecieli najważniejsi politycy RP, z prezydentem na czele, posłowie i senatorowie, dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych, prezes NBP i szef IPN. Chcieli uczcić obchody 70 rocznicy najbardziej zakłamywanej zbrodni w historii Polski, która przez lata okryta była zmową milczenia. Stefan Melak, prezes Komitetu Katyńskiego (nie mylić z Federacją Rodzin Katyńskich), który zginął w katastrofie, wiedział o tym najlepiej, gdy 31 lipca 1981 na Cmentarzu na Powązkach w Warszawie odsłonił pierwszy w Polsce „Pomnik Katyński”, który po kilku godzinach został usunięty po interwencji ambasady radzieckiej.

Kto zawłaszcza katastrofę?

Jeśli dążenie do prawdy o tragicznym locie, o którym wiemy tylko tyle, ile przekaże nam Rosja, określane jest zawłaszczaniem państwa, katastrofy, pamięci, żałoby, to jak nazwać działania rządu Tuska po roku od katastrofy, gdy nie ma ani jednego odpowiedzialnego za organizację lotu? Jak nazwać jego działania w pierwszych minutach po katastrofie? Co było tematem narady z, wówczas marszałkiem, Komorowskim w Gdańsku, rankiem 10 kwietnia, skąd przylecieli CASĄ do Warszawy? Dlaczego orędzie marszałka ukazało się na stronie internetowej TVPInfo o godzinie 5:57, czyli 3 godziny przed katastrofą? Czy ktoś uwierzy, że Komorowski pokonał 330 kilometrów z Ruskiej Budy w godzinę, nawet jeśli po telefonie Sikorskiego wiedział, że miejsce prezydenta się zwolniło? Dlaczego przejął obowiązki Prezydenta na mocy art. 131 pkt. 2 Konstytucji RP, choć nie nastąpiło jeszcze formalne stwierdzenie zgonu Prezydenta Lecha Kaczyńskiego? Czego szukała prokuratura i ABW w Hotelu Sejmowym, po trzech godzinach od katastrofy, plądrując pokoje chronionych immunitetem parlamentarzystów, na podstawie zarządzenia z datą o jeden dzień późniejszą? Kto włamał się do mieszkań A.Szczygły, Z.Wassermanna i J.Kurtyki, skoro ABW zaprzecza? Kto więc zawłaszcza państwo: „mohery”, których jedyną bronią są znicze, czy Komorowski, który natychmiast powołał Jacka Michałowskiego na szefa Kancelarii, albo Tusk, obsadzając NBP i niszcząc ustawą IPN? Kto ma tyle buty, arogancji i bezczelności, by mówić o zawłaszczaniu państwa, gdy pod osłoną nocy usuwa się niewygodny krzyż i napuszcza bojówki hołoty na modlących się ludzi? Szef Trójmiejskich Klubów Gazety Polskiej został pobity przez Straż Miejską pod Pałacem Prezydenckim i z licznymi obrażeniami trafił do szpitala. Czy prezydent Warszawy poczuje się do odpowiedzialności?

O wyższości brzozy nad kamieniem?

Nie sądzę, by gubernator obwodu smoleńskiego, w takim kraju jak Rosja, sam zdecydował o zmianie tablicy na smoleńskim kamieniu, usuwając fragment o sowieckiej zbrodni na polskich oficerach. Wiedziały o tym władze Rosji tak samo dobrze, jak Tusk, Komorowski i Nowak. Wiedział nasz MSZ, który najpierw ustami rzecznika M. Bosackiego udawał oburzenie i zaskoczenie równe rodzinom ofiar; później zaś wydelegował wiceministra MSZ Henryka Litwina, który potwierdził, że już w piątek rozmawiał z ambasadorem Rosji na temat zmiany tablicy, ale miał nadzieję, że Rosjanie odstąpią od tego zamiaru. Jeśli więc polityka zagraniczna rządu Tuska opiera się jedynie na nadziei, jej konsekwencje są widoczne nie tylko w kontaktach z Rosją. Gdzie był Radosław Sikorski, gdy Henryk Litwin zapowiadał, że MSZ w sprawie tablicy nie będzie oficjalnie interweniować? Czy prezydent Komorowski, któremu ten fakt pokrzyżował wyjazd na uroczystość 71. rocznicy zbrodni katyńskiej, nie powinien zażądać od MSZ szczegółowego opisu relacji, kopii dokumentów, które krążyły pomiędzy MSZ Polski a MSZ Rosji w sprawie tablicy? Nie zażąda, ponieważ wyraził zgodę na jej zmianę. Pojawiły się też przypuszczenia, po innej odmianie „Rzeczpospolita Polska”, że tablica była sporządzona w Polsce.

Wizyta prezydenta Komorowskiego w Katyniu i w Smoleńsku nie była udana, mimo wyboru sosny, jako miejsca złożenia wieńca. Nie trafiły też do Miedwiediewa słowa przemówienia Komorowskiego, w których cytował Lecha Kaczyńskiego, bo prezydent Rosji odjechał zaraz po złożeniu wieńców. Dwa ewidentne afronty w ciągu dwóch dni, które zauważyły zagraniczne media, tylko nie rząd Tuska i prezydent Komorowski, który na placu boju zostaje sam. Twardy Kaszub, który miał być solidarny, sprawiedliwy i honorowy mięknie i chowa się w szafie. Na swojego następcę szykuje Sikorskiego, sam marząc o ciepłej posadce u jedynie rozumiejącej go Angeli. Jak poradzi sobie prezydent z pękniętym na pół narodem, skoro boi się nawet wiatru i dlatego nie złożył kwiatów na grobie Lecha Kaczyńskiego? Czy tak jak wobec Rosji, kiedy okazał się strachliwym zajączkiem? Czy udźwignie ciężar odpowiedzialności, okaże empatię i zrozumienie dla innych, skoro w wywiadzie mówi: Nie cenię sobie ludzi, którzy w obliczu tak wielkiego dramatu czy zagrożenia wpadają w panikę, albo roztkliwiają się na pokaz przed kamerami. Nie liczmy więc na gesty otuchy i pojednania z jego strony.

Tym mocniej brzmią słowa homilii abp. Stanisława Gądeckiego, wygłoszonej w archikatedrze warszawskiej, podczas mszy św. w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej, w której mówił: „Katastrofa pod Smoleńskiem – największa z polskich tragedii w okresie pokoju – dowiodła, że pamięć może kosztować. Ze śmierci wyłoniło się życie. Nastąpiło duchowe odrodzenie narodu”.

Rząd Tuska, który próbuje zabić pamięć, nie ma w odrodzeniu swego udziału. Ale Polacy, podobnie jak poeta – pamiętają. „Spisane będą czyny i rozmowy”.

Magda Figurska

Tekst opublikowano w nr. 15/2011 Warszawskiej Gazety

Za: Magda Figurska blog | http://wing2009.salon24.pl/298634,dorzynajac-watahe-mozna-sie-samemu-zaciac

Skip to content