Aktualizacja strony została wstrzymana

Przełamanie kłamstwa czy tylko milczenia?

Decyzja wojskowej prokuratury rosyjskiej z 2004 r. oznacza odmowę uznania przez Rosję zbrodni katyńskiej na gruncie prawnym. Osobiście nazywam to nowym kłamstwem katyńskim. Stało się tak, że zerwano ze starym stalinowskim kłamstwem katyńskim, ale zainaugurowano nowe.

Z prof. Włodzimierzem Marciniakiem, członkiem Polsko-Rosyjskiej Grupy do Spraw Trudnych, politologiem z Instytutu Studiów Politycznych PAN, rozmawia Marcin Austyn

Podczas spotkania prezydentów Bronisława Komorowskiego i Dmitrija Miedwiediewa w Smoleńsku usłyszeliśmy, że minione 12 miesięcy to czas przełamania kłamstwa katyńskiego. Zgadza się Pan z taką oceną?

– To zależy, do czego odniesiemy pojęcie kłamstwo katyńskie. Rzeczywiście po 1993 roku, po głośnej deklaracji prezydenta Borysa Jelcyna, który przeprosił za zbrodnię katyńską, na wiele lat zapanowało w tej sprawie milczenie. Władze Rosji nie wypowiadały się na ten temat. W tym sensie można uznać, że to, co wydarzyło się w ciągu ostatniego roku [spotkanie premierów Polski i Rosji w Katyniu, uchwała rosyjskiej Dumy w sprawie Katynia, przekazanie części akt ze śledztwa katyńskiego stronie polskiej i wczorajsze spotkanie prezydentów w Katyniu – przyp. red.], jest zerwaniem z milczeniem, z praktyką ostatnich bez mała 20 lat. Nie należy jednak zapominać, że głównym problemem spornym w relacjach polsko-rosyjskich nie jest kwestia ogólnej deklaracji, że za zbrodnię katyńską odpowiedzialność ponosi Związek Sowiecki i jego władze, ale jest to problem decyzji wojskowej prokuratury rosyjskiej z 2004 roku o umorzeniu śledztwa, co faktycznie oznacza odmowę uznania zbrodni katyńskiej na gruncie prawnym. Osobiście nazywam to nowym kłamstwem katyńskim. Stało się tak, że zerwano ze starym stalinowskim kłamstwem katyńskim, ale zainaugurowano nowe, polegające na odmowie uznania prawnego zbrodni katyńskiej i prawnego zakończenia tego problemu.

Jak zatem w tym kontekście rozumieć deklaracje prezydentów o szukaniu sposobu na formalnoprawną rehabilitację ofiar zbrodni katyńskiej?

– W mojej ocenie, obecnie w interesie państwa rosyjskiego leży rozwiązanie tego problemu, i to przede wszystkim na gruncie prawa krajowego. Chodzi o to, by nie doprowadzić do takiej sytuacji, że w sprawie Katynia zapadnie wyrok skazujący Federację Rosyjską przed Trybunałem w Strasburgu. Wydaje mi się, że istnieją pewne możliwości rozstrzygnięcia tego problemu w sposób satysfakcjonujący stronę polską na gruncie prawa rosyjskiego – czy to w drodze specjalnej ustawy, czy też aktu legislacyjnego prezydenta Federacji Rosyjskiej. Takie rozwiązania przewiduje rosyjskie ustawodawstwo. Jednak na obecnym etapie rozmów w tej sprawie to są tylko moje domysły. Na pewno możemy uznać tylko tyle, że do tej pory mieliśmy do czynienia jedynie z deklaracjami, które nie niosły za sobą istotnych konsekwencji prawnych.

Jak Pan ocenia incydent związany z zamianą tablicy w Smoleńsku?

– To był jasny sygnał, że na dzień dzisiejszy dla obecnych władz Rosji jest to granica nieprzekraczalna. Samo to wydarzenie oceniam także jako pewne testowanie obecnych władz Polski, czy są gotowe na jakieś ustępstwa w sprawie Katynia, np. na zrezygnowanie z kwalifikacji prawnej tej zbrodni umieszczonej na usuniętej tablicy.

Wiemy już, że w Smoleńsku powstanie pomnik upamiętniający ofiary katastrofy. Będzie na nim dwujęzyczna inskrypcja o uzgodnionej treści. Można się spodziewać, że te uzgodnienia będą kolejną okazją do rozgrywania historią Katynia?

– Zapewne tak się stanie, bo jeśli tego rodzaju sprawy, jak treść inskrypcji, będą przedmiotem uzgodnień politycznych, to inaczej być nie może. Nie ma jednak innego wyjścia. Musimy działać w ramach prawa Federacji Rosyjskiej, co siłą rzeczy oznacza także kontaktowanie się z władzami tego państwa i w tej sprawie.

Da się rozdzielić Katyń od Smoleńska? Pytam o tę sprawę, bo pojawiają się sugestie, by nie łączyć tych dwóch tragicznych wydarzeń.

– Z racjonalnego punktu widzenia jest oczywiste, że są to różne wydarzenia. 71 lat temu mieliśmy do czynienia ze świadomie popełnioną zbrodnią, a ubiegłoroczna katastrofa wydarzyła się w niewyjaśnionych jeszcze okolicznościach. Jednak w wymiarze symbolicznym zbieżność tych wydarzeń jest nieunikniona i jakakolwiek próba ich rozdzielania jest skazana na niepowodzenie. Z drugiej jednak strony nie należy utożsamiać tych dwóch tragicznych wydarzeń.

Jednak nie można zapominać, po co delegacja z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele leciała do Katynia?

– Oczywiście, że nie można tego pominąć. Prawdę mówiąc, nie wiem, czy jest to wykonalne, bo taki zabieg byłby chyba zbyt jawnym gwałtem na naszych umysłach.

Prezydenci odwiedzający wczoraj miejsce katastrofy Tu-154M ominęli głaz ze zmienioną tablicą i złożyli wieńce pod brzozą, o którą uderzył samolot. Mając w pamięci ostatnie wydarzenia, takie rozwiązanie miało swój symboliczny wymiar?

– Wydaje mi się, że ten gest nie miał większego znaczenia. Prawdopodobnie w taki sposób prezydent Bronisław Komorowski – być może także w uzgodnieniu ze stroną rosyjską – uznał, że wybrnie z tej trudnej sytuacji, w której został postawiony przez decyzję o zdjęciu tablicy, a zwłaszcza sposobem wykonania tej decyzji. Było to raczej ominięcie problemu niż symbol.

Dziękuję za rozmowę.

Za: Nasz Dziennik, Wtorek, 12 kwietnia 2011, Nr 85 (4016) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110412&typ=po&id=po07.txt | Przełamanie kłamstwa czy tylko milczenia?

Skip to content