Aktualizacja strony została wstrzymana

Prezydent Komorowski symuluje orgazm – Stanisław Michalkiewicz

Na dwudniowym szczycie NATO, jaki rozpoczął się 19 listopada z Lizbonie, drugiego dnia obrad przyjęto nową koncepcję strategiczną Sojuszu, autorstwa sekretarza generalnego NATO Andresa Fogha Rasmussena. Nie było to żadną niespodzianką, ponieważ koncepcja strategiczna na najbliższe 10 lat wychodzi naprzeciw nie tylko oczekiwaniom Stanów Zjednoczonych, którym sen z powiek spędzają irańskie zbrojenia atomowe, zagrażające bezcennemu Izraelowi, ale również – Naszej Złotej Pani Anieli, z punktu widzenia której nowa strategia NATO oznacza podporządkowanie europejskiej polityki Sojuszu długofalowym celom niemieckim. Wprawdzie sekretarz Rasmussen powtórzył zaklęcie, że „obrona terytorialna i solidarność sojuszników nadal jest podstawowym zadaniem NATO”, co oznacza, że słynny art. 5 traktatu waszyngtońskiego formalnie nie został uchylony, chyba, że przez desuetudo – ale to był rodzaj rytualnej mantry, bo tak naprawdę, to NATO zamierza „rozwijać zdolność do obrony mieszkańców i terytoriów przeciwko rakietom balistycznym (…) Będziemy aktywnie dążyć do współpracy w sprawie obrony przeciwrakietowej w Rosją i innymi partnerami euroatlantyckimi”. W ogóle jeśli chodzi o Rosję , to „NATO jest zdeterminowane do wzmocnienia konsultacji politycznych i do praktycznej współpracy”, zaś sekretarz Rasmussen stawia kropkę nad „i” stwierdzając wprost, że „naszą wizją jest strategiczne partnerstwo między NATO i Rosją” – co chyba w stu procentach spełnia oczekiwania Berlina, wyrażone przez Naszą Złotą Panią Anielę, która jeszcze przed szczytem w Lizbonie opowiedziała się za „możliwie najszerszym” objęciem Rosji „wspólnym systemem obrony przeciwrakietowej”, co otworzy „jakościowo nową fazę kooperacji między Rosją a NATO”.

Co oznacza ta „jakościowo nowa faza”? Oznacza – po pierwsze – oficjalne potwierdzenie przekształcania się Sojuszu Północnoatlantyckiego z obronnego porozumienia w Pakt Białego Człowieka, skierowany na powstrzymywanie naporu ludów i państw Trzeciego Świata na zajęcie znaczącego miejsca w świecie podzielonym jeszcze 100 lat temu przez kierowników Imperium Brytyjskiego i odgrywania innej, niż wyznaczonej wówczas roli. Widać to przede wszystkim w katalogu zagrożeń, wśród których na pierwszym miejscu widnieje „terroryzm”, a na drugiem – „piractwo”. Nietrudno się domyślić, że w ramach strategicznego partnerstwa NATO-wsko – rosyjskiego, pojęcie „terroryzmu” stanie się niezwykle rozciągliwe i obejmie każdą postać sprzeciwu wobec każdej formy dominacji strategicznych partnerów. „Świat się zmienia; Niegry bieleją z przerażenia (…) egipski pedryl aż się spłaszczy, ja budu szczała mu do paszczy i tak szutiła: nu Anwar! Wied’ u was na pustyni żar! Tiepier ja tobie go ugaszę!” – marzyła przed laty Caryca Leonida. „Czy to Moskwa, czy to Fłorida, czy Łondon, czy to Mozambik – wszędzie carstwujet Leonida, wszędzie władajet Tricky Dick!

Jest rzeczą oczywistą, że pacyfikowanie co najmniej 4 miliardów ludzi choćby przez najbliższe 10 lat, wymaga ścisłego współdziałania uczestników strategicznego partnerstwa. Ponieważ NATO, a ściślej – USA wydają się bardziej zainteresowane tymi pacyfikacjami, niż Rosja, to jest bardzo prawdopodobne, że za swoje skwapliwe współdziałanie z NATO ruscy szachiści wystawią odpowiedni rachunek. Po drugie – rachunek ten z całą pewnością będzie przed wystawieniem uzgodniony z jeszcze ściślejszym strategicznym partnerem Rosji, to znaczy – z Niemcami, dzięki czemu przekonanie pozostałych sojuszników do jego zapłacenia będzie znacznie łatwiejsze niż w przypadku przeciwnym. W tej sytuacji – po trzecie – jest bardzo prawdopodobne, że rachunek ten będzie torpedował wszelkie polskie inicjatywy polityczne, chyba, że w ramach tzw. dobrowolności przymusowej będą one wychodziły naprzeciw oczekiwaniom rosyjskim. Te oczekiwania przedstawił premier Włodzimierz Putin 1 września 2009 roku na Westerplatte przypominając, że przyczyną II wojny światowej był traktat wersalski, który „upokorzył dwa wielkie narody”. Jak „upokorzył”? Ano tak, że na obszarze leżącym między siedzibami obydwu wielkich narodów zatwierdził niepodległe państwa narodów trochę mniejszych. Skoro takie rzeczy stają się przyczynami światowych wojen, to jest oczywiste, iż w interesie europejskiego, a nawet światowego pokoju trzeba je korygować jak najszybciej. Wprawdzie premier Putin taktownie się przed sformułowaniem tego wniosku powstrzymał, ale jest on przecież zrozumiały sam przez się. Krótko mówiąc, wygląda na to, że ceną przejścia NATO do „jakościowo nowej fazy kooperacji” z Rosją, może być przyszłość naszego nieszczęśliwego kraju.

W tej sytuacji deklaracja pana prezydenta Bronisława Komorowskiego iż nowa koncepcja strategiczna NATO „ w ogromnej mierze satysfakcjonuje Polskę”, staje się bardzo podobne do symulowania orgazmu przez ofiarę gwałtu zbiorowego. Czym innym bowiem jest melancholijne pogodzenie się z politycznymi, czy dziejowymi koniecznościami, a czym innym okazywanie z takiego powodu radosnego podniecenia. „Nie ciebie chromolą, czego tyłkiem ruszasz?” – cytuje Aleksander Sołżenicyn porzekadło ruskich knajaków, którzy w taki sposób powstrzymywali postronnych świadków różnych złodziejskich bezeceństw przed wtrącaniem się. To porzekadło do pana prezydenta Bronisława Komorowskiego zastosowania oczywiście nie ma, bo nowa strategia NATO według wszelkiego prawdopodobieństwa zawiera w sobie perspektywę „chromolenia”, a kto wie, czy nawet nie brutalnego przecwelowania naszego nieszczęśliwego kraju, którego pan prezydent formalnie pozostaje najwyższym przedstawicielem. Jeśli zatem je przypominam, to na skutek przeczytania wypowiedzi pana prof. Wielomskiego na portalu „Prawica.net”, w której komentuje on wywiad udzielony przez sekretarza Rasmussena francuskiej telewizji. Stwierdza, że NATO przestało być sojuszem obronnym przeciwko tradycyjnym zagrożeniom militarnym, wobec czego mamy do czynienia z sojuszem NATO-Rosja. I dodaje: „Wywiad ten koniecznie powinien odsłuchać Jarosław Kaczyński i czołówka PiS szczególnie w kontekście ostatniego listu Prezesa PiS do Donalda Tuska, gdzie zaprezentował archaiczną koncepcję stosunków międzynarodowych z epoki G. Busha, gdzie Rosja traktowana była jako archetyp „wroga demokracji” i „wolności””. Oczywiście ma rację i w jednym i w drugim; nic by Jarosławowi Kaczyńskiemu się nie stało, gdyby wysłuchał tego wywiadu, ale nie o to chodzi, tylko o przebijającą z wypowiedzi prof. Adam Wielomskiego nutkę triumfu i jakiejś mściwej satysfakcji. Rozumiem, że prof. Wielomski Jarosława Kaczyńskiego nie lubi a być może nawet pogardza nim, jako politykiem – ale czy to jest wystarczający powód do demonstrowania słabo ukrywanej Schadenfreude, która – niech mi Pan Profesor łaskawie wybaczy – trochę przypomina takie nieproszone ruszanie tyłkiem?

Stanisław Michalkiewicz

Felieton   tygodnik „Najwyższy Czas!”   26 listopada 2010

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1842

Skip to content