Aktualizacja strony została wstrzymana

Smutno i straszno – Tomasz P. Terlikowski

Nie rozumiem tego, co się stało. I boję się tego. Nie w znaczeniu doczesnym, ale o wiele głębszym, bo odnoszącym nas do życia wiecznego.

Nie rozumiem, dlaczego Stolica Apostolska decyduje się na opublikowanie takich a nie innych wypowiedzi, o których można było z góry przewidzieć, że zostaną zinterpretowane jako „całkowita zmiana nauczania Kościoła” w sprawie antykoncepcji. Nie rozumiem, dlaczego komentarz do tej sprawy ojca Federico Lombardiego niczego nie wyjaśnia, a raczej pogłębia wrażenie odejścia Kościoła od dotychczasowego stanowiska (bo jak inaczej określić sformułowanie, że papież podchodzi ze zrozumieniem dla ludzkości poszukującej nieco po omacku bardziej ludzkiego i odpowiedzialnego przeżywania seksualności?).

Nie rozumiem tego tym bardziej w sytuacji, gdy od kilku dni trwa gigantyczny festiwal przeinaczania słów papieża, dowodzenia, że mamy do czynienia z „przełomem”. W takiej sytuacji oświadczenie Stolicy Apostolskiej powinno być jasne i zdecydowane, wedle biblijne zasady „niech Wasza mowa będzie tak, tak, nie nie”. A otrzymujemy scholastyczne rozważania, których nie da się zrozumieć bez solidnej dawki dopalaczy, i które stają się przedmiotem kolejnych komentarzy, wyrażających radość ze zmiany „przestarzałego stanowiska Kościoła”.

Tak, wiem, że papież nie wypowiadał się na temat antykoncepcji. Wiem, że wypowiedź podtrzymywała dotychczasowe stanowisko, i wyrażała przypuszczenie (tak, tylko przypuszczenie), że w jakichś absolutnie wyjątkowych sytuacjach dopuszczalne może się stać użycie prezerwatywy, by chronić życie ludzkie i wyprostowywać ludzką seksualność. Ale jednocześnie wiem – po pierwsze, co z tą wypowiedzią zrobiły media, wiem jak zareagowali na nią zwyczajni katolicy, i wiem, że – jak byśmy tego nie tłumaczyli – jest w tej wypowiedzi dość zaskakujący ton. Wiedząc to zaś jestem tym bardziej zaskoczony faktem, że nie prostuje się niezwykle mocno tego, co robią z wypowiedziami papieskimi media.

To zaś mnie zwyczajnie przeraża. Bo albo antykoncepcja jest złem moralnym, grzechem ciężkim (który jak mnie uczono na katechezie, już po Soborze Watykańskim II, może narazić moje życie wieczne, bowiem zrywa całkowicie relację z Bogiem), albo nim nie jest. Albo męska prostytucja jest grzechem ciężkim, albo nim nie jest. Albo prezerwatywy chronią przed zakażeniem, albo wcale tak nie jest. Tertium non datur. Jeśli zatem są one grzechem ciężkim, to wypowiadanie słów, o których z góry wiadomo, że wywołają aferę medialną i wprowadzą za pośrednictwem mediów wielu ludzi w błąd, jest nieroztropnością. Jeśli zaś grzechem ciężkim nie są, to powstaje proste pytanie, co z poprzednim nauczaniem? I proszę nie tłumaczyć mi, że w konfesjonale można wypowiedzieć takie słowa. Być może w konfesjonale tak, ale tu mamy do czynienia z publicznym stanowiskiem, o którym z góry wiadomo, że będzie ono szeroko komentowane i podatne na liczne przeinaczenia i zwyczajne kłamstwa.

Strach wywołuje także fakt, że nie jest to pierwsza taka sytuacja. Kilkanaście miesięcy temu arcybiskup Rino Fisichella także napisał słowa, które wywołały burzę medialną, a z których wynikało, że są sytuacje, w których lekarz może zamordować dziecko. Ze źródeł watykańskich wiadomo, że artykuł w „L’Osservatore Romano” powstał na skutek sugestii sekretarza stanu kard. Tarcisio Bertonego. Sporo czasu zajęło (a stało się to tylko dzięki wytrwałości świeckich i duchownych członków Papieskiej Akademii Źycia), aż Kongregacja Nauki Wiary wydała oświadczenie prostujące takie sugestie. A arcybiskup Fisichella, choć został odwołany ze stanowiska szefa Papieskiej Akademii Źycia, otrzymał nową zaszczytną funkcję, jaką jest prefektura Kongregacji ds. nowej ewangelizacji.

Tego typu sytuacje mnie przerażają. Tak jak i przeraża mnie fakt, że medialna akcja przeinterpretowywania nauczania papieskiego, połączona z całkowitą nieumiejętnością odpowiedzi na nią przez Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej (bo nie zakładam złej woli) może narazić wielu ludzi na utratę życia wiecznego. Antykoncepcja jest bowiem grzechem ciężkim i nie przestanie nim być tylko dlatego, że media to oznajmią czy, że tak lub inaczej na jej temat wypowie się rzecznik Stolicy Apostolskiej. Ona jest złem, a jej stosowanie może ludzi zaprowadzić do piekła. I to chyba w całej tej sprawie mnie przeraża najbardziej. Jedno nie ulega dla mnie jednak wątpliwości: koniec jest coraz bliżej.

Tomasz P. Terlikowski

Za: Fronda.pl | http://fronda.pl/news/czytaj/terlikowski_smutno_i_straszno

Skip to content