Aktualizacja strony została wstrzymana

Fundament. Rzecz o nienawiści – Aleksander Ścios

Ruchy i systemy totalitarne wszelkich odcieni potrzebują nienawiści nie tyle przeciw zewnętrznym wrogom i zagrożeniom, ile przeciwko własnemu społeczeństwu; nie tyle, by utrzymać gotowość do walki, ile by tych, których wychowują i wzywają do nienawiści, wewnętrznie spustoszyć, obezwładnić duchowo, a tym samym uniezdolnić do oporu. Nieustające, bezgłośne, lecz całkiem jasne orędzie powiada: „Wy jesteście doskonali, tamci są zgnili ze szczętem. Już dawno żylibyście w raju, gdyby złość waszych wrogów nie stała na przeszkodzie” – pisał w latach 70. Leszek Kołakowski. Nie mógł wiedzieć, że 40 lat później, tymi samymi słowami będzie trzeba opisywać środowisko, stosujące nienawiść jako główną broń polityczną.

Kwintesencją orędzia nienawiści, o którym mówił Kołakowski były słowa Bronisława K. z 13 listopada 2009 r.: „Póki jest ten prezydent, nie da się dobrze rządzić” i twierdzenie: „do wyborów prezydenckich trudne reformy będą leżały odłogiem, bo urząd prezydenta jest wielkim i skutecznym hamulcowym„.

A przecież …już dawno żylibyście w raju…

Pogłosem tego orędzie był tytuł, jakim „Niezawisimaja Gazieta” w dniu 13 kwietnia opatrzyła swój artykuł o tragedii smoleńskiej: „Katyńska kość niezgody w relacjach Warszawy i Moskwy zostanie pochowana razem z prezydentem Lechem Kaczyńskim„.

Ataki pełne nienawiści, należały do stałego repertuaru wystąpień Bronisława K.. Trudno, w zasadzie znaleźć wypowiedź tego człowieka, w której nie oczerniałby Lecha lub Jarosława Kaczyńskich, Antoniego Macierewicza, czy któregoś z polityków PiS. Pamiętamy słowa „jaka wizyta, taki zamach”, czy wypowiedziane na trzy miesiące przed smoleńską tragedią życzenie „chciałbym skrócić zły okres prezydentury Lecha Kaczyńskiego”. Pamiętamy „popłuczyny endeckie, które szkodzą Polsce”, „ekipę oszalałą na punkcie nienawiści do WSI”, czy „sektę wierzącą w politycznego szatana” i Polskę „w rękach drobnych cwaniaczków, drobnych pijaczków, którzy sięgają po najwyższe funkcje”.

A wszystko po to, bo – „wy jesteście doskonali, tamci są zgnili ze szczętem”.

W głoszeniu tego orędzia Bronisław K. nie był osamotniony. Od dnia przegranych wyborów parlamentarnych w roku 2005 i osobistej porażce Tuska w wyborach prezydenckich, jedynym czynnikiem integrującym środowisko Platformy stała się nienawiść do wszystkiego, co związane z partią Kaczyńskich. Ludzie PO, żyjący w ideowej pustce musieli znaleźć formułę, która pozwoliłaby im dotrzeć do społeczeństwa. Gdy nie można przedstawić koncepcji pozytywnej, pozostaje odwołanie do negatywnych skojarzeń i najniższych instynktów, tworzenie fałszywych obrazów, irracjonalnej niechęci i lęków. Na tym lęku zbudowano „pozycję startową” Platformy Obywatelskiej, wmawiając społeczeństwu, że wybór Tuska i spółki uchroni Polaków przed straszliwą katastrofą „kaczyzmu”.

Stosunek do braci Kaczyńskich, wynikał w równej mierze z ambicjonalnej traumy, jakiej doświadczył Donald Tusk po przegranych w 2005 roku wyborach prezydenckich oraz z niemniej mocnego uczucia nienawiści i strachu widocznego u Bronisława K., obawiającego się publikacji treści aneksu do Raportu. Wielu innych polityków PO, biznesmenów, dziennikarzy i ludzi życia publicznego, po likwidacji WSI odczuwało zagrożenie możliwością ujawnienia ich kontaktów i interesów prowadzonych pod dyktando wojskowej bezpieki. Wkrótce więc, nagromadzenie pod szyldem Platformy wszelkiego rodzaju renegatów, frustratów i „skrzywdzonej” rządami PiS-u agentury, uczyniło z tego środowiska istny skansen agresywnych, twardogłowych typów, złączonych wspólną nienawiścią i żądzą odwetu. Propagandowe hasło o „partii miłości” – rozpowszechniane w przekazie medialnym wyraźnie wskazywało, z kim mamy do czynienia. Definicję tego stanu, przed wielu laty przedstawił Mirosław Dzielski, przypominając, że „nienawiść przebrana w szaty miłości i wierząca na dodatek szczerze, że jest miłością – oto czym jest socjalizm.”

Można dojść do słusznego wniosku, że od 2005 roku jedyną idee fix środowiska Platformy, „credo” wokół którego się integrowano była polityczna antynomia wobec PiS-u , przybierająca z czasem postać patologicznej nienawiści. Na totalnej krytyce IV RP zbudowano przecież całą retorykę przekazu.

Ta prawda jest szczególnie widoczna w wypowiedziach głównego „ideologa” środowiska PO – Andrzeja Olechowskiego, które słowa wyznaczały kierunki działań tej partii i dyscyplinowały opornych działaczy. W wywiadzie dla „Newsweeka”, z października.2007 r. można przeczytać, że „Olechowski wspiera powyborczą współpracę Platformy z LiD. Ale nie jest bezkrytyczny wobec szefostwa PO. Ma za złe Donaldowi Tuskowi, że zgodził się na wybory zamiast rozliczać rządy PiS w komisjach śledczych. – Najpierw trzeba było sprawdzić, czy miejsce Kaczyńskich jest w wielkiej polityce czy w kryminale” – mówił wówczas Olechowski. Metoda gróźb : „Jeśli Platforma nie sprosta temu oczekiwaniu, trzeba będzie stworzyć inną partię” i pochwał „Przestałem się odzywać, gdy doszedłem do wniosku, że jestem zadowolony z programu.(…) Uważam, że między innymi dzięki mojej interwencji Platforma pożegnała się z projektem IV RP” – miała doprowadzić tę partię do jedynie słusznego programu – nienawiści wobec wszystkiego, co w najmniejszym stopniu kojarzy się z IV RP i przypomina o potrzebie budowania silnego, niepodległego państwa.

Dlaczego nienawiść? Niech odpowie Kołakowski:

Potrzebują jej nie tylko, by zapewnić sobie pożądaną gotowość do mobilizacji i nie tylko, a nawet nie głównie po to, by skanalizować, przeciwko innym obrócić i tak we własną broń przekuć ludzkie zrozpaczenie, beznadziejność i nagromadzone masy agresywności. Zapotrzebowanie na nienawiść wyjaśnia się tym, że niszczy ona wewnętrznie tych, co nienawidzą, że czyni ich bezbronnymi wobec państwa, że równa się duchowemu samobójstwu, samozniszczeniu, a przez to wydziera korzenie solidarności również między tymi, co nienawidzą”.

„Zapotrzebowanie na nienawiść” prowadzi do dezintegracji państwa, do jego systematycznej lecz nieuchronnej likwidacji. Dlatego „ideolog” Olechowski nauczał:

Silne państwo i partia obywatelska wzajemnie się wykluczają. Postulat silnego państwa może przynosi popularność, ale nigdy nie uznam go za swój.(…) Współczesny człowiek potrafi zrobić sam, z sąsiadami lub np. z kolegami z tego samego zawodu bardzo wiele i z każdym pokoleniem coraz więcej. Nie potrzebuje do tego państwa. Dlatego działania na rzecz rozbudowy i wzmacniania państwa są marnowaniem pieniędzy obywateli.”

Jakkolwiek byśmy nie definiowali poszczególnych elementów programu, zwanego „IV RP” – jego podstawowym wyznacznikiem jest postulat silnego państwa – jako gwarancji rozwoju wolnego społeczeństwa.

Oparcie całej koncepcji istnienia Platformy na antynomii do PiS-u i nienawiści do uosabiających ideę IV RP braci Kaczyńskich, musiało zatem prowadzić do niszczenia i dezintegracji struktur państwa, do zrywania więzów społecznych , tworzenie trwałych i coraz głębszych podziałów, walki z pamięcią, propagowania zachowań antypaństwowych i amoralnych, brutalizacji języka politycznego. Tych zaś, którzy byli wyznawcami tej antynomii miało prowadzić do niewoli, „duchowego samobójstwa i samozniszczenia”.

To dlatego tak wyraźnie odczuwamy, że bez PiS-u , bez braci Kaczyńskich środowisko Platformy nie potrafiłoby zbudować żadnego „pomysłu na rządzenie”. Nie istniałby Janusz P., Stefan N., czy Andrzej W. Bez tej nienawiści, nie byłoby czystek w służbach specjalnych, afery marszałkowej, zbliżenia z putinowską Rosją, a wreszcie – pułapki smoleńskiej. Bez niej – nie zaistniałaby prezydentura Bronisława K., a on sam nie miałby nic do powiedzenia. Cała logika tej prezydentury, została zbudowana na nienawiści i pogardzie dla „zgniłych ze szczętem”.

Sądzę, że nawet po 10 kwietnia niewielu Polaków ma świadomość, że tego destrukcyjnego „programu nienawiści” nie zatrzyma już żadne zdarzenie polityczne, wybory, apele, ani narzędzia demokracji. Gdy Jarosław Kaczyński, w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” powiedział: „będziemy wzywali do tego, by język agresji zniknął ze sceny politycznej” i przypomniał o nadal aktualnej propozycji: skończmy z wojną i nienawiścią, można z całą pewnością przyjąć, że nie spowoduje to najmniejszych zmian w zachowaniu grupy rządzącej.

Przeciwnie – od 7 lipca spirala nienawiści będzie się nakręcała jeszcze szybciej, bo ludzie regulujący ten mechanizm są dziś coraz bliżsi osiągnięcia celów i nie muszą już ukrywać się za parawanem politycznych patronów.

Pora chyba zrozumieć, że wyrzeczenie się agresji przez środowisko Platformy lub rezygnacja z języka nienawiści nie jest i nigdy już nie będzie możliwe. Musiałoby bowiem doprowadzić do unicestwienia tej grupy, do jej rzeczywistej samolikwidacji, poprzez pozbawienie jedynego, stałego fundamentu.

Aleksander Ścios

Za: Bez Dekretu | http://bezdekretu.blogspot.com/2010/07/fundament-rzecz-o-nienawisci.html