Aktualizacja strony została wstrzymana

Res sacra miser – Stanisław Michalkiewicz

Iluż polityków zrobiło kariery na obiecywaniu walki z biedą? Pewnie tyle samo, co na obiecywaniu walki z korupcją, a może nawet więcej. Kiedy prezydentem naszego państwa był Lech Wałęsa, pewnego razu wpadł na pomysł, by zorganizować konferencje na temat walki z biedą i nawet ogłosił listę zaproszonych prelegentów. Jeden rzut oka na tę listę pozwolił się zorientować, że każdy z nich, z panem prezydentem na czele, najpierw był biedny, a potem się wzbogacił. To niewątpliwie zaleta, bo cóż na temat walki z bieda może powiedzieć biedny biedak? Jest biedny, a zatem na pewno walczyć z biedą nie potrafi i niczego mądrego nie zaproponuje. Co innego bogacz, który kiedyś był biedny. Wystarczy, że opowie historię swego życia, a ludzie spostrzegawczy zaraz wyciągną z tego odpowiednie wnioski. W przypadku osób zaproszonych przez prezydenta Wałęsę charakterystyczne było to, że wydobywać się z biedy zaczęli dopiero wtedy, kiedy zostali politykami. Widocznie bycie politykiem sprzyja wydobywaniu się z biedy i kto wie, czy to nie jest aby przyczyna, dla której politycy wolą „walczyć” z korupcją, ale tak, żeby broń Boże jej nie zlikwidować? Ja śpiewali „Skaldowie” do słów Agnieszki Osieckiej: „nie o to chodzi, by złowić króliczka, ale by gonić go!

Ale chociaż co najmniej tyle samo polityków walczy z biedą, co z korupcją, to przecież bieda z naszego życia nie znika. Przeciwnie – właśnie ogłoszono, że za rządów premiera Tuska obszar biedy jakby nawet się powiększył. Nie jest to zresztą nasze ostatnie słowo, bo właśnie pojawiły się informacje o przewidywanym wzroście opłat za gaz, prąd, mieszkania i tym podobne rzeczy. Dlaczego zatem bieda nie tylko uporczywie się utrzymuje, ale nawet – powiększa? Pewnego jesiennego wieczoru 1917 roku w Piotrogrodzie wielką księżnę zaniepokoiły dobiegające z ulicy hałasy. Wysłała więc pokojówkę, żeby sprawdziła, co się dzieje. Pokojówka wkrótce wróciła i powiada: wybuchła rewolucja, proszę księżnej pani. – Rewolucja, powiadasz, gołąbeczko – zamyśliła się księżna – a powiedz no, serdeńko, czegóż to chcą, ci rewolucjoniści? – Oni, proszę księżnej pani, chcą, żeby nie było bogatych – wyjaśniła pokojówka. I co Państwo powiecie? Przez kilkadziesiąt lat nie było, a bieda – aż piszczała, zwłaszcza podczas kolektywizacji, kiedy to co najmniej 11 mln chłopów umarło z głodu we wsiach otoczonych kordonami wojsk NKWD. Nie na darmo Platon mówił: „nieszczęsny! Będziesz miał to, czegoś chciał!” Zresztą nie tylko Platon. Święta siostra Faustyna Kowalska notuje w „Dzienniczku”, jak to pewnego razu sam Pan Jezus opowiadał jej, w jaki sposób postępuje z zatwardziałymi grzesznikami: upominam ich głosem sumienia – powiada – upominam ich głosem Kościoła, zsyłam na nich przygody, które mogą człowieka doprowadzić do opamiętania, a kiedy nic nie pomaga – spełniam wszystkie ich pragnienia.

Tymczasem, gdy tak wszyscy, a już specjalnie politycy, próbują walczyć z biedą, na frontonie gmachu Towarzystwa Dobroczynności przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie widnieje napis: „res sacra miser” co znaczy – bieda jest rzeczą świętą! Ładna historia! Politycy próbują walczyć z rzeczą świętą! Czy taka walka może wyjść nam wszystkim na zdrowie? Jak dotąd, nic na to nie wskazuje. Ale może to nie dlatego, może ta sentencja wcale nie jest prawdziwa, może bieda wcale nie jest rzeczą świętą? Ano, spróbujmy to sprawdzić.

Niedawno słyszeliśmy przechwałki rządu, chyba wyjątkowo tym razem nawet prawdziwe, że Polska, jako jedyna w całej Unii Europejskiej odnotowała 1-procentowy wzrost gospodarczy. Ponieważ prawa w Unii są ujednolicone, a pod względem organizacyji życia gospodarczego i w ogóle państwo nasze wydaje się nawet bardziej bałaganiarskie od innych, to cóż może być przyczyna tego sukcesu? Nic – tylko fakt, że Polska, jako jedyna, nie wpompowała miliardów dla grandziarzy z bankrutującego sektora finansowego. Nie żeby nie chciała. Chciała, a jakże – tylko nie miała czego pompować. Okazuje się, że to nie roztropność rządzenia przyniosła takie rezultaty – tylko bieda! Inny przykład – z panią minister Kopacz. Inne państwa masowo kupują w koncernach farmaceutycznych tak zwane szczepionki przeciw grypie, mimo pojawiających się informacji, że to silna trucizna. Inna rzecz, że pojawiają się też informacje, iż te tak zwane szczepionki, to po prostu placebo, a koncerny wzbudzają panikę, żeby za pośrednictwem rządów wydrenować ludzi z pieniędzy. Zresztą może być i tak i tak jednocześnie; jedne firmy, wychodząc naprzeciw ekologom wzywającym do zredukowania liczby ludzi na świecie w imię „zrównoważonego rozwoju”, produkują trucizny, podczas gdy inne, wciskają rządom placebo, żeby sobie zarobić. Tymczasem pani minister Kopacz, mimo ekscytowania przez kontrolowane przez razwiedkę media nastrojów panicznych, odmówiła zakupu szczepionki, za co Rzecznik Praw Obywatelskich chciał ją nawet postawić przed niezawisłym sądem. Dlaczego? Ano dlatego, że nie ma pieniędzy. Gdyby miała, to już by kupiła dziesięć razy i nawet zmusiłaby nas do szczepień. Tymczasem nie ma pieniędzy – nie ma szczepionek. To znaczy oczywiście są, ale nie wyrzuca się na nie podatkowych pieniędzy. Więc jeśli nawet bieda nie jest rzeczą świętą, to nie da się ukryć, że z całą pewnością ma swoje dobre strony.

Zwróćmy jednak uwagę, że te dobre strony biedy ukazują się wyłącznie w przypadku rządu. Im rząd biedniejszy – tym lepiej. I rzeczywiście – bo kiedy uświadomimy sobie, że rząd nie wytwarza żadnego bogactwa, więc jeśli się bogaci – to wyłącznie tym, co odebrał obywatelom – to staje się oczywiste, iż bogactwo rządu tworzy się kosztem pogrążania obywateli w ubóstwie, a nawet biedzie. I tu mamy do czynienia z podwójnym konfliktem interesów: po pierwsze – interes rządu i interes obywateli, a po drugie – interes polityków i interes obywateli. O rządzie już wspomniałem: Im większe dochody rządu, tym mniejsze bogactwo obywateli. Natomiast politycy, którzy pragną walczyć z biedą, muszą w tym celu mieć biedaków, więc nawet jak ich nie ma, to ich stworzą. Im więcej polityków pragnie walczyć z biedą, tym więcej biedaków potrzebują, to chyba jasne, żeby dla każdego starczyło, żeby każdy mógł się wykazać. I ten konflikt interesów powinniśmy rozstrzygnąć na naszą, obywateli korzyść, bo w przeciwnym razie bieda przestanie być dla nas rzeczą świętą, a stanie się jedynym znanym stanem naturalnym.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton   Gazeta internetowa „Super-Nowa” (www.super-nowa.pl)   25 listopada 2009

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1031

Skip to content