Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński, ma wrogów nie tylko w Polsce, ale w całej Europie, podobnie jak Wiktor Orban. Właśnie Parlament Europejski uchwalił rezolucję, krytykującą Komisję Europejską za niedostatecznie ostre konsekwencje wobec Węgier i Polski, w związku z nakazaną przez Naszą Złotą Panią walką o praworządność w naszym bantustanie. Jakby tego było mało, w związku z tym, krążą fałszywe pogłoski, jakoby papież Franciszek podczas swojej podróży na Węgry, będzie unikał bliskiego spotkania III stopnia z Wiktorem Orbanem. We wrześniu przekonamy się, czy w tych fałszywych pogłoskach było ziarenko prawdy – ale już dzisiaj możemy powiedzieć, że coś może być na rzeczy. Oficjalnym powodem papieskiej powściągliwości ma być niechętny stosunek Wiktora Orbana do przyjmowania tak zwanych “uchodźców”, to znaczy – drapichrustów z Afryki i Azji – którzy chcieliby się w Europie załapać na socjal, który gitowcy nazywają “mordochłapstwem”. W większości bowiem są to osobnicy tacy, jak pewien Afgańczyk. Pytany, dlaczego chce schronić się w Europie odparł, że już nie może wytrzymać ucisku ze strony… syryjskiego reżymu. Ale chociaż oficjalne powody rzadko bywają prawdziwe, to w tym może być ziarenko prawdy. Rzecz w tym, że w sprawie imigrantów Nasza Złota Pani narobiła w ciągu dwóch lat tyle głupstw, że starczyłoby ich na całe stulecie. W reakcji na te błazeństwa na niemieckiej scenie politycznej pojawiła się Alternatywa dla Niemiec, z którą być może będziemy mieli zgryzoty jeszcze większe, niż ze skomunizowanymi niemieckimi “chadekami”. Pamiętamy, że Nasza Złota Pani była nieutulona w żalu, iż przywódcy niektórych krajów nie tylko nie chcą jej naśladować, ale nawet sprzeciwili się “kwotom” imigrantów, które ona chciałaby im poprzydzielać, kiedy dotarło wreszcie do niej, co narobiła. Ponieważ najbardziej sprzeciwiał się Wiktor Orban i nasz Naczelnik Państwa, to Nasza Złota Pani, proklamując walkę o praworządność, wzięła na celownik właśnie ich, a w jej imieniu i na jej zlecenie nagonkę prowadzą nie tylko instytucje unijne, ale i folksdojcze i Żydowie z “Gazety Wyborczej”. Warto zwrócić uwagę na ten foedus folksdojczów z Żydami – bo to jest dodatkowa ilustracja koordynacji polityki historycznej żydowskiej z niemiecką. No dobrze – ale dlaczego papież Franciszek może posłuchać Naszej Złotej Pani i nie dotknąć Wiktora Orbana nawet przez papierek? Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Rzecz w tym, że podstawą watykańskich finansów są nadal wpłaty Kościoła niemieckiego i amerykańskiego. Na ten trop wskazuje również okoliczność, że Stolica Apostolska toleruje głoszenie przez niemieckich biskupów jawnych herezji i podlizywanie się zboczeńcom seksualnym. Nie ma takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem i wyglada na to, że Spiżowa Brama nie jest wyjątkiem.
Całe szczęście, że papieżowi Franciszkowi nie przyszedł do głowy pomysł ponownego przyjazdu do Polski, bo miałby problem, czy spotkać się z Naczelnikiem Państwa i jego pomazańcami, czy też ominąć ich szerokim łukiem i pobratać się z folsdojczami i Żydami. Chociaż żydowska gazeta dla Polaków co i rusz nieubłaganym palcem wytyka Kościołowi rozmaite występki Niebu obrzydłe, pilotuje akcję apostazji i nadyma uważanego za delegata Belzebuba na Polskę, a w każdym razie – na województwo pomorskie pana Adama Darskiego – to Polska prawdopodobnie i tak pozostanie semper fidelis, więc nie ma co się wysilać. Żydowie i folksdojcze to co innego. Ich sympatie i antypatie zależą od mądrości etapu, więc trzeba o nie nieustannie zabiegać. Zobaczymy tedy, co papież Franciszek powie polskim biskupom, których – jak powiadają – “w trybie pilnym” wezwał we wrześniu do Rzymu.
Wróćmy jednak do Naczelnika Państwa. Ma on, jak wspomniałem, wielu wrogów, ale ma też rzesze wyznawców, no iu oczywiście – przyjaciół. Mniejsza już o wyznawców, ale z tymi przyjaciółmi bywają kłopoty – o czym zresztą pisał Adam Mickiewicz w bajce o zającu i niedźwiedziu. Niedźwiedź zaprzyjaźnił się z zającem i kiedy tylko go spotkał, to “zawsze go osapał, odrapał, zawsze nasz zając skrzeczał przeraźliwie…” – i tak dalej. Wreszcie pewnego razu zmęczony tymi karesami zając usnął, a na jego nosie usiadła mucha. Już zabierała się, by zająca boleśnie ukąsić, kiedy niedźwiedź oburzony jej zachowaniem grzmotnął ją łapą i zabił – ale zabił również zająca. “Mądry przeciwnik często mniej zaszkodzi, niźli przyjaciel serdeczny, a głupi” – komentuje Mickiewicz.
Niedawno tedy gruchnęła wieść, że pewna dama zamierza nakręcić film o bohaterskim uczestnictwie Naczelnika Państwa miedzy innymi w tak zwanej “opozycji demokratycznej” w latach 70-tych. Ogromnie byłem tym pomysłem zaciekawiony – co też pani reżyserowa pokaże i poda do wierzenia – bo chociaż sam w tej opozycji w latach 70-tych uczestniczyłem, to nie przypominam sobie, by uczestniczył w niej również Jarosław Kaczyński. Tych opozycjonistów nie było wtedy tak wielu, więc w środowisku jeden o drugim coś tam musiał wiedzieć. Niestety doznałem zawodu, bo oto media przyniosły nowinę, że na wieść o planowanym filmie Naczelnik Państwa się “wściekł” i uznał ten projekt za “prowokację”. No cóż; mówi się: trudno – chociaż nie ukrywam, że chętnie bym się dowiedział również o tym fragmencie bohaterskiej przeszłości Naczelnika Państwa.
Ale film – filmem – a tymczasem na sprzyjającym Naczelnikowi i w ogóle – obozowi “dobrej zmiany” poświęconym portalu “Fronda” ukazała się publikacja, przekonująca, jak to dobrze, że rządzi Prawo i Sprawiedliwość. Gdyby bowiem rządziła Platforma Obywatelska, a zwłaszcza – Konfederacja – to nasz i tak już przecież wystarczająco nieszczęśliwy kraj, nękałyby epidemie: jak nie ospy, to cholery, jak nie cholery, to dżumy, jak nie dżumy, to syfilisu – i tak dalej. Chodzi oczywiście o propagandę “wyszczepiania”, w którą “Fronda” właśnie się włączyła – mam nadzieję, że nie bezinteresownie, bo chyba rząd po cichu sypnął złotem zarówno “celeberytom”, jak i niezależnym mediom, które w związku z tym uwijają się, jak w ukropie. Niewątpliwie autor publikacji chciał jak najlepiej, ale co z tego, kiedy wyszło, że Prawo i Sprawiedliwość jest najlepszym remedium na… syfilis? Może to prawda – ale nie wydaje mi się, by Naczelnikowi Państwa zależało akurat na takiej herostratesowej sławie, że nolens-volens będzie już zawsze kojarzony z syfilisem. Co tu dużo gadać; Naczelnik ma mnóstwo zgryzot z powodu swoich wrogów, ale wygląda na to, że przyjaciele dostarczają mu ich co najmniej tyle samo, albo nawet jeszcze więcej.
Stanisław Michalkiewicz