Fragment książki ’Papież Asyżu. Zastrzeżenia wobec beatyfikacji Jana Pawła II’. Książka dostępna jest w Wydawnictwie TeDeum.
Wypowiedzi Jana Pawła II często pozwalają żywić przekonanie, że współczesny judaizm – z racji swego domniemanego i nieświadomego chrześcijaństwa – jest integralną częścią Kościoła. Papież poszedł nawet dalej. W sytuacji, gdy niektóre prądy judaizmu przyjmują koncepcję chrześcijaństwa jako zwiastuna nadejścia Mesjasza oczekiwanego przez Izrael, Jan Paweł II nie tylko nie rozwiał tego złudzenia, ale – przeciwnie – podtrzymywał je, a nawet wspierał swoim autorytetem. W ten sposób naraził Kościół na powstanie wrażenia, że pozostaje on na usługach Synagogi.
CZY JUDAIZM JEST NIEUŚWIADOMIONYM CHRZEŚCIJAŃSTWEM?
W 1980 r. Jan Paweł II wyjaśnił, na czym polega – jego zdaniem – obowiązek podtrzymywania wyjątkowych relacji między judaizmem i katolicyzmem. Wyróżnił wówczas trzy aspekty tego dialogu; tutaj rozpatrzymy tylko pierwsze dwa. Najpierw papież scharakteryzował pierwszy wymiar jako wewnętrzny dialog w Kościele, w którym dokonuje się spotkanie ludu Nowego Testamentu z żydami reprezentującymi Stary Testament. Ten aspekt, tak przedstawiony, nie przestaje jednak jawić się jako cokolwiek sztuczny. Następnie Jan Paweł II przeszedł do drugiego wymiaru, mając na myśli „spotkanie między dzisiejszymi Kościołami chrześcijańskimi i dzisiejszym ludem tego Przymierza, które Bóg zawarł z Mojżeszem” . W tym wypadku tylko pierwszy aspekt został opisany jako wewnętrzny dialog w Kościele, natomiast drugi – nie. Z biegiem lat Jan Paweł II pomieszał te dwa aspekty, aby ostatecznie stwierdzić, że współczesny judaizm jest nieodłączną częścią chrześcijaństwa.
Pierwszy krok w tym kierunku zrobiono w 1984 r., kiedy Jan Paweł II, zwracając się do liderów stowarzyszenia B’nai B’rith [chodzi o żydowska lożę masońską – md] , zacytował swoje przemówienie z Moguncji, ale już bez przypomnienia rozróżnienia, które było w nim zawarte. Papież nie rozwinął wniosków, jakie wypływały z tego przemówienia, ale usunął rozróżnienie: „Spotkanie katolików i żydów nie jest spotkaniem dwóch starożytnych religii, które idą swoją drogą i które w przeszłości doświadczyły poważnych i bolesnych konfliktów. To spotkanie «braci», to dialog – jak to powiedziałem 17 listopada 1980 r. do przedstawicieli niemieckiej społeczności żydowskiej w Moguncji – pomiędzy pierwszą i drugą częścią Biblii. I tak, jak dwie części Biblii są odrębne, ale bardzo szeroko ze sobą powiązane, tak samo naród żydowski jest powiązany z Kościołem katolickim” .
Wszystko zostało więc przygotowane do sformułowania ostatecznego twierdzenia, które zostało wypowiedziane w 1986 r. w synagodze rzymskiej: „Kościół Chrystusowy, zagłębiając się we własną tajemnicę, odkrywa więź łączącą go z judaizmem. Religia żydowska nie jest dla naszej religii rzeczywistością zewnętrzną, lecz czymś wewnętrznym. Stosunek do niej jest inny aniżeli do jakiejkolwiek innej religii” . Twierdzenie to było później często powtarzane w rozmaitych formach: „Powtarzam to, co powiedziałem podczas wizyty jaką złożyłem rzymskiej wspólnocie żydowskiej, mianowicie, że my, chrześcijanie, uważamy żydowskie dziedzictwo religijne za nieodłączną część naszej własnej wiary: «jesteście naszymi starszymi braćmi»” .
To przesunięcie znaczenia, dokonane ukradkiem, miało bardziej doktrynalny niż werbalny charakter. Wskazuje ono na wyraźną zmianę perspektywy. Podkreśla i ugruntowuje papieską decyzję, realizowaną już od chwili powierzenia stosunków żydowsko-chrześcijańskich Sekretariatowi ds. Jedności Chrześcijan, a nie Papieskiej Radzie ds. Dialogu Międzyreligijnego. Odtąd judaizm jest pojmowany jako nieuświadomione chrześcijaństwo, a nie jako postawa wyrażająca odrzucenie Chrystusa, które jest konsekwencją niedowiarstwa. Z tego względu modlitwa o nawrócenie żydów staje się bezprzedmiotowa. Należy się modlić tylko o to, aby wyznawcy judaizmu „odnaleźli się w Nowym Przymierzu”.
Dlatego podczas spotkania międzyreligijnego w Asyżu w 1986 r. rabin Eliasz Toaff został usadowiony po prawej stronie papieża, pośród przedstawicieli wyznań chrześcijańskich, podczas gdy reprezentantom religii niechrześcijańskich przydzielono miejsca po jego lewej stronie.
Skądinąd na przesłanej tego dnia do prasy oficjalnej liście uczestników spotkania rabin Toaff został zaliczony do „dostojników” chrześcijańskich.
Jan Paweł II rozwijał swoją koncepcję ukradkiem, tak by nie było trzeba szukać oparcia w żadnych pismach patrystycznych ani w dokumentach Magisterium Kościoła sprzed Vaticanum II, po czym – koniec końców – głośno i wyraźnie utrzymywał, że współczesny judaizm jest nieodłączną częścią naszej religii, czyli – inaczej mówiąc – głosił, że judaizm jest chrześcijański. Twierdzenie to nie tylko jest w oczywisty sposób sprzeczne z nauczaniem Nowego Testamentu i całej Tradycji Kościoła, nie tylko wzbudza poważne wątpliwości natury eklezjologicznej, ale również jest zwodnicze dla wyznawców judaizmu. Albowiem pozwala im sądzić, że posiadają coś, czego w rzeczywistości ich religia im nie dostarcza, a mianowicie, że posiadają łaskę potrzebną do zbawienia. Podtrzymywanie tego złudzenia wprost kłóci się z miłosierdziem, ponieważ ktoś, kto praktykuje tę cnotę, troszczy się o nadprzyrodzone dobro bliźniego.
CZY KOŚCIÓŁ JEST SŁUGĄ SYNAGOGI?
Jan Paweł II kilkakrotnie, w rozmaitej formie, podtrzymywał w dwuznacznych wypowiedziach błędną perspektywę niektórych prądów judaizmu, wedle której chrześcijaństwo – podobnie zresztą jak islam – miałoby posiadać pewną wartość, w takiej mierze, w jakiej stanowiłoby przygotowanie na przyjście Mesjasza oczekiwanego przez Izrael. W tej optyce Jezus byłby więc tylko człowiekiem Bożym, jednym spośród wielu, którego przeznaczeniem miałoby być podsycenie znaczenia Tory.
Ta błędna perspektywa spotykała się – tytułem przykładu z cichym wsparciem Jana Pawła II za każdym razem, kiedy przedstawiał on jako wzór dialogu żydowsko-chrześcijańskiego postaci Franciszka Rosenzweiga, Marcina Bubera czy Emmanuela Levinasa. Warto wspomnieć, że ostatni z wymienionych cieszył się głębokim szacunkiem papieża. W rzeczywistości ci trzej żydowscy myśliciele przyjmowali pozytywną wartość chrześcijaństwa tylko o tyle, o ile jest ono zwiastunem i krzewicielem myśli żydowskiej.
Wobec tego, czy stawianie takich ludzi za wzór, bez sformułowania żadnego dodatkowego ostrzeżenia, nie jest w istocie zachętą do podążania za ich błędnymi koncepcjami?
W każdym razie niektórzy Żydzi nie omieszkali tego zrobić, jak to relacjonuje sam Jan Paweł II: „Kiedyś, po zakończeniu jednego z moich spotkań ze wspólnotami żydowskimi, ktoś z obecnych powiedział mi: «Pragnę podziękować papieżowi za wszystko, co Kościół katolicki w ciągu tych dwóch tysięcy lat uczynił dla poznania prawdziwego Boga»”). Z całą pewnością ten przedstawiciel judaizmu mówił o Bogu Izraela, a nie o Jezusie Chrystusie. Słowem, podziękował Kościołowi za to, że stał się sługą Synagogi. Jan Paweł II, komentując to zdarzenie w książce Przekroczyć próg nadziei, zamiast zakwestionować zawartą w tej wypowiedzi błędną perspektywę, podtrzymał ją. Zamiast przypomnieć, że Nowe Przymierze – czyli Kościół katolicki – jest spełnieniem Starego Przymierza, papież powiedział po prostu, że służy on spełnianiu tego „co znajduje swoje korzenie” w Starym Przymierzu, wspierając tym samym wypowiedź wspomnianego Żyda:
„Z tych słów pośrednio widać, jak Nowe Przymierze służy spełnianiu tego, co znajduje swoje korzenie w powołaniu Abrahama, w Przymierzu synajskim, zawartym z Izraelem i w całym tym przebogatym dziedzictwie proroków natchnionych przez Boga, którzy już na setki lat przed spełnieniem uczynili obecnym przez swoje Święte Księgi Tego, którego Bóg miał zesłać w «pełni czasu»” .
W tej sprawie trzeba jeszcze przywołać ważne spotkanie, jakie Jan Paweł II odbył z przedstawicielami społeczności żydowskiej w Moguncji w 1980 r. Przy tej okazji papież uznał za swoją Deklarację biskupów niemieckich o stosunku Kościoła do judaizmu, życząc, aby „ta deklaracja stała się dobrem duchowym wszystkich katolików w Niemczech”. Otóż przedmiotem tej deklaracji jest opis Kościoła katolickiego w kategoriach współpracy ze współczesnym judaizmem. Kościół katolicki, będący wszak sukcesorem starożytnego judaizmu, w tym dokumencie jest traktowany jako krzewiciel jego nadziei mesjańskiej. Oczekiwanie na ponowne przyjście Chrystusa w chwale zostało więc przyrównane do żydowskiego oczekiwania na ustanowienie panowania powszechnego i bezwarunkowego pokoju społecznego). Na rzecz tego panowania autorzy dokumentu zobowiązali się działać wspólnie z Żydami.
Tę samą poważną dwuznaczność zawiera przemówienie wygłoszone przez Jana Pawła II w synagodze rzymskiej w 1986 r. Dlaczego współcześni wyznawcy judaizmu nie mieliby sądzić, że Kościół katolicki w pewien sposób uznaje się za sługę Synagogi, skoro słyszą, że są przezeń określani mianem „starszych braci [w wierze]” i że głosem swego najbardziej dostojnego reprezentanta tenże Kościół mówi o swym pragnieniu współpracy z Synagogą przed nadejściem szalom ?
Na skutek kilkakrotnie powtarzanych wypowiedzi o niezwykle dwuznacznym charakterze Jan Paweł II pozwolił wierzyć, że Kościół uważa się za współpracownika żydowskiej nadziei. Papież pokazał, że Kościół krzewiący mesjańską nadzieję pragnie współdziałać z judaizmem na rzecz nadejścia szalom, stanowiącego przedmiot żydowskiej nadziei. Z szalom miałaby zostać utożsamiona druga paruzja Jezusa Chrystusa. We wspomnianych wypowiedziach Jan Paweł II odwrócił naturę relacji pomiędzy Synagogą i Kościołem, czyniąc Kościół sługą Synagogi. Papież nie tylko wyrządził w ten sposób krzywdę Kościołowi katolickiemu, ale również zabrakło mu miłości wobec dzisiejszych rzeczników judaizmu. Jan Paweł II podtrzymał ich błędne wyobrażenia i oczekiwania, uznając pewną wyższość judaizmu nad chrześcijaństwem, podczas gdy ta sprawa przedstawia się dokładnie odwrotnie.
ks. Patryk de La Rocque FSSPX
ks. Patryk de La Rocque FSSPX, Papież Asyżu, str. 161 i nn., wyd. Te Deum Warszawa 2012
ks. Patryk de La Rocque FSSPX
Papież Asyżu. Zastrzeżenia wobec beatyfikacji Jana Pawła IIWydawnictwo Te Deum , 2012
ss. 176, format A5, miękka oprawa
ISBN 978-83-89345-84-4
wysyłka: 24 godziny
cena 16,00 złZasadniczą część tej książki stanowi dokument, który miał zostać przekazany władzom kościelnym odpowiedzialnym za proces na poziomie diecezjalnym. Ten dokument został przesłany do różnych osób odpowiedzialnych za przebieg procesu diecezjalnego. List, dostarczony na czas, z niewiadomych powodów odłożono na bok, po czym otwarto go, ale dopiero nazajutrz po zamknięciu procesu diecezjalnego, kiedy na jego rozpatrzenie było już za późno. Niestety, nasze zastrzeżenia, podane ostatecznie do wiadomości trybunałów rzymskich, nie spotkały się z żadną odpowiedzią.