Aktualizacja strony została wstrzymana

Tajemnicze lądowania Komorowskiego w Rosji

Samolot z prezydentem Bronisławem Komorowskim w trakcie niedawnej podróży do Chin oraz podczas powrotu z Azji kilka razy lądował w Rosji – sprawdził portal Niezalezna.pl. O fakcie tym nie poinformowała Kancelaria Prezydenta; polskie media także go przemilczały.

Prezydent wyruszył w podróż do Chińskiej Republiki Ludowej 17 grudnia 2011 r. Tego samego dnia samolot z prezydentem wylądował na lotnisku „Kolcowo” w rosyjskim Jekaterynburgu. Oficjalnym powodem lądowania była konieczność zatankowania maszyny.

Komorowski znalazł jednak czas, by w Jekaterynburgu spotkać się na osobności z Aleksandrem Charłowem, ministrem współpracy gospodarczej z zagraniczną obwodu swierdłowskiego. Ten polityk, związany ze środowiskiem Władimira Putina, jest absolwentem szkoły wojskowej w Kijowie – w listopadzie 2011 r. został odznaczony medalem „Za osiągnięcia w dziedzinie bezpieczeństwa narodowego” za pomoc w organizacji międzynarodowej konferencji ws. bezpieczeństwa. Co ciekawe, odbyła się ona trzy miesiące przed tajemniczym lądowaniem Komorowskiego; organizował ją i wziął w niej udział były szef FSB Nikołaj Patruszew, a jednym z jej uczestników był szef polskiego BBN gen. Stanisław Koziej. Rozmowy między Komorowskim i Charłowem – według jednego z rosyjskich portali internetowych – miały dotyczyć współpracy gospodarczej między obwodem swierdłowskim a Polską.

Po wylocie z Jekaterynburga prezydencki samolot jeszcze raz lądował w Rosji – tym razem w Irkucku na Syberii. Z naszych informacji wynika, że postój tłumaczono koniecznością wypoczęcia załogi Embraera.

W tych samych miejscowościach prezydent Komorowski zatrzymał się w drodze powrotnej z Chin – o czym poinformowały tylko lokalne rosyjskie portale internetowe, nazywając lądowania Komorowskiego „technicznymi”. O przystankach w Rosji wspomniało jeszcze bardzo ogólnie i lakonicznie TVP Info, ale tylko w relacji telewizyjnej (na portalu internetowym nie ma na ten temat ani słowa).

Embraer pretekstem?

Delegacja z prezydentem Komorowskim na czele poruszała się samolotem Embraer 175, czarterowanym od spółki Eurolot. Maszyny te mają prawie 3-krotnie mniejszy zasięg niż samoloty, które powinny przewozić VIP-ów. Zasięg Embraerów 175 wynosi 3700 km, podczas gdy dystans między Warszawą a Pekinem to 6900 km, a między stolicą Polski a Szanghajem, dokąd w pierwszej kolejności udawał się Komorowski – 7900 km.

Międzylądowania były więc uzasadnione, choć jest kompromitacją, że w tak daleką podróż Komorowski musiał wybrać się właśnie Embraerem (o wyborze tych samolotów zadecydował MON pod kierownictwem Bogdana Klicha), tracąc czas na przerwy w podróży i narażając siebie oraz całą delegację na dodatkowe ryzyko (każde lądowanie i start to najbardziej niebezpieczne etapy lotu). Przypomnijmy, że trzy miesiące wcześniej prezydent, lecąc do USA, wybrał lot zwykłym samolotem rejsowym o zasięgu pozwalającym bezpiecznie i bez żadnych przerw przebyć odległość z Warszawy do Nowego Jorku. Tu jednak takiej możliwości nie było, bo żadna linia lotnicza nie oferuje bezpośrednich lotów ze stolicy Polski do Chin, a przesiadka w Moskwie byłaby zapewne czasochłonna i stanowiłaby dodatkowy kłopot organizacyjny.

Dlaczego jednak służby prasowe prezydenta nie poinformowały o aż tylu międzylądowaniach na terenie Federacji Rosyjskiej? Dlaczego ukryto fakt spotkania Komorowskiego z Aleksandrem Charłowem? Wreszcie: z jakiego powodu kontakty prezydenta objęte są nieoficjalną cenzurą w polskich mediach?

Przypomina się Armenia

Przypomnijmy, że to nie pierwszy przypadek, gdy Bronisław Komorowski odbywa tajemnicze międzylądowania. 21 czerwca 2010 r. (dzień po I turze polskich wyborów prezydenckich), gdy Komorowski wracał do Polski z wizyty w Afganistanie, jego samolot wylądował w stolicy Armenii, państwa będącego wojskowym sojusznikiem Rosji. O wizycie poinformowała tylko służba prasowa ormiańskiego MSZ. Z lakonicznego komunikatu można się było dowiedzieć, że minister spraw zagranicznych Armenii Edward Nalbandian spotkał się w porcie lotniczym „Zwartnoc” z „kandydatem na prezydenta Polski, marszałkiem Sejmu Bronisławem Komorowskim”.

Jak podał serwis armtoday.info – powołując się na źródła w ormiańskich kręgach dyplomatycznych – w tym samym dniu (21 czerwca), na tym samym lotnisku, wylądowała delegacja wysokich rosyjskich wojskowych. Oni także spotkali się z Nalbandianem. Czy Komorowski spotkał się również z nimi?

Gdy dziennikarze ormiańscy zaczęli spekulować, o czym mogli rozmawiać wojskowi wysłannicy Kremla z ormiańskim ministrem i polskim marszałkiem Sejmu, do akcji wkroczyli Rosjanie. Rosyjska agencja informacyjna regnum.ru „ustaliła”, że 21 czerwca żadna delegacja wojskowa z Moskwy nie przebywała w Erewanie, a serwis armtoday.info minął się z prawdą. Zdaniem Rosjan pomyłka wzięła się stąd, że Komorowski był… w mundurze wojskowym i został wzięty przez informatorów ormiańskich dziennikarzy za wysokiego rangą oficera rosyjskiego. Problem jednak w tym, że na zdjęciu opublikowanym przez armeńskie MSZ widać, iż Komorowski nie przebywał w Erewanie w stroju wojskowym. Można zatem zastanawiać się, z jakiego powodu rosyjska agencja informacyjna skłamała, dementując tak pospiesznie i w tak naiwny sposób informację o spotkaniu Komorowskiego, ministra spraw zagranicznych Armenii i rosyjskich oficerów.

Trójmiasto i Szwajcaria

„Gazeta Polska” ujawniła również niedawno, że w lipcu 2011 r. – według naszych informatorów – prezydent Komorowski spotkał się potajemnie na Wybrzeżu ze wspominanym już gen. Nikołajem Patruszewem, sekretarzem Rady Bezpieczeństwa Rosji i byłym szefem rosyjskiej FSB. Kancelaria Prezydenta, pytana przez nas o potwierdzenie tych informacji, nie zaprzeczyła. Według informacji „GP” Patruszew poruszał się samochodem porsche panamera na polskich numerach rejestracyjnych, pochodzącym z autosalonu biznesmena L. – jednego z najbardziej znanych w Sopocie dealerów samochodowych (pod koniec 2010 r. L. odkupił ów salon od G., bliskiego znajomego prezydenta Sopotu, Jacka Karnowskiego). Byłemu szefowi FSB towarzyszyła ochrona w jasnym bmw, zarejestrowanym – jak się dowiedzieliśmy – na mieszkańca Gdańska, Mirosława B.

Dodajmy, że tuż przed wyjazdem do Polski – 6 lipca – pod Moskwą Patruszew spotkał się z Władimirem Putinem, Dmitrijem Miedwiediewem, szefem Służby Wywiadu Zagranicznego (SWR) Michaiłem Fradkowem oraz ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem. W spotkaniu brał udział także były agent KGB Siergiej Czemiezow (w kontrolowanych przez jego koncern zakładach remontowano silniki samolotu Tu-154, który rozbił się pod Smoleńskiem).

Prezydent Komorowski nie poinformował także opinii publicznej o szczegółach lunchu, w którym uczestniczył w styczniu 2011 r. w szwajcarskim Davos. W spotkaniu uczestniczyli m.in. Oleg Deripaska, właściciel zakładów, które remontowały polskiego tupolewa, oraz Saif al-Islam al-Kaddafi – ścigany za zbrodnie przeciwko ludzkości syn libijskiego dyktatora. Organizatorem lunchu była Fundacja Wiktora Pinczuka – jednego z najbogatszych i najbardziej kontrowersyjnych ukraińskich oligarchów, zięcia byłego postkomunistycznego prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmy.

Informacje „Gazety Polskiej” dotyczące zarówno lunchu w Davos, jak i spotkania z Patruszewem, zgodnie przemilczano w prasie i telewizji.

Grzegorz Wierzchołowski, Leszek Misiak

Za: Publikacje "Gazety Polskiej" (09.01.2012) | http://autorzygazetypolskiej.salon24.pl/379782,tajemnicze-ladowania-komorowskiego-w-rosji

Skip to content