Aktualizacja strony została wstrzymana

Cena dowcipu….

Ostatnio władza zaczyna cenić dowcipy, a może nie tyle cenić, co wyceniać i to na, co najmniej, pięćset złotych od transparentu, a już funkcjonariusze ABW do tego stopnia rozmiłowali się w satyrze, że chcą ją zagarniać tylko dla siebie zresztą wraz z nośnikami w postaci sprzętu komputerowego. W tej sytuacji stwierdzenia w rodzaju „nie stać kogoś na dowcip” nabierają dwuznaczności bo – zważywszy na wysokość tzw. średniej krajowej – statystycznego obywatela stać ledwie na trzy-cztery antyrządowe kawały miesięcznie. W sumie więc nie byłoby do śmiechu, na szczęście władza wyręcza poddanych i sama produkuje przeróżne wice. Ot, na przykład – „Rzeczpospolita” niedawno doniosła, że ulubioną lekturą baćki Komorowskiego jest książka Sergiusza Piaseckiego pt. „Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy”. No i masz: gdybym ja coś takiego wymyślił wyszłoby na to, że chcę obrazić „pierwszą damę”, a tu proszę – wąsaty Organ (konstytucyjny) sam układa kawały na własny temat. Albo – czy mógłbym przebić takiego humorystę jak Rafał Grupiński, który potrafi publicznie oznajmić: „po 10 kwietnia państwo stanęło na wysokości zadania, dobrze zorganizowało pogrzeby i starannie wyjaśnia przyczyny tragedii”? Nawet nie śmiem robić Komorowskiemu i Grupińskiemu konkurencji, zresztą może wkrótce nie będę mógł, bo wszechwidzące oko systemu zwraca się właśnie ku internetowi.

Oto, jak słyszę słynąca z tolerancji Fundacja Batorego już finansuje projekt monitorowania internetu pod kątem wyszukiwania przejawów „mowy nienawiści” (od razu człowiek czuje się bezpieczniej…), a w sukurs przychodzi jej Radek Sikorski, który też wziął się za cenzurowanie sieci i pewnie wkrótce za niewinne pytania typu: „czy polski MSZ pracuje w soboty?” będzie można trafić do pierdla pod zarzutem podżegania do waśni rasowych. Zapał ministra Sikorskiego podkręca Tomasz Lis, któremu zwalczanie „antysemityzmu” nie wystarcza. „A co z tekstami ocierającymi się o groźby karalne, z serdecznymi życzeniami śmierci składanymi mnie i bliskim mi osobom?” – pyta Lis – „Dlaczego szumowiny, które coś takiego wypisują, miałyby się czuć bezkarne?”. Dlaczego? Chętnie odpowiem Tomaszowi Lisowi, a właściwie nie ja (bo kim ja jestem?), ale prawdziwe autorytety III RP. W tym miejscu musimy jednak cofnąć się kilka lat w przeszłość…

Było tak: wczesną jesienią 2007 roku portale internetowe („GW”. TVN24, Źycie Warszawy) anonsowały dzieło niejakiego Hukosa, który rapował: „Pan prezydent, ja dzisiaj zabiję go, bo pan prezydent w tym kraju to całe zło”. Do tekstu Hukosa dołączono opinię dwóch prawników, prof. Hołdy i prof. Filara, którzy wyjaśniali, że „W cytowanym tekście nie ma żadnej groźby karalnej, która mogłaby być zrealizowana. Czy ktoś uwierzy, że ten raper naprawdę zabije Lecha Kaczyńskiego?” (prof. Hołda), oraz, że: „Są granice cywilizacyjne i dobrych obyczajów, ale za ich przekroczenie w demokratycznych krajach się nie karze” (prof. Filar). Niech więc Tomasz Lis przemyśli sobie nauki obydwu panów profesorów…

Z drugiej strony nie jest to takie proste, bo w grę wchodzi chyba tzw. „mądrość etapu”. Jest tak przynajmniej w przypadku profesora Filara, bo prof. Hołda na żadne „mądrości etapu” nie zwraca uwagi – przynajmniej od maja 2009 roku kiedy to rozstał się z tym światem. Z profesorem Filarem jest inaczej. Oto dziś – w programie III Polskiego Radia – odbyła się dyskusja o glośnej ostatnio stronie „Antykomor.pl”. W dyskusji wziął udział – między innymi – prof. Filar, a jego wywód wyglądał mniej więcej tak: z tym rajdem ABW, to była przesada, niemniej chodzi o prezydenta demokratycznego kraju. Taki prezydent jest wybierany przez naród i ów naród niejako reprezentuje, więc nie jest to takie fiu bździu… Oczywiście nawet prezydent może podlegać krytyce, ale krytyka to jedno, a obraza to drugie… Tyle profesor Filar. Azaliż to możliwe, by utytułowany prawnik uprawiał publicznie tak ordynarny kalizm? – pomyślałem sobie – i sprawdziłem w internecie, co jeszcze profesor miał do powiedzenia o „Antykomorze”. Wiele nie znalazłem, ale to co znalazłem wskazuje na to, że Filar z roku 2007 nie znalazłby wspólnego języka z Filarem współczesnym. Jak wiadomo, autor strony „Antykomor” tłumaczył, że gry polegające na strzelaniu do Komorowskiego nie są jego autorstwa. A prof. Filar (w „Superekspresie”) na to: „Nie zdejmuje to z niego odpowiedzialności. Tak jak nie zdejmuje winy z mordercy tłumaczenie, że przecież nie on pierwszy otruł kogoś arszenikiem. Liczy się to, co ktoś chciał zrobić, i co zrobił”. Więc jednak – kalizm….

No chyba, że – zdaniem Filara – Lecha Kaczyńskiego wybrał na prezydenta jakiś inny naród, niż miało to miejsce w przypadku Bronisława Komorowskiego. A, że modne są ostatnio rozważania typu „Naród Kaczyńskiego” (patrz – tekst Igora Janke), więc i ja zacząłem szukać różnych narodów i – znalazłem: odkryłem mianowicie zamieszkujących III RP Trzecioerpaków. Co łączy ich z Polską? Niewiele. Weźmy historię: o ile historia Polski składa się głównie z różnych szaleństw, niegodziwości i zbrodni, o tyle historia III RP jest świetlana, w związku z czym wręcz nie sposób uprawiać jej „historii krytycznej”. To znaczy – zdarzają się ludzie, którzy pisują o dziejach III RP brzydkie rzeczy, nie są to jednak historycy jeno albo polityczni najemnicy, albo łajdacy (a najczęściej jedno i drugie razem). To historia, a język? I tu widzimy różnicę – III RP ma bowiem własny język. W przeciwieństwie do wykluczającego języka Polaków język III RP jest inkluzywny stąd zwie się go czasem „językiem miłości”. Dodajmy, że mieszkańcom Polski wypowiedzi sformułowane w „języku miłości” wydają się zupełnie pozbawione treści. Idźmy dalej – III RP ma też swoją religię, czy raczej rozbudowaną mitologię, w której szczególną rolę odgrywa legenda „O Lechu, który z całą pewnością nie był Bolkiem”, oraz cykl opowieści o „Okrągłym Stole”. Co do terytorium, to mieszkańcy III RP utrzymują, że mieszkają na wyspie, a Polska z całą pewnością wyspą nie jest. Jeśli jednak założymy, że terytorium III RP pokrywa się z Polską, to pojawi się problem ustalenia proporcji pomiędzy Trzecioerpekami a Polakami. Wydaje się, że rozsądnym kryterium jest kryterium zadowolenia z miejsca zamieszkania. Otóż, według najnowszych badań, około sześćdziesięciu procent mieszkańców chciałoby opuścić III RP, zaryzykuję więc twierdzenie, że proporcje między Trzecioerpekami a Polakami wyglądają właśnie tak. Ostatecznie, według Trzecioerpaków, kraj w którym mieszkają jest zorganizowany w silne, szanowane na świecie i dynamicznie rozwijające się państwo śmiało zmierzające ku świetlanej przyszłości, trudno więc przypuszczać, by Trzecioerpacy chcieliby porzucać tak cudowne miejsce. Co innego Polacy – ci mogą mieć inne zdanie na ten temat, co -swoją drogą – skłania do przypuszczeń, że tajemnicze logo przyszłej prezydencji UE przedstawia, po prostu, grupę Polaków spieprzających z „zielonej wyspy” III RP. Prof. Filar byłby więc Trzecioerpakiem ze wszystkimi tego konsekwencjami. I Tomasz Lis też. Na szczęście nie jest tak, że Trzecioerpacy niczego u Polaków nie cenią… Jako się rzekło – cenią ich poczucie humoru i to na, co najmniej, pięćset złotych od transparentu, a kto wie, czy ceny nie pójdą jeszcze w górę…

tad9

Za: Perły przed Wieprze (24.05.2011) | http://www.perlyprzedwieprze.salon24.pl/309659,cena-dowcipu

Skip to content