Aktualizacja strony została wstrzymana

Problem kanonizacji dokonanych przez Jana Pawła II – ks. Bernard Lorber, ks. Jan M. Gleize

Dodano: 2008-11-15 9:19 pm

Poniżej przypominamy analizę opublikowaną w 2003 roku, omawiającą problem kanonizacji dokonanych przez Jana Pawła II. Czas pokazał, że ten sam problem dotyczy również i tego wielkiego posoborowego reformatora.

Poruszając sprawę kanonizacji dokonanych przez Jana Pawła II, jesteśmy całkowicie świadomi, że dotykamy tym samym nadzwyczaj delikatnej kwestii, której – ze względu na naturalne pragnienie zachowania pokoju i zgody – wolelibyśmy nie poruszać. (…) W ciągu ostatnich lat zauważyliśmy jednak nie tylko zdumiewający wzrost liczby beatyfikacji i kanonizacji, do czego powrócimy jeszcze w dalszej części tego artykułu, ale również osobliwy wybór kandydatów do wyniesienia na ołtarze, którego wynikiem było często łączenie w pary osób, głoszących sprzeczne poglądy doktrynalne. Najbardziej jaskrawym tego przykładem była beatyfikacja Piusa IX i Jana XXIII. Również kanonizacja w odstępie zaledwie kilku miesięcy o. Pio i Józefa Marii Escriva de Balaguer wprawia w zakłopotanie umysł przyzwyczajony do zasady niesprzeczności.

W artykule tym nie mamy ambicji rozstrzygania tej kwestii, ponieważ brak nam po temu kompetencji. Bez wątpienia pewnego dnia Magisterium powróci do innych kryteriów wynoszenia na ołtarze, niż te, którymi kieruje się obecnie Rzym, a następnie ogłosi wyjaśnienie pewnych przypadków wątpliwych beatyfikacji i kanonizacji1. Niech czytelnika nie zgorszy to twierdzenie, pozornie jedynie implikujące względność Magisterium Kościoła. To nie samo Magisterium jest względne, ale jedynie jego rozumienie przez tych, którzy je obecnie sprawują. Obecna interpretacja pojęcia Tradycji dopuszcza taką elastyczność, że to, co dziś rozumiane jest w jeden sposób, może być jutro interpretowane w sposób przeciwny. Poczyniwszy to zastrzeżenie, spróbujemy rozważyć zagadnienie nieomylności obecnych kanonizacji, podkreślając nasze przywiązanie do powszechnej doktryny Kościoła w tej kwestii.

Aby uniknąć wszelkich nieporozumień, wyjaśnijmy, że nie mamy intencji analizowania indywidualnych aktów kanonizacji w celu stwierdzenia, które z nich są ważne, a które nie. Powtarzamy raz jeszcze, że nie rościmy sobie do tego kompetencji. Nasza refleksja ma inny cel, skupia się na duchu i intencjach, w jakich dokonywane są dzisiejsze kanonizacje. Nikt więc nie powinien mieć nam za złe, że nasze rozważania dotyczyć będą osób, których świętość została już publicznie udowodniona przez cuda oraz nadzwyczajne i dobrze znane dzieła, jak w przypadku o. Pio, w którego przypadku interwencja Magisterium była jedynie usankcjonowaniem vox populi. Aby zachować właściwy porządek, powinniśmy zacząć od zdefiniowania pojęć, którymi będziemy się posługiwać, i przedstawienia tradycyjnego nauczania na temat kanonizacji. Następnie zbadamy kanonizacje przeprowadzone po Vaticanum II i postaramy się wyciągnąć wnioski, mogące stanowić punkt wyjścia dla dalszych rozważań i osądów.

Tradycyjna doktryna 2

Historia. Krótki rzut oka na historię pozwoli nam lepiej zrozumieć, czym jest kanonizacja. W pierwszych wiekach Kościoła natykamy się na przypadki spontanicznego oddawania czci zmarłym, wyrażające wiarę w ich świętość i przedstawianie ich cnót jako godnych naśladowania. Początkowo kult dotyczył jedynie świętych męczenników. Wierni gromadzili relikwie pozostałe po tych ofiarach prześladowań i budowali ołtarze na ich grobach, a kapłani odprawiali na nich Msze. Pierwsze tego przykłady znajdujemy w II wieku, a w wieku III praktyka ta była już powszechna. Kult musiał być zatwierdzony przez biskupa: w ten sposób rozróżniano tych, których męczeństwo udowodniono, od męczenników fałszywych.

Dopiero po IV wieku kult ten zaczął obejmować osoby, które nie zostały powołane do przelania swej krwi [za wiarę], ale stały się godnymi naśladowania ze względu na swe wybitne cnoty. Dyscyplina pozostała niezmieniona: w dalszym ciągu zadaniem biskupa było stwierdzanie świętości danej osoby, ale – zwłaszcza po XI wieku – papież wymagał, by dla większej pewności przeprowadzano dochodzenie dotyczące cnót i cudów przez specjalny synod, najlepiej przez synod generalny. Nie jest jasne, jaki był status jurydyczny tego oficjalnego uznania, czy dotyczył on beatyfikacji, czy kanonizacji, ale wydaje się logiczne, że dotyczyło to tylko beatyfikacji, ponieważ władza biskupa nie sięgała poza jego diecezję3. „Kult nie uzyskuje rangi kanonizacji zanim, przechodząc z diecezji do diecezji, nie rozciągnie się na cały Kościół powszechny, za zgodą, czy to wyrażoną wprost czy też milczącą, Najwyższego Pasterza”4. Innymi słowy, o ile biskup mógł przeprowadzić samodzielnie beatyfikację, przepisy dyscyplinarne stwierdzały, że sam tylko papież obdarzony jest konieczną władzą do ogłoszenia kanonizacji.

Ostatecznie dekret Aleksandra III (1159-1181) z roku 1170, dołączony do Corpus Juris Canonici5, wprowadził jasną regułę dyscyplinarną: władza do ogłaszania beatyfikacji w granicach swych diecezji została odebrana biskupom i zarezerwowana papieżowi, tym bardziej więc do niego należały sprawy kanonizacyjne. W praktyce oczywiście nie od razu i nie we wszystkim stosowano się do tej zasady, a biskupi często traktowali dekret Aleksandra III jako martwą literę.

Kontrowersja została ostatecznie rozstrzygnięta przez dekrety Urbana VIII z 13 marca i 2 października 1625 roku, najpierw promulgowane w Rzymie, a następnie opublikowane w bulli Coelestis Jerusalem z 5 lipca 1634. Od tej chwili jest bezsporne de iure i de facto, że jedynie papież może ogłaszać beatyfikacje i kanonizacje. Trzeba tu zaznaczyć, że papież może korzystać z pomocy komisji, powoływanych w celu odpowiedniego poinformowania legislatora. Komisja taka była regularnie zwoływana dla przeprowadzania dochodzeń, a rezultatem jej pracy była formalna kanonizacja, rozumiana jako wyrok, kończący proces przepisowo zainicjowany i przeprowadzony ze wszelką niezbędną precyzją, w następstwie procedury mającej na celu wykazanie heroiczności cnót praktykowanych przez sługę Bożego i prawdziwości cudów, przez które Bóg objawił ten heroizm. Wyrok ten jest zazwyczaj ogłaszany przez papieża w bardzo uroczystej formie.

W historii Kościoła od samego początku napotykać można na przypadki spontanicznego kultu, wynikającego z pobożności ludowej: jeśli papież jedynie go potwierdza, nazywa się to kanonizacją równoważną (fr. equivalent). Jest to wydanie przez papieża wyroku, bez przeprowadzenia procesu kanonizacyjnego, w celu potwierdzenia kultu Sługi Bożego, istniejącego od odległej przeszłości. Jest w tym przypadku konieczne, by cnoty heroiczne i cuda sługi Bożego, co prawda nie wykazane poprzez oficjalne dochodzenie, były przekazane przez wiarygodnego historyka, a sława jego cudownego wstawiennictwa trwała nieprzerwanie. Takie orzeczenie wydawane jest, gdy Stolica Apostolska narzuca całemu Kościołowi powszechnemu celebrację mszy i odmawianie oficjum ku czci świętego6. Do tej kategorii kanonizacji należy zaliczyć większość spośród ogłoszonych przed rokiem 1170, należą do niej również przypadki wątpliwe7.

Jest całkowicie pewne, że żaden biskup nie był nigdy w stanie przeprowadzić rzeczywistej kanonizacji, gdyż władza określania, że wierny ma być czczony jako święty w Kościele powszechnym przez kult publiczny, nie może i nigdy nie mogła należeć do kogoś, kto posiadał jurysdykcję ograniczoną do diecezji czy prowincji, ale musiała należeć do osoby posiadającej władzę nad całym Kościołem.

Czym jest „kanonizacja”?

Definicja. Kanonizacja jest orzeczeniem sądowym i deklaracją, przez którą Najwyższy Pasterz, ogłaszając ostateczny wyrok, wpisuje uprzednio beatyfikowanego sługę Bożego do spisu świętych. Papież deklaruje w ten sposób, że osoba właśnie wyniesiona na ołtarze naprawdę króluje w wiecznej chwale [z Chrystusem] i nakazuje, by Kościół oddawał jej na każdym miejscu cześć należną świętym8. Autorem kanonizacji jest głowa Kościoła. Ponieważ jest to kwestia, która dotyczy wiecznego zbawienia i dobra wspólnego społeczności, tylko uprawniona władza ma moc wydawać orzeczenia w tej dziedzinie. Kanonizacja jest potrójnym najwyższym i ostatecznym werdyktem, przez który Kościół autorytatywnie stwierdza: 1° że dana osoba osiągnęła chwałę niebieską i praktykowała w czasie swego życia cnoty nadprzyrodzone w stopniu heroicznym; 2° że życie jej stanowi dla wiernych Kościoła normę tak pewną, że przez naśladowanie go pewni być mogą osiągnięcia zbawienia wiecznego; 3° że każdy wierny zobowiązany jest zaakceptować te werdykty i manifestować tę akceptację biorąc udział w kulcie publicznym, jaki Kościół odtąd oddawać będzie świętemu kanonizowanemu poprzez oficjalne uznanie jego heroicznych cnót. Święty przedstawiany jest jako przykład z powodu swych cnót. Przez kult, jaki jest mu oddawany, podziwiamy w istocie – za pośrednictwem jego osoby – prawdziwie wzniosłą łaskę zażyłego uczestnictwa w Boskiej naturze.

Kanonizacja i beatyfikacja. Kanonizacja i beatyfikacja są podobne w swym celu, przedmiot i autor są ci sami, pod względem prawnym w obu przypadkach mamy do czynienia z wyrokiem, który stwierdza heroiczność cnót świętego czy błogosławionego. Różnica polega na tym, że w przypadku beatyfikacji nie mamy do czynienia z ostatecznym werdyktem, jest to możliwy do zrewidowania akt, będący etapem na drodze do kanonizacji, natomiast w przypadku kanonizacji wyrok jest ostateczny. Beatyfikacja nie jest nakazem, ale wyrażeniem zgody, podczas gdy kanonizacja jest poleceniem, a więc ustanawia obowiązek. Beatyfikacja nie jest prawem obowiązującym cały Kościół powszechny, ale raczej przywilejem udzielonym jego części (prowincji, diecezji, miastu, wspólnocie zakonnej), podczas gdy kanonizacja stanowi prawo, którego przestrzeganie nakazane jest w całym Kościele.

Nieomylność. Beatyfikacja nie jest aktem nieomylnym. Jeśli przyglądamy się beatyfikacjom dokonanym przez biskupów przed rokiem 1170, nie ulega wątpliwości, że nie posiadają one znamienia nieomylności, gdyż są one aktami wydanymi przez osoby, które nigdy osobiście nieomylności nie posiadały. I rzeczywiście historia pokazuje, że popełniane były pomyłki9. Odnośnie do beatyfikacji ogłoszonych po roku 1170, które zastrzeżone były wyłącznie Stolicy Apostolskiej, prawdopodobnie również one nie są nieomylne: akty te nie mają charakteru ani ostatecznego, ani zobowiązującego, a tylko wówczas można by im przypisywać charakter nieomylny10. Przywilej bowiem z definicji dotyczy czegoś, co nie jest konieczne.

Istnieją dwa rodzaje kanonizacji: równoważna i formalna, z których druga daje więcej gwarancji niż pierwsza. Odmowa zaakceptowania jej byłaby więc cięższym grzechem, podczas gdy beatyfikacja nieomylna nie jest11. Trzeba też uwzględnić argument z powszechności: beatyfikacja nie narzuca kultu błogosławionego całemu Kościołowi, a nieomylne akty Magisterium muszą rozciągać się na cały Kościół.

Kanonizacja. Niemal powszechną opinią teologów przed I Soborem Watykańskim było, że Biskup Rzymu, dokonując kanonizacji, cieszy się przywilejem nieomylności papieskiej. Trzeba tu wspomnieć zwłaszcza św. Tomasza12, Melchiora Cano13 i Benedykta XIV14. Pierwszy argument za tą opinią brzmi: niemożliwe jest, by papież błądził dokonując kanonizacji potępieńca, ponieważ byłoby to równoznaczne z nauczaniem czegoś sprzecznego z zasadami wiary i moralności, a papież nauczałby w ten sposób, że można być zbawionym naśladując przykład osoby, która przez swe złe czyny została potępiona. Istnieje również inny argument, na który kładzie nacisk Benedykt XIV: nie można znaleźć żadnych błędów w kanonizacjach dokonanych przez papieży15.

Ranga opinii o nieomylności kanonizacji. Powszechna opinia teologów i pewna tradycja Kościoła uważają kanonizacje za nieomylne, nie jest to jednak uroczyście ogłoszony dogmat. Osoba, która neguje nieomylność kanonizacji, nie może więc być uważana za heretyka.

Sprawa Martyrologium. Wpisanie danej osoby do Martyrologium nie oznacza jej kanonizacji. Martyrologium jest spisem obejmującym nie tylko kanonizowanych świętych, ale również sługi Boże, które zostały beatyfikowane albo przez papieża albo – przed rokiem 1170 – przez biskupów16. Tytuły sanctus czy beatus nie posiadają w Martyrologium precyzyjnego znaczenia, które pozwoliłoby rozróżnić pomiędzy osobami beatyfikowanymi i kanonizowanymi. A beatyfikacje nie są nieomylne17.

Przedmiot kanonizacji. Na świętość składają się przede wszystkim osobista świątobliwość i cnoty praktykowane w stopniu heroicznym. Cuda mają znaczenie jedynie drugorzędne, jako dowód nadprzyrodzonego heroizmu praktykowanych cnót. Do cudów i nadzwyczajnych dzieł odwołujemy się, by poświadczyć Boskie pochodzenie cnót i wykazać wybitny stopień łaski uświęcającej. Na tym bowiem polega świętość: na posiadaniu łaski uświęcającej w stopniu nadzwyczajnym, na tak wysokim stopniu Bożej miłości, że towarzyszą temu wlane i nabyte cnoty praktykowane w stopniu heroicznym. Heroizm cnót jest, można by powiedzieć, termometrem świętości: tam, gdzie jest prawdziwy święty, istnieją również cnoty praktykowane w stopniu heroicznym, a gdzie są one praktykowane w stopniu heroicznym i gdzie nie brak żadnej cnoty, tam jest świętość. Ponieważ łaski nie można postrzegać zmysłami, sąd o świętości oparty jest na heroiczności cnót.

Cnoty wlane są wzajemnie powiązane, w przeciwieństwie do wad – święty posiadać więc będzie komplet cnót moralnych w wybitnym stopniu. Najmniejsza skaza (brak) we wlanych cnotach moralnych będzie znakiem, że w danej osobie nie ma doskonałego stopnia łaski uświęcającej.

Jednak łaska miłości nieskończenie przekracza naturalny stan wspólny dla rodzaju ludzkiego: jest ona darmowym darem, którego natura nigdy nie może domagać się jako czegoś jej przynależnego. (…)

Istnieją dwa powody, dla których świętość – a więc i kanonizacja, która stawia ją jako przykład – jest czymś rzadkim: pierwszym jest absolutna transcendencja łaski w stosunku do natury, a drugim zepsucie w wyniku grzechu pierworodnego. Możemy też dodać trzeci powód: świętość uznana oficjalnie w wyniku kanonizacji nabiera wartości jako przykład. To zaś, co podawane jest jako przykład, musi przyciągać uwagę, a więc być czymś niezwykłym, nadzwyczajnym (…). Współczesny język uświęcił tę prawdę przez bardzo ograniczone i rzadkie stosowanie tych dwóch przymiotników. Dlatego właśnie mnożenie liczby świętych oznacza de facto pomniejszanie ich wyjątkowości: jeśli nawet święci byli bardzo liczni, to i tak wówczas tylko mała ich liczba, a nie większość, powinna być kanonizowana.

Możemy więc konkludować, że świętość, będąca podstawą każdej kanonizacji, jest wyjątkowym stanem życia nadprzyrodzonego – nadzwyczajnym w tym sensie, że dalekim od powszechności.

Współczesne kanonizacje

W tym miejscu nasuwają się nam dwa pytania: 1° na czym polegała istota świętości przed Vaticanum II, a na czym polega ona dziś; 2° jaki model świętości podawany jest obecnie do naśladowania wiernym.

Zmiana ilościowa. Zacznijmy od faktu, na który wskazuje wielu obserwatorów: stosunkowo niedawno liczba beatyfikacji i kanonizacji osiągnęła bezprecedensowy poziom. Oto kilka bardziej szczegółowych danych:

  • XVI wiek – 1 kanonizacja 1 świętego
  • XVII wiek – 10 kanonizacji 24 świętych
  • XVIII wiek – 9 kanonizacji 29 świętych
  • XIX wiek – 8 kanonizacji 80 świętych
  • Leon XIII (1878-1903) – 4 kanonizacje 18 świętych
  • XX wiek:
    • Pius X (1903-1914) – 2 kanonizacje 4 świętych
    • Benedykt XV (1914-1922) – 2 kanonizacje 3 świętych
    • Pius XI (1922-1939) – 17 kanonizacji 34 świętych
    • Pius XII (1939-1958) – 21 kanonizacji 33 świętych
    • Jan XXIII (1958-1963) – 7 kanonizacji 10 świętych
    • Paweł VI (1963-1978) – 20 kanonizacji 81 świętych
    • Jan Paweł II: Józef Maria Escriva de Balaguer jest 468. osobą kanonizowaną przez papieża. [W okresie 1979-2003 roku Jan Paweł II kanonizował 482 osoby i beatyfikował 1343 osób – przyp. BIBUŁA]

Do czasu pontyfikatów Pawła VI i Jana Pawła II kanonizacje były uroczystymi aktami Biskupa Rzymu, czymś wyjątkowym. I tak na ogół wyglądały sprawy aż do czasu Vaticanum II. Jan Paweł II przeprowadził więcej kanonizacji, niż wszyscy jego poprzednicy łącznie od czasu stworzenia przez Sykstusa V w roku 1588 Kongregacji Rytów.

Wzrost ten wyjaśniał w mowie skierowanej do kardynałów zgromadzonych na konsystorzu 13 czerwca 1984 roku w sposób następujący:

Niekiedy mówi się, że mamy obecnie zbyt wiele beatyfikacji. Jednak poza odzwierciedlaniem rzeczywistości, która z łaski Bożej jest jaka jest, odpowiada to również wyraźnemu pragnieniu Soboru. Ewangelia jest tak rozpowszechniona w świecie, a jej przesłanie tak głęboko zakorzenione, że wielka liczba beatyfikacji oddaje w zasadniczy sposób działanie Ducha Świętego i żywotność przejawiającą się [dzięki Niemu] w dziedzinie najbardziej zasadniczej dla Kościoła, w dziele uświęcenia. To właśnie Sobór ukazał w szczególny sposób powszechne powołanie do świętości.

Tak więc zmiana ilościowa spowodowana została przez zmianę jakościową. Jeśli kanonizacje są odtąd liczniejsze, jest tak dlatego, że świętość, którą poświadczają kanonizacje, posiada inne znaczenie: „świętość” nie jest już czymś rzadkim, nadzwyczajnym, ale czymś powszechnym.

Jan Paweł II przeprowadził więcej kanonizacji, niż wszyscy papieże w tym wieku. Przez to jednak obniżyła się ich ranga. Jeśli kanonizacje są liczne, nie mogą być – nie mówimy ważne, ale cenione ani szczególnie szanowane w Kościele powszechnym. Jeśli liczba kanonizacji wzrasta, ich ranga spada18.

Zmiana jakościowa. Spróbujmy wyjaśnić, stosując logikę Vaticanum II, dlaczego świętość nie jest już czymś wyjątkowym. W tym celu niezbędne będzie odwołanie się do „nowej teologii”.

– Podstawy nowej koncepcji świętości: II Sobór Watykański wprowadził nową religię opartą na nowej teologii, według której (jak to wyjaśniał Jan Paweł II w swym codziennym nauczaniu) odkupienie pojmowane jest jako egzystencjalne świadectwo, pozwalające ludziom stać się wewnętrznie świadomymi swej własnej ludzkiej godności:

Chrystus-Odkupiciel świata jest Tym, który dotknął w sposób jedyny i niepowtarzalny tajemnicy człowieka, który wszedł w Jego „serce”. Słusznie przeto Sobór Watykański II uczy: „Tajemnica człowieka wyjaśnia się naprawdę dopiero w tajemnicy Słowa Wcielonego. Albowiem Adam, pierwszy człowiek, był figurą przyszłego, mianowicie Chrystusa Pana. Chrystus, nowy Adam, już w samym objawieniu tajemnicy Ojca i Jego Miłości objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi i okazuje mu najwyższe jego powołanie”19.

To jest ów – jeśli tak wolno się wyrazić – ludzki wymiar tajemnicy odkupienia. Człowiek odnajduje w nim swoją właściwą wielkość, godność i wartość swego człowieczeństwa. (…) Jeśli dokona się w człowieku ów dogłębny proces, wówczas owocuje on nie tylko uwielbieniem Boga, ale także głębokim zdumieniem nad sobą samym. Jakąż wartość musi mieć w oczach Stwórcy człowiek, skoro zasłużył na takiego i tak potężnego Odkupiciela (Exultet), skoro Bóg „Syna swego Jednorodzonego dał”, ażeby on, człowiek „nie zginął, ale miał życie wieczne” (por. J 3, 16).20

Ponieważ misja Kościoła polega na stosowaniu owoców odkupienia, Kościół będzie uważał odtąd za swój zasadniczy cel promowanie tej godności osoby ludzkiej i uświadamianie jej wszystkim ludziom:

Właśnie owo głębokie zdumienie wobec wartości i godności człowieka nazywa się Ewangelią, czyli Dobrą Nowiną. Nazywa się też chrześcijaństwem. Stanowi o posłannictwie Kościoła w świecie21.

Sobór Watykański II na wielu miejscach, wypowiedział tę podstawową troskę Kościoła, aby „życie ludzkie na ziemi uczynić godnym człowieka”22 pod każdym względem, aby czynić je „coraz bardziej ludzkim”23. W imię tej troski – jak czytamy w Konstytucji pastoralnej Soboru: „Kościół (…) jest zarazem znakiem i zabezpieczeniem transcendentnego charakteru osoby ludzkiej”24.

Godność osoby ludzkiej jest zaś oparta na wolności sumienia, której Kościół powinien nauczać i bronić:

I dlatego Kościół naszej epoki przywiązuje wielką wagę do tego wszystkiego, co Sobór Watykański II wypowiedział w deklaracji o wolności religijnej. (…) Deklaracja o wolności religijnej w sposób przekonujący ukazuje, jak Chrystus Pan, a z kolei Apostołowie, w przepowiadaniu prawdy, która nie jest ludzka, ale Boża (…) postępując z całą mocą ducha, równocześnie zachowują głębokie poszanowanie dla człowieka, dla jego rozumu i woli, dla jego sumienia i wolności. W ten sposób sama osobowa godność człowieka staje się treścią tego przepowiadania, nawet bez słów, ale przez sposób odnoszenia się do niej. (…) Kościół w imię swej Bożej misji staje się stróżem tej wolności, która warunkuje prawdziwą godność osoby ludzkiej25.

Źycie owocami tego odkupienia będzie więc polegało na tym, byśmy stali się „coraz bardziej świadomymi godności osoby ludzkiej” i by „coraz bardziej rosła liczba tych, którzy się domagają, aby w działaniu ludzie cieszyli się i kierowali własną rozwagą oraz odpowiedzialną wolnością, nie przymuszani, lecz wiedzeni świadomością obowiązku”26. Konsekwentnie prawdziwie świątobliwe życie prowadzi ten, kto posiada pełną świadomość godności osoby ludzkiej i respektuje ją, popierając ludzką wolność, zwłaszcza w kwestiach religijnych.

Św. Tomasz mówi, że świętość wyrażana jest w najwyższy sposób poprzez sprawowanie kultu, przez który człowiek oddaje Bogu to, co się Mu należy27. Nowej świętości odpowiada konsekwentnie nowy kult, kult człowieka, o którym mówi Paweł VI28; kult, przez który Kościół ukazuje człowiekowi jego godność i popiera jego dążenie do wolności. Człowiekiem świętym, w nowym rozumieniu tego słowa, jest człowiek tolerancyjny. Tolerancja stała się substytutem teologicznej cnoty miłości, jest ona wedle Dignitatis humanae cnotą fundamentalną, podstawą nowej koncepcji świętości.

Dodajmy, że nowy święty jest człowiekiem nie tylko tolerancyjnym, ale również zaangażowanym w propagowanie cnót naturalnych. „Nowa świętość” traci swój związek z nadprzyrodzonością i często zredukowana jest do pogoni za sprawami doczesnymi, co jest logiczną konsekwencją naturalizmu nowej religii. Można było zobaczyć to wyraźnie podczas kanonizacji Zdzisławy Czeskiej 21 maja 1995 roku:

Świętość polega na zdolności do dawania siebie innym i na cieszeniu się życiem. Przykład życia [bł. Zdzisławy] wydaje się nam szczególnie aktualny, zwłaszcza w odniesieniu do wartości rodziny, która – jak nas ona uczy – musi być otwarta na Boga, na dar życia i na potrzeby ubogich. Nasza święta jest godnym podziwu świadkiem „ewangelii rodziny” i „ewangelii życia», które Kościół, bardziej niż kiedykolwiek, usiłuje szerzyć w tym przejściu od II do III tysiąclecia.

Rodziny Czech, rodziny Moraw, nieoceniony skarbie tego narodu, realizujcie Boży plan, naśladując przykład waszych świętych! A ty, Zdzisławo z Lemberka, prowadź rodziny – swego kraju i całego świata – ku poznaniu ich misji; czyń ich otwartymi na dar, o matko łagodna i silna, kochająca i pobożna29.

– Nowa koncepcja wyjaśnia, dlaczego świętość jest czymś powszechnym, zwykłym. Bycie świętym oznacza odtąd przyjęcie objawienia, przez które Chrystus-Odkupiciel objawia człowieka samemu człowiekowi. Świętość polega więc na obudzeniu świadomości; aby człowiek stał się świętym, wystarcza, by odkrył, że już jest zjednoczony z Chrystusem. Jest to jedynie przejście ze stanu półświadomości do pełnego poznania – co redukuje do zera wszelką transcendencję. Świętość nie jest już ideałem wykraczającym ponad powszechny stan, w jakim znajduje się rodzaj ludzki. Przeciwnie, jest dla tego stanu czymś naturalnym, jest jedynie uświadomieniem sobie przez człowieka jego godności.

Pamiętając o zasadzie, o której pisał św. Tomasz, i stosując ją do nowej sytuacji, trzeba powiedzieć, że świętość, będąc dobrem proporcjonalnym do powszechnego stanu natury, musi być odnajdywana u większości, a jej brak jedynie u mniejszości30.

Wynika z tego, że świętość, jeśli jest przedmiotem kanonizacji, nie jest już podawana jako przykład do naśladowania, ale przedstawiana jako znak. Różnica jest istotna: przykład do naśladowania kierowany jest do intelektu i woli; wskazuje na coś, co nie jeszcze nie istnieje i musi zostać osiągnięte. Tradycyjnie kanonizacja jest więc definiowana jako akt prawny pokazujący, na czym polegają heroiczne cnoty, które trzeba osiągnąć przez naśladowanie przykładu danego świętego. Znak natomiast jest skierowany do czystego intelektu i odnosi się do rzeczywistości, która już istnieje, jednak nie jest jeszcze pojmowana w sposób pełny. Znak ukazuje to w sposób doskonalszy.

Według nowej koncepcji Vaticanum II świętość staje się znakiem: ci, którzy stali się już świadomi godności swej ludzkiej natury i bronią jej, ukazywani są innym, by również oni mogli osiągnąć tę świadomość.

Świętość jest najwybitniejszym świadectwem godności, jaką obdarzony jest uczeń Chrystusa31.

Sobór Watykański II wypowiedział się w sposób niezwykle jasny na temat powszechnego powołania do świętości32.

Powołanie do świętości ludzie świeccy muszą rozumieć i przeżywać nie tyle jako wymóg i kategoryczny obowiązek, ile raczej jako czytelny znak bezgranicznej miłości Ojca, który ich odrodził do swojego świętego życia33.

W takiej perspektywie naturalne jest mnożenie znaków, gdyż mnogość dodaje im wartości: im większa liczba tych, którzy są świadomi swej godności, tym większa skuteczność objawienia, w którym Kościół objawia człowieka samemu człowiekowi. Im więcej kanonizacji, im więcej świętych, tym lepiej zamanifestowana jest godność człowieka34.

Instrumentalizacja kanonizacji. Nawet jeśli nie wyklucza się przykładu cnót heroicznych, wzorzec życia przedstawiany przez obecne kanonizacje koresponduje z nowymi cnotami, zgodnymi z wizją soboru: świętość staje się jednym z elementów składających się na ekumeniczną jedność. Więcej nawet, przykładu niektórych świętych używa się do szerzenia przesłania soboru. To właśnie można nazwać instrumentalizacją kanonizacji, czyli użyciem jakiejś rzeczy (w tym przypadku prawdziwej świętości) dla obcych jej celów. cdn.

ks. Bernard Lorber, ks. Jan M. Gleize

Tekst za: „The Angelus” styczeń 2003. Tłumaczył Tomasz Maszczyk.

Przypisy:

  1. Ponieważ jedynie kanonizacje uważane są przez teologów jako nieomylne, nasze studium koncentruje się na nich. Biorąc jednak pod uwagę, że zarówno kanonizacje jak i beatyfikacje dokonywane są obecnie w tym samym duchu, posłużymy się okazjonalnie również przykładami beatyfikacji.
  2. Benedykt XIV, De servorum Dei beatificatione et de beatorum canonizatione, księga I, rozdz. 39.
  3. Takiej rady udziela Benedykt XIV, ibidem, rozdz. 10.
  4. Ortolan, Dictionnaire de Theologie Catholique, hasło „kanonizacja”.
  5. Decretale, księga III.
  6. Np. św. Wacław Męczennik (”  929), którego kult narzucony został Kościołowi powszechnemu przez Benedykta XIII 14 marca 1729 roku, czy św. Małgorzata, królowa Szkocji (”  1093), której kult wprowadził Innocenty VIII 15 sierpnia 1691.
  7. Najbardziej znanym przypadkiem jest sprawa Karola Wielkiego. Antypapież Paschalis, który występował przeciw papieżowi Aleksandrowi III, na naleganie cesarza Fryderyka Barbarossy wpisał Karola Wielkiego do spisu świętych 29 grudnia 1195 roku. Jednak do tego czasu Karolowi nie oddawano żadnej publicznej czci. Kanonizacja ta, dokonana przez antypapieża, nie została nigdy zatwierdzona ani potępiona przez Stolicę Apostolską. Teologowie są w tej kwestii podzieleni.
  8. Por. Robert Bellarmin i Benedykt XIV.
  9. Benedykt XIV, De servorum Dei…, księga I, rozdz. 42, § 6, 7.
  10. Dowód pośredni: ostatecznym celem nieomylności jest zapewnienie jedności wiary, ale jedność wiary, która jest dobrem wspólnym całej wspólnoty Kościoła, musi być zapewniana przez akt o charakterze ostatecznym i nakazowym.
  11. Benedykt XIV, De servorum Dei…, księga I, rozdz. 42, § 9, 10. Pamiętajmy, że „nie-nieomylne” nie oznacza „bezwartościowe”. Istnieją stopnie pewności, a tytuł błogosławionego wymaga naszego szacunku.
  12. Quodlibet, IX, q. 8, art. 16. Św. Tomasz mówi o ostatecznym celu nieomylności, jest nim „nauczanie wszelkich prawd koniecznych do zbawienia”. Kanonizacje są aktem, dotyczącym kwestii koniecznych do zbawienia: „Cześć, jaką oddajemy świętemu, jest w pewnym sensie wyznaniem wiary, stwierdzamy bowiem jego chwałę”. Papież, który kanonizuje świętego, w sposób pośredni wyraża Boskie prawo i akt ten posiada charakter nieomylny.
  13. De locis theologicis, księga V, rozdz. 5, art. 3 , konkluzja 3.
  14. Benedykt XIV, De servorum Dei, księga I, rozdz. 43.
  15. Ibidem, księga I, rozdz. 44. Św. Tomasz pisze w Quodlibet ad 2: „Boża Opatrzność zachowuje Kościół tak, że w tych kwestiach nie może być oszukany przez fałszywe świadectwo człowieka”.
  16. Benedykt XIV, ibidem.
  17. Ibidem.
  18. Roman Amerio, Stat veritas, komentarz 39 do §37 Listu Apostolskiego Tertio millennio adveniente, s. 117.
  19. Gaudium et spes, § 22.
  20. Redemptor hominis, § 8, 10. Ta koncepcja Jana Pawła II jest jedynie powtórzeniem myśli wyrażonej w konstytucji Dei verbum: „Jest pewne, że w objawianiu nam siebie samego na ten sposób, w wezwaniu, które do nas kieruje, Bóg objawia nam nas samych; to właśnie w odpowiedzi na to wezwanie człowiek, wynurzając się ze światła Bożego, w cudowny sposób odkrywa wielkość swej własnej istoty” (Henryk de Lubac, Komentarz do Proemium konstytucji, [w:] Vaticanum II. Teksty i komentarze dekretów soborowych, Unam Sanctam 70a, s. 164).
  21. Redemptor hominis, § 10. „Szczególnym zadaniem Kościoła, zadaniem absolutnie koniecznym, jest ukazywanie rzeczywistości Królestwa Bożego, obecnego już w sercu świata, a zwłaszcza w sercu człowieka, aby człowiek mógł wyraźnie poznać dar Boży” (J.-G. Page, Qui est l’Eglise, t. I: Le Mystere et le sacrament du salut, s. 215.
  22. Gaudium et spes, § 91.
  23. Ibidem, § 38.
  24. Redemptor hominis, § 13.
  25. Ibidem, § 12.
  26. Dignitatis humanae, § 1.
  27. Suma teologiczna IIa IIae, q. 81, art. 8. „Tak więc świętość polega na oddaniu się ducha ludzkiego Bogu. Wskutek tego nie różni się w istocie od religijności, chyba tylko myślnie. Religia bowiem wyraża służbę Bogu, urzeczywistniającą się szczególnie w Jego czci, np. przez ofiary, żertwy itp. Świętość zaś wyraża nadto oddanie Bogu nie tylko należnej Mu czci, ale także wszystkich cnotliwych dzieł oraz przysposobienie człowieka przez dobre uczynki do czci Bożej”.
  28. Paweł VI, mowa na zamknięcie 4. sesji Vaticanum II, 7 grudnia 1965.
  29. Fragment kazania wygłoszonego podczas Mszy poprzedzającej kanonizację, [w:] „Documentation Catholique”, 2 czerwca 1995, nr 2119.
  30. Stąd też wiodąca idea Lumen gentium – powszechne powołanie do świętości (rozdz. 5). Powszechne powołanie ma sugerować, że dotyczy w istocie, całego Ludu Bożego, nie rozróżniając pomiędzy pospolitą świątobliwością i świętością heroiczną, w której można by odnaleźć doskonałość we właściwym sensie tego słowa.
  31. Christifideles laici, § 16.
  32. Lumen gentium, rozdz. 5, § 39-42.
  33. Christifideles laici, § 16-17.
  34. Oto refleksja dom Lafonta zawarta w jego książce Imaginer l’Eglise Catholique (Cerf, 2001), s. 232: „Cieszy, że autorzy nowej encyklopedii katolickiej Theo poświęcili pierwszy tom tego dzieła świętości, rozpoczynając (…): «Któż dziś nie zna Matki Teresy, Martina Luthera Kinga, Heldera Camary, o. Pierra, Oscara Romero etc. i już nieco bardziej odległych Edmonda Micheleta, Toma Dooley, Madeleine Delbrel, Teilharda de Chardin? Ci mężczyźni i kobiety są jak punkt łączący cały rodzaj ludzki». Dalej dodają inne nazwiska osób, z których niektóre zostały właśnie beatyfikowane przez papieża”.

 

 

 

Problem kanonizacji dokonanych przez
Jana Pawła II

dokończenie

 

Wpływ ekumenizmu. Ekumenizm jest sitem, przez które przejść muszą wszystkie sprawy kanonizacyjne, trochę podobnie jak Sekretariat Jedności Chrześcijan był podczas soboru filtrem, przez który musiały przejść wszystkie dokumenty soborowe. Z pobudek ekumenicznych niektóre sprawy [kanonizacyjne czy beatyfikacyjne] są promowane, a żywoty uznanych już świętych objaśniane w nowym kontekście, inne natomiast są blokowane. Podamy tu jeden przykład, który nie odbił się szerszym echem jedynie dzięki dyskrecji Kongregacji ds. Kanonizacji: wstrzymanie procesu Izabeli Katolickiej w roku 1992. Biskupi Walencji, Sewilli i Avila naciskali na kongregację, by doprowadzić do jej beatyfikacji w roku 1992 – w 500-lecie odkrycia Ameryki. Jednak, aby nie urazić społeczności żydowskiej, proces został wstrzymany przez

katolickich zwolenników dialogu chrześcijańsko-żydowskiego. Interweniowali również inni, w sposób najbardziej oficjalny – papieska Rada ds. Popierania Jedności Chrześcijan (której podlegają stosunki z judaizmem), Sekretariat Stanu i prawdopodobnie sam Jan Paweł II 1.

Kontekst ekumeniczny widoczny jest szczególnie wyraźnie, kiedy osoba, która ma być kanonizowana, pochodzi z regionu o niekatolickiej większości. Kanonizacja używana jest jako środek do budowania mostów z innymi religiami. Niekiedy odczytuje się nawet na nowo żywoty świętych, już wyniesionych na ołtarze. W ten sposób św. Brygida Szwedzka stała się mostem pomiędzy katolikami i luteranami:

Z wielką radością dowiedziałem się, że jest ona w Szwecji kochana i czczona tak przez katolików, jak i luteranów. Jej życie i dokonania stanowią dziedzictwo, które nas jednoczy. Św. Brygida jest jak centrum jedności. „Panie, pokaż mi drogę i uczyń mnie zdolną nią podążać” – tak brzmią słowa jednej z jej modlitw, która wciąż odmawiana jest w Szwecji (…) To wezwanie może stanowić program dla ruchu ekumenicznego. Ekumenizm jest podróżą, którą musimy odbyć razem, podróżą, której niepodobna jest wytyczyć kurs ani określić czas. Nie wiemy, czy droga będzie łatwa, czy trudna. Wiemy jedynie, że naszym obowiązkiem jest odbycie jej wspólnie (…) Św. Brygida poświęciła całe swe życie Boskiemu, żarliwemu pragnieniu pojednania i komunii pomiędzy wszystkimi członkami ludu chrześcijańskiego 2.

Z okazji 600-lecia kanonizacji św. Brygidy papież zwrócił się do kardynałów w następujących słowach:

Niedawne zgromadzenie (synod biskupów Europy) wyróżniała obecność bratnich delegacji różnych wyznań chrześcijańskich, które – na równych zasadach – brały udział w pracach. Spotkania, kolokwia i wspólne modlitwy – chciałbym przypomnieć w szczególny sposób ekumeniczną liturgię, która miała miejsce w watykańskiej bazylice 7 grudnia – uwydatniły potrzebę kontynuowania dialogu ekumenicznego w poszukiwaniu jedności i komunii. (…) Ten ekumenizm prawdy i miłości uczyni chrześcijan wiarygodnymi prorokami nadziei i solidarności w oczach świata. Na tej trudnej drodze, niech nas wspierają święci patroni Europy: św. Benedykt, św. Cyryl i św. Metody. Niech się wstawia się za nami zwłaszcza św. Brygida, której sześćsetlecie kanonizacji obecnie obchodzimy. Ta rocznica nabrała specjalnego znaczenia, stanowiąc ważny krok w dialogu ekumenicznym. Przykład tej świętej i pamięć misji, jaką realizowała w służbie jedności Kościoła, stanowi bodziec zachęty dla tych wszystkich, którzy zaangażowani są w nową ewangelizację Europy 3.

W homilii wygłoszonej w roku 1995 w Koszycach podczas kanonizacji trzech męczenników, Jan Paweł II wspomniał również „męczenników z innych wyznań”:

Drodzy bracia i siostry! Dzisiejsza liturgia zachęca nas do refleksji nad tragicznymi wydarzeniami z początku XVII wieku, podkreślając z jednej strony bezsens przemocy dotykającej w sposób okrutny niewinne ofiary, a z drugiej wspaniały przykład tak wielu naśladowców Chrystusa, którzy byli w stanie stawić czoła wszelkim cierpieniom nie przekraczając nakazów własnego sumienia. Poza trzema Męczennikami Koszyckimi wielu innych ludzi, również należących do wyznań chrześcijańskich, poddawanych było torturom i cierpiało ciężkie utrapienia, niektórzy ponieśli nawet śmierć. Jak możemy nie uznać, na przykład, duchowej wielkości 24 członków Kościołów Ewangelickich zamordowanych w Presov? Kościół wyraża podziw wobec nich i wszystkich, którzy przyjęli cierpienie i śmierć z powodu wierności nakazom swego sumienia.

Użycie w tym ustępie terminu „męczennik” jest dwuznaczne i prowadzi do pomieszania pojęć. Przez męczeństwo Kościół pojmował zawsze śmierć w wyniku świadectwa danego prawdziwej wierze, co zakłada praktykowanie cnoty miłości w stopniu heriocznym. Z powodu współzależności prawdy i miłości nie można mówić o męczennikach z innych religii; ten, kto daje świadectwo fałszywej religii, nie może być obiektywnie męczennikiem. Nie wyklucza to osobistych zasług ludzi, którzy cierpią cieleśnie w obronie swej wiary, choć jest ona obiektywnie fałszywa. Mogliby oni ponadto być prawdziwymi męczennikami, gdyby umierali w obronie jakiegoś artykułu katolickiej wiary; niemniej jednak w takich przypadkach Kościół nie może ogłosić ich męczennikami, gdyż nie może sądzić tych, którzy znajdują się poza nim. Benedykt XIV wyjaśnia, że osoby takie są męczennikami przed Bogiem i otrzymają nagrodę za męczeństwo, nie są jednak męczennikami przed Kościołem, który nie może ich za takich ogłosić. Jest oczywiście jasne, że taki przypadek nie może mieć miejsca, o ile dana osoba nie znajduje się w stanie nieprzezwyciężalnej ignorancji odnośnie do prawdziwej wiary.

Powyższa homilia lekceważy więc ważny element katolickiego nauczania. W dalszej jej części mogliśmy usłyszeć:

Wspominałem o tym Martyrologium 4 w moim liście apostolskim Tertio millenio adveniente, nalegając, by zostało zaktualizowane po straszliwych doświadczeniach minionego stulecia i uzupełnione imionami męczenników, którzy otworzyli nam drogę w nowe tysiąclecie chrześcijaństwa. Męczeństwo jednoczy nas ze wszystkimi wierzącymi w Chrystusa, tak na Wschodzie jak i na Zachodzie, na pełną jedność kościelną z którymi wciąż oczekujemy.

W dalszych słowach papież wzywa do „poszanowania praw mniejszości”:

Pragnę wyrazić moją radość z możliwości dodania dziś tych nowych imion do Martyrologium Kościoła na Słowacji i jestem przekonany, że posłuży to jako zachęta [do uświęcenia] dla wszystkich Kościołów siostrzanych, zwłaszcza w Europie Centralnej i Wschodniej.

Trzej nowi święci należeli do trzech różnych narodów, dzielili jednak tę samą wiarę i wspierani przez tę wiarę, byli zjednoczeni również w obliczu śmierci. Oby ten przykład odnowił u ich współcześnie żyjących współobywateli zaangażowanie do budowania porozumienia oraz umacniał, zwłaszcza pomiędzy Słowakami a mniejszością węgierską, więzy przyjaźni i współpracy! Jedynie na fundamencie wzajemnego szacunku dla praw i obowiązków większości i mniejszości państwo demokratyczne może przetrwać i rozwijać się.

Kilka innych cytatów pokazuje ekumeniczny kontekst obecnych kanonizacji:

Świadectwo dawane Chrystusowi aż do przelania krwi, stało się wspólnym dziedzictwem zarówno katolików, jak prawosławnych, anglikanów i protestantów, co podkreślił już Paweł VI w homilii wygłoszonej z okazji kanonizacji męczenników ugandyjskich (Tertio millennio adveniente §37).

Była to równocześnie pielgrzymka ekumeniczna: najpierw do sanktuarium męczenników Kościoła Anglikańskiego, potem do świątyni wzniesionej ku czci św. Karola Lwangi i jego 21 katolickich towarzyszy (audiencja generalna 18 lutego 1993).

W przytaczanym już memorandum o przygotowaniu na Wielki Jubileusz, podkreśliłem sposobność, jaką stanowi on dla stworzenia współczesnego Martyrologium, uwzględniającego wszystkie Kościoły lokalne, i to również w ekumenicznym wymiarze i perspektywie. Jest tak wielu męczenników w Kościołach niekatolickich: prawosławnych na Wschodzie, ale też protestantów (alokucja do Nadzwyczajnego Konsystorza z 13 czerwca 1994 r.)

Ten ekumenizm świętych jest jedynie konsekwencją nowej koncepcji świętości. Albowiem Chrystus Odkupiciel daje zbawienie i uświęca poprzez objawianie ludziom ich godności, opartej na wolności sumienia. Fundamentalną wartością nie jest już prawda, którą człowiek wybiera w sposób wolny, to nie jej podporządkowane jest indywidualne sumienie; wartością nadrzędną jest wolność. (…) Człowiek, wyznając dowolną religię, jest zawsze godny szacunku, ponieważ realizuje w ten sposób swoją transcendencję. Konsekwentnie wszystkie religie stają się środkami zbawienia, ponieważ są one różnymi sposobami wyrażania godności, uzyskanej dla człowieka przez Chrystusa: „W ten sposób Chrystus jest spełnieniem pragnień wszystkich religii świata i dlatego jest ich jedyną i ostateczną przystanią” 5.

Świętym jest człowiek, który w sposób wolny wyznaje swą religię i świadomy jest wypływającej z tego godności. Świętość ta dostępna jest dla każdego, niezależnie od wyznawanej przez niego religii: w pełni w Kościele katolickim, a w sposób cząstkowy, ale niemniej prawdziwy, poza nim:

Kościół ten, ustanowiony i zorganizowany na tym świecie jako społeczność, trwa w Kościele katolickim, rządzonym przez następcę Piotra oraz biskupów pozostających z nim we wspólnocie (communio), choć i poza jego organizmem znajdują się liczne pierwiastki uświęcenia i prawdy, które jako właściwe dary Kościoła Chrystusowego nakłaniają do jedności katolickiej 6.

Same te Kościoły i odłączone Wspólnoty, choć w naszym przekonaniu podlegają brakom, wcale nie są pozbawione znaczenia i wagi w tajemnicy zbawienia. Duch Chrystusa nie wzbrania się przecież posługiwać nimi jako środkami zbawienia, których moc pochodzi z samej pełni łaski i prawdy, powierzonej Kościołowi katolickiemu 7.

W takiej mierze, w jakiej elementy te znajdują się w innych Wspólnotach chrześcijańskich, jest w nich czynnie obecny jedyny Kościół Chrystusowy. Dlatego Sobór Watykański II mówi o pewnej – choć niedoskonałej – komunii 8.

Istnieje więc komunia świętych, która przekracza granice religijne, komunia objawiająca dzieło odkupieńcze Chrystusa i wylanie Jego Ducha na cały rodzaj ludzki, przygotowując drogę do doskonałej ekumenicznej jedności.

Chyba najbardziej przekonujący jest ten ekumenizm świętych, męczenników. Communio sanctorum mówi głośniej aniżeli podziały 9.

Dzięki światłości, jaka promieniuje z „dziedzictwa świętych”, należących do wszystkich Wspólnot, „dialog nawrócenia” ku jedności pełnej i widzialnej zostaje rozjaśniony blaskiem nadziei. Ta powszechna obecność świętych jest bowiem dowodem transcendentnego działania mocy Ducha. Jest znakiem i dowodem zwycięstwa Boga nad mocami zła, które wprowadzają podziały między ludźmi 10.

Choć dla całej chrześcijańskiej wspólnoty męczennicy stanowią dowód na moc łaski, nie są oni bynajmniej jedynymi świadkami tej mocy. Niepełna jeszcze komunia naszych Wspólnot jest już w rzeczywistości – choć w sposób niewidzialny – włączona na trwałe w pełną komunię świętych, to znaczy tych, którzy zakończywszy życie wierne łasce, znajdują się dziś w komunii Chrystusa uwielbionego. Ci święci wywodzą się z wszystkich Kościołów i Wspólnot kościelnych, które otworzyły im drogę do komunii zbawienia 11.

Jaki jest więc cel [obecnych] kanonizacji? Są one po prostu środkami, za pomocą których Kościół katolicki uświadamia światu godność ludzkiej natury (…). Kanonizacje te wpisują się w zasadniczy model [jedności], w której różne wyznania religijne mogą uczestniczyć w sposób bardziej lub mniej pełny.

Święci, którzy przekazują i realizują przesłanie religii soborowej

W przypadku pewnych beatyfikacji i kanonizacji, prawdziwego ich celu nie sposób przypisać heroiczności cnót danej osoby, ponieważ oczywiste jest, że ich w takim stopniu nie praktykowała, ale raczej pragnieniu definitywnego uświęcenia Vaticanum II jako „nowej Pięćdziesiątnicy”, albo [„kanonizacji”] tej czy innej idei soborowej. Tak właśnie jest w przypadku beatyfikacji Jana XXIII, otwarcia procesu Pawła VI i kanonizacji Josemaria Escriva de Balaguer.

– Beatyfikacja Jana XXIII. Postać Jana XXIII jest nierozerwalnie związana z soborem i jego nowym przesłaniem:

Papież ten promował ekumenizm, dokładał starań, by utrzymywać braterskie stosunki z prawosławiem, które poznał z Bułgarii i Istambule, wspierał „intensyfikację” stosunków z anglikanami i ze społecznością wspólnot protestanckich. Dołożył wszelkich możliwych starań dla wypracowania nowego stanowiska Kościoła katolickiego odnośnie świata żydowskiego, czyniąc decydujący krok w kierunku dialogu i współpracy. 4 czerwca 1960 roku utworzył Sekretariat ds. Jedności Chrześcijan. Promulgował dwie ważne encykliki: Mater et magistra (20 maja 1961) o ewolucji społecznej w świetle doktryny chrześcijańskiej, oraz Pacem in terris (11 kwietnia 1963) o pokoju pomiędzy wszystkimi narodami świata. Odwiedzał szpitale oraz więzienia i przez swą miłość jawił się jako bliski wszystkim cierpiącym i ubogim, w Kościele i na świecie 12.

Poza zaangażowaniem w doczesne dzieła miłosierdzia, wszystkie cnoty Jana XXIII są cnotami „ekumenicznymi”. W kazaniu wygłoszonym w Zielone Świątki roku 2001, Jan Paweł II tymi słowami oddał hołd swemu poprzednikowi z okazji 38. rocznicy jego śmierci 13:

II Sobór Watykański, ogłoszony, zwołany i otwarty przez Jana XXIII, był świadom tego powołania Kościoła. Można śmiało powiedzieć, że Duch Święty był protagonistą soboru od momentu, gdy papież go zwołał ogłaszając, że potraktował jako pochodzący z nieba wewnętrzny głos, narzucający się jego duchowi. Ten „delikatny wiaterek” przeobraził się w „gwałtowny wicher” i wydarzenia soborowe przybrały postać nowej Pięćdziesiątnicy. „Wielkie wydarzenie, jakim jest sobór powszechny” – mówił papież Jan – „naprawdę czerpie z doktryny i ducha Pięćdziesiątnicy” 14.

Również homilia, wygłoszona w czasie Mszy beatyfikacyjnej, przedstawia Jana XXIII jako proroka soboru:

Nowości, jakie w wielkiej liczbie wprowadził, nie dotyczyły z pewnością istoty doktryny, ale raczej sposobu jej przedstawiania: nowy był sposób mówienia i działania, oraz zrozumienie, jakie okazywał zwykłym ludziom w równym stopniu, co możnym tego świata. W takim właśnie duchu zwołał on II Sobór Watykański, dzięki któremu otwarł nowy rozdział w historii Kościoła: chrześcijanie poczuli się wezwani do głoszenia Ewangelii z odnowioną odwagą i większą troską o „znaki czasu”. Sobór był prawdziwie profetycznym przeczuciem tego sędziwego papieża, który zainaugurował, pośród licznych trudności, epokę nadziei dla chrześcijan i całego rodzaju ludzkiego 15.

Ten nowy sposób „mówienia i działania” dobrze scharakteryzował znany mason Yves Marsaudon, który w książce Ekumenizm według tradycyjnego wolnomularza pisze o swych częstych i przyjacielskich kontaktach z msgr. Roncallim, wówczas nuncjuszem apostolskim w Paryżu. Ów „nowy sposób mówienia i działania” nie był wynikiem temperamentu czy osobistego stylu działania Jana XXIII, ale raczej efektem jego stosunku do świata (pojmowanego w ewangelicznym sensie tego słowa – jako wróg Jezusa Chrystusa) i tych, którzy do niego należą. Marsaudon wspomina m.in., jak msgr Roncalli wyraził oparte na ekumenicznej „roztropności” zastrzeżenia względem promulgowania dogmatu o Wniebowzięciu N.M.Panny: „Nieustannie myślał o «innych» i o skutku, jaki ta czy inna innowacja mogłaby wywrzeć efekt na odłączonych chrześcijanach” 16.

– Otwarcie procesu Pawła VI. W przypadku Jana XXIII postulatorzy podkreślali jego legendarną dobroć 17; choć powinno się raczej mówić o naturalnej uprzejmości czy braku roztropności, do czego powrócimy jeszcze później. W przypadku Pawła VI niczego takiego nie sposób się doszukać. Nie był on specjalnie ceniony ani podziwiany – ani przez przyjaciół, ani tym bardziej przez wrogów. Jego proces został jednak rozpoczęty 11 maja 1993 roku na prośbę Konferencji Biskupów Włoch: jest to kolejny dowód na „instrumentalizację” kanonizacji.

Ogłaszając otwarcie procesu, kard. Ruini, wikariusz papieża w diecezji Rzymu, przedstawił osobę Pawła VI w sposób nie pozostawiający wątpliwości co do intencji jego wyniesienia na ołtarze. Jest nim w istocie „kanonizacja” jego dzieła – reform, będących owocem soboru:

Miasto Rzym, miasto-diecezja, wyjątkowe ze względu na swą historię i swą misję, na swój uniwersalizm i specyficzne problemy, miasto, którego był on biskupem i następcą Piotra przez 15 lat, dobrze wie, co zawdzięcza Pawłowi VI. To w nim przede wszystkim widoczne były owoce jego powszechnej i Piotrowej posługi. Przyjąwszy dziedzictwo Jana XXIII, Paweł VI kierował ostatnimi sesjami II Soboru Watykańskiego i – doprowadziwszy go szczęśliwie do końca – podjął obowiązek szerzenia i wcielania w życie jego decyzji. Rzym wzbogacony został o nowe dykasterie papieskie, odpowiadające duszpasterskim potrzebom wskazanym przez sobór oraz oczekiwaniom świata, przeżywającego gwałtowną ewolucję i postępującego na drodze ku ściślejszej jedności. Kościół wprowadził nowy rodzaj modlitwy chórowej podczas świętej liturgii, tchnął nowego ducha w swój stosunek do świata, doświadczył nowych relacji z wiernymi innych Kościołów i wyznań chrześcijańskich, z naszymi starszymi braćmi Żydami, z niekatolikami i niewierzącymi. Pogłębił swój stosunek do Pisma św. poprzez działalność misyjną, pobożność maryjną, kulturę, sztukę, naukę. Paweł VI był inicjatorem wielkich podróży misyjnych, które zaprowadziły jego samego i jego następcę – Jana Pawła II – do stolic narodów całego świata, a nawet do centrów społeczności międzynarodowej, by nieść świadectwo miłości Piotra do człowieka i jego troski o powszechny pokój 18.

Prawdziwą pobudką dla kanonizacji Pawła VI, powodem par excellance, jest chęć „uświęcenia” i promowania Vaticanum II. Kanonizacje Jana XXIII i Pawła VI znakomicie przysłużyłyby się temu celowi.

– Kanonizacja Józefa Marii Escrivy. Jak zostało udowodnione, kanonizacja Józefa Marii Escrivy pozostaje w ścisłym związku z kwestią soboru, w pewnym sensie msgr de Balaguer był jego ideowym prekursorem. W jego krótkiej biografii opublikowanej na watykańskiej stronie internetowej można przeczytać:

Kiedy Jan XXIII ogłosił swą decyzję o zwołaniu soboru powszechnego, błogosławiony Josemaria Escriva zaczął się modlić i zachęcał innych do modlitwy o szczęśliwy przebieg tego wielkiego przedsięwzięcia – jak to sam napisał w liście z roku 1962. W rezultacie refleksji soborowej uroczyste Magisterium Kościoła miało potwierdzić fundamentalne aspekty duchowości Opus Dei: powszechne powołanie do świętości, pracę zawodową traktowaną jako środek do uświęcenia i apostolatu, wartość i słuszne granice wolności chrześcijańskiej w sprawach doczesnych, oraz rolę Mszy św. jako centrum i fundamentu życia duchowego. Bł. Josemaria poznał osobiście licznych ojców soborowych oraz ekspertów, którzy widzieli w nim prekursora wielu głównych idei II Soboru Watykańskiego. Głęboko utożsamiając się z nauczaniem soborowym, pilnie popierał jego wdrażanie w życie poprzez formacyjną działalność Opus Dei na całym świecie.

Konsekwencje nowej koncepcji „świętości”

Brak troski o ortodoksję doktrynalną. W starej procedurze kanonizacyjnej ortodoksja doktrynalna była kryterium determinującym do tego stopnia, że najmniejsze podejrzenie mogło natychmiast zatrzymać proces, nawet jeśli wydawało się, że dana osoba posiadała wszystkie cnoty w stopniu heroicznym. Co więc powiedzieć o Roncallim, który nabierał wody w usta, ilekroć angażowana była nieomylność papieska 19 czy o beatyfikacji kard. Ferrari, abpa Mediolanu, któremu tak brakowało gorliwości w opieraniu się modernizmowi na terenie jego diecezji, że sam św. Pius X musiał interweniować i przywoływać go do porządku? Jest faktem powszechnie znanym, że kard. Ferrari, którego duma została urażona, nigdy nie przyznał, że modernizm kwitł w jego diecezji, a nawet w jego własnym seminarium. Publicznie bronił gazet skażonych modernizmem, posunął się nawet do zakwestionowania decyzji św. Piusa X w obecności swych seminarzystów 20.

Te procesy kanonizacyjne stanowią realny problem, kiedy rozważy się doktrynalną ortodoksję ich podmiotów.

Uchybienia proceduralne. Można je wykazać na dwa sposoby: poprzez przeanalizowanie zmian wprowadzonych do samej procedury kanonizacyjnej, lub przez podanie autentycznych przykładów zauważonych nieprawidłowości. Na przykład cud przypisywany Matce Teresie 21 wywołał burzę kontrowersji w społeczności lekarzy w Indiach – twierdzili oni, że nowotwór złośliwy Moniki Bera był leczony w szpitalu. Jeśli tak było, nie ma możliwości ogłoszenia uzdrowienia, nawet jeśli powrót do zdrowia jest bardzo nagły, procedura kanonizacyjna wyklucza bowiem uznanie za cudowne przypadki wyzdrowień osób, które poddały się kuracji lekarskiej. Ponadto, nawet jeśli rzeczywiście miał miejsce cud, nie jest jasne, czy może być on przypisany wstawiennictwu Matki Teresy, gdyż na krótko przed wyzdrowieniem pacjentka dotykana była Cudownym Medalikiem 22.

Co można powiedzieć o tak zwanych heroicznych cnotach Jana XXIII? Swego czasu zarówno ze strony progresistów jak i tradycjonalistów można było usłyszeć ostrzeżenia, by Kongregacja Kanonizacji nie myliła heroicznej cnoty miłości z „dobrotliwością”, wynikającą z naturalnej wyrozumiałości, a niekiedy nawet ze słabości. Odsyłamy tu czytelnika do obszernych studiów na ten temat, kończących się wspólnym wnioskiem: w przypadku Jana XXIII wydaje się niemożliwym mówić o heroiczności cnót 23.

Wnioski

Czym jest „świętość” dla Kościoła Vaticanum II? Jest to kwestia kluczowa dla problemu nowych kanonizacji. Aspekty, które zbadaliśmy, wskazują na nadanie temu pojęciu całkowicie nowego znaczenia. Upowszechniło się ono do tego stopnia, że rozumienie, na czym naprawdę polega świętość, zanika powoli wśród katolickiego ludu, a również wśród duchowieństwa świeckiego i zakonnego. Masowe porzucanie kapłaństwa i życia zakonnego po Vaticanum II jest tego doskonałym dowodem.

Intencja papieża ma decydujące znaczenie dla nieomylności jego orzeczeń. W jakiej mierze Jan Paweł II chciał dokonać prawdziwych kanonizacji, noszących znamiona nieomylności? Liczne fragmenty przemówień i homilii papieskich zdają się wskazywać, że jego intencja różniła się od intencji poprzedników.

Biorąc pod uwagę obecny chaos, proste zbadanie faktów nie może być wystarczające dla określenia intencji papieża. Jeśli jednak spojrzy się na całość jego działalności, trzeba stwierdzić, że zawsze był on niechętny angażowaniu nieomylności (vide sprawa dokumentu zakazującego wyświęcania kobiet na kapłanów). W jaki sposób można obligować wiernych do oddawania czci równocześnie o. Pio i msgr de Balaguer? Ten ostatni popierał i w pewnych dziedzinach wyprzedzał reformy soboru, fatalnego w skutkach dla Kościoła, a pierwszy zdecydowanie je odrzucał 24. Przez zwołanie soboru Jan XXIII wprowadził do Kościoła z wielką pompą liberalizm i modernizm; Pius IX natomiast nieugięcie je potępiał.

Nie podajemy w wątpliwość heroizmu cnót pewnych osób kanonizowanych przez Jana Pawła II. Konieczne jest jednak upewnienie się, za pomocą tradycyjnych procedur, że byli oni świątobliwi i osiągnęli nadzwyczajny stopień łaski i cnoty. Duchowość, w której uświęcił się o. Pio, jest najbardziej radykalnym przeciwieństwem nowej Mszy Pawła VI 25. Fakt, że został on kanonizowany podczas nowej Mszy, prowadzi do dezorientacji wśród wiernych. Wykorzystywanie kanonizacji osób prawdziwie świątobliwych do głoszenia nowej religii jest bez wątpienia mistrzowskim posunięciem szatana 26. Ω

ks. Bernard Lorber, ks. Jan M. Gleize

Za „The Angelus” styczeń 2003. Tłumaczył Tomasz Maszczyk.

 

Przypisy:

  1. M. Kubler i C. Dial, La Croix – L’Evenement, 28 marca 1991 (cyt. za: „Documentation Catholique” nr 2026, 21 kwietnia 1991.
  2. Ciekawy jest też dalszy ciąg tego kazania: „Również dziś Pan wynosi [na ołtarze] szlachetnych mężczyzn i niewiasty, promujących ten sam wzorzec jedności pomiędzy wierzącymi w Europie i na całym świecie. Jak powiedziałem 9 czerwca podczas ekumenicznej ceremonii w Uppsali: «Nie możemy zrobić wszystkiego od razu, ale musimy robić dziś co tylko możemy, w nadziei na to, co będziemy mogli robić jutro. Komisja Mieszana ds. Dialogu Katolicko-Luterańskiego również pracuje w tym kierunku, w nadziei na doprowadzenie do usunięcia przeszkód, które nadal uniemożliwiają jedność chrześcijan»”. Wyjątki z kazania wygłoszonego podczas ekumenicznej celebracji w Bazylice św. Piotra w Rzymie 5 października 1991, z okazji sześćsetlecia kanonizacji św. Brygidy Szwedzkiej, podczas nadzwyczajnego ekumenicznego wydarzenia, gromadzącego w Bazylice św. Piotra luterańskich pastorów i katolicką hierarchię. Por. „Documentation Catholique” nr 2038, 17 listopada 1991.
  3. Jan Paweł II, mowa do kardynałów Kurii Rzymskiej, 23 grudnia 1991 (cyt. za: „Documentation Catholique” nr 2043, 3 lutego 1992.
  4. Tj. martyrologium ekumenicznym.
  5. Tertio millennio adveniente, § 6.
  6. Lumen gentium, § 11.
  7. Unitatis redintegratio, § 3.
  8. Ut unum sint, § 10-11.
  9. Tertio millennio adveniente, § 37.
  10. Ut unum sint, § 84.
  11. Ibidem.
  12. Mowa pochwalna wygłoszona w obecności Jana Pawła II przez prefekta Kongregacji ds. Kanonizacji, „L’Osservatore Romano” 20-21 grudnia 1999.
  13. Wówczas właśnie doczesne szczątki zmarłego papieża wystawione zostały na placu Św. Piotra i po ceremonii przeniesione w procesji do bazyliki, gdzie wierni mogli oddawać im cześć przez kilka następnych dni.
  14. „Documentation Catholique” nr 2251, 1 lipca 2001.
  15. „Documentation Catholique” nr 2233, 1 października 2000.
  16. Y. Marsaudon, L’oecumenisme vu par un francmacon de tradition, s. 46. Co ciekawe, jedna z części rozdziału 5 nosi tytuł Śmierć świętego i mówi o… Janie XXIII.
  17. „Mnóstwo zachowanych anegdot o niestosownych zachowaniach potwierdza sąd Jana Guittona o nuncjuszu apostolskim, który był równie «bezceremonialny» jak «prostacki»” – pisał Chiron w swym artykule o Janie XXIII w „Certitudes” (nr 3), przytaczając fakty zaprawdę niezbyt budujące.
  18. Mówiąc o jego pracy w Kurii Rzymskiej na stanowisku prosekretarza Piusa XII, kard. Ruini powiedział: „Było to 35 lat niezmordowanego apostolatu, którego ślady wyryły się głęboko tak na naszym mieście, podobnie jak na historii Kościoła. Swe oddanie w służbie papiestwu realizował w dyplomacji, którą prowadził jako autentyczne dzieło miłości, ze skrupulatnością i dbałością”. Kardynał starannie przemilczał natomiast dbałość, z jaką Montini ukrywał swe stosunki z Moskwą, pomimo formalnego zakazu papieża. Ten jeden akt poważnego nieposłuszeństwa powinien wystarczyć, by wstrzymać proces beatyfikacyjny.
  19. Marsaudon, L’oecumenisme…, op. cit., s. 45.
  20. Chodzi o odmowę złożenia przysięgi antymodernistycznej przez kilku seminarzystów. Interesujące szczegóły debaty odbywającej się na pierwszych stronach gazet w całych Włoszech znaleźć można w Disquisito: Conduite de saint Pie X dans la lutte contre le modernisme, „Courrier de Rome”, 2002, s. 157-218.
  21. Zostało to uznane przez Kongregację Spraw Kanonizacyjnych 2 października 2002.
  22. Świadectwo młodej Hinduski przytoczył S. Gaeta we włoskim tygodniku katolickim „Famiglia cristiana” z 10 października 2002.
  23. Najbardziej drobiazgowe studium zamieszczone zostało w piśmie „Tradizione cattolica” (wydawanym przez włoski dystrykt FSSPX). Inne studium wykazujące, że rzekoma dobroć Jana XXIII była w rzeczywistości jedynie brakiem roztropności, ukazało się we włoskim przeglądzie „Rassegna de Ascetica e Mistica” z III kwartału 1975 roku. Jego autorem był o. Colosio, włoski dominikanin z klasztoru San Miniato koło Pizy. Artykuł ten został przetłumaczony na francuski i opublikowany w „Sel de la terre” nr 42. Należy też wspomnieć o rzeczowym artykule, który ukazał się w przeglądzie „Certitudes” nr 3 pod tytułem: Jean XXIII: La beatification malheureuse.
  24. W roku 1966 Generał kapucynów prosił o. Pio: „Ojcze, chciałbym polecić ojca modlitwom specjalną kapitułę naszego zakonu zwołaną w sprawie nowych konstytucji (…). Zaledwie wymówił słowa «specjalna kapituła», kiedy o. Pio uczynił gwałtowny gest i wykrzyknął: «Wszystko to jedynie destrukcyjny nonsens!». (…) Kilka tygodni później, kiedy papież miał przyjąć na audiencji delegatów kapituły kapucynów, o. Pio pisał do Pawła VI: «Błagam Chrystusa Pana, aby [kapucyni] kontynuowali swą tradycję życia pełnego powagi i surowości oraz ewangelicznego ubóstwa, przestrzegając reguły i konstytucji». Kiedy ogłoszone zostały nowe konstytucje, o. Pio zareagował w podobnie wybuchowy sposób: «Co próbujecie zrobić w Rzymie? Co knujecie? Chcecie zmienić nawet regułę św. Franciszka!»” (za o. Jean OFM, List do przyjaciół św. Franciszka nr 17, 2 lutego 1999).
  25. Por. Rewolucja liturgiczna, Te Deum, Warszawa 2003.
  26. Przytaczamy słowa biskupów meksykańskich, wyjaśniające znaczenie kanonizacji Juana Diego przez Jana Pawła II: „Kanonizacja ta ukazuje w równej mierze namacalną, opatrznościową miłość tak Kościoła jak i papieża, dla ludności rdzennej [Meksyku] i jest kolejnym wyrazem zdecydowanego sprzeciwu wobec niesprawiedliwości, przemocy i nadużyć, których padała ona ofiarą przez stulecia (…). Poprzez tę kanonizację papież zachęca ludność rdzenną Meksyku i całej Ameryki do zachowania zdrowej dumy z kultury ich przodków oraz wspiera ich słuszne aspiracje i sprawiedliwe żądania. Źycie Juana Diego musi stać się nowym bodźcem dla budowania narodu meksykańskiego: narodu akceptującego swe korzenie, swoją historię i swe wartości, narodu, którego rozwój byłby oparty na poszanowaniu godności osoby ludzkiej, uznawanej w całej jej integralności, narodu, w którym panować powinna różnorodność w jedności, narodu, w którym prawa nie tylko zabezpieczałyby podstawy życia społecznego, ale również zapewniały sprawiedliwość i solidaryzm, narodu, w którym broniono by godności najbardziej bezbronnych”. Za: „Documentation Catholique” nr 2276, 15 września 2002.

 

Źródło: «Zawsze wierni» nr 4/2006 (83) , «Zawsze wierni» nr 5/2006 (84)

Za: «Zawsze wierni» nr 4/2006 (83) , «Zawsze wierni» nr 5/2006 (84) |932

Skip to content