Aktualizacja strony została wstrzymana

Ruscy agenci w Białym Domu i MON – Stanisław Michalkiewicz

Któż z nas nie pamięta słynnej opinii Klucznika Gerwazego z „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza, który na wieść o zbliżającej się wojnie między cesarzem Napoleonem i rosyjskim carem Aleksandrem, wzywa zgromadzona w karczmie Jankiela szlachtę do czynu zbrojnego? Powiada: „Gdy wielki wielkiego dusi, my duśmy mniejszych – każdy swego!” Oczywiście ma na myśli Sędziego Soplicę, któremu Targowica nadała dobra po Horeszkach („Dano mi dobra – wziąłem” – bąka Sędzia, który przy innych okazjach nie unika patetycznego pouczania innych). Ale nie będziemy tu dokonywać jakiegoś literackiego, czy nawet politycznego rozbioru „Pana Tadeusza” – co, mówiąc nawiasem, byłoby szalenie ciekawe i kiedyś nawet sam się tym zająłem w książce „Targowica urządza się przy Napoleonie”, dopatrując się daleko idącej analogii między postępowaniem Targowicy oraz starych kiejkutów i wysługującego się im Salonu – a jeśli przypomniałem tę opinię Klucznika Gerwazego, to z powodu oskarżeń ministra Antoniego Macierewicza, że jest ruskim agentem.

Otóż w Ameryce, skąd właśnie wróciłem, jest to główny motyw oskarżeń, jakie tamtejsza żydokomuna wysuwa pod adresem prezydenta Donalda Trumpa. Jeszcze nie zarzucają mu tego wprost, ale tylko patrzeć, jak ten zarzut się pojawi. Celują w tym, ma się rozumieć, żydowskie media, co jest o tyle dziwne, że prezydent Trump nie tylko nie zrobił nic złego Izraelowi, przeciwnie – idzie mu na rękę, jak tylko może, i nawet ma Żydów wśród najbliższej rodziny – ale to nie ma nic do rzeczy w sytuacji, gdy idzie o zrobienie innego interesu. Otóż Żydzi, jak wiadomo, chcą wyłudzić od państw Europy Środkowej haracz w postaci tak zwanych „roszczeń majątkowych” po Żydach zamordowanych przez Niemców podczas II wojny światowej. Roszczenia te nie mają żadnej podstawy prawnej, a tylko rasowo-plemienną, w postaci przekonania, że do majątku pozostałego po Żydzie mają jakieś bliżej nieokreślone prawa wszyscy inni Żydzi, choćby w świetle prawa cywilnego nie byli sukcesorami. W stosunku do Polski te „roszczenia” szacowane są na 65 mld dolarów. Toteż na tym etapie Żydzi a ściślej – żydowskie organizacje przemysłu holokaustu, z którymi Izrael oficjalnie kolaboruje co najmniej od 2011 roku – koordynują swoją politykę historyczną z historyczną polityką niemiecką, której celem jest stopniowe zdejmowanie z Niemiec odpowiedzialności za II wojnę. To się właściwie udało, bo po roku 1961, kiedy to w Nowym Jorku doszło do spotkania kanclerza Adenauera z Dawidem ben Gurionem, pojawili się „naziści”, którzy teraz stali się nie tylko głównymi sprawcami II wojny ze wszystkimi jej makabrami, ale nawet „okupowali” Niemcy, które w ten sposób ze sprawcy jednym susem wskoczyły do pierwszego szeregu ofiar. Polityka historyczna żydowska „nazistami” się oczywiście nie zadowala, bo jej celem jest zagwarantowanie możliwości materialnego eksploatowania holokaustu. Od „nazistów” żadnego szmalcu wycisnąć się nie da, toteż celem historycznej, a i „politycznej” polityki żydowskiej, jest przerzucanie zdjętej z Niemiec odpowiedzialności za II wojnę na winowajcę zastępczego, na którego została wyznaczona Polska. Widać to gołym okiem, ale niestety nie wszyscy są spostrzegawczy tym bardziej, że żydowskie organizacje stawiają znak równości między spostrzegawczością, a „antysemityzmem”. Toteż nie tylko szubrawcy z „piątej kolumny”, której Sanhedryn wyznaczył zadanie aplikowania Polakom tzw. „pedagogiki wstydu”, obliczonej na wywołanie u Polaków trwałego poczucia winy wobec Żydów i w ten sposób doprowadzenie narodu polskiego do stanu bezbronności, by można go eksploatować bez konieczności uciekania się do terroru – ale również JE Rafał Markowski, wyznaczony przez Episkopat Polski do „dialogowania” między innymi „z judaizmem” – w podskokach włączył się do tej „pedagogiki”. Co Jego Ekscelencja z tego ma, na co też liczy kierownictwo Kościoła w Polsce, prowadząc te wszystkie „dialogi na cztery nogi” – trudno zgadnąć, bo przecież łatwo przewidzieć, że doprowadzenie narodu polskiego do stanu bezbronności oznacza też pozbawienie go WSZELKIEGO przywództwa – a więc również religijnego. W takiej sytuacji biskupi będą Żydom potrzebni, jak psu piąta noga i nadejdzie etap surowości. Inna sprawa, że trochę surowości może by się i przydało, bo nic tak nie przywraca poczucia rzeczywistości, jak wygarbowanie skóry – czy jednak warto wciągać do tej terapii cały, Bogu ducha winny, naród? „Komu post miły, niech gryzie śledzia” – radzi poeta – ale nawet i on nie sugerował, by tego śledzia wpychać w gardło bliźniemu swemu. Mam tedy nadzieję, że i Ekscelencja – o ile oczywiście nie przeszedł na utrzymanie „filantropa” – w końcu się opamięta i zacznie ćwierkać z innego klucza. Co innego nasza Jabłoneczka, czyli pani Anna Applebaum, która chłoszcze prezydenta Trumpa za co tylko może, a już specjalnie – za bycie ruskim agentem. Co ona osobiście z tego ma, oprócz, ma się rozumieć – wynagrodzenia, które w tej sytuacji trudno określić mianem „honorarium” – trudno zgadnąć, chociaż być może inwestuje w ten sposób w Księcia-Małżonka, co to ostatnio zaczyna słynąć w świecie z tęgiej głowy i nawet „stanął między pany” w Klubie Bilderberg, niczym ów „obszarpany żołnierz” z polskiej piosenki. A ponieważ prezydent Trump krytykuje niemiecką hegemonię w Europie, toteż łatwiej rozumiemy przyczyny, dla których żydokomuna w Ameryce jest w awangardzie jego krytyków, oskarżając go o niebezpieczne związki z Moskalikami.

W tej sytuacji aż się prosiło, by koordynująca działania wspomnianej piątej komuny w naszym nieszczęśliwym kraju żydowska gazeta dla Polaków postąpiła zgodnie ze wskazówką Klucznika Gerwazego i zgodnie z leninowskimi przykazaniami o „organizatorskiej funkcji prasy”, zatrąbiła do ataku na znienawidzonego przez folksdojczów i Salon Antoniego Macierewicza – że jest mianowicie ruskim agentem. Jak to z agentami – sprawa od razu zrobiła się rozwojowa i o agenturę został podejrzany również wiceminister pan Bartosz Kownacki, którego zdemaskował znany dotąd z rozmaitych narkotykowych halucynacji i żyjący na łaskawym chlebie w redakcji żydowskiej gazety dla Polaków, pan red. Tomasz Piątek. Powołuje się on na „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, która z kolei chlipie michnikowszczyny prosto z Czerskiej. Tak się robiło i za komuny; jak RAZWIEDUPR chciał komuś przylutować, to brał jakiegoś agenciaka, najlepiej absolwenta komunizmu z ul. Gęsiej lub Smoczej w Warszawie, a uplasowanego w „Morning Star”, czy „L’Humanite” i on pisał swoimi słowami, co tam było trzeba, a potem „Trybuna Ludu”, czy inny „Źołnierz Wolności” te rewelacje przedrukowywały pokazując, że to „na Zachodzie” tego ananasa zdemaskowali. Pan red. Michnik takie umiejętności wyniósł z rodzinnego domu, podobnie jak niektórzy inni członkowie redakcyjnego Judenratu. Ale najwyraźniej do sprawy włączyła się również BND, z pierwszorzędnymi korzeniami sięgającymi „Fremde Heere Ost” generała Reinhardta Gehlena, do której – jak podejrzewam – w drugiej połowie lat 80-tych przewerbowały się niektóre stare kiejkuty. Jakże inaczej wyjaśnić, że po wizycie prezydenta Trumpa w Warszawie, podczas przejażdżki po warszawskich ulicach z panem red. Kuźniarem, który reprezentuje już drugie pokolenie starej rodziny, Najstarszy Kiejkut III Rzeczypospolitej w osobie samego pana generała Marka Dukaczewskiego, wyraził swoje „zaniepokojenie” z powodu „niejasnych kontaktów” wiceministra Kownackiego z Rosjanami. Całkowicie to zaniepokojenie rozumiemy; pan generał Dukaczewski z Rosjanami miał kontakty całkowicie jasne: co oni mu kazali, to on robił, nie zaniedbując przy tym – jak przypuszczam – żadnej okazji, żeby zarobić sobie na boku, podobnie zresztą, jak i przy Amerykanach, którzy starym kiejkutom za stanie na świecy, żeby nikt im nie przeszkadzał przy oprawianiu delikwentów z Guantanamo, dali napiwek w postaci 15 mln dolarów w gotówce, od których stare kiejkuty podobno nawet nie zapłaciły podatku. Ciekawe kiedy pan wicepremier Morawiecki odważy się również i ich „uszczelnić”, czy też może ma to surowo zakazane – bo chociaż się przekomarzamy, a nawet demaskujemy agentów, to świętych pieczęci nikt przecież nie będzie wyskrobywał?

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Komentarz    tygodnik „Goniec” (Toronto)    16 lipca 2017

Za: michalkiewicz.pl | http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3981

Skip to content