Aktualizacja strony została wstrzymana

Koordynowana apostazja – Mark Alessio

Jak podaje Reuters: „Argentyńscy ateiści oraz feministki w ramach działań mających na celu redukcję politycznego wpływu Kościoła zainicjowali akcję propagowania wśród ludzi ochrzczonych w Kościele Katolickim, ale nie zgadzających się z jego polityką, formalnego porzucania swojej wiary”.


fot. Biczowanie Chrystusa

 

Kampania internetowa „Nie w moim imieniu”, określana też jako „Zbiorowa Apostazja”, zachęca ludzi będących katolikami tylko z nazwy, by napisali do biskupów [diecezji], w których zostali ochrzczeni, z prośbą o oficjalne odnotowanie, że wystąpili z Kościoła. Ameryka Łacińska jest domem blisko połowy rzymskich katolików na świecie, jednak wielu spośród nich nie praktykuje religii. „Kościół liczy na wszystkich tych, którzy zostali ochrzczeni jako katolicy i bazując na ich liczbie wywiera wpływ na ustawodawstwo, tak więc staramy się pokazać jak ważne jest wyrażanie przez ludzi tego, że nie są już katolikami” – powiedział jeden z uczestników akcji, Ariel Bellino, członek organizacji ateistycznej i były katolik.

Podczas gdy 75% czterdziestomilionowej populacji Argentyny uważa się za katolików, to – jak wynika z analiz zleconych przez rząd – zaledwie 20% z nich uczęszcza na Mszę regularnie. Zgodnie z doniesieniami Reutersa „stosunkowo liberalna obyczajowość społeczna w kraju zderza się z doktryną katolicką w kwestii kontroli narodzin, abstynencji [seksualnej] przed ślubem czy homoseksualizmu”. 13 grudnia 2003 stolica Argentyny, Buenos Aires, stała się pierwszym miastem Ameryki Łacińskiej uznającym cywilną legalizację związków osób tej samej płci. Przed reformą argentyńskiej konstytucji z roku 1994 prezydent państwa musiał być rzymskim katolikiem.

Nigdy nie było groźniejszych i bardziej podstępnych wrogów Kościoła aniżeli ci, którzy próbują zniszczyć go od środka. Szkodzących mu spadkobierców Judasza jest bardzo wielu, a nazwiska niektórych spośród nich są już niemal legendarne – np. arcybiskup Annibale Bugnini, architekt Nowus Ordo Missae, który zadeklarował: „musimy odrzucić z katolickich modlitw i katolickiej liturgii wszystko, co może stanowić choćby cień przeszkody dla naszych oddzielonych braci, to znaczy protestantów”, ponadto o. Hans Kung, który poświęcił życie destrukcji odwiecznego doktrynalnego dziedzictwa, a któremu Watykan zabronił nauczania w roli katolickiego teologa ze względu na „poważne błędy doktrynalne” jego prac.

Manning Johnson, jeden z liderów Komunistycznej Partii Ameryki w latach 40-tych i 50-tych w trakcie mających miejsce w roku 1953 obrad The House Un-American Activities Committee stwierdził: „Komuniści odkryli, że zniszczenie religii może postępować znacznie szybciej dzięki infiltracji Kościoła przez komunistów działających w jego łonie. (…) Tego rodzaju polityka przenikania do seminariów dała efekty, które przerosły nasze najśmielsze oczekiwania”.

Rewelacje Manninga potwierdziło świadectwo Belli Dodd, przed swoją konwersją na katolicyzm pracującej jako legalny doradca Partii Komunistycznej w Stanach Zjednoczonych. Dodd, która także występowała przed The House Un-American Activities Committee w latach 50-tych, przyznaje, iż „w latach trzydziestych, chcąc zniszczyć Kosciół od wewnątrz, przeznaczyliśmy do kapłaństwa jedenaście tysięcy mężczyzn”. Plan zakładał, że niektórzy z nich zostaną kardynałami lub biskupami, a to z kolei pozwoli im wykorzystać uzyskaną pozycję do osłabiania Kościoła od środka. Dekadę przed obradami Soboru Watykańskiego II Dodd stwierdziła, że zmiany wprowadzone przez tych ukrytych agentów będą tak radykalne, że „nie poznacie Kościoła Katolickiego”.

Dziś [tego typu] oszustów da się odnaleźć w parafiach i kuriach na całym świecie, mają oni sporo „problemów” z nauczaniem Kościoła o naturze kapłaństwa, kontroli narodzin, aborcji, Prawdziwej Obecności – nazwijcie to jak chcecie. Ale są żarliwi. Nigdy nie opuszczają Mszy. Czy uważacie, że ci zwiedzeni katolicy pomyśleli kiedykolwiek o opuszczeniu Kościoła? Czy w obecnej sytuacji są w ogóle w stanie rozpoznać swoją apostazję? Jaki jest cel Kościoła? Gdy czytacie jakiś zwyczajny kościelny biuletyn lub słuchacie nauki przeciętnego nauczyciela z RCIA, możecie dojść do wniosku, że celem tym była od samego początku „wspólnota”, ciepłe miejsce, w którym wszyscy mogą przytulić się podczas Pocałunku Pokoju, nakarmić biednych lub spotkać miłych ludzi.

Sam Kościół w Nowym Testamencie wspomniany jest stosunkowo rzadko. Większe pojęcie zyskujemy o roli kapłanów w Kościele – Jezus mówił wszak o tym zagadnieniu z apostołami (a wiec kapłanami): mieli oni chrzcić, słuchać spowiedzi, celebrować Mszę, etc. Kiedy jednak Kościół przywoływany jest wprost, jest prezentowany nie jako klub lub centrum usług towarzyskich, ale hierarchiczna struktura, posiadająca wyłączne prawo interpretowania zachowywania i przekazywania doktryny:

„‘Kim jestem – zapytał ich – waszym zdaniem?’ Szymon-Piotr odpowiedział mu: ‘Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego’. A Jezus rzekł mu: ‘Błogosławionyś Szymonie Bar-Jona! Bo nie ciało i krew ci to objawiły, lecz Ojciec mój, który jest w niebiesiech. Oto ja także powiadam ci: Tyś jest Piotrem-opoką, a na tej opoce zbuduję Kościół mój i bramy piekielne go nie przemogą’” /Mt. 16: 15 – 19/.

„Jeżeli brat twój zgrzeszył przeciwko tobie, to idź i upomnij go w cztery oczy. Gdy cię usłucha, pozyskałeś brata swego. Jeżeli zaś cię nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jedną lub dwie inne osoby, żeby na podstawie zeznania dwóch lub trzech świadków cała sprawa została rozstrzygnięta. Jeżeli ich także nie chce usłuchać, powiedz to Kościołowi, a jeśli nawet Kościoła usłuchać nie chce, niech ci będzie jako poganin i celnik. Zaprawdę powiadam wam, wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebiesiech; a wszystko, co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebiesiech”. /Mt. 18:15-18/

Wspólnota, miejsce, gdzie ten mozolny marsz męczącą drogą do wieczności może być odbyty razem, punkt, w którym najbardziej godni pożałowania członkowie społeczeństwa mogą znaleźć pomoc i ratunek, jest tylko szczęśliwym produktem ubocznym Kościoła. Głównym powodem jego istnienia jest doprowadzenie ludzi do Chrystusa (a także ochrona wiernych) poprzez gorliwe zachowywanie doktrynalnej spuścizny, którą On nam pozostawił.

Ludzie stojący za kampanią „Zbiorowej Apostazji” wyobrażają sobie, że mogą zaszkodzić Kościołowi poprzez zmniejszenie jego liczebności, nigdy jednak nie zdają sobie sprawy z tego, że ci, którzy nazywają się katolikami lecz odrzucają nauczanie Kościoła, oddzielają się od niego sami. Stają się martwymi gałęziami, nadal wprawdzie przywieszonymi do pnia, ale bez śladu życia. Ich katolicyzm jest wyłącznie formalny.

Ateiści, feministki oraz im podobni nigdy nie będą w stanie przyczynić się do zmniejszenia Kościoła, gdyż dane na ten temat znane są jedynie Bogu: „Moje owce słyszą Mój głos, Ja znam je, a one podążają za Mną… Nie każdy, kto mówi do Mnie ‘Panie, Panie’ mieć będzie wejście do Królestwa Niebieskiego: ten tylko, kto wypełnia wolę mego Ojca, który jest w niebie, wejdzie do Królestwa”.

W 4 stuleciu [n.e.], gdy wydawało się, że cały Kosciół zostanie zalany przez herezję Arian, wielki św. Atanazy stanął nieustępliwie zarówno przeciw władzy ziemskiej, jak i kościelnej (stąd okreslenie Athanasius contra mundum – Atanazy przeciw światu). Później, w czasach angielskiej reformacji, gdy katoliccy biskupi oraz duchowni upadali niczym kostki domina przed pochodem Nowej Religii, ludzie pokroju św. Tomasza Moore’a i Johna Fishera trwali na swych pozycjach pomimo otaczającej ich zewsząd apostazji. Istotnie – Kościół Katolicki przetrwał „spadek liczebności” i zawsze stawał się potem silniejszy.

Po ostatniej wieczerzy Nasz Pan modlił się: „Odtąd nie jestem już na świecie, lecz oni są na świecie, a ja odchodzę do Ciebie. Ojcze Święty, zachowaj ich w imię Twoje, które mi dałeś, aby byli jednością jak my. Gdy byłem z nimi, sam ich strzegłem w imię Twoje, któreś mi dał. Czuwałem nad nimi i żaden z nich nie zginął (…)”. [J XVII: 11-12].

Gdy byłem z nimi, sam ich strzegłem w imię Twoje; i żaden z nich zginął. Odnosi się to nie tylko do tych, którzy zyskali błogosławieństwo bycia Jego uczniami gdy stąpał po ziemi, lecz pozostaje ważne całą wieczność. Istnieje wiele rzeczy, które mogą skłonić nas do odejścia od Chrystusa – prześladowania, cierpienie, trudności, bożkowie świata, etc., ale nie do końca przemyślana „Inicjatywa na Rzecz Apostazji” zasilana przez grupy mających zbyt wiele czasu ateistów i feministek? Nie ma mowy. Czy nie zdają sobie sprawy z tego, jak wielką przysługę oddają Kościołowi odciągając od nas część miernot?

Mark Alessio

Za: The Remnant
Tłum. Mariusz Matuszewski

 

Za: konserwatyzm.pl

 

Skip to content