Helmut Hoping, profesor teologii dogmatycznej z Fryburga Bryzgowijskiego uważa, że papieska adhortacja posynodalna Amoris laetitia oddala się od tradycji katolickiego nauczania. Zaproponowanych przez nią rozwiązań nie sposób wytłumaczyć powołując się na autorytet świętego Tomasza.
„Czy rozwodnicy w nowych związkach mogą być poślubieni równocześnie w dwóch ważnych małżeństwach?” – pyta prowokacyjnie w artykule na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung” prof. Hoping. Jak wskazuje dogmatyk, jeżeli posynodalne pismo „nie chce podważać nierozerwalności małżeństwa”, to w sposób konieczny trzeba odpowiedzieć na pytanie, jak należy rozumieć powtórny związek rozwodnika w nowym związku. Hoping pisze, że niektórzy biskupi i teologowie proponują uznać je za rodzaj „małżeństwa naturalnego”, a zatem związku niesakramentalnego, ale mającego jednak pozostawać ważnym małżeństwem. To wszystko próbuje się wyjaśniać nauczaniem św. Tomasza z Akwinu, podawanym tu jako autorytet. „To droga donikąd” – uważa Hoping.
Jak tłumaczy, całkowicie nieracjonalne jest tu stanowisko progresistów. Uczony podaje przykład kardynała Waltera Kaspera. Hierarcha ten stwierdził, że Amoris laetitia to „zmiana paradygmatu”, uznając jednocześnie, że… nie zmienia ona „nauczania Kościoła ani na jotę”. „Choć nic się nie zmienia, zmienia się wszystko” – pisze Hoping. W ten sposób próbuje się jedynie uniknąć powstania wrażenia zerwania z Tradycją Kościoła katolickiego. Tymczasem w praktyce Amoris laetitia dokonuje „nie tylko nowej oceny duszpasterstwa”, ale także nie postrzega już „związku seksualnego poza małżeństwem jako w każdym przypadku sprzecznego z przykazaniami”. To, czy w danym przypadku dochodzi do cudzołóstwa, czy nie, ma zależeć w dużej mierze od okoliczności.
W ten sposób – stwierdza prof. Hoping – Amoris laetitia oddala się od „centralnego punktu moralności małżeńskiej i seksualnej Jana Pawła II, który w tym wypadku razem z Tomaszem trzyma się wiernie miarodajnej tradycji nauczania”.
Źródło: kath.net
Pach