Aktualizacja strony została wstrzymana

Wojna ze szkodnikiem-paskudnikiem – Stanisław Michalkiewicz

Już z nowym wrogiem toczy walkę” – pisał w słynnym poemacie „Towarzysz Szmaciak” Janusz Szpotański. Wprawdzie miał na myśli towarzysza Szmaciaka, ale nigdzie nie jest napisane, że dobrych pomysłów nie może wykorzystać ktoś inny, zwłaszcza taki wirtuoz intrygi, za jakiego uważam prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Skoro tak, to nic dziwnego, że prezes Jarosław Kaczyński otworzył nowy front walki – tym razem ze „szkodnikiem”, paskudnikiem Leszkiem Balcerowiczem. To bardzo ciekawa sprawa, bo paskudnik aktualnie paskudzi na Ukrainie, gdzie ma wprowadzać reformy na zlecenie prezydenta Poroszenki. Niektórzy w Polsce uważają, że to forma polskiej zemsty za ludobójstwo, jakie w 1943 roku UPA przeprowadziła na polskiej ludności Kresów Południowo-Wschodnich, ale nie sądzę, by prezes Kaczyński tę opinię podzielał. Jeśli tedy otwiera nowy front walki ze „szkodnikiem-paskudnikiem” Balcerowiczem, to czy przypadkiem nie dlatego, że w głębi serca pielęgnuje myśl o małżeństwie z Julią Tymoszenko i założeniu dynastii, by w ten sposób Polska, to znaczy – nie tyle może „Polska”, bo dynastyczne państwo musiałoby nazywać się pewnie trochę inaczej – rozciągała się od morza do morza? Ponieważ Julia Tymoszenko sprzeciwia się prezydentowi Poroszence, który doprowadził do dymisji premiera Arszenika Jaceniuka, by na jego miejsce wprowadzić Włodzimierza Hrojsmana, który – w odróżnieniu od Arszenika Jaceniuka, zaledwie „podejrzewanego” o żydowskie pochodzenie, już o nic podejrzewany być nie musi, to gwałtowna ofensywa przeciwko szkodnikowi-paskudnikowi Balcerowiczowi, w którym prezydent Poroszenko najwyraźniej sobie upodobał i z którym wiąże nadzieje na przetrwanie swego reżymu, staje się logiczna i zrozumiała. W przeciwnym razie rację miałby Andrzej Celiński, który nieubłaganym palcem wytknął prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, że podobnie jak jego brat Lech Kaczyński, w latach 1989-1991 był senatorem i głosował za pakietem ustaw, które pod nazwą „plan Balcerowicza” były uchwalone między między Bożym Narodzeniem, a Sylwestrem 1989 roku. Wiadomo, że w tym czasie cała Polska pogrążona jest w nirwanie, nikt nie ma głowy do czytania jakichś tam ustaw, więc nic dziwnego, że prezes Jarosław Kaczyński mógł całkiem o tym zapomnieć. Ale jeśli nawet zapomniał, to przecież nie byłby powód do rozpoczynania kampanii przeciwko szkodnikowi-paskudnikowi tym bardziej, że w naszym nieszczęśliwym kraju nie zajmuje on dzisiaj żadnego stanowiska. Nie ma zatem żadnego innego racjonalnego wytłumaczenia tego gwałtownego ataku, jak tylko matrymonialno-dynastyczne projekty prezesa, którym złowrogi Balcerowicz, być może nawet mimowolnie, stanął na przeszkodzie. To wyjaśniałoby również zagadkowe usuniecie się prezesa Kaczyńskiego od objęcia stanowiska premiera i rzucało snop światła na niedawną deklarację wypowiedzianą przezeń w Białymstoku, że będzie walczył z antysemityzmem w obydwu jego postaciach: jawnej i ukrytej, która podstępnie objawia się w postaci krytyki postępowania Izraela. Bardzo możliwe, że ta deklaracja jest warunkiem sine qua non spełnienia matrymonialno-dynastycznych projektów związanych z Julią Tymoszenko, bo jużci – kontrolujący sytuację na Ukrainie Nasz Najważniejszy Sojusznik mógł taki warunek postawić. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że na początku 2011 roku Izrael, wraz z Agencją Żydowską, utworzył zespół HEART, którego zadaniem jest „odzyskiwanie mienia żydowskiego w Europie Środkowej”. Skoro wszelka krytyka postępowania Izraela została uznana za karygodny antysemityzm, z którym posłusznie obiecał walczyć również pan prezydent Duda, to znaczy, że być może jakieś decyzje odnośnie tak zwanych „roszczeń majątkowych”, jakie są wysuwane pod adresem Polski, już zapadły i tylko do czasu utrzymywane są w tajemnicy również przez wyznawcami pana prezesa, żeby nie płoszyć ich przedwcześnie, to znaczy – zanim nie zostanie wykoncypowana jakaś formuła, że tak będzie dla wszystkich, a przede wszystkim – dla naszego mniej wartościowego narodu tubylczego – najlepiej.

Oczywiście jest i inne wyjaśnienie gwałtownego ataku prezesa Kaczyńskiego na szkodnika-paskudnika, na który on sam zwrócił uwagę. Chodzi o przeciwstawienie dawnego i już zapomnianego planu szkodnika-paskudnika planowi ogłoszonemu na razie tylko w ogólnych zarysach, przez pana wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Pan wicepremier Morawiecki, już zresztą przez pochlebców z judeochrześcijańskiego portalu „Fronda” okrzyknięty „Eugeniuszem Kwiatkowskim”, podobnie jak prezes Kaczyński – „Piłsudskim Europy” – postanowił zreformować obywatelom resztę pieniędzy, jaka pozostała na kontach Otwartych Funduszy Emerytalnych po zreformowaniu ich przez rząd premiera Donalda Tuska. Ma im przychylić nieba w ten sposób, że z części utworzy im „indywidualne konta emerytalne”, a reszta zostanie skonfiskowana pod pretekstem utworzenia „rezerwy demograficznej”. Ciekawe, czy z tych „indywidualnych kont” pieniądze będą mogły być wypłacane ich właścicielom na ich żądanie, czy też nie będą – „bo każdy by tak chciał” – jak to wytłumaczyła mi jeszcze w 1997 roku pani Ewa Tomaszewska. Pewnie nie, no bo gdyby tak wypłacać każdemu, kto by chciał, to z tych „indywidualnych kont” w mgnieniu oka nie pozostałby nawet najmniejszy ślad, no a wtedy z czegóż rząd sfinansowałby ten szalony rozwój gospodarczy? Wiadomo, że rząd na sfinansowanie rozwoju gospodarczego, zwłaszcza takiego szalonego, musi mieć pieniądze – no a gdzie są pieniądze? Każde dziecko wie, że pieniądze są w bankach, a skoro tak, to ostatnią nadzieją na wszelkie wiekopomne reformy są bankierzy. W tej sytuacji trudno dziwić się ustawie o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym, która dopuszcza możliwość „umarzania” wierzytelności nawet bez zgody wierzyciela, jeśli tylko taka operacja poprawi płynność banku. Ale to tylko takie minimum-minimorum, bo skoro finansowy grandziarz już bez ceregieli przejmuje kierownictwo nad Unia Europejską, nakazując jej obłożenie tubylców podatkiem na sfinansowanie wędrówki ludów, której celem jest odsunięcie wszelkiego potencjalnego zagrożenia od bezcennego Izraela, to jakże tu wykluczać nawet najbardziej fantastyczne możliwości w rodzaju małżeństwa prezesa Kaczyńskiego z Julią Tymoszenko i założenia dynastii, która pod dyskretnym nadzorem ze strony starszych i mądrzejszych będzie administrowała państwem rozciągającym się od morza do morza? Czyż nie wychodziłoby to naprzeciw marzeniom o powrocie do mocarstwowej przeszłości? Z całą pewnością, jednak trzeba pamiętać, że marzenia niekiedy spełniają się w sposób nieoczekiwany. Podczas dyskusji nad konstytucją „marcową” żydowscy parlamentarzyści domagali się, by zwarte skupiska żydowskiej ludności w miastach zyskały status eksterytorialny. Tak się nie stało; Polska zachowała unitarny charakter i ten postulat spełnili dopiero Niemcy, chociaż oczywiście po swojemu, tworząc getta.

PS. Poseł PiS Stanisław Pięta, po powrocie z Ukrainy, 5 lipca opowiedział się za utworzeniem wspólnego państwa polsko-ukraińskiego. Voila!

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Felieton    tygodnik „Najwyższy Czas!”    15 lipca 2016

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3696

Skip to content