Kiedy Matka Boża przepowiedziała w Fatimie, że Rosja rozprzestrzeni swe błędy na cały świat, o ile nie zostanie poświęcona Jej Niepokalanemu Sercu, bez wątpienia miała również na myśli powstanie w roku 1949 Chińskiej Republiki Ludowej – w konsekwencji wojny domowej, w wyniku której rząd Kuomintangu zmuszony został do opuszczenia kraju i przeniesienia się na Tajwan.
W trakcie realizowanej w latach kolejnych polityki „Wielkiego Skoku” oraz „Wielkiej Proletariackiej Rewolucji Kulturalnej” ponad 50 mln Chińczyków zostało w taki czy inny sposób eksterminowanych, zarówno w wyniku masowych egzekucji, jak i, będącego następstwem realizacji tych zbrodniczych idei, powszechnego głodu. W roku 1958 komunistyczny reżim powołał do życia Patriotyczne Stowarzyszenie Katolików Chińskich (PSKC), zmuszając lub nakłaniając działających w tym kraju hierarchów katolickich do konsekrowania dla owego pseudo-Kościoła dodatkowych biskupów bez mandatu papieskiego. (…)
W roku 1978, po zepchnięciu Kościoła katolickiego do podziemia i poddaniu wiernych mu prałatów, kapłanów oraz świeckich bezlitosnemu prześladowaniu, Pekin wprowadził niesławną politykę jednego dziecka, zniechęcając rodziny do posiadania większej ilości potomstwa poprzez grzywny, pozbawianie świadczeń oraz stosując wymuszoną sterylizację oraz aborcję. Niedawno dopiero reżim „złagodził” ową diaboliczną politykę „zezwalając” rodzinom na posiadanie dwójki dzieci.
W sferze ekonomii komunistyczni dyktatorzy chińscy pozwolili na funkcjonowanie swoistej formy sprywatyzowanego socjalizmu, w ramach którego ponadnarodowym korporacjom zezwolono na inwestycje i eksploatowanie znajdującej się w rozpaczliwym położeniu taniej siły roboczej, stwarzając sytuację, w której wielu robotników zmuszonych jest porzucać swe rodziny, aby pracować w oddalonych tysiące mil od swych domów fabrykach. Gwałtownemu rozwojowi państwowego kapitalizmu towarzyszyła dewastacja środowiska, prowadząca do skażenia powietrza, wody oraz praktycznie niekontrolowanej – i dokonywanej na masową skalę – wycinki lasów. Spośród miast naszej planety, w których poziom skażenia powietrza uznaje się oficjalnie za najwyższy, siedem znajduje się właśnie w Chinach.
Mówiąc w skrócie, w państwie tym odnaleźć można pełny zbiór przejawów zła, jakie Franciszek potępiał w trakcie swych niezliczonych mów, zwłaszcza zaś w swej „ekologicznej encyklice” Laudato si, piętnującej wszelkie formy dewastacji środowiska naturalnego, w której to dziedzinie Chiny są niekwestionowanym liderem.
Uzasadnione wydawałoby się więc oczekiwanie, że w trakcie wywiadu udzielonego przez papieża agencji Asia News powie on przynajmniej parę słów na temat haniebnej – tak byłej, jak i obecnej – polityki rządu chińskiego, jako że komunistyczni dyktatorzy współpracują z ponadnarodowymi korporacjami, które nieustannie potępia on za „przedkładanie zysku nad człowieka”.
Dlaczego więc nie dziwi mnie, iż we wspomnianym wywiadzie nie znalazło się ani słowo krytyki pod adresem reżimu w Pekinie, ani słowa o okrucieństwach, jakich dopuścili się „przywódcy” komunistyczni na przestrzeni minionych 75lat, jak również o mającym wciąż miejsce prześladowaniu Kościoła katolickiego? Oczywiście ze względu na Ostpolitik, zgodnie z którą Rzym – 50 lat po tym, jak polityka ta zainicjowana została podczas II Soboru Watykańskiego – w dalszym ciągu nie przestaje kokietować komunistycznych dyktatur, przemilczając ich zbrodnie przeciwko ludzkości i Kościołowi.
Franciszek jednak nie tylko wystrzega się starannie wszelkiej krytyki pod adresem chińskiego komunizmu, ale też wydaje się go aprobować. Oto jego własne słowa: „Historia narodu jest zawsze drogą. Niekiedy naród postępuje nią szybciej, niekiedy wolniej, niekiedy zatrzymuje się, niekiedy popełnia błędy i nieco się cofa, niekiedy obiera błędny kurs i musi zrobić parę kroków wstecz, by obrać ostatecznie właściwy kierunek. Kiedy jednak naród postępuje naprzód, nie niepokoi mnie to, oznacza to bowiem, iż tworzy on historię. I wierzę, że naród chiński postępuje naprzód – i jest to świadectwem jego wielkości. Droga jego, podobnie jak to jest w przypadku wszystkich innych narodów, wiedzie przez światło i cienie”.
Tak, wierzcie lub nie, ale Franciszek chwali Chiny za to, iż „postępują naprzód” – być może ma na myśli „Wielki Skok” – ignorując całkowicie brutalność komunistycznego reżimu, jego diaboliczną politykę zmuszania do aborcji i sterylizacji, prześladowanie Kościoła katolickiego, a nawet jego ogromny „wkład” w „kryzys ekologiczny”, który zdaje się być największą troską obecnego papieża.
W kwestii narzucanej przez państwo regulacji urodzeń Franciszek – nie odnosząc się bezpośrednio do tej polityki – ograniczył się jedynie do stwierdzenia, iż „być może fakt nie posiadania dzieci stwarza kompleks – branie odpowiedzialności za swą własną drogę jest czymś zdrowym. Cóż, obraliśmy ten kurs, coś nie zdało tu egzaminu, tak więc obecnie stworzone zostały nowe możliwości. Rolę odgrywają tu też inne czynniki: egoizm pewnych zamożnych warstw, które wolą nie mieć dzieci etc.”.
Tak, dobrze przeczytaliście: przymuszanie przez władze chińskie do sterylizacji i aborcji skwitowane zostało konstatacją o grupach, które „wolą nie mieć dzieci”, co jednak najwyraźniej „nie zdało egzaminu” – jak gdyby reżim komunistyczny nie był bezpośrednio zaangażowany w tę masową zbrodnię przeciwko własnemu narodowi, zbrodnię wołającą o pomstę do nieba.
Co grosza, jeśli to w ogóle możliwe, Franciszek posunął się do twierdzenia, że komunistyczne Chiny nie powinny być dla siebie zbyt surowe: „Powiedziałbym więcej: nie bądźcie zgorzkniali, ale kroczcie spokojnie własną drogą, nawet jeśli w przeszłości popełnialiście błędy. Nie można mówić, że historia mojego kraju była zła, że jej nienawidzę. (… ) Nie, każdy naród musi być pogodzony z własną historią, jako swą własną drogą, z jej sukcesami i błędami”.
Tak więc w ujęciu Franciszka eksterminacja 50 milionów ludzi za rządów Mao, wymuszana w dalszym ciągu aborcja milionów dzieci, eksploatacja przez ponadnarodowe korporacje pracujących za głodowe stawki pracowników, a nawet niszczenie środowiska – są jedynie „błędami”, które Chińczycy powinni spokojnie zaakceptować. W przypadku komunistycznych Chin wszelkie problemy natury moralnej oraz społecznej, odnośnie do których Franciszek stara się być w „Roku Miłosierdzia” głosem sumienia dla całego świata, pękają nagle niczym bańka mydlana.
Nawet „przyciśnięty” w kwestiach, które wydają się być tak drogie jego sercu – ekologii i „nierówności” ekonomicznych – papież nie odważył się na sformułowanie najłagodniejszej nawet krytyki pod adresem Pekinu. Poproszony o skomentowanie faktu, iż „rozwój gospodarczy (…) przyniósł ze sobą również katastrofę ekologiczną i humanitarną” oraz tego, iż „dążenie do wzrostu wydajności pracy obciąża rodziny nowymi kosztami: niekiedy dzieci i rodzice pozostają ze sobą rozłączeni”, Franciszek odpowiedział jedynie ogólnikową paplaniną nie przypominającą niczym jego żywiołowych tyrad piętnujących różne przejawy niesprawiedliwości: „Czuję się niczym «teściowa», dająca rady odnośnie do tego, jak należy postępować. [śmiech) Sugerowałbym zdrowy realizm, rzeczywistość musi być akceptowana niezależnie od tego, skąd pochodzi. Jest to nasza rzeczywistość; to jak w futbolu, bramkarz musi złapać piłkę niezależnie od tego, z której strony ona nadlatuje. Rzeczywistość musi być akceptowana taka, jaka jest. Bądźcie realistami. To nasza rzeczywistość. Przede wszystkim trzeba być pogodzonym z rzeczywistością. Nie podoba mi się ona, jestem jej przeciwny, sprawia mi cierpienie, o ile jednak się z nią nie pogodzę, nie będę w stanie nic zrobić. Drugim krokiem jest praca nad udoskonaleniem rzeczywistości i ewentualną zmianą kierunku”.
Akceptować rzeczywistość? Próbować ją udoskonalić? Czy taka właśnie jest odpowiedź Franciszka na dewastację środowiska i eksploatację robotników? Co stało się z nieustraszonym bojownikiem sprawiedliwości społecznej i ochrony środowiska, wychwalanym przez mass media jako nieskończenie bardziej miłosierny i bliższy ludziom niż jego poprzednicy?
Odpowiedź jest prosta: Franciszka poproszono o ocenę przeszłego i obecnego postępowania oraz polityki reżimu komunistycznego, a zgodnie z regułami Ostpolitik, komunistycznych reżimów nie wolno krytykować, aby nie narazić na szwank „dialogu”.
Istnieje jednak inne jeszcze wyjaśnienie: cała ta gadanina Watykanu o sprawiedliwości społecznej, prawach człowieka oraz ekologii jest w istocie niczym więcej niż retoryką kościelnych polityków, jakimi stali się papieże i prałaci kurialni w rezultacie realizowanej przez Sekretariat Stanu strategii „otwarcia na świat” i prowadzenia z nim „dialogu”. Od czasu soboru Stolica Apostolska odłożyła na bok autorytet Wikariusza Chrystusa i stara się raczej zachować swą pozycję w świecie w sposób podobny, w jaki czynią to wszystkie inne partie polityczne.
Słysząc, jak papież wychwala komunistyczne Chiny za to, iż „postępują one naprzód”, możemy być pewni, że poświęcenia Rosji w istocie nie przeprowadzono, zaś błędy Rosji – polityczne, religijne i społeczne – w dalszym ciągu zalewać będą świat, na którym rozprzestrzeniają się w we wszystkich możliwych wariantach.
Christopher A. Ferrara
Tłum. Tomasz Maszczyk
[Źródło:] Zawsze wierni, nr.3, maj-czerwiec 2016