Tak więc papież Franciszek oraz patriarcha Cyryl spotkali się ostatecznie na lotnisku w Hawanie. Uściskali się i wymienili trzykrotny pocałunek. Franciszek zawołał: „Nareszcie!” oraz „Jesteśmy braćmi!” Następnie obaj przywódcy podpisali wspólną deklarację, podczas gdy Raul Castro, kontynuujący dzieło swego niesławnego brata i odpowiedzialny za masowe mordy bandyta, przyglądał się tej scenie dobrotliwie, niczym anioł pokoju, którego wysiłki doprowadziły do tego „pojednania”.
I tak zakończyło się owo dziwaczne spotkanie w poczekalni lotniska na rzekomo „neutralnym” gruncie komunistycznej Kuby – powiązanej z Kremlem, a stąd i z Cyrylem, agentem państwa rosyjskiego.
Co więc osiągnięto? Z perspektywy katolickiej nic, podobnie jak w przypadku wszystkich posoborowych „historycznych” spotkań papieży z różnymi heretyckimi i schizmatyckimi duchownymi. Jednakże z perspektywy prawosławnej korzyści są oczywiste.
Krótkie podsumowanie:
Po pierwsze, Franciszek mógł urzeczywistnić swe marzenie polegające na nawiązaniu publicznych stosunków i wyrazić przed kamerami radość z faktu, iż „nareszcie” rosyjski patriarcha prawosławny zgodził się spotkać z papieżem oraz że obaj są „braćmi”.
Jaki jest jednak skutek tego wszystkiego? Schizma prawosławna trwa nadal, zaś treść wspólnej deklaracji jednoznacznie dowodzi, że „brat” Cyryl oraz rosyjska Cerkiew Prawosławna są jak najdalsi od myśli zjednoczenia z Rzymem pod zwierzchnictwem papieża. Wspomniany dokument odrzuca jedność opartą na tym, co prawosławie określa lekceważąco jako „unicki” Kościół greko-katolicki, pozostający w jedności z Rzymem. „Dziś jest jasne, że używana w przeszłości metoda «unityzmu», pojmowanego jako przyłączenie jednej wspólnoty do drugiej, odrywając ją od swego Kościoła, nie jest sposobem pozwalającym na przywrócenie jedności”. Cyryl wspaniałomyślnie zapewnił jednak, że istniejące Kościoły „unickie” mają „prawo do istnienia” – jak gdyby miał coś do powiedzenia w kwestii, gdzie i jak prowadzić może swą działalność jedyny prawdziwy Kościół Chrystusowy.
Jak jednak jedność pomiędzy prawosławiem oraz Rzymem mogłaby być kiedykolwiek osiągnięta bez zjednoczenia się w Kościele katolickim? Jest to oczywiście niemożliwe. Stąd też Franciszek zgadza się zasadniczo, że schizma prawosławna nigdy się nie zakończy. W istocie jedyna schizma, o jakiej dokument ten wspomina, to schizma powstała pomiędzy różnymi odłamami prawosławia na Ukrainie po aneksji przez Rosję Krymu: „Pragniemy, aby schizma między wiernymi prawosławnymi na Ukrainie mogła być przezwyciężona na podstawie obowiązujących norm kanonicznych, aby wszyscy ukraińscy prawosławni żyli w pokoju i zgodzie oraz aby przyczyniły się do tego wspólnoty katolickie w tym kraju, aby coraz bardziej było widać nasze chrześcijańskie braterstwo”.
Tak więc absurdalnie Wikariusz Chrystusa wyraża nadzieję na uleczenie obecnej schizmy wewnątrz prawosławia, udając równocześnie, że trwająca od tysiąca lat schizma pomiędzy całym prawosławiem a Rzymem nie ma w istocie miejsca. A co z modlitwą św. Piusa X, aby Bóg zechciał „przyspieszyć dzień, w którym narody Wschodu powrócą do katolickiej jedności, i zjednoczone ze Stolicą Apostolską, po odrzuceniu swych błędów, będą mogły dotrzeć do portu zbawienia”?
Patriarcha Cyryl nie mógł wymarzyć sobie lepszego skutku owego spotkania, jako że stanowiło ono kolejny tryumf posoborowego ekumenizmu: odłączeni od jedności katolickiej schizmatycy nie zmienili w niczym swego stanowiska, zaś strona katolicka zgodziła się zasadniczo, że mają do tego pełne prawo.
Po drugie, „po raz pierwszy w historii” papież spotkał się z patriarchą rosyjskiego prawosławia. I znów należałoby zapytać: co to zmieniło? Posoborowi papieże niemal regularnie spotykali się z prawosławnym patriarchą Konstantynopola, który traktowany jest jako „pierwszy pośród równych” w episkopacie prawosławnym, a przez to najbliższy jest pozycji prawosławnego „papieża”, pomimo iż to Cerkiew rosyjska – wskutek swej symbiozy z Kremlem -jest najbogatszą i najbardziej wpływową z 14 denominacji prawosławnych.
Tak więc osobą, która zyskała najwięcej na tym spotkaniu, jest bez wątpienia Cyryl. Jak wyjaśnia przewodniczący studiów prawosławnych na Fordham University w Nowym Jorku, George Demacopoulos: „Nie jest to żaden przejaw dobrej woli ani skutek zrodzonego nagle pragnienia jedności chrześcijańskiej. To jedynie [ze strony Cyryla ] próba zaprezentowania się jako przywódca całego prawosławia”.
Po trzecie, Franciszek po raz kolejny pozwolił wykorzystać się przez Raula Castro oraz jego reżim do uwiarygodnienia dyktatury kubańskiej.
Twierdzenie, że Kuba była dla tego „historycznego spotkania” „gruntem neutralnym”, brzmi niczym ponury żart.
Jak zauważa Sandro Magister, nie było „w tym niczego neutralnego czy też dowolnego (…) Wedle szacunków biskupa Pinar del Rio, odsetek osób uwięzionych na Kubie, wśród których dominują więźniowie polityczni, należy do najwyższych na świecie. Ludność ucieka z wyspy tysiącami, przedostając się przez Amerykę Środkową do USA, o ile nie są zatrzymywani na granicy przez przychylną Castro Nikaraguę”. Ponadto, „kiedy papież Jorge Mario Bergoglio udał się na Kubę we wrześniu ubiegłego roku, nie wykonał najmniejszego nawet gestu «miłosierdzia», którymi szafuje wszędzie indziej. Nie powiedział ani słowa o tysiącach uchodźców tonących w morzu. Nie poprosił o uwolnienie więźniów politycznych. Nie okazał żadnego współczucia ich matkom, żonom i siostrom, aresztowanym dziesiątkami w tym samym czasie”.
Podobnie jak Cyryl, również bracia Castro nie mogliby wymarzyć sobie owocniejszych skutków tego spotkania.
Powiedziawszy to przyznać należy, iż deklaracja wspólna zawiera również pewną liczbę konstatacji słusznych i jednoznacznych – skrupulatnie przemilczanych przez media – odnoszących się do kwestii moralnych oraz bolączek współczesnej cywilizacji. Zaznaczyć jednak trzeba, że ustępy te dołączone zostały najprawdopodobniej – jak na ironię – wskutek nalegań Cyryla.
– „Rodzina jest naturalnym ośrodkiem życia ludzkiego i społeczeństwa (…) jest to droga do świętości, o której świadczy wierność małżonków we wzajemnych relacjach, ich otwartość na prokreację i wychowanie dzieci. (…) Rodzina oparta jest na małżeństwie, będącym swobodnym i prawdziwym aktem miłości mężczyzny i kobiety”.
– „Wzywamy wszystkich do poszanowania niezbywalnego prawa do życia. Miliony dzieci są pozbawione wręcz możliwości przyjścia na świat. Głos dzieci nienarodzonych woła do Boga”.
– „Wzywamy chrześcijan Europy Zachodniej i Wschodniej do zjednoczenia się, aby wspólnie świadczyć o Chrystusie i Ewangelii, aby Europa zachowała swoją duszę ukształtowaną przez dwu tysiącletnią tradycję chrześcijańską”.
– „Pragniemy się dziś zwrócić szczególnie do młodych chrześcijan. (…) Nie lękajcie się iść pod prąd, broniąc prawdy o Bogu, której dzisiejsze normy świeckie często nie odpowiadają”.
– ,Jednocześnie nasze zaniepokojenie budzi sytuacja, występująca w wielu krajach, gdzie chrześcijanie stykają się z ograniczeniem wolności religijnej i prawa do świadczenia o swych przekonaniach i do życia zgodnie z nimi. Widzimy zwłaszcza, że przeobrażanie się niektórych krajów w społeczeństwa zeświecczone, obce wszelkiej pamięci o Bogu i Jego prawdzie, pociąga za sobą poważne zagrożenie wolności religijnej. Jesteśmy zaniepokojeni obecnym ograniczaniem praw chrześcijan, nie mówiąc już o ich dyskryminacji, gdy niektóre siły polityczne, kierując się ideologią świeckości, która często staje się agresywna, dążą do zepchnięcia ich na margines życia społecznego”.
Gdyby tylko Franciszek wykazał się równą stanowczością przemawiając przed Kongresem USA, w siedzibie ONZ, czy też wobec prób legalizacji w Irlandii i USA „małżeństw homoseksualnych„, w których to przypadkach zachował całkowite milczenie… Wydaje się, że aby uzyskać łaskę tego „historycznego spotkania”, papież zgodził się na dokument zawierający sformułowania daleko bardziej jednoznaczne od tych, jakich używa zazwyczaj w swych mowach, wystrzegając się starannie konfrontacji z czynnikami politycznymi, choć równocześnie nie szczędzi słów potępienia w odniesieniu do mafii, korporacji przyczyniających się do dewastacji środowiska naturalnego, handlarzy bronią, „rygorystycznych” katolików etc.
Trudno też nie zauważyć, że osobliwym jest podpisywanie dokumentu potępiającego sekularyzację współczesnego państwa oraz nasilające się prześladowania chrześcijan w trakcie spotkania odbywającego się na zaproszenie komunistycznego dyktatora, obecnego podczas tego aktu.
Inkoherencja całej tej inicjatywy jest jednym z przejawów diabolicznej dezorientacji czasów, w których przyszło nam żyć.
Być może jednak dostrzec można w tym wszystkim również odległą zapowiedź dnia, w którym to schizma prawosławna zostanie uleczona, Wschód i Zachód zjednoczą się ponownie pod zwierzchnictwem Biskupa Rzymu, zaś Niepokalane Serce Maryi zatryumfuje nad światem. Potrzeba do tego jedynie papieża, który po prostu wypełni żądanie Matki Bożej, zamiast marnować czas na podróże i podpisywanie dwuznacznych dokumentów w świetle reflektorów i przy aplauzie światowych mediów.
Christopher A. Ferrara
Tłum. Tomasz Maszczyk
[Źródło:] Zawsze wierni, nr. 3, maj-czerwiec 2016