Wprawdzie od opublikowania wywiadu pt. „Co wolno w liturgii?” (tygodnik IDZIEMY nr 23/ 2015 , z abp. Józefem Górzyńskim, liturgistą, rozmawiała Monika Odrobińska) minął już miesiąc, ale mam wrażenie, że dotychczasowe polemiki i komentarze do tego skandalicznego tekstu są wysoce niewystarczające.
Moi znamienici Koledzy są bowiem nazbyt wyrozumiali dla koadiutora archidiecezji warmińskiej. Łukasz Kobeszko podkreśla biurokratyczne podejście do liturgii Górzyńskiego, zaś Dawid Gospodarek krytykuje jego wspólnotowe skrzywienie. Co zaś mnie najbardziej uderzyło w wywiadzie?
Chyba dwie rzeczy są tu najbardziej drastyczne. Pierwszą jest dogmatyzowanie aktualnych rozwiązań dominujących tu i ówdzie w posoborowiu. Jeśli coś jest aktualnie dozwolone, tak jak Komunia na rękę, to abp Górzyński nie powie słowa przeciwko niej:
Ten znak warto umieć, bo wiele podróżujemy, a w niektórych krajach Komunię Świętą przyjmuje się wyłącznie na rękę. Wówczas należy zachować jedność znaku z tamtejszą wspólnotą.
Inna złota myśl, pokazująca ten tok myślenia:
Podstawowym błędem jest nierespektowanie tego, że liturgia jest celebracją wspólnotową i znaki mają to wyrazić, a zatem nie należą do mnie, ale do wspólnoty. Jeśli więc w mojej wspólnocie Komunię Świętą przyjmuje się w pozycji stojącej, to ja się nie wyłamuję i nie przyjmuję jej na klęcząco.
Dawid Gospodarek trafnie zauważa, że obowiązująca do dziś, zaaprobowana przez Jana Pawła II AD 2004 instrukcja „Redemptionis sacramentum” stanowi: „każdy ochrzczony katolik, któremu prawo tego nie zabrania, powinien być dopuszczony do Komunii świętej. W związku z tym nie wolno odmawiać Komunii świętej nikomu z wiernych, tylko dlatego, że na przykład chce ją przyjąć na klęcząco lub na stojąco”. Tego dokumentu koadiutor nieszczęsnej archidiecezji warmińskiej zdaje się nie aprobować bądź nie pamiętać.
Arcybiskup wprawdzie stwierdza, iż to Stolica Apostolska ustanawia zasady obowiązujące w liturgii Kościoła, ale chyba nie dopuszcza do siebie myśli, że praktyka liturgiczna w poszczególnych wspólnotach może być z owymi regułami niezgodna. Po wtóre, zupełnie nie ma wiedzy co do „jakości” poszczególnych rozwiązań. Zna tylko w teorii zasadę „tak wierzymy, jak się modlimy”. Nie dotarło do niego, że według wielu katolików na całym świecie Komunia na rękę wpływa jednoznacznie negatywnie na wiarę w dogmat o Rzeczywistej Obecności Chrystusa w Eucharystii.
Niesamowite jest oderwanie księdza arcybiskupa od aktualnych problemów i życia Kościoła. Od narastającego konfliktu przedsynodalnego, gdzie po jednej stronie stoją posoborowi pseudokatolicy niemieccy, francuscy czy austriaccy a po drugiej konserwatyści, wśród których godnie prezentują się polscy hierarchowie. Może już czas, by ruszyć głową i zauważyć np. że proceder Komunii na rękę zazwyczaj wyprzedza bądź łączy się z praktyką dopuszczania do Komunii osób pozostających w cudzołóstwie oraz zanikiem spowiedzi sakramentalnej ?! Ciekaw jestem, czy Górzyńskiego byłoby stać na przeprowadzenie praktycznych analiz pomiędzy znakami a ich konsekwencjami? Czy potrafiłby zastanowić się, co ukształtowało aktualne celebracje wspólnotowe w świecie katolickim i czy dominujący kierunek równocześnie jest pożądanym?!
Drugą rzeczą uderzającą w wywiadzie jest, przykro to napisać, wszechobecna niewiedza arcybiskupa Górzyńskiego. Mówi on:
Dosłowne cytowanie przepisów z encykliki Mediator Dei [Piusa XII] nie ma sensu, ponieważ Sobór Watykański II w Konstytucji o Liturgii na nowo ukonstytuował rzeczywistość liturgiczną. Wszystkie kolejne dokumenty na temat liturgii muszą być zgodne z jej zapisami, bo konstytucja soborowa to najwyższy rangą dokument kościelny.
Na dobry początek „liturgista” Górzyński powinien poczytać nie-liturgistę Ratzingera. Może wtedy zrozumiałby, że encyklika Piusa XII Mediator Dei i soborowa Konstytucja o liturgii mają ze sobą znacznie więcej wspólnego niż soborowa Konstytucja o liturgii i Nowa Msza. Krótko mówiąc, nie tylko edycja typiczna Novus Ordo, ale i w szczególności celebracje posoborowych wspólnot są niezgodne z Soborem Watykańskim II oraz sprzeczne z najogólniej pojmowanym duchem liturgii chrześcijańskiej. Na marginesie niniejszego rozważania, polecam ciekawy wpis wskazujący na celowe usunięcie wszelkich odniesień do Mediator Dei oraz innych dokumentów Piusów X, XI i XII , jakie dotknęło podczas Soboru konstytucję Sacrosanctum Concilium.
I jeszcze jeden dowód, jeszcze jedno świadectwo poglądów koadiutora nieszczęsnej archidiecezji warmińskiej: stawia on na tym samym poziomie istotności takie znaki i gesty jak postawa podczas Przeistoczenia i sposób przeżywania Ojcze nasz
Możliwa jest zatem sytuacja, że to, co na terenie działania jednej konferencji episkopatu będzie dopuszczalne, na terenie drugiej może nie istnieć. Na przykład podczas Przeistoczenia w jednych krajach się stoi, w innych klęczy. Także znak pokoju w różnych miejscach na świecie może być wyrażany przez różne gesty. Episkopat Polski postanowił także, że podczas modlitwy „Ojcze nasz” wierni nie rozkładają rąk.
Nie wiem jak Państwo, ale ja już rozkładam ręce w geście bezradności. Utrwalonym internetowym zwyczajem wlepiam Arcybiskupowi Józefowi Górzyńskiego karnego … Bugniniego.
Twardzielom oraz … masochistom natomiast polecam inny wywiad z tym samym autorem, jeszcze sprzed jego święceń biskupich. Tytuł rozmowy brzmi: Eucharystia czy Msza święta? ale największe herezje dotyczą zagadnień pobocznych względem głównego tematu rozmowy. Oto dwie złote myśli:
W ramach celebracji Mszy św. realna obecność Pana Jezusa jest bowiem nie tylko w postaciach eucharystycznych. [A gdzie jeszcze?] W ludzie Bożym zgromadzonym dla oddawania czci swojemu Panu, w Słowie Bożym i w osobie kapłana, który przewodniczy zgromadzeniu liturgicznemu.
tak naprawdę, to zgromadzenie celebruje Eucharystię, ono jest celebransem. Kapłan jest tylko przewodniczącym zgromadzenia celebrującego.
Czy muszę tu pisać, że nie istnieją żadne dokumenty przedsoborowe lub posoborowe głoszące teologię Mszy świętej tożsamą z poglądami herezjarchy Józefa Górzyńskiego?!
Gdybym czytał te wszystkie dyrdymały jakieś 15 lat temu, po prostu „rozłożyłbym ręce” nad poglądami wypowiadającego je człowieka. W czasach Jana Pawła II liturgia była na jednym z ostatnich miejsc i kariery w tej dziedzinie robili różni Nikodemowie Dyzmowie. Czytało się wówczas sporo fachowców „dowodzących” np. że ksiądz jest ikoną Pana Boga, więc dlatego na Mszy patrzymy mu w twarz, a nie na plecy. Dziś, było nie było, po pontyfikacie Benedykta XVI, takie poglądy rażą swą płytkością i brakiem osadzenia w tradycji Kościoła. Biskup Górzyński może być najlepszym człowiekiem pod Słońcem, może żyć Ewangelią 24 godziny na dobę i najwspanialej na świecie świadczyć swoim życiem o Chrystusie. Ludzie, którzy go znają, mówią o nim z dużą życzliwością i cenią go jako otwartego na dialog duszpasterza. Ale pojęcia o liturgii rzymskokatolickiej to obecny arcybiskup – koadiutor nie ma. Niniejszym wpisem upominam jego samego i jemu podobnych posoborowych ignorantów. Odsyłam Was wszystkich do katechezy o Mszy Świętej ks. Tomasza Dawidowskiego, abyście mogli przynajmniej sporządzić protokół niezgodności pomiędzy swoimi błędami a tradycyjnym nauczaniem Kościoła na temat Ofiary Nowego Przymierza. I na przyszłość nie zasłaniajcie się Soborem Watykańskim II ani żadnym innym dokumentem, bo nie znajdziecie w nich solidnego potwierdzenia dla Waszych urojeń.
Krusejder
- Powyższy tekst dodano:
- o godzinie
- Umieszczono w Działach: PUBLICYSTYKA
- TAGI: III RP, vaticanum2