Aktualizacja strony została wstrzymana

Cały pogrzeb na nic!

De mortuis nihil nisi bene – co się wykłada, że o zmarłych – tylko dobrze, toteż kiedy w Moskwie zastrzelony został Borys Niemcow, inaczej niż dobrze mówić o nim nie tylko nie wypada, ale chyba i nie wolno, bo padł właśnie rozkaz, że był on wielką nadzieją nie tylko rosyjskiej, ale i światowej demokracji, toteż nic dziwnego, że świat pogrążył się w żałobie. Tym większej, że od razu spenetrował prawdę, iż rozkaz zabicia Borysa Niemcowa wydał zimny ruski czekista Putin. To znaczy – tak świat, a w każdym razie Umiłowani Przywódcy w naszym nieszczęśliwym kraju twierdzili początkowo, bo teraz już nie są tacy pewni, a to za sprawą profesora Zbigniewa Brzezińskiego, który stwierdził, że zabójstwo Borysa Niemcowa zorganizowała Służba Bezpieki Ukrainy pod kierownictwem Stanów Zjednoczonych. Jeśli prof. Brzeziński nie zwariował – a nic na to nie wskazuje – to znaczy, że coś tam musi wiedzieć tym bardziej, że przy okazji potwierdził, że w zabójstwie Niemcowa brali udział „specjaliści realizujący zadanie wystrzelania „niebiańskiej sotni” na Majdanie”, czyli mówiąc wprost – ukraińscy prowokatorzy.

Ładny interes! Z jakiego klucza będzie teraz ćwierkał Paweł Kowal, sprawiający wrażenie prasowego rzecznika banderowców w naszym nieszczęśliwym kraju? Zanim wypowiedział się prof. Brzeziński, Paweł Kowal twierdził, że zabójstwo Niemcowa jest dziełem „sił w Rosji jeszcze bardziej mrocznych, niż Putin” – ale teraz będzie musiał albo zamknąć paszczę, albo ćwierkać w innego klucza, zgodnie z zasadą „co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie”. Tak nawiasem mówiąc, ciekawe z czego właściwie pan Paweł Kowal teraz żyje, kiedy stracił alimenty europosła? Taki na przykład Aleksander Kwaśniewski wynajął się u jakiegoś ukraińskiego nababa, więc nie wiadomo, czy to, co mówi w sprawach ukraińskich, to naprawdę myśli, czy po prostu wypełnia zlecone obowiązki pracownicze, wśród których ćwierkanie z właściwego klucza pełni ważną rolę. W przypadku Pawła Kowala nie wiadomo o żadnym konkretnym nababie, więc nie można wykluczyć niczego, z SBU włącznie, które przecież, zwłaszcza w tej sytuacji, musi uwijać się wokół organizowania zagranicznych ćwierkaczy.

Ale jak tam było, tak tam było – wróćmy do Borysa Niemcowa. Składał się on, jak wiadomo, z samych zalet, wśród których była również, a może przede wszystkim i ta, że posiadał pierwszorzędne korzenie, jeszcze lepsze, niż, dajmy na to, sławny rosyjski polityk narodowości prawniczej („matka Rosjanka, ojciec prawnik”) Włodzimierz Źyrynowski, a nawet – co graniczy już ze świętokradztwem – lepsze niż Adam Michnik – bo w przypadku nieboszczyka Niemcowa Żydówką była matka. W jakim stopniu ta okoliczność stała się trampoliną jego politycznej kariery? Nie jest wykluczone, że w decydującym, bo kariera ta przypada na okres, kiedy Rosją, za plecami pogrążonego od rana do wieczora w nirwanie prezydenta Borysa Jelcyna, rządzi kamaryla żydowskich oligarchów: Borysa Abramowicza Bieriezowskiego, Władimira Gusińskiego i Michaiła Chodorkowskiego. Początkowo nie byli oni żadnymi oligarchami, bo taki Borys Bieriezowski zarabiał najwyżej równowartość 30 dolarów miesięcznie – ale dziwnym trafem wchodził w posiadanie pól naftowych i innych kosztownych elementów rosyjskiej gospodarki.

Pewne światło na tę sprawę rzuca okoliczność, że jeszcze z koszmarnych czasach komuny słynny finansowy grandziarz Jerzy Soros założył w Moskwie instytut swego imienia. Wiele wskazuje na to, że to właśnie jego pieniędzmi obracali „oligarchowie”, którzy z czasem mogli się na boku dorobić trochę swego – podobnie jak i u nas. Wtedy właśnie 32-letni Borys Niemcow zostaje gubernatorem Niżnego Nowgorodu, gdzie może nie było takich lodów do kręcenia jak, dajmy na to – w Dniepropietrowsku, wypuszczonym przez ukraińskiego premiera Arszenika Jaceniuka w arendę innemu grandziarzowi Igorowi Kolomyjskiemu – ale też można było ukręcić to i owo. Najwyraźniej Borys Niemcow spełnił pokładane w nim nadzieje, bo przy premierze Czernomyrdinie, nazywanym przez złośliwców „Czarnomordinem” został wicepremierem całej Rosji.

Jego kariera zakończyła się mniej więcej w tym samym czasie, co i prezydenta Jelcyna, który w zamian za gwarancje bezpieczeństwa dla niego i jego rodziny, w Sylwestra 1999 roku oświadczył w telewizji: „ja uchażu w adstawku” – i odszedł – zaś pełniącym obowiązki prezydenta Rosji został wykreowany przez wspomnianych „oligarchów” Włodzimierz Putin. Zimny ruski czekista przechytrzył jednak swoich żydowskich protektorów i kiedy moskiewski instytut Sorosa wypełnił agentami, nieznani sprawcy skradli twarde dyski komputerów i następnego dnia cała rosyjska demokracja leżała na biurku przed Putinem z rozłożonymi nogami. Borys Abramowicz zrozumiał, że to nie żarty i schronił się za granicą, podobnie jak Włodzimierz Gusiński, a w tej sytuacji również Borys Niemcow przeszedł do nieprzejednanej opozycji wobec Kremla, to znaczy – groźnie kiwał palcem w bucie, a „prasa międzynarodowa” natychmiast o każdym takim kiwnięciu zawiadamiała świat z szybkością światła. Z tego powodu Borys Niemcow uchodził za straszliwego przeciwnika złego Putina i Wielką Nadzieję Rosyjskiej i Światowej Demokracji.

Feralnego wieczora był na kolacji w sławnej restauracji z młodziutką ukraińską modelką Anną Duricką, która zaproponowała mu potem wieczorny spacer po ulicy. Nieszczęście chciało, że kiedy tak sobie spacerowali, ktoś Borysa Niemcowa zastrzelił i to akurat w momencie, gdy przed kamerą monitoringu zasłoniła go przejeżdżająca ulicą śmieciarka, zza której wyszedł potem jakiś mężczyzna, który wsiadł do podstawionego właśnie samochodu i tyle go widziano. Duricka, o której świat wiedział najpierw tyle, że została „uwięziona” przez złego Putina, też wróciła na Ukrainę. Najwyraźniej miała więcej szczęścia, niż „Inka”, która w swoim czasie wystawiła killerowi ministra Jacka Dębskiego, bo odsiedziała 8 lat, a nie głupie 2 czy 3 dni.

Sam przebieg tego zabójstwa przypomina fragment z „Króla Maciusia I” Janusza Korczaka, jak to Maciuś został odwołany z boiska, gdzie grał w rówieśnikami w piłkę, bo z zagranicy przybył szpieg. Szpieg, wytworny pan, powiedział Maciusiowi, że sąsiedni król gwałtownie się zbroi, wobec czego on proponuje, by wysadzić mu w powietrze fabrykę prochu. Maciusia trochę przeraziła zuchwałość pomysłu, ale szpieg wyjaśnił, że wielkiego ryzyka nie ma, bo on jest szefem szpiegów u tamtego króla, naczelny inżynier fabryki prochu jest już przekupiony, więc fabryka wyleci w powietrze z powodu pożaru, jaki wybuchnie w sąsiednim składzie desek, a którego nie będzie można ugasić, bo hydranty w całej dzielnicy odmówią posłuszeństwa. Kiedyś takie rzeczy wiedziały nawet dzieci, ale teraz literatura dziecięca, to jakieś potworne fantasmagorie, więc można ludziom wmawiać dosłownie wszystko.

W związku z pogrzebem Borysa Niemcowa nasz nieszczęśliwy kraj został straszliwie upokorzony. Ruscy szachiści odmówili wpuszczenia na pogrzeb legendarnego pana marszałka Senatu Bogdana Borusewicza, który swoim zwyczajem, z pewnością wygłosiłby tam wzruszające przemówienie. Najwyraźniej zimny ruski czekista Putin wystraszył się piorunującego efektu, jaki na uczestnikach pogrzebu mogłaby zrobić płomienna mowa legendarnego pana marszałka Borusewicza i na wszelki wypadek go nie wpuścił. Afront potworny, tym większy, że – powiedzmy sobie szczerze – w tej sytuacji cały pogrzeb na nic! Oczywiście nic straconego; kiedy w Rosji wreszcie zwycięży demokracja, pan marszałek Borusewicz przyjedzie do Moskwy na białym koniu, szczątki Borysa Niemcowa zostaną ekshumowane i urządzi mu się powtórny pogrzeb, jak się należy. Co prawda nie jest do końca jasne, czy Borysa Niemcowa można będzie ekshumować, czy nie, bo, jak pamiętamy, rabini w Jedwabnem przekonali pana ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Lecha Kaczyńskiego, że żydowskich nieboszczyków ekshumować nie wolno. Być może jednak dla Borysa Niemcowa zrobiliby wyjątek, zwłaszcza gdyby legendarny pan marszałek Borusewicz coś im obiecał, albo jeszcze lepiej – coś im zapłacił, bo wiadomo, że nie ma takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem. Wypada nam tedy czekać na zwycięstwo demokracji w Rosji, które – jeśli wierzyć informacjom podawanym przez żydowską gazetę dla Polaków pod redakcją pana red. Adama Michnika – nieubłaganie nadchodzi.

Zastygając tedy w oczekiwaniu postrzegamy wiosenne porządki, jakie bezpieczniackie watahy rozpoczęły na tubylczej scenie politycznej. Właśnie zlikwidowany został klub poselski Twojego Ruchu, bo odeszła od niego kolejna grupa posłów, wśród których znalazł się dotychczas semper fidelis Andrzej Rozenek, obecnie oskarżający biłgorajskiego filozofa o malwersacje finansowe. Wygląda na to, że Januszowi Palikotowi apostazja nic nie pomogła, przeciwnie; Pan Bóg nierychliwy, ale w końcu mu przylutował. Kto wie, czy to nie jest dopiero początek końca, bo jeśli bezpieczniacy zechcą zaorać po nim głębiej, to i niezależna prokuratura może dojść do wniosku, że decyzja o umorzeniu dwóch śledztw przeciwko biłgorajskiemu filozofowi była pochopna. W takiej sytuacji może zostać wyrzucony w ciemności zewnętrzne, gdzie jak wiadomo, jest „płacz i zgrzytanie zębów”, a co gorsza – nieustanne cwelowanie przez prezydenta Biedronia, po którym przez całą wieczność będzie bolało.

Stanisław Michalkiewicz

Komentarz    tygodnik „Goniec” (Toronto)    8 marca 2015

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3339

Skip to content