Aktualizacja strony została wstrzymana

W obronie ustroju

Gdy nie trza, to się wszędzie szwenda, a tera znikła po komendach” – z goryczą komentował zachowanie Milicji Obywatelskiej towarzysz Szmaciak, kiedy w czerwcu 1976 roku „warchoły” podpaliły mu komitet, z którego uciekł w jednych kalesonach. Ale – jak powiada Eklezjasta – wszystko we właściwym czasie, więc kiedy sytuacja została już opanowana, to pojawiła się nie tylko Milicja Obywatelska w osobie komendanta Maczugi, ale i inni pretorianie władzy: „Komitet przeniesiono blisko. Prowizoryczne ma siedlisko w gmachu Komendy Powiatowej MO. W swym nowym gabinecie Szmaciak posępny i surowy protokół z zajść w paluchach gniecie. (…) Na korytarzu zaś już stoi podwładnych tłum, aby bez zwłoki stosowne zaraz podjąć kroki, gdy tylko wódz rozkazy wyda. Są to: milicji szef – Maczuga, pan prokurator Jan Szaruga i bardzo tłusta, biała gnida, prezes powiatowego sądu.

Więc chociaż od sławnej transformacji ustrojowej, co to została zaprojektowana w przez generała Kiszczaka wraz z gronem osób zaufanych w Magdalence, minęło już 25 lat, podobieństw jest znacznie więcej, niż by się komuś wydawało. Oto gdy do Państwowej Komisji Wyborczej dotarły wreszcie skrzydlate wieści z okupacyjnego sanhedrynu o kompromisie – kto, gdzie, pod jakim pretekstem i ile się nakradnie – zaraz podała ona oficjalne wyniki wyborów i rozpoczęła dawanie energicznego odporu „insynuacjom” i „oszczerstwom”. Tym razem koordynacja była już znacznie lepsza, niż podczas wieczoru wyborczej i pierwszych dni, kiedy nawet przewodniczący SLD Leszek Miller wydawał się zdezorientowany – co niezwłocznie wytknęła mu nie tylko pani red. Janina Paradowska, ale również – resortowa „Stokrotka”, odprawująca swoje przesłuchania w TVN.

Na nieubłaganym gruncie obrony „państwa” i „demokracji” przed destrukcją i „podpalaniem” stanęli nie tylko funkcjonariusze i konfidenci poprzebierani za dziennikarzy niezależnych mediów głównego nurtu, ale również funkcjonariusze tak zwanych „mediów niepokornych”, demaskując uczestników samowolnych demonstracji jako ruskich agentów. Nawiasem mówiąc, jeszcze raz sprawdziła się trafność pełnego goryczy spostrzeżenia, że „kto panu służy wiernie, ten mu za to pierdnie” – czego na własnej skórze doświadczyła pani Ewa Stankiewicz, przewodnicząca stowarzyszenia „Solidarni 2010”, od początku uczestniczącego w odprawowaniu smoleńskich liturgii. Nic jej to nie pomogło i kiedy tylko znalazła się w siedzibie PKW obok Grzegorza Brauna, zaraz okazało się, że jest ruskim agentem, wespół z innymi tworzącym w naszym nieszczęśliwym kraju putinowską piątą kolumnę.

Ładny interes! I komu w tej sytuacji wierzyć, kiedy dookoła fałsz i zdrada, a zaraza – jak się okazuje – jest nawet w Grenadzie? Na szczęście jest taki stały punkt we Wszechświecie w niezawodnej osobie pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego, od lat niechybnie prowadzącego nasz nieszczęśliwy kraj ku świetlanej przyszłości. Ubi Petrus, ibi Ecclesia – co się wykłada, że gdzie Piotr, tam Kościół, a przez analogię – że gdzie pan prezes Kaczyński, tam prawda, słuszność, prawo i sprawiedliwość. Poza nim nie ma zbawienia, dlatego każdy, kto cokolwiek przedsiębierze na własną rękę, dopuszcza się nikczemnego aktu zdrady przede wszystkim wobec pana prezesa, a tym samym – również wobec Polski. Bo tu jest Polska! Tu – to znaczy w siedzibie Prawa i Sprawiedliwości przy ul. Nowogrodzkiej 84/86 w Warszawie. Tam bije serce Polski, podczas gdy w innych miejscach mamy do czynienia z kołataniem putinowskich podróbek, które prędzej czy później zostaną zdemaskowane, przede wszystkim przez judeochrześcijański portal poświęcony „Fronda” we współpracy z „Gazetą Wyborczą”.

Wprawdzie „Gazeta Wyborcza” skłania się ku obozowi zdrady i zaprzaństwa, ale kiedy trzeba, to znaczy – kiedy mamy do czynienia z powszechną mobilizacją w obronie zagrożonego ustroju, to – rozumiejąc powinność swej służby – również i ona potrafi wznieść się ponad podziały i bronić ustroju ustanowionego w Magdalence przez generała Kiszczaka w gronie osób zaufanych. Niestety, chociaż prezes Kaczyński wzywał, by ustroju nie zmieniać, został on właśnie zmieniony. Bo co to za ustrój w którym opozycja nie może zdobyć władzy? To nie żaden „ustrój” tyko jakich Scheiss. W demokracji bowiem jest, w właściwie powinno być tak, że raz rządzi rząd, a raz – opozycja, to znaczy – raz władzę sprawuje obóz zdrady i zaprzaństwa, a potem – obóz płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm. Wtedy i demokracji staje się zadość i opinia publiczna myśli, że to wszystko naprawdę, więc nie ma żadnych powodów do niezadowolenia. Tymczasem gdy ktoś próbuje ten ustrój demontować, zwłaszcza na własną rękę, to przykłada rękę do złej sprawy. A kto może przykładać rękę do złej sprawy? Tylko ruscy agenci, putinowska piata kolumna, to chyba jasne? Dlatego jeśli nawet trzeba będzie wyjść na ulice, to nie wcześniej, aż pan prezes Kaczyński pozwoli. Kto wychodzi bez pozwolenia, ten zdrajca i szubrawiec. Ot co!

Straszna jest ta walka na dwa fronty – bo skoro już Państwowa Komisja Wyborcza opublikowała oficjalne wyniki, zaraz okazało się, że aż 59 procent Polaków „wierzy”, że wybory nie zostały sfałszowane. Tak w każdym razie wynika z sondażu przeprowadzonego przez Instytut Badań Rynkowych i Społecznych Homo Homini. Ciekawe, skąd Instytut wziął aż tylu wierzących Polaków – ale widać, jak trzeba, to i Polacy się znajdą. Najwyraźniej więcej Polaków wierzy w uczciwość wyborów, niż wzięło w nich udział, bo frekwencja – jak wiadomo – wyniosła ledwie ponad 39 procent. Takie rzeczy zdarzały się i w przeszłości, a nawet jeszcze bardziej budujące. Na przykład w I Stalinowskim Okręgu Wyborczym miasta Moskwy na Józefa Stalina oddanych zostało ponad 100 procent głosów. Czyż trzeba lepszego przykładu na ilustrację poglądu, że wiara porusza góry? Jasne, że nie trzeba – ale też dopiero na tym tle widzimy, jak długą drogę muszą Polacy jeszcze przebyć, by podciągnąć się do tego poziomu.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.

Felieton    tygodnik „Nasza Polska”    3 grudnia 2014

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3271

Skip to content