W uaktywniających się ostatnio kręgach, które pragnęłyby (co samo w sobie jest sympatyczne) przenieść akcję monarchistyczną na szersze wody polityczne, nie brak niestety osób, które – czy to z braku przygotowania teoretycznego, czy to z bojaźni przed „polityczną poprawnością”, czy wreszcie z jakichś innych powodów – zdają się uważać, że monarchię da się pogodzić z demokracją i w ten sposób będzie można przemycić postulat przywrócenia ustroju monarchicznego bez „obrazy majestatu” Jego Niskości Ludu („suwerennego”).
Próżne złudzenia i płonne nadzieje! Kto zdecydował się stanąć w monarchistycznych szrankach, ten nie będzie mógł uniknąć konfrontacji na śmierć i życie pomiędzy zasadami sprzecznymi tak, jak słońce i mrok, wypukłość i wklęsłość, pion i poziom. Spełniając tedy chrześcijański obowiązek pomagania słabszym – także w wywodzeniu na jaśnię spraw trudniejszych – przytaczam tu refleksję, którą u schyłku swego długiego i twórczego życia podzielił się mistrz tradycjonalistycznej filozofii państwa, prof. Uniwersytetu Nawaryjskiego Ãlvaro d’Ors (1915-2004), w artykule La actualidad del «Dios-Patria-Rey» („BoletÃn Carlista de Madrid”, núm. 69, Navidad de 2002-año nuevo de 2003).
Zaciemnieniem (ofuscación) teoretycznym i praktycznym naszych czasów – powiada autor – jest utrata zdolności dostrzegania, iż demokracja i monarchia stanowią nie tylko różne (distintas), ale i esencjalnie sprzeczne (incompatibles) formy rządu (gobierno), ponieważ demokracja wyklucza wszelką hierarchię i prawowitość o charakterze rodzinnym (familiar), a od tej zależą wszystkie inne prawowitości. Dlatego to nie republika, ale właśnie demokracja jest formą rządu całkowicie i wprost przeciwną (contraria) formie monarchicznej. Monarchia demokratyczna to najbardziej absurdalny oksymoron współczesnego języka politycznego. Jeśli bowiem monarchia w swojej istocie jest – a oczywiście jest – formą rządu, czyli rzeczywistego decydowania, to nie może być ona jednocześnie, pozbawionym efektywnej władzy, ozdobnym dodatkiem (aditamento decorativo) do innej formy rządu, czyli demokracji; pozbawienie monarchy władzy nad jego ludem oznacza, że taka „monarchia” przestaje być monarchią autentyczną. Jeśli zaś monarcha sprawuje faktyczną władzę, to z istoty rzeczy nie może być ona demokratyczną, bo płynie „z góry”, a nie „z dołu”.
Istotą Monarchii – konkluduje d’Ors – jest ściśle osobisty (personal) charakter więzi (vÃnculo) pomiędzy królem a jego ludem (pueblo); więź wzajemnej (recÃproca) wierności, która może zaistnieć tylko pomiędzy osobami prawdziwymi i odpowiedzialnymi, a nie pomiędzy istnością (ente) bezosobową i abstrakcyjną, jaką jest Państwo (Estado) i ludem anonimowym, jakim jest Demokracja.
Ta więź osobowa w Monarchii istnieje pomiędzy królem, który rządzi jako delegat Boga, od którego pochodzi wszelka władza – konkretnie Chrystusa Króla – i wielu poddanymi (súbditos), osobowymi i odpowiedzialnymi, którzy ufają (confÃan), że ten król broni ich wolności (libertad) i bezpieczeństwa (seguridad). W tej naturalnej wierności zakorzenia się istotna prawowitość (legitimidad) wszelkiej Monarchii jako formy rządu; na odwrót, nie ma jej w Demokracji, ustroju legalności (legalidad), który obywa się bez Boga i rodziny, i tym samym jest pozbawiony prawowitości.
Jacek Bartyzel