Aktualizacja strony została wstrzymana

„GW” szuka domu dla „Tygodnika Powszechnego”

Kłopotów „Tygodnika Powszechnego” ciąg dalszy. Po dramatycznym spadku sprzedaży, przyszedł czas na problemy z siedzibą – redakcja nie jest w stanie opłacać wysokiego czynszu.

„GW” wietrzy spisek kurii krakowskiej i nawołuje do wsparcia „Tygodnika” z pieniędzy publicznych.

Krakowski dodatek do „Gazety Wyborczej” opublikował na pierwszej stronie ckliwy tekst o problemach „Tygodnika Powszechnego”. Dowiadujemy się z niego, że pismo „szuka nowego domu”, gdyż najpewniej redaktorzy będą musieli opuścić lokal w kamienicy przy ulicy Wiślnej 12.

Lubująca się w walce z jakąkolwiek tradycją „Wyborcza” tym razem jednak z lubością powołuje się na tradycję „Tygodnika”, wyliczając, że „mury kamienicy przy Wiślnej pamiętają” Jerzego Turowicza, Gołubiewa, Jasienicę, Kisielewskiego, Herberta a nawet młodego ks. Karola Wojtyłę.

Powołując się na księdza Wojtyłę dziennikarze „GW” nie mają skrupułów, by sugerować, że pismo chce wykończyć kuria krakowska. Czytamy więc, że każe sobie ona „słono płacić” za wynajem lokalu, że nie przyznała redakcji żadnej ulgi, że mimo iż kamienica od dawna nie przechodziła remontu, kuria nie odlicza związanych z tym nakładów redakcji od kosztów najmu. Co więcej, jak podkreślają autorzy tekstu, ekonom kurii nie chce komentować tej kwestii. – O sprawy „Tygodnika” proszę pytać „Tygodnik” – miał powiedzieć. Prawdziwy skandal.

„GW” wytłuściła również i pokolorowała na czerwono słowa: „W magistracie pojawią się głosy, że Tygodnik Powszechny to dziedzictwo Krakowa i pismo mogłoby liczyć na preferencyjny czynsz w jakimś prestiżowym budynku gminnym”. To nic innego jak tylko próba nacisku na władze miasta, by te – z pieniędzy podatników – wsparły pismo, którego niemal nikt już nie czyta.

Akcja ratunkowa dla „Tygodnika” jest o tyle zrozumiała, że pismo to od lat powiela sprzeczną z Tradycją linię „Gazety Wyborczej”. Nic dziwnego, że przez wielu Krakowian „Tygodnik Powszechny” nazywany jest od lat katolickim dodatkiem do dziennika Adama Michnika.

http://www.pch24.pl

Nie bez złośliwej satysfakcji obserwujemy kłopoty gazety zwanej również „Żydownikiem Powszechnym”, a to ze względu na proweniencje jej redaktorów oraz prezentowaną teologię – żartobliwie określającej samą siebie jako „Katolickie pismo społeczno-kulturalne”. 
Admin

Za: Dziennik gajowego Maruchy (2014-10-15)

Walka z reakcyjnymi przesądami nasila się

Moderniści uczą pobożnych katolików, że przepisów liturgicznych trzeba przestrzegać, a te które są „nieporozumieniem” należy olać.

Klękanie w procesji do Komunii św. jest nieporozumieniem. Kilkanaście lat temu ordynariusze polskich diecezji, idąc za prastarą intuicją Kościoła, wprowadzili procesję eucharystyczną w miejsce dotychczasowego przyjmowania komunii na klęcząco. Jakiś mądrala wpadł na pomysł, by właśnie w ten błędny sposób dodatkowo »uczcić« Pana Jezusa. Nowinka upowszechniła się w polskich kościołach z trwałością godną lepszej sprawy” – pisze na łamach „Tygodnika Powszechnego” Jacek Borkowicz.

nie wiemy kim jest pan Borkowicz, ale już lubimy to, co pali.

Ks. Roman Kneblewski, proboszcz bydgoskiego kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa, twierdzi, że prawdziwy katolik powinien przyjmować komunię klęcząc i wprost do ust. Na filmie opublikowanym w internecie duchowny wspomina, że zdarzało mu się odmówić udzielenia komunii na rękę: „Wiele miałem takich prób. Pewna pani, wprawdzie ona chyba nawet klęczała przy balaskach, ale ręce wyciągnęła. Ja próbuję podać do ust Pana Jezusa. A ona ma usta zacięte! Usta zacięte! Wzrok gniewny! Odmówiłem. Na co ona mówi: »proszę mi tutaj podać«. Poszedłem dalej. Odmówiłem. Ona poszła do innego kapłana”. Ks. Kneblewski wstępnie zgodził się na rozmowę. Gdy zapytałem o zgodność jego zachowania z zasadami opisanymi w Ogólnym Wprowadzeniu do Mszału Rzymskiego (dokument regulujący sposób odprawiania mszy świętej; w punkcie 40. jest wyjaśnienie, że jeśli wierny poprosi o komunię na rękę, należy mu jej udzielić), stwierdził, że widział w internecie film, na którym papież Franciszek udziela komunii do ust. Pytany o to, czy ważniejszą rangę ma film w internecie, czy dokumenty kościelne, nie odpowiedział i nie zgodził się na publikację swoich wypowiedzi w „Tygodniku Powszechnym”.

Może ktoś redakcji Obłudnika Powszechnego wyjaśni, że kurczowe trzymanie się przepisów liturgicznych jest już passe? Źe „litera zabija, a duch ożywia”? :-)

Napisał Dextimus dnia 15.10.14

Za: Breviarium – dawniej: Kronika Novus Ordo (15 października 2014)


Komunia święta na rękę „Tygodnikowi…” się marzy

Publicysta „Tygodnika Powszechnego”, Błażej Strzelczyk promując przyjmowanie Komunii świętej na rękę chciałby zabrać czytelników w świat sensualnych przeżyć, dokonując w zamian gwałtu na Tradycji Kościoła.

Od co najmniej kilku dekad możemy obserwować pogłębiającą się w Kościele erozję szacunku dla Najświętszego Sakramentu. I nie jest to żaden margines, ale coraz powszechniejsza praktyka. Ileż razy wiedzieli Państwo w kościele księdza rozdającego Komunię świętą bez pateny, nie wspominając już o powszechnych praktykach przyjmowania Ciała i Krwi Pana na stojąco. Nie rozpowszechniony w Polsce zwyczaj przyjmowania Komunii świętej „na rękę” w wielu krajach świata nie jest niestety niczym niezwykłym. Zważywszy na fakt, że jeden z największych autorytetów nie tylko Kościoła, ale także świata laickiego, Matka Teresa z Kalkuty stwierdziła swego czasu: „Komunia Święta na rękę jest większym złem niż aborcja”, można sobie wyobrazić, jak wielka odpowiedzialność – i idąca za nią wina – spoczywa na akceptujących i podejmujących działania niwelujące szacunek dla Najświętszego Sakramentu.

Swój kamyczek do ogródka strzegących czci Najświętszego Sakramentu wrzucił „Tygodnik Powszechny”, dowodząc, że przyjmowanie Komunii Świętej na rękę to rzekome prawo katolików w Polsce. Dla wielu może to stanowić usprawiedliwienie gwałtu na Tradycji Kościoła.

Nie wolno „brać”, nie wolno „jeść”

Błażej Strzelczyk w tekście „Nie bierzcie i nie jedzcie” – lekceważąc kompletnie wielowiekową Tradycję – postanowił dowieść, że skoro w wieczerniku Apostołowie otrzymali od Chrystusa polecenie „bierzcie i jedzcie” to również i dzisiaj katolik powinien „brać” i „jeść”. „Brać” oczywiście Hostię do ręki. Publicysta krakowskiego pisma powołuje się przy tym na dokumenty Episkopatu Polski, którymi próbuje wychlastać po głowie przeciwników udzielania Komunii Świętej „na rękę”. Chodzi dokładnie o decyzję II Synodu Plenarnego z 1999 roku i stanowiska KEP z 2005 roku.

Gdyby jednak Strzelczyk chciał być bardziej rzetelny, pogrzebałby dokładniej w kościelnych dokumentach. Stanowisko polskich biskupów podkreśla bowiem, że Komunię Święta udziela się do ust i w postawie klęczącej. Wyjątek od tej reguły – przyjęcie Hostii „na rękę” – możliwy jest w sytuacji „jeżeli jednak ktoś poprosi”. Dokument ów zacytowany „na sucho” faktycznie sprawia wrażenie jakoby w Polsce każdy mógł przyjmować Komunię świętą w dowolny sposób. Warto jednak odnieść ów zapis do dokumentu Memoriale Domini, wydanego w 1969 roku przez Stolicę Apostolską. To instrukcja, określająca jak należy okazywać szacunek wobec Najświętszego Sakramentu. Podkreśla ona, że Komunię należy przyjmować do ust i w postawie klęczącej. Przyjmowanie Ciała i Krwi Pańskiej „na rękę” jest dopuszczalne w sytuacjach nieregularnych gdy „w jakimś miejscu (…) praktyka składania Komunii świętej na rękę już się zakorzeniła”. Dopiero w takiej sytuacji, Stolica Apostolska „powierza Konferencjom [Episkopatu – przyp. red.] brzemię i funkcję rozważenia szczególnych okoliczności, jeśli takie istnieją. Zezwala na to jednak pod warunkiem wykluczenia wszelkiego niebezpieczeństwa osłabienia szacunku wiernych dla Eucharystii lub pojawienia się fałszywych opinii na temat Najświętszej Eucharystii, a także pod warunkiem zadbania o usunięcie innych przeszkód”.

Ów przydługi, niestety, wywód jest konieczny, bo skoro Strzelczyk postanowił sięgnąć po dokumenty, to warto wyjaśnić, że – jak to nierzadko bywa – nie można korzystać z nich wyrywkowo. Jak więc – w wielkim skrócie – treść Memoriale Domini ma się do tego, co zarządził w Episkopat Polski? A no tak, że przyjęcie Komunii Świętej na rękę może nastąpić w sytuacji wyjątkowej, ekstraordynaryjnej a za ocenę „wyjątkowości” tej sytuacji musi, niejako siłą rzeczy, wziąć odpowiedzialność szafarz Eucharystii czyli kapłan. Nie jest więc tak, jak daje się intepretować naczelna teza artykułu Strzelczyka w „Tygodniku Powszechnym”, że oto zapyziali i zaczadzeni konserwatywnymi miazmatami polscy duchowni odmawiają wiernym przyjmowania Komunii Świętej „na rękę”. Jeśli już mamy spojrzeć w akty prawne, to cóż, dura lex sed lex. Szacunek dla Najświętszego Sakramentu, dyktowany przez Stolicę Apostolską, nakazuje przyjmować Hostię bezpośrednio do ust. Nie jest więc prawdą, że – jak pisze Strzelczyk – katolicy w Polsce mogą ot tak, po prostu przyjmować Komunię „na rękę”. Sytuacja nadzwyczajna nie równa się bowiem nakazanej normie.

Szacunek raz na zawsze

Słynnym argumentem w dyskusjach z tzw. katolikami otwartymi o wszelkim nowinkarstwie w Kościele jest stwierdzenie brzmiące mniej więcej tak: „w ten sposób robili pierwsi chrześcijanie”. Taki też argument, a jakże, pojawia się w tekście Błażeja Strzelczyka. Twierdzi on, że „przyjmowanie komunii do rąk jest formą ortodoksyjną”. Cóż to za niesłychana nowina – ciśnie się na usta – że „Tygodnik Powszechny” staje nagle w roli obrońcy ortodoksji? Źadna cozywiście, bo też – jak to bywa często w przypadku krakowskiego pisma – operuje on zwykle tym, co najbardziej… powszechne, czyli plotką i półprawdą.

To prawda, że w starożytności chrześcijanie przyjmowali Najświętszy Sakrament „na rękę”. Wolno im też było zabierać Hostię do domu, by – w przypadku konieczności walki za Wiarę – użyć Eucharystii jako wiatyku. Jednak płynącymi powoli latami, coraz głębiej wnikano w prawdę o misterium eucharystycznym, a co za tym idzie, zmieniało się podejście Kościoła do sposobu przyjmowania Komunii świętej. Tradycja – tak lekceważona przez „Tygodnik Powszechny” – odgrywa w tym przypadku szalenie istotną rolę. Przez wiele wieków przypominano o najwyższym szacunku należnym osobowemu Chrystusowi obecnemu w Najświętszym Sakramencie. „Nie ma więc żadnej możliwości wątpienia, że wszyscy wierni Chrystusowi według zwyczaju stale przyjętego w Kościele katolickim, mają temu Najświętszemu Sakramentowi oddawać najwyższy kult adoracji (latria), który należy się prawdziwemu Bogu. Nie zmniejsza obowiązku uwielbiania to, że Chrystus ustanowił ten Sakrament dla spożywania” – stwierdzono na Soborze Trydenckim w 1551 roku. Niedługo potem, św. papież Pius V zdecydowanie podkreślał trwałość ukształtowanego przez Tradycję sposobu oddawania czci Ciału i Krwi Pańskiej poprzez postawę klęczącą i przyjęcie Hostii z rąk kapłana do ust. Ojciec święty zwracał uwagę, że taką właśnie formę szacunku należy zachować „raz na zawsze”.

Rewolucyjne zmiany nastąpiły dopiero po Soborze Watykańskim II i były następstwem radykalnych zmian w liturgii. Zmiany te jednak nie były związane z żadnym dokumentem, ani zaleceniem. Wręcz przeciwnie – wspomniany wyżej dokument Memoriale Domini ukazał się już po Soborze i był reakcją na frywolne postępowanie duchownych wobec Najświętszego Sakramentu.

Odpowiedzialność i pogarda

Starożytni chrześcijanie, tak uwielbiani przez „powszechnikowych” katolików, pamiętali jednak o słowach św. Augustyna: „Niech nikt nie spożywa tego Ciała, jeśli Go najpierw nie adorował; (…) grzeszylibyśmy, gdybyśmy Go nie adorowali”. Przyjmowana przez nich Komunia święta „na rękę” nie była więc fanaberią powodowaną chęcią przeżycia jakiegoś psychicznego zachwytu czy pobudzenia endorfin. Taki wówczas „wypracowano” sposób przyjmowania Ciała i Krwi Pańskiej, nie zapominając przy tym o okazaniu należytej czci.

Jak wyglądają świadomość tego, czym jest Najświętszy Sakrament i co motywuje chcących przyjmować Go na rękę? Tekst Strzelczyka jest tutaj, zapewne niechcący, ciekawym studium przypadku. I tak kumpel autora „Tygodnika Powszechnego”, redaktor naczelny „Więzi” Zbigniew Nosowski, stwierdza, że „czasem przyjmuje” Komunię na rękę, bo Kościół daje mu „możliwość dotykania Pana Jezusa”, bycia z nim blisko i możliwości poczucia delikatności i kruchości. Motywuje go więc nie cześć dla Pana, ale chęć przeżycia niezwykłych wrażeń zmysłowych, dziecięce marzenie o odsłonięciu zasłonki, za którą skrywa się „jakaś” tajemnica.

Skandaliczna natomiast w tekście Strzelczyka jest wypowiedź ks. Wojciecha Pełki, rektora kościoła pw. Zmartwychwstania Pańskiego w Krakowie. – Polski katolik to taki jest, że nawet trzeba mu Pana Jezusa do buzi włożyć – powiedział duchowny „Tygodnikowi Powszechnemu”. Jeśli z ust księdza, którego obowiązkiem jest stanie na straży czci Ciała i Krwi Pańskiej, padają słowa wykpiwające wielowiekową Tradycję wypracowywaną przez biskupów, papieży i doktorów Kościoła, to czy można w ogóle pozostawiać bez odpowiedzi pytanie o to, czy współcześnie powszechnym jest zrozumienie istoty Najświętszego Sakramentu?

Księdzu – dla dobra jego i krakowskich parafian – warto zalecić rekolekcje i gorliwą modlitwę. My zaś pamiętajmy o czci należnej Panu Bogu przychodzącemu do nas każdego dnia pod postacią Chleba i Wina. Jak wielką ma wagę nasz szacunek dla Ciała i Krwi Pańskiej możemy przekonać się wsłuchując się w słowa samego Chrystusa. Gdy w czerwcu, roku 1675 Pan Jezus, ukazał świętej Małgorzacie Marii Alacoque swoje Najświętsze Serce, powiedział: „Oto Serce, które tak bardzo ukochało ludzi, które oddało się aż do skonania, aby ukazać im swoją miłość. Zamiast wdzięczności, otrzymuje od nich niewdzięczność”. Chrystus wyjaśnił, że owa niewdzięczność polega przede wszystkim na „wzgardzie, braku szacunku, świętokradztwach i obojętności” okazywanych Jemu, obecnemu w Najświętszym Sakramencie.

Krzysztof Gędłek

Za: Polonia Christiana – pch24.pl (2014-10-15)

Skip to content