Aktualizacja strony została wstrzymana

Na ołtarzu walki o pokój

W zapomnianej już dzisiaj powieści sowieckiego pisarza Edwarda Kazakiewicza „Wiosna nad Odrą” można było przeczytać wiele ciekawych rzeczy – na przykład – komendy dowódcy baterii ciężkiej artylerii podczas ostrzału Berlina: „w legowisko faszystowskie – ognia!” – albo pogaduszkę członka Rady Wojennej, spiżowego generała Sizokryłowa, co to samego znał Stalina, z rudowąsym żołnierzem, który ni z tego, ni z owego wylazł z wnęka strzeleckiego tuż pod nogami spacerującego generała. Pogaduszka była dość jednostronna, bo generał się nie odzywał, tylko „myślał”, podczas gdy rudowąsy żołnierz wypowiadaniem rozmaitych spostrzeżeń próbował pokrywać rosnące zakłopotanie. Na koniec powiedział: „Stalinowi dzięki” – na co generał Sizokryłow, oddalając się niespiesznie, pomyślał: „tak, jemu należą się dzięki…” – i tak dalej. Ale oprócz tych momentów był tam również nakreślony wizerunek drugiej strony, to znaczy – złych „nazistów”, przy czym autor nie wrzucał ich wszystkich do jednego worka, tylko wnikliwie dzielił na tych, którzy nie rokowali żadnej nadziei na poprawę i tych, którzy wprawdzie pobłądzili, ale już zaczynali kapować, jak powinni myśleć. Reprezentantem tych pierwszych był esesman Fritz Buerke, a tych drugich – niejaki Winkiel. Otóż ten Fritz Buerke w wielkiej tajemnicy zwierzał się Winklowi, że pozostając za Odrą po sowieckiej stronie frontu, wykonywał specjalne zadanie – mordowania oraz gwałcenia niemieckich kobiet i dzieci, żeby w ten sposób dostarczyć „wspaniałego materiału” dla Ministerstwa Propagandy.

Przypomniało mi się to wszystko kiedy przeczytałem wypowiedź red. Michnika, że nikt tak pięknie nie mówił o pokoju, jak Hitler i Stalin. Hitler, jak Hitler – ale Stalin rzeczywiście o pokoju mówił pięknie. Nie tylko zresztą on – bo znajdował licznych naśladowców wśród stalinowców – między innymi Ozjasza Szechtera i Heleny Michnik – rodziców red. Adama Michnika, którzy o pokoju, a zwłaszcza – o walce o pokój – też potrafili pięknie ćwierkać. O pokoju pięknie mówił, a nawet pisał też Jarosław Iwaszkiewicz – o czym wspomina Leopold Tyrmand w swoim „Dzienniku 1954”. Kiedy Tyrmand wspomniał Stefanowi Kisielewskiemu o pięknym wierszu na temat pokoju, jaki właśnie napisał Jarosław Iwaszkiewicz, Kisiel zauważył, że Iwaszkiewicz o wojnie też potrafiłby pisać piękne wiersze – „jakby mu kazali.” A teraz chyba znowu padł rozkaz walki o pokój, toteż wszyscy ćwierkają, jeden przez drugiego.

Tedy jest rozkaz, żeby wprawdzie mówić o pokoju, bo wiadomo, że pokój jest dobry, a wojna jest zła (u Orwella było, że „cztery nogi dobre, dwie nogi złe”), ale dopiero „w ostatecznym rachunku”, bo obecnie jesteśmy nadal na etapie walki o pokój, zatem obecnie należy mówić o wojnie, zwłaszcza sprawiedliwej – bo dopiero po ostatecznym zwycięstwie w sprawiedliwej wojnie nastanie sprawiedliwy pokój. Dlatego też płomienni obrońcy pokoju na tym etapie akcentują na przykład prawo Izraela do obrony – bo wiadomo, że skoro Izrael walczy o pokój, to nie ma takich ofiar, których nie poświęcilibyśmy w obronie pokoju. Na tym nieubłaganym stanowisku stoi nie tylko środowisko „Gazety Wyborczej” to znaczy – „lewica laicka” – ale również środowisko katolików postępowych, skupionych wokół „Frondy”, która ma za zadanie stręczyć tubylcom „judeochrześcijaństwo”. Toteż publicyści „Frondy” z rewolucyjną czujnością demaskują ruską agenturę – oczywiście nie wszyscy, tylko ci, którzy zostali rzuceni na ten właśnie odcinek – bo inni, jak np. pan red. Terlikowski, wzięli, jak to się mówi „lepszą cząstkę”, skupiając uwagę na odcinku płciowym.

I oto okazało się, że zwycięstwo w sprawiedliwej wojnie, a zatem – również nastanie sprawiedliwego pokoju znalazło się w zasięgu ręki, bo ukraińskie Ministerstwo Prawdy podało komunikat, że ruscy separatyści ostrzeliwują Donieck z czołgów ozdobionych ukraińskimi flagami – zupełnie tak samo, jak zły nazista, esesman Fritz Buerke u Edwarda Kazakiewicza mordował i gwałcił niemieckie kobiety i dzieci – żeby dostarczyć „wspaniałego materiału” dla Ministerstwa Propagandy”. Skoro tak, to tylko patrzeć, jak zaczną bombardować Donieck z samolotów z ukraińskimi emblematami, no a kiedy już w ten sposób wzajemnie się wymordują – to ukraińska Gwardia Narodowa pojawi się na zgliszczach, by zaprowadzić tam sprawiedliwy pokój, no a masowym ofiarom zaślepienia urządzić chrześcijański pochówek. Nic tak bowiem nie gwarantuje sprawiedliwego pokoju, jak zagłada wrogów pokoju i nosicieli nienawiści. Dopóki taki jeden z drugim szwenda się po tym świecie, dopóty nic nie jest pewne – a kiedy zostaną wyprawieni na tamten świat – od razu wszystko się wyjaśnia.

Tymczasem na Ukrainie właśnie się wyjaśniło; po złożeniu dymisji przez dotychczasowego premiera Arszenika Jaceniuka, który tylko „był podejrzewany” o żydowskie pochodzenie, jako kandydata na nowego premiera wymienia się dotychczasowego wicepremiera Włodzimierza Hrojsmana, kawalera Krzyża Kawalerskiego Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej, który nie musi być już o nic „podejrzewany”. Jeśli przypomnimy, że premier Arszenik Jaceniuk wypuścił Dniepropietrowsk w arendę finansowemu grandziarzowi Igorowi Kołomyjskiemu, którego też nie trzeba już o nic „podejrzewać”, wreszcie – kiedy tworzy się właśnie żydowski batalion, który będzie walczył o „naszą Ukrainę” to po pierwsze – rozwój sytuacji w tym kraju pokazuje, że wielkimi krokami zmierza ona do „sprawiedliwego pokoju”, a zarazem – po drugie – wyjaśnia przyczynę dla której publicyści judeochrześcijańskiego portalu „Fronda” nie tylko zapamiętale wierzą we wszystkie komunikaty kijowskiego Ministerstwa Prawdy, ale również każdego, kto – jak niżej podpisany – „nie poważył się” wskazać jasno, kto jego zdaniem ponosi za nią (tj. katastrofę samolotu malezyjskich linii lotniczych – SM) odpowiedzialność.

Rzeczywiście „nie poważyłem się”, bo – w odróżnieniu od publicystów „Frondy” rzuconych na odcinek demaskowania ruskich agentów – nie wiem, kto tak naprawdę ten samolot zestrzelił. Ciekawe, czy oni wiedzą to na pewno, czy też tylko przychylają się do „większości obserwatorów”, co to są przekonani o „ewidentnej winie Rosjan”. Właśnie PiS wpadło na pomysł, by tę „ewidentną winę Rosjan” ustalić przez głosowanie w Sejmie. To niewątpliwie podejście nowatorskie, chociaż niekoniecznie chrześcijańskie, bo św. Jan zachęca jednak by najpierw jednak „poznać prawdę”. Ale rozumiem, że zarówno „lewica laicka”, jak i „judeochrześcijanie” nie mają głowy do takich głupstw, jak prawda, zwłaszcza kiedy walka o pokój wchodzi w decydującą fazę.

Stanisław Michalkiewicz

Komentarz    serwis „Prawy.pl” (prawy.pl)    29 lipca 2014

Za: michalkiewicz.pl| http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3172