Aktualizacja strony została wstrzymana

Dedolaryzacja świata czyli upadek „świętego Gralla”

Zielony papierek przez szereg dziesiecioleci był synonimem pewności i zaufania. Kto pamięta mroczne czasy Pewexów wie o czym mówię. Nawet w czasach ograniczonej prohibicji w PRL, ten który dysponował zieloną walutą mógł się urżnać już od godziny 9:00 zamiast czekać do 13:00 albo szukać meliny.

Dzięki hegemonistycznej roli, którą w wyniku II WŚ wywalczyły sobie USA waluta ta stała się głównym środkiem płatniczym na świecie, zwłaszcza w przypadku surowców energetycznych.

Powstały na początku XX w. FED, konsorcjium banków jak najbardziej prywatnych, przejął boski przywilej kreowania czegoś z niczego. Beneficjentem a jednocześnie niewolnikiem tego spisku banksterów stał się rząd USA. Amerykanie do funkcjonowania swojego państwa potrzebowali dolarów a te pożyczał i pożycza im FED. Nie gratis oczywiście. Każda pożyczona suma obłożona jest oczywiście odpowiednim haraczem. Okazuje sie bowiem, że kolejne rządy USA to banda kretynów, która nie potrafi skonstruować odpowiedniej drukarki, żeby te zielone papierki samemu produkować. Całe szczęście, że pojawił się kiedyś taki FED i problem rozwiązał.
Zależność jest jednak wzajemna. Amerykanie, żeby utrzymać taki stan rzeczy muszą bronić pozycji dolara w świecie wszelkim siłami jak niepodległości. Po to jest właśnie najsilniejsza na świecie armia rozlokowana na całym globie z blisko tysiącem baz, z których dobrzy chłopcy wujka Sama czujnie obserwują świat i jak tylko jakiś lokalny kacyk typu Kadaffi, Milosewic czy Hussain podniesie zbyt wysoko głowę to oni, wykorzystując swój „ojcowski” autorytet szybko przywołują go do porządku. Najczęściej zabijając.
Po drugiej wojnie takich interwencji było kilkadziesiąt, no cóż świat jest duży a państw ponad 200 więc roboty nie brakuje.

O ile jednak łatwo poradzić sobie z jakimś małym państwem i „głupimi” pomysłami jego przywódcy to już jeśli przejdzie sie do wagi ciężkiej sytuacja staje się poważna. Choć tak miedzy Bogiem a prawdą to ta cudowna armia ponosi ostatnio, poczynajac od wojny w Wietnamie, same mniej lub bardziej spektakularne porażki.

Ale w sumie nie chodzi jedynie o wygrywanie wojen. Kto wie czy nie ważniejsze jest utrzymywanie terroru państwowego na poziomie globalnym i niszczenie podbijanych krajów, którym potem udziela się pożyczek na odbudowę. Oczywiście w dolarach. Ewentualnie odbudowuje sie za pieniadze napadniętego dając lukratywne kontrakty amerykańskim firmom. Wszyscy pamiętamy jakie to korzysci miały na nas spłynąć za nasz haniebny i służalczy udział w agresji na Irak. A skończyło się kompletną klapą – polski mundur został zhańbiony a profity ciagną inni. Źeby jechać i z bliska zobaczyć kraj naszego „sojusznika” musimy cały czas stać w kolejce przed wydziałem wizowym ambasady USA.

No ale miało być o „dedolaryzacji”

Jak już wspomniałem wyżej, sprawa dominacji finansowej komplikuje się gdy do gry wchodzą zawodnicy wagi ciężkiej. W tym przypadku to Chiny i Rosja. Pierwszy kraj mógłby w zasadzie sam zarżnąć dolara, jest bowiem (a raczej był) najlepszym kupcem amerykanskich obligacji skarbowych. Rosja natomiast jest potęga nuklearną, jedyną której USA muszą się obawiać bo kontflikt miedzy tymi państwami zakończyłby się zniszczeniem planety Ziemia. Posiada poza tym największe na świecie zasoby surowców energetycznych.
Polacy patrzą na te zmagania oczywiście z perspektywy własnych doswiadczeń historycznych i jest rzeczą zrozumiałą, że są uczuleni na punkcie Rosji. Rosja wyrzadziła nam wiele krzywd. Choć te najwieksze miały miejsce po tym, jak Rosja prawosławna została zmieniona w żydobolszewickie imperium zła. Etnicznych Rosjan, chrześcijan zginęło nawet więcej niż Polaków. O tym sie jednak nie pamięta bo co nas obchodzą ofiary innych nacji?… Rusek to kacap i basta!
Nie mamy żadnego realnego wpływu na to co sie dzieje na świecie a po aneksji do UE nie mamy nawet wpływu na to co dzieje sie w Europie.

Dlatego właśnie powinniśmy spojrzeć na to co się wokół nas dzieje z globalnego punktu widzenia. A logika wydarzeń jest wbrew pozorom prosta – istnieje grupa państw tzw BRICS, która szanse swojego rozwoju i szerzej, pokoju na swiecie, upatruje w odejsciu od tego „świętego Gralla” jakim jest dolar. To jest proces, którego nie da sie już zatrzymać. Imperium usraelskie oczywiście łatwo nie odpuści i po to m.in służy rozróba na Ukrainie. Maluczkim sprzedaje się się głodne kawałki o „popieraniu wolnosci i demokracji” u naszego sąsiada. I nawet nie jest ważne, że tę „wolność i demokrację” chce się zaprowadzić przy użyciu żydobanderowskiej junty. Wszak cel uświęca srodki, nie?

W naszym najlepiej pojętym interesie (tzw PRS) jest jak najszybsze włączenie sie w nurt tych światowych przemian. Tzw świat zachodni ze swoją demoralizacją i odejściem od Boga jest już zwykłym zombi. Jeszcze kąsa i wierzga ale to już śmiertelne podrygi.
„Ale to jawny hołd Rosji!” powie jakiś wychowany na mediach Michnika/Sakiewicza tuman. Otóż nie! Jest to jedyny logiczny i korzystny dla nas kierunek. BRICS, który jest już tylko takim z nazwy bo zalicza sie do tego ruchu dużo więcej państw niż tylko Brazylia, Rosja, Chiny czy Indie. Może to będą nasi prawdziwi sojusznicy? Rosja w takiej strukturze bedzie jedynie jednym z kilku silnych państw i choćby to daje nam nadzieję na poważne traktowanie. Obecnie jesteśmy państwem kolonialnym dla Niemiec w Europie i pieskiem usraela w świecie. Na jakiś awans się nie zanosi bo niby dlaczego? Nasi „sojusznicy” nie pospieszyli nam z odsieczą w 39′ a w 45′ wygonili z defilady zwycięstwa. Po drodze oddali nas jeszcze za czapkę śliwek sowietom w Jałcie. Albo odetniemy sie od tej złej histori albo zaraz nas nie będzie. Większego wyboru nie mamy.

Polska powinna jak najszybciej zawiesić swoje członkostwo (a najlepiej zrezygnować) w UE i NATO. Ogłosić neutralność i zacząć nawiązywać zdrowe relacje z państwami, które nie idą na pasku USA. Wystąpienie z Unii to odcięcie się od całej tej biurokratycznej zarazy z Brukseli, która tak naprawdę nas krępuje i ogranicza.
NATO nas nie obroni, nie miejmy złudzeń. Co najwyżej Polska zostanie wykorzystana jako teren jakiegoś regionalnego konfliktu.

20 maja w Pekinie Putin podpisuje umowy handlowe z Chinami na dostawę ropy i gazu. I nie będzie tam mowy o rozliczeniach w zielonych papierkach. To jest jeden z podstawowych przyczyn bezsenności Obamy i sraczki amerykańskich służb próbujących sprowokować Rosję do interwencji na Ukrainie.
Nie na wiele to sie jednak zdaje a wręcz przysparza Rosji sukcesów medialnych, tak jakby ktoś tam w Waszyngtonie pracował dla Rosjan.
Zamiast czekać aż Putinowi szajba odbije i będzie chciał faktycznie „najechać” Polskę, czym tak usilnie i nieudolnie straszą nas, zjednoczeni nagle, Kaczory Donaldy, należałoby bezzwłocznie podpisać odpowiednie umowy sojusznicze z Chinami, Brazylią i Indiami. Wtedy może zły batiuszka Putin zostawi nas w spokoju a Polska bedzie mogła sie spokojnie rozwijać.
Tylko, że do realizacji takiego scenariusza potrzebni są POLSCY politycy. Na razie mamy jedynie kundelki podczepione pod wszelkie możliwe stolice, które mają coś do powiedzenia

SpiritoLibero

Za: SpiritoLibero (2014-05-15) | http://spiritolibero.blog.interia.pl/?id=3041715