Aktualizacja strony została wstrzymana

95 temu wybuchła rewolucja bolszewicka w Rosji

Komunizm nie umarł

Po 95 latach widzimy, jak prorocze były słowa Najświętszej Maryi Panny wypowiedziane w Fatimie! Zło komunizmu przeraża, a jego skutki i owoce trwają nadal. Największym złem komunizmu jest jego bezbożność. Jest to bowiem system, który wprost głosi, że Bóg nie istnieje. 

Minionej nocy z 6 na 7 listopada przypadła 95. rocznica wybuchu rewolucji bolszewickiej zwanej też październikową. Wydarzenie to zapoczątkowało erę komunizmu w Rosji oraz wielu krajach świata. Znamienne jest to że niecały miesiąc wcześniej 13 października w Fatimie Matka Boska po raz ostatni ukazała się trójce pastuszków dokonując cudu słońca. Wiadomo też, że było to objawienie kończące cykl fatimski, w którym właśnie Rosja została wspomniana: Przyjdę prosić o poświęcenie Rosji mojemu Niepokalanemu Sercu oraz o Komunię św. wynagradzającą w pierwsze soboty miesiąca. Jeżeli moje prośby zostaną wysłuchane, Rosja nawróci się i nastanie pokój. Jeżeli nie, [kraj ten] rozpowszechni swe błędy po świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła Świętego. Dobrzy będą umęczeni, Ojciec Święty będzie musiał wiele wycierpieć, różne narody będą unicestwione. Na koniec moje Niepokalane Serce zatriumfuje. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci i będzie dany światu na pewien czas pokój.

I rzeczywiście, niecały miesiąc po ostatnim objawieniu w Rosji dochodzi do bolszewickiego przewrotu. Dziś, po 95 latach widzimy, jak prorocze były słowa Najświętszej Maryi Panny! Zło komunizmu przeraża, a jego skutki i owoce trwają nadal. Największym złem komunizmu jest jego bezbożność. Jest to system, który otwarcie głosi, że Bóg nie istnieje. Kolejnym straszliwym błędem tego sytemu jest całkowicie fałszywa wizja człowieka zredukowana do materii, cząstki olbrzymiej społecznej masy. Człowiek wrzucony został w antyporządek oparty na egalitaryzmie rozciągniętym także na sferę ekonomiczną: bez prawa własności i wolnej przedsiębiorczości. Iście piekielny rodowód ma też impuls, którym kierują się wyznawcy tej ideologii, czyli manifestujący się w walce klas bunt i nienawiść do porządku naturalnego, a zwłaszcza opartego na wierze katolickiej.

Warto spojrzeć z perspektywy 95 lat na ów historyczny, iście piekielny fenomen i zauważyć, że nie jest on zjawiskiem o tajemniczym i nieuchwytnym rodowodzie, ale że jest to krwawy i burzliwy akt długiego procesu, który trawa już od 700 lat. Komunizm jest logicznym następstwem procesu, który niczym nowotwór niszczy Cywilizację Chrześcijańską. Proces ten zainicjowany został gdzieś u szczytu średniowiecza na przełomie XIII i XIV wieku. Niebawem nastała epoka renesansu, w którym człowiek odwrócił się w stronę świata pogańskiego, zaś wraz z protestantyzmem ogłosił hasło Chrystus tak, Kościół nie! Na tym podłożu powstały nurty myślowe, których produktem była deistyczna rewolucja francuska ze sloganem Bóg tak, Chrystus nie! Później zaś materialiści i komuniści XIX wieku głosili już buńczucznie, że Bóg nie istnieje. Warto zwrócić uwagę, że obecna już neomarksistowska myśl tak przedefiniowała człowieka, że można by dojść do wniosku, iż w tym panteistycznym systemie także i człowiek nie istnieje albo że ma wartość nie większą od psa czy kota! Wszystkie te etapy tworzą łańcuch kolejnych rewolucji, których pierwszą i najbardziej gnębioną ofiarą zawsze jest Kościół katolicki.

Obecnie lansuje się pogląd, według którego komunizm to przeszłość i przechodzi się do porządku dziennego nad faktem, że system ten panuje nadal w kilku krajach oficjalnie. Nie zwraca się uwagi także na fakt, że jego istotne elementy jak: bezbożność; zredukowana do materii, a nawet do instynktów wizja człowieka; panteistyczny i ewolucjonistyczny (rozumiany po heglowsku i darwinowsku) charakter rzeczywistości oraz skrajny egalitaryzm są przecież wciąż panującą ideologią! Komunizm nie tyle umarł co – zgodnie z tym, co mówili o nim jego prorocy – przeobraża się w coraz skrajniejsze ideologie. Obecna faza neomarksistowskiej rewolucji kulturalnej zapoczątkowanej symbolicznie zamieszkami w Paryżu w 1968 roku osiąga właśnie swoje apogeum. Na horyzoncie widać już oznaki kolejnej rewolty, która ma znamiona otwartego satanizmu i anarchizmu. Jej ponurym symbolem była demonstracja lewicy w Madrycie podczas ubiegłorocznego Światowego Dnia Młodzieży. Na czele pochodu niesiono wówczas transparent z napisem ku czci szatana. Warto o tym pamiętać z uwagi na fakt, że pierwszym rewolucjonistą był właśnie Lucyfer, który mówiąc Nie będę służył! zbuntował się przeciw Bogu. Został jednak pokonany i strącony do piekła przez Archanioła Michała, pierwszego kontrrewolucjonistę.

Arkadiusz Stelmach

Zdrada, tchórzostwo i rewolucja

7 listopada mija kolejna, 95. rocznica jednego z najtragiczniejszych wydarzeń w historii dwudziestego wieku – bolszewickiego puczu w Piotrogrodzie. Skłania to nie tylko o pamięci o dziesiątkach milionów ofiar komunistycznego reżimu, najpierw w Rosji, a potem w innych krajach, do których dotarła „wyzwolicielska” Armia Czerwona.

W tych dniach misja kolejna, 95. rocznica jednego z najtragiczniejszych wydarzeń w historii dwudziestego wieku – bolszewickiego puczu w Piotrogrodzie. Skłania to nie tylko do przypomnienia dziesiątków milionów ofiar komunistycznego reżimu, najpierw w Rosji, a potem w innych krajach, do których dotarła „wyzwolicielska” Armia Czerwona. Rocznica rewolucji bolszewickiej z 1917 roku przypomina jednocześnie o tym, że polityka masowego terroru nie zaczęła się dopiero z nadejściem Stalina. Jej głównym architektem i niestrudzonym promotorem był Lenin. To on już pod koniec 1917 roku nakazywał fizyczną eliminację całych grup społeczeństwa rosyjskiego (arystokracji, inteligencji, oficerów). Wbrew temu, co dzisiaj twierdzą odbrązawiacze ludobójczej polityki Lenina (por. elukubracje S. Źiżka na poczekaniu przedrukowywane w „Krytyce Politycznej” dotowanej przez Ministerstwo Kultury RP), terror stalinowski nie był jakąś aberracją w stosunku do polityki Lenina. Było odwrotnie: Stalin był jednym z najpojętniejszych uczniów „wodza rewolucji”.

Wspomniana rocznica skłania również do przypomnienia innej mistyfikacji związanej z przewrotem bolszewickim, tj. okoliczności obalenia przez bolszewików Rządu Tymczasowego. Historyczna rzeczywistość nijak się miała do propagandowej wizji tego wydarzenia, którą utrwalił na taśmie filmowej jeden z czołowych propagandystów sowieckich S. Eisenstein w filmie Październik (1927). Nie było żadnego szturmu „ludu i marynarzy Piotrogrodu” na Pałac Zimowy. W tym budynku nie było nawet słynnej bramy, po której wspinali się „robotnicy i chłopi” (Eisenstein kręcił tą scenę w sąsiednim budynku, dawnym Pałacu Admiralicji). „Szturm” na Pałac Zimowy jest bolszewickim odpowiednikiem „wyzwolenia Bastylii przez lud paryski”. W obu przypadkach można mówić o wielkiej inscenizacji propagandowej.

Jesień 1917 roku w Rosji, podobnie jak wydarzenia we Francji w 1789 roku, pokazały, że niezbędnym warunkiem powodzenia rewolucji jest „zepsucie najlepszych” – tzn. moralna i intelektualna degrengolada elit „starego ładu”. Gdy chodzi o warunki rosyjskie, trafnie oddają ten stan rzeczy słowa, które wypowiedział ostatni car Wszechrusi Mikołaj II, gdy ogłaszał swoją – fatalną, jak się okazało – decyzję o abdykacji w wagonie kolejowym w drodze do Piotrogrodu: „Wszędzie zdrada i tchórzostwo”. Do tego doszedł owczy pęd w naśladowaniu „mody na czerwone”. Już wspominałem na tym portalu o relacji generała Piotra Wrangla, który przebywał w stolicy Rosji krótko przed przewrotem bolszewickim i ku swojemu wielkiemu zdumieniu widział spacerujących newskimi bulwarami oficerów i przedstawicieli rosyjskiej szlachty przystrojonych w czerwone kokardy, które „teraz wszyscy noszą”. Krótko potem wielu z nich zginęło jako ofiary leninowskiego terroru.

To pustka duchowa i moralna elit rosyjskich (rozpatrywanych tutaj in gremio, nie brakowało przecież wyjątków) utorowała drogę rewolucji. Do tego doszło zmęczenie i niedostatki wywołane I wojną światową, w której Rosja carska występowała jako lojalny sojusznik Francji i Wielkiej Brytanii. Rosja do wojny nie była przygotowana, czego najpełniej dowiodła samobójcza ofensywa korpusu Rennenkampfa na Prusy Wschodnie w 1914 roku (prawdopodobnie jednak rosyjska klęska uratowała we wrześniu 1914 roku Paryż).

Z drugiej strony jednak Rosja przedrewolucyjna nie była z pewnością „chorym człowiekiem Europy”. W pierwszych latach XX wieku państwo carów odnotowywało dynamiczny rozwój gospodarczy (fakt, że o wysokości „odbicia” decydował również niski pułap startowy). Trwało realne (a nie na papierze jak po 1861 roku) uwłaszczenie rosyjskich chłopów zainicjowane przez premiera Piotra Stołypina. Zabrakło dosłownie parę lat do dokończenia tej przełomowej zmiany na rosyjskiej wsi, która, gdyby pozwolono jej dobrnąć do końca, zupełnie zniwelowałaby szanse bolszewików lub jakichkolwiek innych rewolucjonistów w Rosji. W końcu najbardziej nośnym hasłem, którym bolszewicy skutecznie operowali jesienią 1917 roku, była – oprócz „Pokoju natychmiast” – obietnica zaspokojenia głodu ziemi rosyjskiego chłopa („Grab zagrabione!”).

Trzeba wreszcie powiedzieć o niemałym udziale Zachodu w powodzeniu bolszewickiej rewolucji. Zaczynając od marksistowskiej ideologii, poprzez słynny zaplombowany wagon, którym Niemcy przewieźli Lenina, Trockiego et consortes ze Szwajcarii w kierunku Rosji, aż po zaangażowanie amerykańskiego kapitału (A. Hammer) w ratowanie bolszewickiej gospodarki w pierwszych latach po 1917 roku. Bardzo szybko „niezależni” zachodni dziennikarze przyłączyli się do kampanii mistyfikacji o „siedmiu dniach, które wstrząsnęły światem”. Korespondencje W. Duranty’ego z leninowskiej Rosji są jednym z wczesnych przykładów kompromitacji zachodnich klerków gładko łykających i powielających propagandowe kłamstwa bolszewickiej propagandy.

Grzegorz Kucharczyk

Fot. ushakov/sxc.hu

Za: Polonia Christiana – pch24.pl

Za: Polonia Christiana - pch24.pl (2012-11-07) | http://www.pch24.pl/komunizm-nie-umarl-,7282,i.html#ixzz2BYuTZRut

Skip to content