Aktualizacja strony została wstrzymana

Katownie na łasce dewelopera

„Nasz Dziennik” ujawnia: Jedna z praskich katowni, gdzie NKWD więziło setki polskich żołnierzy, ma zostać przekształcona w apartamentowiec. W tym samym czasie władze Warszawy za grube pieniądze remontują pomnik sowieckich okupantów

Chodzi o gmach znajdujący się przy ul. Strzeleckiej 8. – To miejsce grozy porównywalne tylko z siedzibą gestapo przy al. Szucha – oceniają historycy.
W czasie gdy władze stolicy łożą na renowację pomnika Braterstwa Broni z armią sowiecką, popularnie zwanego pomnikiem „czterech śpiących”, na warszawskiej Pradze bez należnej opieki pozostaje wiele miejsc, w których od 1944 r. więziono, brutalnie przesłuchiwano i zabijano żołnierzy Polski podziemnej. Oprawcami byli ci sami, którym znów stawia się pomnik.
Miejsca kaźni i przetrzymywania polskich patriotów niszczeją, nie zostały upamiętnione i przywrócone świadomości mieszkańców Warszawy. Kilka z nich może zostać bezpowrotnie utraconych, choć kryją w swoich murach pamiątki po więzionych, skazywanych i zamęczonych przez służby specjalne sowieckiej armii i NKWD. W piwnicach znajdują się wstrząsające pamiątki: wyryte w cegłach imiona i nazwiska, daty, modlitwy, kalendarze.

Od 15 września 1944 r., gdy jeszcze trwało Powstanie Warszawskie, do 17 stycznia 1945 r. po prawej stronie Wisły stacjonowało kilkadziesiąt tysięcy sowieckich żołnierzy. Wraz z nimi liczące kilkanaście tysięcy oddziały funkcjonariuszy NKWD oraz oddziały Smiersz – sowieckiego kontrwywiadu wojskowego. Jak podkreśla Hubert Kossowski ze Światowego Związku Źołnierzy Armii Krajowej, w tym samym miejscu znalazło się również kilka tysięcy ukrywających się powstańców, uczestników akcji „Burza” oraz żołnierzy AK z 27. Dywizji Wołyńskiej i pacyfikowanej od czerwca 1944 r. przez Sowietów Wileńszczyzny. Spadły na nich brutalne represje, których doświadczali po osadzeniu w licznych aresztach i więzieniach Pragi. Patrole NKWD wzdłuż wybrzeży Wisły czuwały, aby nawet pojedynczy akowiec nie przedostał się z lewobrzeżnej Warszawy na teren Pragi. Do nielicznych wyjątków należał podchorąży Tadeusz Modrzewski, który po wspólnej walce z oddziałem berlingowców, widząc ich klęskę, przepłynął desperacko na Saską Kępę. Pojmany przez patrol NKWD, był bity podczas przesłuchania w piwnicy. Nad ranem udało mu się obezwładnić wartownika i uciec, ryzykując kulę w plecy. Dzięki temu nie podzielił losu tych, którzy zaginęli bez wieści.

Sowieckim oprawcom już w listopadzie 1945 r. postawiono pomnik. W związku z budową drugiej linii metra został niedawno rozebrany i poddany renowacji. Niedługo ma jednak wrócić na plac Wileński. Rosjanie do dziś strzegą tego haniebnego symbolu dominacji nad Polską i zbrodni, które tutaj popełnili. Od kilku tygodni mieszkańcy miasta prowadzą jednak akcję „NIE dla czterech śpiących”. Bez pozytywnego odzewu ze strony urzędników. Jak wyjaśniała prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, Polska zobowiązała się do zachowania pomnika polsko-rosyjską umową międzynarodową z 1994 roku. W tym samym czasie Instytut Pamięci Narodowej, kombatanci i działacze społeczni starają się o oficjalne upamiętnienie miejsc kaźni na warszawskiej Pradze. Na razie bezskutecznie. Doktor Tomasz Łabuszewski z IPN zaznacza, że pytanie, dlaczego obiekty te nie są do tej pory upamiętnione, powinno zostać skierowane do urzędów, które się tym zajmują. Chodzi oczywiście o Biuro Stołecznego Konserwatora Zabytków czy Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. IPN we wszystkich znanych mu przypadkach zwracał się do tych instytucji z prośbą o podjęcie stosownych działań. Jak na razie bez skutku. – To miejsca pamięci narodowej – podkreśla dr Łabuszewski.

Maciej Walaszczyk

Czerwona mapa Pragi

IPN skrupulatnie dokumentuje miejsca kaźni polskich patriotów. W wielu przypadkach ta dokumentacja pozostaje jedynym po nich śladem.

Do warszawskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej już jakiś czas temu zgłosili się mieszkańcy Pragi z prośbą o wsparcie działań mających na celu ocalenie od zapomnienia i godne upamiętnienie wydarzeń historycznych oraz miejsc męczeństwa Polaków na Pradze po wkroczeniu tam w roku 1944 Armii Czerwonej. Równocześnie od pięciu lat, w ramach projektu badawczego „Śladami zbrodni”, historycy IPN odkrywają i dokumentują miejsca, w których na terenie Polski miały swoje siedziby – w tym areszty, miejsca przesłuchań – Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, NKWD, a także Smiersz – owiana złą sławą jednostka sowieckiego kontrwywiadu wojskowego. Część z nich była tajna.

– W ciągu ostatnich sześciu lat pracownicy Instytutu Pamięci Narodowej w jego wszystkich oddziałach wykonali dokumentację fotograficzną i zidentyfikowali 550 tego typu obiektów. Rezultat ich pracy zostanie przedstawiony w specjalnym albumie, który, mam nadzieję, ukaże się jeszcze przed końcem tego roku – ujawnia dr Tomasz Łabuszewski. IPN zaprezentuje te najważniejsze i najlepiej zachowane miejsca. Część z nich znajduje się na warszawskiej Pradze. Niedaleko niechcianego pomnika wystawionego przez władze komunistyczne jako dowód „braterstwa” z Armią Czerwoną znajdują się gmachy, w których przetrzymywano, często brutalnie przesłuchiwano i mordowano żołnierzy Polski podziemnej i antykomunistycznego ruchu oporu.

O ile niechciany pomnik „czterech śpiących”, który przez dekady straszył w samym centrum Pragi obok Dworca Wileńskiego, jest odrestaurowywany za pieniądze warszawiaków i niedługo ma powrócić w tę okolicę, o tyle miejsca kaźni polskich patriotów praktycznie nie są znane opinii publicznej i nie istnieją w świadomości mieszkańców stolicy. Zachodzi również obawa, że niektóre z nich zostaną bezpowrotnie utracone. Dokumentacja dokonana przez pracowników Instytutu pozostaje w wielu przypadkach jedynym śladem tego, co zachowało się do naszych czasów. – W wielu przypadkach obiekty te po wykonaniu dokumentacji zostały wyremontowane i śladu po tych pamiątkach już nie ma – ubolewa dr Łabuszewski.

Tu powinna być tablica

Wiele z nich niestety po dziś dzień nie zostało dotąd uhonorowanych nawet tablicami enumeratywnymi, choć takie mają dzisiaj słynna siedziba stołecznej bezpieki na Cyryla i Metodego 4, a także była siedziba Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego przy ul. Sierakowskiego 7. W miejscu, gdzie znajdowało się więzienie karno-śledcze – tzw. Toledo, również postawiono upamiętnienie. Jednak jak przyznaje historyk IPN, uznanie tych miejsc, związanych z martyrologią społeczeństwa polskiego poddanego represjom komunistycznym, dość ciężko przebijało się i przebija do różnego rodzaju instytucji rządowych i samorządowych.

– W moim mniemaniu obiekty te są po prostu miejscami pamięci narodowej – mówi historyk. O które miejsca chodzi? Na murach warszawskiego liceum Władysława IV na rogu ul. Jagiellońskiej i Solidarności nie ma do dziś żadnej tablicy informującej o tym, że w budynku tym mieścił się sowiecki Trybunał Wojenny, a w jego piwnicach znajdowały się cele aresztu. Do dziś nie wiadomo, czy na dziedzińcu nie znajdują się szczątki ofiar. Takiej tablicy nie ma także na budynku byłej Dyrekcji Generalnej PKP obok Dworca Wileńskiego – dokładnie na wprost, gdzie stał pomnik sowieckiego okupanta, choć znajdowała się tam pierwsza siedziba warszawskiego Urzędu Bezpieczeństwa, zanim została przeniesiona na ul. Cyryla i Metodego.

Katownia na Strzeleckiej

Na ul. Strzeleckiej 8 również nie ma informacji o tym, że była to kwatera Smiersza kierowanego przez gen. Iwana Sierowa, a jednocześnie kwatera główna NKWD na Polskę. Tymczasem jak podkreśla Tomasz Łabuszewski, miejsce to jest świadkiem represji o skali porównywalnej tylko i wyłącznie z osławioną siedzibą gestapo przy al. Szucha. Podziemia tego budynku kryją mroczne, wilgotne cele, w których rozgrywały się przerażające sceny. Na parterze znajdowały się pokoje przesłuchań, a na piętrach – stołówka i kwatery śledczych, strażników i oficerów NKWD. Właśnie w tym miejscu przesłuchiwano więźniów, bito ich metalowymi prętami, przypalano papierosami, wybijano zęby i polewano lodowatą wodą. – To obiekt unikatowy w skali ogólnopolskiej i powinien być w sposób ewidentny zachowany wraz ze zorganizowaną tam izbą pamięci narodowej – podkreśla historyk.

Już w 1944 roku Sowieci wyrzucili z kamienicy jej mieszkańców. W ich miejsce wprowadzili się funkcjonariusze NKWD. Prowadzili przesłuchania żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego. Trafiali tu schwytani w trakcie działań operacyjnych tzw. grupy warszawskiej płk. Pawła Michajłowa najważniejsi zatrzymani z terenu tzw. Polski lubelskiej. Byli przesłuchiwani, selekcjonowani i wysyłani m.in. do obozu koncentracyjnego NKWD w Rembertowie. Tymczasem budynek przy ul. Strzeleckiej 8 nadal nie jest chroniony prawnie, a prywatny deweloper, który nabył nieruchomość, chce go zaadaptować na apartamentowiec. Włącznie z wykorzystaniem znajdujących się w nim piwnic jako lokali użytkowych. Na razie prowadzone są w tej sprawie negocjacje z firmą. Osoby zatroskane losem tego miejsca liczą na to, że robotnicy go nie zniszczą. – 1 marca, w Narodowy Dzień Źołnierzy Wyklętych, składane są tam kwiaty i palone znicze. Dość szybko ktoś je stamtąd zabiera. Obok w blokach mieszkają po prostu osoby, które pracowały w strukturach bezpieczeństwa komunistycznego państwa. To dawne bloki milicyjne – relacjonuje Paweł Lisiecki, radny Prawa i Sprawiedliwości.

Zacieranie śladów

Ale na tym nie koniec. Na ul. 11 Listopada 68 istnieją jeszcze budynki Wojskowego Trybunału Wojennego w tzw. kordegardzie u zbiegu 11 Listopada i ul. Szwedzkiej, a także pod numerem 66, gdzie znajdował się podręczny areszt. Ten ostatni jest dziś przeznaczony do rozbiórki. Ofiary Trybunału rozstrzeliwano w nieistniejącym dziś małym pomieszczeniu znajdującym się na terenie tej posesji. Grzebano je albo na podwórku, albo na terenie dawnego cmentarza cholerycznego przy nasypie kolejowym. Jak wspominał Hubert Kossowski ze Światowego Związku Źołnierzy Armii Krajowej, do lat 70. przy nasypie znajdował się drewniany krzyż. Jednak dla zatarcia śladów działacze z KC PZPR zlecili postawienie w jego miejsce pomniczka upamiętniającego rozstrzelanie w tym samym miejscu 27 Polaków przez Niemców.

– Kamienica się rozpada. Prawdopodobnie niedługo jej nie będzie. Budynki te nie są upamiętnione, gdy tymczasem miejsc zajmowanych przez różne agendy sowieckie na Pradze jest więcej, m.in. przy ul. Kawęczyńskiej, Grochowskiej, Zamoyskiego, Targowej, Tykocińskiej czy Otwockiej. Stacjonowały w nich szykujące się do ofensywy z 1945 r. jednostki Armii Czerwonej, przez kilka miesięcy prowadziły także działalność represyjną wobec Polaków. Co więcej, nie wiadomo dokładnie, w ilu z tych miejsc mogą po dziś dzień znajdować się szczątki zamordowanych w nich ludzi.

Pod osłoną nocy?

Tym bardziej razi fakt, że już niedługo miasto na nowo postawi pomnik „czterech śpiących”. Radny Paweł Lisiecki do dziś nie otrzymał konkretnej odpowiedzi na pytanie, kiedy władze Warszawy planują jego ponowne postawienie, a także wyjaśnień, ile kosztowała jego renowacja. – Pani prezydent odesłała mnie po odpowiedź do Zarządu Dróg Miejskich, ale ten jak dotąd nie odpowiedział na moje zapytanie. Wiadomo, że wylano już fundamenty, figury są już oczyszczone, więc miasto jest powoli przygotowane do ponownego postawienia tego niechcianego monumentu – relacjonuje radny PiS. Obawia się, że władze stolicy, widząc coraz większy opór mieszkańców, w tym lokatorów okolicznych wspólnot mieszkaniowych, całą akcję przeprowadzą po cichu. Na razie komitet w składzie: prof. Jan Źaryn, Hubert Kossowski (członek Światowego Związku Źołnierzy AK), Krzysztof Jop (Wspólnota Mieszkaniowa Targowa 81), Stanisław Jop (Wspólnota Mieszkaniowa Targowa 81), Janina Łukasiewicz (Zarząd Wspólnoty Mieszkaniowej Targowa 81), zbiera podpisy pod projektem uchwały, która ma sankcjonować usunięcie pomnika Polsko-Radzieckiego Braterstwa Broni z placu Wileńskiego w Warszawie. Potrzeba do tego 15 tys. podpisów zameldowanych mieszkańców Warszawy.

Dzisiaj o godz. 18.00 w bazylice katedralnej św. Michała Archanioła i św. Floriana Męczennika przy ul. Floriańskiej 3 w Warszawie zostanie odprawiona uroczysta Msza Święta w intencji osób zamordowanych i zadręczonych przez NKWD i UB w katowniach praskich w latach 1944-1954. Wcześniej, o godz. 17.00, w podziemiach katedry dr Tomasz Łabuszewski zaprezentuje historię represji komunistycznych na Pradze w latach 1944-1954. Przedstawi bogato ilustrowaną dokumentację fotograficzną. Prezentacji towarzyszyć będzie koncert piosenek żołnierzy wyklętych. Natomiast po Eucharystii w miejscach, gdzie znajdowały się katownie NKWD i UB, zostaną złożone kwiaty. Budynek przy ul. Strzeleckiej 8 odwiedzi ks. bp Józef Guzdek, ordynariusz polowy Wojska Polskiego. W uroczystościach wezmą udział m.in.: grupa historyczna „Zgrupowanie Radosław”, przedstawiciele środowisk kombatanckich, harcerze, młodzież oraz mieszkańcy Warszawy. W organizację uroczystości włączyło się Oddziałowe Biuro Edukacji Publicznej IPN w Warszawie.


„Przesłuchania odbywały się na Strzeleckiej nocą, nastawiano wtedy kilka radioodbiorników radiowych na głośną muzykę, żeby nie słychać było jęków, krzyków ludzi nieludzko katowanych. Po kilku godzinach, po przesłuchaniu został [Miński] wpędzony z powrotem do piwnicy, straszliwie obity, całe uda, pośladki, plecy miał sine. Pułkownik Marszewski – oficer Komendy Głównej AK, najstarszy w celi z nim rozmawiał. (…) Otóż NKWD chciało się dowiedzieć, kim naprawdę jest pan Miński. Katowali go w nieludzki sposób, aby się przyznał, do jakiej należy organizacji i po co przyjechał ze Śląska do Warszawy. Powiedziano mu, że dostanie 200 batów. Wymierzono mu karę wstępną 200 batów. Miał sobie wybrać pałkę i tą pałą po dwóch bojców okładało leżącego, inni stali na rękach i nogach”.

Z relacji Jerzego Skorupińskiego złożonej Monice Rybickiej i Mariuszowi Bechcie, 2008 r.


„W Warszawie na Strzeleckiej codziennie od trzech tygodni dokonywane są egzekucje na członkach AK. O godzinie 3.00, 4.00 rano wiesza się siedmiu, ośmiu skazańców. Niezależnie od tego tyluż więźniów rozstrzeliwuje się w piwnicach. Przed śmiercią stosowane są najpotworniejsze tortury. Wyrok wykonuje osobiście Żyd – Falkenstein – cywilny funkcjonariusz NKWD”.

Fragment meldunku wywiadu Oddziału Centralnego Delegatury Sił Zbrojnych


Dzisiaj o godz. 18.00 w bazylice katedralnej
przy ul. Floriańskiej 3 w Warszawie
zostanie odprawiona uroczysta Msza Święta
w intencji osób zamordowanych i zadręczonych
przez NKWD i UB w katowniach praskich
w latach 1944-1954. Eucharystię będą koncelebrować
ks. abp Henryk Hoser i ks. bp Józef Guzdek,
ordynariusz polowy Wojska Polskiego.

Maciej Walaszczyk

Za: Nasz Dziennik,  Czwartek, 13 września 2012, Nr 214 (4449)

Za: Nasz Dziennik, Czwartek, 13 września 2012, Nr 214 (4449) | http://www.naszdziennik.pl/wp/9786,katownie-na-lasce-dewelopera.html

Skip to content