Aktualizacja strony została wstrzymana

Szczury grasują u Sikorskiego – Julia M.Jaskólska

Jeżeli minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski miał nadzieję, że jego piątkowe wieczorne tłumaczenie skąd tak szybko wiedział 10 kwietnia 2010 r., że przyczyną katastrofy smoleńskiej (trzymając się scenariusza, że taka katastrofa miała miejsce) był błąd pilota mogą zostać uznane za wiarygodne, to raczej się pomylił.

Polska Agencja Prasowa poinformowała, że Sikorski przekonywał, iż „każdy z nas był w „sytuacji nagłego zdarzenia” i formułowania „na szybko” pierwszych hipotez. „Jeżeli ja słyszę, że otrzymaliśmy informacje z wieży, że samolot zawadził o drzewo i spadł, to odgaduję, że ktoś ten samolot sprowadził zbyt nisko”. Uznaje także, że ujawnienie przez MSZ nagrań jest odpowiedzią na postawienie przez PiS wobec niego publicznych pytań w tej sprawie.

Tyle, że z rozmów pomiędzy Sikorskim a pracownikiem Centrum Operacyjnego nie dowiadujemy się niczego, co dałoby nam odpowiedź na pytanie: Skąd minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wiedział tuż po katastrofie smoleńskiej, że przyczyną był „błąd pilota”? Tak zresztą informował 10.04.2010 roku Jarosława Kaczyńskiego i to dwukrotnie.

Kaczyński tak to wspomina w rozmowie z „Gazetą Polską” z 14 lipca 2010 roku:

„- Przyznam, że nie posłuchałem rady Leszka. Nie położyłem się spać, tylko ubierałem się i szykowałem do odwiedzenia Mamy. Akurat goliłem się, gdy zadzwonił telefon. Byłem pewien, że to brat telefonuje już ze Smoleńska. Usłyszałem jednak jakiś nieznajomy głos. Chyba był to któryś ze współpracowników ministra Sikorskiego. Później słuchawkę przejął sam minister. Poznałem go. Nie miałem cienia wątpliwości, że stało się coś złego. Dowiedziałem się, że doszło do katastrofy. Rozbił się samolot. Wszyscy zginęli. Powiedziałem mu: „To jest wynik waszej zbrodniczej polityki – nie kupiliście nowych samolotów”. Na tym rozmowa się skończyła.

Czy minister Sikorski odpowiedział na te słowa?

-Nie. Chyba zresztą sam odłożyłem słuchawkę. Po kwadransie był następny telefon. Miałem cień nadziei, że może ktoś przeżył.Znów dzwonił Sikorski i kategorycznie stwierdził, że katastrofa była wynikiem błędu pilota. Pamiętam jego słowa: „to był błąd pilota”.

Nie miał wątpliwości co do tego? Już wtedy wiedział, że zawinił pilot?

-Tak. Oznajmił mi to zdecydowanie i jednoznacznie.”

Skąd minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wiedział tuż po katastrofie smoleńskiej, że przyczyną śmierci polskiej delegacji był „błąd pilota”? To pytanie należy stawiać publicznie aż do skutku, aż tę odpowiedź uzyskamy.

Jest coś dziwnego w tej strasznie nerwowej reakcji szefa MSZ na pytania prezesa PiS. Pytania najprostsze z prostych nie wymagające zbytniego wysiłku intelektualnego i sięgania do pamiętników dyplomatycznych. Ale jeśli wspomnimy, że posłanka Jolanta Szczypińska nie mogła uzyskać odpowiedzi na pytanie, „ze względu na prowadzone śledztwo”, o której 10 kwietnia z Okęcia wystartował tupolew, to już nic nie może dziwić.

Mimo że wypowiedzi Sikorskiego z ujawnionych rozmów, na co zwrócił już uwagę Jarosław Kaczyński niczego nie wyjaśniają, to jednak jakiś pożytek z nerwowego tłumaczenia się pana ministra jest. Oto bowiem dowiedzieliśmy się nieoczekiwanie ciekawej rzeczy z nieciekawej na pozór wymiany zdań:

„Pracownik CO: (…) z tej strony, Centrum Operacyjne. Panie Ministrze, mam listę pasażerów (w tle MRS: tak), którzy znajdowali się na pokładzie. W jaki sposób mogę Panu dostarczyć tę listę?

MRS: Proszę mi przesłać mailem. A proszę mi jeszcze powiedzieć kto jeszcze był?

P.CO: Kaczyński, Pani Prezydentowa oczywiście, Kaczorowski Ryszard (w tle MRS: Boże).. lista pasażerów jest bardzo długa, także przeczytanie tych nazwisk.. trudno mi teraz wyłonić istotne osoby, jest 89 nazwisk.

MRS: Jasne. Proszę mi przesłać mailem.

P.CO: Panie Ministrze, tylko że mamy problem. W tej chwili jest naprawa w MSZ, maile nie działają.

MRS: Cholera (szept)

P.CO:Zostaliśmy odcięci w ogóle, centrala od prądu, powikłania po pogodowej awarii.

MRS: Faksy?

P.CO: Faks działa, także ewentualnie mogę wysłać na podany numer”.

W MSZ nie działają maile, centrala jest odcięta od prądu? I jaka znów „pogodowa awaria”? To się tak wszystko kupy nie trzyma, że powinniśmy jeszcze usłyszeć o szczurach, które poprzegryzały kable. Mówimy o jednym z kluczowych resortów państwa polskiego. I co – mamy uwierzyć, że w wieku XXI nie posiada on generatorów prądu, mających umożliwić pracę ministerstwa w przypadku np. blackoutu, czy cyberataku? Mamy uwierzyć w tę bajeczkę, że gdzieś zerwało linię napowietrzną, a resort Sikorskiego zamienił się nagle w ślepe szczenię i to – przypadkowo – w momencie największej tragedii we współczesnych dziejach Polski, wręcz dekapitacji państwa.

I w ten sposób, obok pytania: „Skąd minister Sikorski wiedział, że powodem katastrofy był błąd pilota” musi pojawić się następne:„Co takiego działo się 10 kwietnia rano w Centrum Operacyjnym Ministerstwa Spraw Zagranicznych, że zabrakło prądu i przestały działać maile?”

Julia M.Jaskólska

Za: Strona Autorska: Julia M. Jaskólska, Piotr Jakucki - jakuccy.pl (30/03/2012) | http://jakuccy.pl/szczury-grasuja-u-sikorskiego/

Skip to content