Aktualizacja strony została wstrzymana

O bp Szeptyckim, Kresach i UPA – wywiad z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim

Wywiad o Szeptyckim, Kresach i UPA zamieszczony został na stronach Polskiego Radia w niedzielę 7 grudnia 2008 r. Mam nadzieję, że p. Piotr Tyma, przewodniczący Związku Ukraińców w Polsce, oprotestuje także i ten tekst, przez co zainteresowanie tą problematyką jeszcze bardziej wrośnie.

Przemilczane, zapomniane

Z księdzem Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim, z okazji wydania książki „Przemilczane ludobójstwo na Kresach”, rozmawia Petar Petrović

Jednym z głównych tematów, który podejmuje ksiądz w swojej najnowszej książce, jest kontrowersyjne zachowanie ukraińskich unickich i prawosławnych księży, w czasie trwania mordów na nie-Ukraińcach na Kresach.

Po swoim śp. ojcu Janie Zaleskim otrzymałem materiały, które dotyczyły ludobójstwa na ziemi tarnopolskiej. Były to pamiętniki i relacje różnych świadków. Później i ja, na przestrzeni ostatnich sześciu lat, zacząłem zbierać relacje tych świadków. W niektórych wspomnieniach powtarza się informacja, że akcjami przeciwko bezbronnej ludności polskiej dowodzili też księża greckokatoliccy bądź prawosławni. W swojej książce opisałem dwie takie sytuacje. Jedna dotyczy rodzinnej wioski mojego ojca, Korościatyn w powiecie tarnopolskim, gdzie w nocy z 28 na 29 lutego 1944 roku, oddział UPA, wspierany przez mieszkańców okolicznych wiosek ukraińskich, dokonał ataku na wieś polską, mordując stu siedemdziesięciu mieszkańców. Wielu świadków potwierdza, że tą bandą dowodził ksiądz greckokatolicki razem ze swoją córką. Zebrałem również relacje dotyczące mordów w marcu i w kwietniu 1944 roku w polsko-ormiańskim miasteczku Kuty nad Czeremoszem. Bardzo wielu świadków potwierdziło, że czynny udział w mordzie brał tamtejszy ksiądz greckokatolicki, który później wyjechał do Kanady. Obie te relacje są tylko częścią dokumentów, które dowodzą tego, że niektórzy duchowni ukraińscy dali się opętać nacjonalizmowi ukraińskiemu i nie tylko popierali SS-Galizien i UPA, ale też brali czynny udział, święcili noże, siekiery i inną broń przed napadami, wzywali do rozprawy z Polakami.

Jaką rolę odegrał w tym czasie metropolita greckokatolicki Andrzej Szeptycki?

Oddelegował on księży SS-Galizien i udzielał pełnego poparcia tej organizacji, która na całym świecie uważana jest za zbrodniczą. Należy się w takim razie zastanowić nad tym, co ci księża robili, gdy żołnierze z tej jednostki mordowali całe polskie wsie, napadali na klasztory czy na kościoły rzymskokatolickie. Obecność tych księży nie tylko nie spowodowała pohamowania esesmanów od mordów, ale, moim zdaniem, również się do nich przyczyniła. Co więcej, zachowały się zdjęcia, na których widać odprawiane msze święte dla esesmanów. Po środku stoi krzyż, a z jednej i z drugiej strony znajdują się swastyki. Na to wszystko zgodę wydawał metropolita Andrzej Szeptycki. Gdyby nie jego poparcie, czy przymykanie oczu, to do takich rzeczy by nie dochodziło.

Trwa obecnie proces beatyfikacyjny metropolity Szeptyckiego. Czy księdza ocena tej postaci, była głównym powodem ataku na księdza osobę, ze strony metropolity Jana Martyniaka? Sugerował on ponoć, żeby księdza pozbawić funkcji kapłańskiej. Później twierdził, że to ksiądz źle zrozumiał jego słowa.

Myślę, że metropolita przemysko-warszawski obrządku greckokatolickiego Jan Martyniak, jak i biskup greckokatolicki Włodzimierz Juszczak zareagowali w sposób histeryczny, dlatego, że ja po raz pierwszy bardzo wyraźnie napisałem o tych sprawach. Do tej pory informacje na ten temat były porozrzucane po rożnych publikacjach i nie zwracano na to specjalnej uwagi. Obecnie ukazałem ten problem całościowo, przedstawiłem też księży, którzy ratowali Polaków i Żydów, pokazałem księży katolickich i prawosławnych, których banderowcy zamordowali za to, że pomagali Polakom. Przedstawiłem też tych księży, którzy z różnych powodów, bojąc się o własne rodziny, nie podejmowali żadnych działań. Pokazałem panoramę różnych postaw. Reakcja arcybiskupa Martyniaka związana jest przede wszystkim z tym, że opinia publiczna dowiaduje się, że ten kandydat na ołtarze miał taki związek z esesmanami, i że sam nie był w stanie opanować tego co robili jego podwładni.

Został ksiądz oskarżony o to, że poprzez pisanie o mordach na Kresach, dąży ksiądz do pogłębienia podziałów między Ukraińcami i Polakami.

Uważam, że przy procesie beatyfikacyjnym każdy chrześcijanin ma prawo, a nawet obowiązek, by zgłosić swoje zastrzeżenia. Jeśliby doszło do pozytywnego rozstrzygnięcia procesu przez Stolicę Apostolską, to naród polski znajdzie się w bardzo ciężkiej sytuacji. Szeptycki, jako obywatel II Rzeczpospolitej, w świetle jej prawa, jest oceniony jako kolaborant. Jeśli dojdzie do beatyfikacji, to wywoła ona w społeczeństwie polskim ogromne kontrowersje.

Opisuje ksiądz także męczeńskie śmierci i tortury, jakim poddawani byli katoliccy duchowni. Źaden z nich nie został do tej pory beatyfikowany. Nie jest też prowadzony żaden proces beatyfikacyjny. Z czego to wynika?

Myślę, że to pytanie powinno być zadane przede wszystkim prymasowi Polski, kardynałowi Józefowi Glempowi, jego polityka w tej sprawie jest dla wielu środowisk kresowych niezrozumiała. Świadomie ucieka on od tej problematyki. Kościół Polski prowadzi dwa duże procesy beatyfikacyjne, jeden, dotyczący 108 męczenników polskich, został już szczęśliwie zakończony w 1999 roku. Teraz trwa proces 122 męczenników. Należy podkreślić, że w tej ogromnej grupie nie ma ani jednego duchownego czy świeckiego, który zginął na Kresach w interesującym nas okresie. Środowiska kresowe buntują się przeciwko temu, by dzielić męczenników na lepszych i gorszych. Ci zabici przez nazistów niemieckich wydają się być uznawani za „lepszych” męczenników, niż ci, którzy zostali bestialsko zamordowani na Kresach. Episkopat polski milczy dlatego, że chce zachować dobre relacje z kościołem greckokatolickim. Ten problem dotyczy tego samego co lustracja, te ciężkie tematy będą wracać jak bumerang. Nierozwiązywalnie ich na samym początku powoduje, że one później wracają z ogromną siłą. Bardzo uważnie śledziłem wypowiedzi biskupów 1 i 2 listopada i nie wspomnieli oni o Kresach ani słowem. To pokazuje, że ustawiczne ustępstwa powodują, iż strona ukraińska czuje się całkowicie bezkarnie.

W wielu wywiadach, czy w publikacjach, podkreśla ksiądz, że jego zamiarem nie jest ukazywanie narodu ukraińskiego jako narodu morderców. Twierdzi ksiądz, że należy pamiętać i czcić ofiary zbrodni dokonanej przez małą procentowo część Ukraińców, którzy popierali w tym okresie UPA. Jak powinno, księdza zdaniem, wyglądać polsko – ukraińskie pojednanie?

Zawsze jako pozytywny przykład daję relacje polsko – niemieckie. Po czterdziestu latach od słynnego listu biskupów polskich naprawdę bardzo dużo zrobiono. Kościół polski i niemiecki, a także niemieckie władze, zrobiły bardzo dużo i dziś, pomimo wielu kontrowersji, już nikt w Niemczech nie mówi, że nie było komór gazowych albo że esesmani nie wymordowali bezbronnej ludności w czasie Powstania Warszawskiego. Została więc powiedziana prawda. Na tej prawdzie można budować poprawne relacje polsko – niemieckie. Niestety, odwrotnie jest z relacjami polsko – ukraińskimi. Tu rządzi metoda przemilczenia. Ta „strusia” polityka powoduje, że dzisiaj pod rządami prezydenta Wiktora Juszczenki mamy do czynienia na Ukrainie z gwałtownym wzrostem nacjonalizmu ukraińskiego. Stawia się pomniki banderowcom, tym samym co mordowali Polaków, Żydów i Ormian. Strona polska w ogóle na to nie reaguje, nie ma żadnej noty dyplomatycznej i żadnego protestu.

Czy na Ukrainie znajdują się politycy, z którymi moglibyśmy, na szczeblu władz państwowych, rozmawiać o problemach dzielących Polaków i Ukraińców?

Moim zdaniem założenie, że ustępstwa poprowadzą do zgody, jest błędne. Ustępstwa prowadzą do kolejnych konfliktów i dziś możemy powiedzieć, że kolejni politycy, którzy pełnili funkcję naszego ministra spraw zagranicznych ponieśli porażkę w sprawach ukraińskich. Juszczenko już nie ma szans na kolejną prezydenturę, ten fałszywy przyjaciel Polski, w którego inwestowali polscy politycy, okazał się człowiekiem, który jak meteoryt przeleciał przez historię i zniknie. Nasze ustępstwa zaś doprowadziły do wzrostu nacjonalizmu na Ukrainie Zachodniej. Trzeba pamiętać o tym, że gloryfikacja UPA dotyczy terenów dawnych Kresów Wschodnich, czyli do rzeki Zbrucz. Mam rodzinę w Źytomierzu i w Charkowie i mogę zapewnić, że tam UPA jest traktowana jako organizacja zbrodnicza. Nikt dzisiaj nie przyjmie do Unii Europejskiej kraju, który gloryfikuje esesmanów, zbrodniarzy i morderców Żydów. Jeśli Polacy chcą relacji z Ukrainą, to nie powinni myśleć o nacjonalistach z zachodniej Ukrainy, tylko o całym narodzie ukraińskim, a nie cały naród ukraiński godzi się na gloryfikację UPA. W rocznicę powstania UPA odbyły się demonstracje jej zwolenników i zostały one w Kijowie rozpędzone przez policję. Świadczy to o tym, że sami Ukraińcy są w tej sprawie podzieleni. Wierzę, że jest wielu polityków na Ukrainie, którzy mogliby z Polską współpracować bez gloryfikowania UPA.

Jakie postaci, w procesie budowania tożsamości narodowej, będąc na miejscu Ukraińców, wyróżniłby ksiądz w miejsce ludzi związanych z UPA?

Myślę, że jest wielu bohaterów ukraińskich, którzy mogą być i dla Polaków i dla Europejczyków wzorami w relacjach polsko – ukraińskich. Na pewno takim wspólnym bohaterem jest ataman Petlura, który szedł razem z Piłsudskim na Kijów. Wielu hetmanów kozackich wspólnie walczyło z Polakami przeciwko Turkom, np. hetman Piotr Konaszewicz – Sahajdaczny, hetman Iwan Mazepa, hetman Iwan Wyhowski. Mamy się do czego odwołać. Oczywiście relacje polsko – ukraińskie są bardzo trudne, nie mniej można znaleźć pozytywne postacie, ale szukanie Bandery, Szuchewycza i innych morderców, to jest pomylenie pojęć. To tylko może dzielić dwa narody a w żaden sposób nie zbliży je do pojednania.

Za: Blog ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego
„Polskie Radio: Przemilczane, zapomniane   2008-12-17”


Skip to content