Aktualizacja strony została wstrzymana

Klęska jest sierotą – Stanisław Michalkiewicz

Ajajajajajajaj! Czyżby cały pogrzeb na nic? Czyżby na darmo trudziła się pani Tatiana Anodina i zespół niezależnych ekspertów, to znaczy – oczywiście zależnych, jakże by inaczej – ale przecież właśnie dlatego niezależnych, nieprawdaż? Czyżby na darmo pan minister Jerzy Miller stanął na czele niezależnej, to znaczy – oczywiście zależnej, jakże by inaczej, bo przecież sam premier Tusk się wahał, czy wprowadzać poprawki do jej raportu, czy przeciwnie – nie wprowadzać, aż wreszcie stanął na nieubłaganym gruncie niezależności – więc jednak niezależnej komisji, która suwerennie, niczym generał Wojciech Jaruzelski, ustaliła, podobnie jak generał Tatiana Anodina, że przyczyną katastrofy był sławny „błąd pilota”? Jaki błąd – aaaa, to nie jest do końca jasne – ale ważne, że błąd – co przecież wiadomo było od samego początku, a kto wie, czy nawet nie na parę minut przed katastrofą.

Czyżby tyle wysiłku, tyle samozaparcia miało pójść na marne? A właśnie na to wygląda, bo Millward Brown SMG/KRC ustaliła, że aż 56 procent Polaków uważa, że właściwie to nie wiadomo, co stało się 10 kwietnia w Smoleńsku. No i zrób im dziecko! Czyżby chcieli, żeby sam premier Tusk wyrwał sobie serce z piersi? „O nierządne królestwo i zginienia bliskie!

Inna sprawa, że jakże tu wierzyć premieru Tusku, kiedy sam pan minister Miller, zapewne bez złych intencji, niemniej jednak, w swoim raporcie zdecydowanie podważył zaufanie w prawdomówność samego pana prezydenta Bronisława Komorowskiego? Źyją przecież jeszcze ludzie pamiętający, jak to 3 maja 2010 roku, kiedy to nawet pani redaktor Monice Olejnik nie obeschły jeszcze łzy żałości po katastrofie smoleńskiej, a i oblicze pana redaktora Tomasza Lisa nie zdążyło stęchnąć z opuchlizny po nieutulonym żalu po utraconej bezpowrotnie elicie, pan marszałek Bronisław Komorowski, pełniący podówczas obowiązki prezydenta, z miedzianym czołem oświadczył, że możemy być dumni z własnego państwa, bo „zdało egzamin”.

Tymczasem jakże mamy być dumni, skoro raport ministra Millera nie pozostawia na naszym nieszczęśliwym kraju suchej nitki? Z jednej strony trudno się dziwić, bo przecież wiadomo, że jaki pan – taki kram, ale z drugiej strony niepodobna nie zauważyć, że takie kiepskie państwo nie powinno aż tak dużo kosztować. Inna sprawa, że ustalenia raportu pana ministra Jerzego Millera wcale nie muszą odzwierciedlać żadnej rzeczywistości. Być może nawet nie odzwierciedlają jej na pewno.

Cóż zatem odzwierciedlają? Wiele wskazuje na to, że odzwierciedlają one tylko pewien wycinek rzeczywistości, a mianowicie – treść kompromisu między razwiedką wojskową, a bezpieczniakami z SB, którzy dzisiaj biorą odwet za upokorzenia doznane od wojskówki podczas sławnej transformacji ustrojowej. Przeczołgają tych wszystkich pułkowników i generałów w najgłębszych kałużach, wytarzają ich w smole i pierzu, a przede wszystkim – zapewnią sobie udział w łupach płynących z okupacji naszego nieszczęśliwego kraju co najmniej po połowie. Ale nawet biorąc pod uwagę poprawkę na ten kompromis, gołym okiem widać, że żadnego wojska w dawnym znaczeniu tego słowa u nas już nie ma, a tylko jacyś askarisi, no i oczywiście – urzędnicy, którzy dla zmylenia przeciwnika poprzebierali się akurat w mundury.

Prawdziwe wojsko nie kucałoby przecież przed jakimiś głupimi cywilami, tylko pokazałoby im mores. Owszem – ale pod warunkiem, że głupi cywile nie posiedli wiadomości o jakichś kompromatach, których ujawnić nie można na tej samej zasadzie, na której kapłan Pentuer przestrzegał, że kto by zdradził tak wielką tajemnicę, umrze podwójnie, ciałem i duszą. A tymczasem pan generał Petelicki, co to serce gorejące ma po lewej stronie, nawet specjalnie nie ukrywa posiadania wiedzy tajemnej, bo jakże inaczej zinterpretować zagadkowe deklaracje, że Amerykanie wiedzą „wszystko”? Skoro dopiero Amerykanie wiedzą „wszystko”, to cóż właściwie wie komisja pana ministra Millera? Komisja pana ministra Millera w tej sytuacji tyle wie, co zje, a konkretnie – tyle wie, ile wiedzieć jej pozwolono.

Czyż w takich okolicznościach wypada się dziwić, że aż 56 procent Polaków uważa, że właściwie to nie wiadomo, co takiego stało się 10 kwietnia w Smoleńsku? Nie wypada, to jasne. Jeśli czemukolwiek można się dziwować, to tym 36 procentom, którzy uważają, że wszystko jest jasne. W ich przypadku mamy dwie możliwości; albo to konfidenci, którym oficerowie prowadzący surowo przykazali wierzyć we wszystko, co pan minister Miller objawi, albo durnie. Jeśli konfidenci, to trzeba przyznać, nie tylko że jest ich całkiem sporo, ale i to, że są wyjątkowo zdyscyplinowani; wierzą, aż miło popatrzeć! A jeśli durnie, no to też dobrze to nie wygląda, zwłaszcza w warunkach demokracji politycznej. 36 procent durniów może przecież przesądzić – i kto wie, czy nie przesądzi – o rezultacie wyborów, więc dopiero na tym tle lepiej rozumiemy, dlaczego nasz nieszczęśliwy kraj wygląda tak, jak wygląda.

Ach, jaka szkoda, że nikt nie zastosował się do zbawiennego pomysłu Stefana Kisielewskiego, który nawoływał, by „wziąć za mordę i wprowadzić liberalizm”! Zamiast tego razwiedka kierowana przez – co tu ukrywać – generała Kiszczaka, wdała się w konfidencję z „lewicą laicką” i z tej sodomii narodziła się III Rzeczpospolita, która właśnie smrodem swego rozkładu zaczyna już drażnić nawet nozdrza Najwyższego. A przecież raport komisji pana ministra Jerzego Millera nie ujawnia całej prawdy, tylko dozwolony wycinek. „Patrz Kościuszko na nas z nieba – raz Polak skandował. I popatrzył nań Kościuszko i się zwymiotował”. Ciekawe, czy biedny pan prezydent Komorowski też po kryjomu zatyka sobie nos, czy też nadal pęka z dumy z powodu państwa, na którego czele, jakby na urągowisko, postawiły go Siły Wyższe?

I kiedy tak rozpoczyna się wymiana ciosów suwerennymi raportami i Białymi Księgami, w Warszawie odbyły się zwyczajowe uroczystości w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Poprzedzone zostały deklaracją ministra Sikorskiego, który – zapewne z nadmiaru wolnego czasu – wdał się w dywagacje historyczne, oskarżając dowódców Armii Krajowej o odpowiedzialność za „narodową katastrofę”. Sukces ma wielu ojców klęska jest sierotą, więc znacznie łatwiej odpowiedzieć na pytanie dotyczące bilansu Powstania Warszawskiego, niż wyjaśnić, któż to sprawił, że nawet biedny minister Miller musiał w raporcie swojej komisji ujawnić, że państwo rozłazi się niczym stare gacie.

Z drugiej jednak strony każdy rozumie, że nie można lekkomyślnie rozpoczynać rozmowy o sznurze w domu wisielca, więc deklaracja pana ministra Sikorskiego dostarczyła okazji do licytacji w patriotyzmie, w której wzięła udział nawet „bufetowa”, czy pani prezydent Warszawy, Hanna Gronkiewicz- Waltz. A przecież przed nami jeszcze rocznica zwycięstwa w wojnie polsko-bolszewickiej, potem – porozumień sierpniowych, za chwilę – wybuchu II wojny światowej i 17 września – no a potem – wybory, w których, jak wiadomo, nie tyle ważne jest, kto głosuje, a bardziej – kto liczy głosy, zaś najbardziej – jaka oferta zostanie przedstawiona głosującym przez Siły Wyższe, by bez względu na to, kto wygra, wybory były wygrane.

Stanisław Michalkiewicz

Komentarz    tygodnik „Goniec” (Toronto)    7 sierpnia 2011

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2150

Skip to content