Z prawdziwym zainteresowaniem zasiadłem do zamieszczonego przez portal legitymizm.org króciuchnego polemicznego tekstu ks. Rafała Trytka, licząc na poważne potraktowanie przezeń mojego artykułu („Francuski puszczyk” kontra „czarnoksiężnik” z Rzymu – konflikt między królem Francji a papieżem jako tło bulli „Unam Sanctam”, „Pro Fide, Rege et Lege”, nr 1/2011). Szybko spostrzegłem jednak, że autor polemiki woli raczej rozgrywać swoją prywatną wojenkę niż bronić katolickiej Prawdy, nie mogąc się przy tym w dodatku zdecydować, czy ma podgryzać mnie, czy raczej atakować Bractwo Św. Piusa X. Kwestia bulli stała się bardziej pretekstem do uzasadnienia swojego stanowiska w bieżącej „polityce” niż do polemiki z zawartymi w artykule tezami. Ponieważ mój związek z Bractwem Św. Piusa X nie jest instytucjonalny, nie będę zajmował się tym wątkiem, poprzestając na krótkim odniesieniu do wątłych zarzutów merytorycznych.
Ksiądz Trytek zajmuje bezkompromisowe stanowisko odnośnie do bulli Bonifacego VIII. Jako poważny autorytet sedewakantystyczny musi pilnować swoiście pojmowanej tradycji, dla której monarsze prerogatywy papieża są jedną z najistotniejszych kwestii, będących niejako probierzem ortodoksji. Rozumiem, że nie może uczynić inaczej. Zapewne nie zgodziłby się ze mną nie tylko w kwestii Bonifacego VIII, ale także prawowierności papieża Liberiusza czy Honoriusza III (o ortodoksji tego ostatniego w czasie Vaticanum I dyskutowano zresztą o wiele więcej niż o samej bulli Unam Sanctam).
Zarówno ja, jak i mój polemista przyjmujemy za nienaruszalny pewnik zasadę prymatu św. Piotra; różnica między nami polega na odrzuceniu przez ks. Trytka koncepcji władzy papieskiej stworzonej przez św. Gelazego, św. Bernarda, i konsekwentnie św. Tomasza (do czego wprost się nie przyznaje w swoim tekście), na rzecz koncepcji hierokratycznej głoszonej przez Idziego Rzymianina. Ta ostatnia jest moim zdaniem błędna i przyczyniła Kościołowi więcej szkód (takich jak niewola awiniońska czy koncyliaryzm, będący reakcją na koncepcje hierokratyczne) niż pożytku. Historia dostarcza nam wielu dowodów na niebezpieczeństwo tkwiące w pojmowaniu papiestwa na sposób hierokratyczny – ks. Trytek zna przecież wykład Alfreda kard. Ottavianiego dokładnie na ten temat, zawarty w Compendium Iuris Publici Ecclesiastici. Jak wyjaśnilibyśmy popełniane przez papieży ewidentne błędy, rzutujące na życie Owczarni Chrystusowej, gdyby nieomylność papieska miała być rozciągnięta na wszystkie doczesne sfery życia? Jak, przyjmując zasadę hierokratyczną, wyjaśnić uznanie kabalistycznych pism przez Sykstusa IV, pochwałę Talmudu uczynioną przez Leona X (za namową którego zaczęto nie tylko drukować tę żydowską „świętą księgę”, ale i używać jej do objaśniania Pisma św.) czy – uwaga! nielegitymistyczne! – ogłoszenie sułtana tureckiego najbardziej prawowitym spadkobiercą Imperium Romanum w bulli Piusa II? Stanowisko to jest więc nie do obrony; a jeśli ks. Trytek uważa inaczej, niechże zacznie, za przykładem pewnego papieża doby renesansu, składać raz do roku ofiarę z wołu… Jowiszowi!
Gdyby autor polemiki dokładnie przeczytał mój artykuł i pragnął uczciwej polemiki, zauważyłby zapewne, że:
1) Tekst artykułu ukazuje tło historyczne powstania bulli Bonifacego VIII, a przedstawienie dalszych losów tego dokumentu jest tylko wątkiem pobocznym;
2) W tekście artykułu wyjaśniłem, że bulla stała się w okresie Vaticanum I obiektem kontrowersji publicystycznych pomiędzy katolikami a liberałami. Gdyby nie było Bismarcka i Cavoura, bulla Unam Sanctam byłaby prawdopodobnie traktowana jako ciekawostka historyczna… aż do nagłego nawrócenia na sedewakantyzm ks. Trytka;
3) Nie ma w dokumentach Vaticanum I (o czym przecież ks. Trytek wie, bo ukończył bardzo dobre seminarium w Zaitzkofen!) ani jednego odniesienia do bulli Unam Sanctam. Nie ma ich również w dokumentach Soboru Trydenckiego ani żadnego innego soboru powszechnego od XIV wieku. Nic mi również nie wiadomo, aby którykolwiek z późniejszych papieży w którejkolwiek ze swoich encyklik wspominał bullę Bonifacego VIII w odniesieniu do relacji pomiędzy państwem a Kościołem. Jeśli się mylę, proszę o dowody. Przecież tego dotyczy podobno nasza kontrowersja!
Bulla stanowiła treść dyskusji ekspertów i Ojców Soborowych w trakcie I Soboru Watykańskiego tylko w odniesieniu do definicji dogmatycznej głoszącej, że „poza Kościołem nie ma zbawienia”. Konstytucja dogmatyczna Piusa IX O Kościele aż prosiłaby się o odwołanie do dokumentu Bonifacego VIII, papież jednak tego nie zrobił. Dodajmy jeszcze, że nie zrobili tego również w XV w. papież wraz z Ojcami Soboru Florenckiego przy pracach nad tekstem bulli Cantate Domino. Czyż nie uczyniliby tego, gdyby bulla Unam Sanctam była dokumentem uznanym i obowiązującym? W trakcie soborów powszechnych od XIV wieku często przywoływano inne dokumenty Bonifacego VIII, dlaczego zatem pomijano Unam Sanctam? Odpowiem: ponieważ ten dokument został odwołany przez Klemensa V.
Warto przypomnieć, że bulla wróciła do obiegu intelektualnego dzięki książkowemu wydaniu dokumentów Kościoła, opracowanemu w 1854 roku przez ks. Heinricha Josepha Denzingera, który bullę przywołuje tylko w kontekście nauczania o Kościele. Wszystko to jest do odnalezienia w artykule, gdyby ksiądz raczył poważnie do niego podejść.
4) Przytoczone przez ks. Trytka zdanie bulli Unam Sanctam: „Stwierdzamy zatem, deklarujemy i ogłaszamy, że do zbawienia absolutnie konieczne jest przyjęcie prawdy, iż wszystkie istoty ludzkie podlegają Rzymskiemu Papieżowi” odnosi się do powierzonej św. Piotrowi władzy kluczy, a ta dotyczy w oczywisty sposób kwestii wiary i moralności, a nie brudnych spraw tego świata. Słusznie tak twierdził św. Bernard z Clairvaux, nazwany przez księdza nieroztropnie i lekceważąco „fideistą”.
5) Obawiam się, że ks. Trytek nie dobrnął do końca mojego rozwlekłego artykułu, gdzie na końcu zostały wspomniane losy bulli po śmierci Bonifacego VIII. Klemens V, następca Bonifacego, stanął przed poważnym problemem politycznym i doktrynalnym: jak nie naruszyć teologicznych zasad Kościoła, a jednocześnie zadośćuczynić agresywnej polityce Filipa Pięknego? Z tego powodu ogłosił bullę Meruit (1 lutego 1306 r.), odwołującą na terenie Królestwa Francji obowiązywanie bulli Unam Sanctam. (Dla ucięcia ewentualnych niedomówień podkreślę, że bulla Unam Sanctam dotyczyła – teoretycznie – również tylko obszaru Królestwa Francji!) Papież w bulli podkreślił, że władza papieska nie pragnie uczynić jakiegokolwiek uszczerbku w prerogatywach królewskich Filipa, a relacje powracają do stanu poprzedzającego zaistnienie sporu. Wynika z tego w jasny sposób, że zostają odrzucone zasady Idziego Rzymianina zawarte w bulli i następuje powrót do relacji państwo-Kościół wyłożonych przez św. Gelazego, św. Bernarda i św. Tomasza z Akwinu. Należy rozumieć to w specyficzny sposób, ponieważ na obszarze Królestwa Francji od czasów króla Filipa Augusta obowiązywała zasada prymatu praw Korony nad zarządzeniami papieskimi. Czego zatem papież nie odwoływał? Zasady „poza Kościołem nie ma zbawienia”. Ta obowiązuje do dziś, w czym się chyba z polemistą zgadzamy.
Intencją artykułu „Francuski puszczyk” kontra „czarnoksiężnik” z Rzymu – konflikt między królem Francji a papieżem jako tło bulli „Unam Sanctam” oraz całego materiału zamieszczonego na ten temat w ostatnim numerze „Pro Fide, Rege et Lege” była próba dotknięcia momentu narodzin „ducha czasów nowych” (Leon XIII) – nowoczesnego myślenia zrywającego nić z Tradycją przez uznanie jednostkowego „ja” wspartego prawniczą kazuistyką za ważniejsze od uświęconego głosu przodków. Niestety, niechlubną rolę w tym odegrali nie tylko król Francji ze swoimi legistami, ale również „modernistyczny” papież z XIV wieku wspierany przez swoich jurystów.
Gibelin Dante, autorytet uznany przez papieża Leona XIII, ostrzegał: „Bo sława ziemska jest jak wiatru wianie,/ Co raz z tej strony, raz z owej zalata:// Zmieni kierunek, to zmienia nazwanie”//. Czy potrzeba lepszej definicji „nowoczesności”?
Ryszard Mozgol
Karlista przeciwko hierokracji
Jacek Bartyzel
W związku z brutalnym w formie a bezzasadnym w treści (zarzutów) atakiem ks. Rafała Trytka na autora artykułu „Francuski puszczyk” kontra „czarnoksiężnik z Rzymu” – konflikt między królem Francji a papieżem jako tło bulli papieskiej „Unam Sanctam”, p. Ryszardem Mozgolem (pośrednio zaś na FSSPX), pozwolę sobie przypomnieć Czytelnikom Portalu Legitymistycznego fragment mojej książki, będący streszczeniem wywodu karlistowskiego myśliciela Juana Vázqueza de Melli (1861-1928), utrzymanego w nienagannej zbieżności z nieśmiertelną formułą Dwóch Mieczy papieża św. Gelazego I oraz ujęcia relacji obu societatis perfectas przez św. Tomasza z Akwinu, dystansującego zaś m.in. hierokratyczne wypaczenie, zawarte także w postępowaniu i w bulli papieża Bonifacego VIII – w tej mierze, w jakiej zasada podległości wszystkich istot ludzkich rzymskiemu papieżowi pojęta jest nie jako odnosząca się do zbawienia (duchowej potestas clavis), co jest prawdą niepodlegającą dyskusji, lecz rozciągana jest na – nieprzysługującą Następcy św. Piotra – polityczną i dyskrecjonalną potestas directa względem władców chrześcijańskich, podczas gdy władzy duchowej przysługuje względem (też pochodzącej od Boga) władzy monarszej jedynie potestas indirecta, z uwagi na zbawienie dusz.
„Problematyczny” zatem w bulli Unam Sanctam jest nie nakaz przyjęcia prawdy, iż konieczne do zbawienia jest podleganie wszystkich istot ludzkich papieżowi, ani nawet nie generalny wywód na temat wyższości miecza władzy duchowej nad mieczem władzy doczesnej, lecz nadanie mu takiej interpretacji (z powołaniem się na Idziego Rzymianina), która ową normę podległości oraz osądzania władzy doczesnej, gdy okaże się niegodna, rozciąga bezpośrednio na samo „zarządzanie rzeczami tego świata” (Aegidius Romanus, De ecclesiastica potestate, I, 4), ustanawiając „cezaryzm tego, co boskie” (un cesarismo a lo divino), jak pisze Vázquez de Mella.
[Wszelkie] możliwe nadużycia jednej i drugiej [społecznej i politycznej] suwerenności muszą być – atoli w sposób organiczny, siłą perswazji moralnej – limitowane i korygowane przez niezależną od nich obu, gdyż w ogóle w stosunku do nich transcendentną, suwerenność duchową, przysługującą Kościołowi, która identyfikuje się z celem ostatecznym człowieka, i która musi być pojęta jako prawo wpływające bezpośrednio na Społeczeństwo i Państwo; nie można bowiem tolerować heterodoksji niszczącej jedność wyznaniową i doktrynalną narodu, co oznacza, iż Kościół musi mieć prawo nadzoru nad edukacją i kulturą. Tylko dzięki katolicyzmowi – tej „księdze całej modalności ludzkiej1 – możliwa jest i w Społeczeństwie i w Państwie jedność najwyższa (unidad superior) – duchowa i moralna ludzi, którzy pragną być razem, transmitowana z pokolenia na pokolenie2. W stosunkach Państwo – Kościół wykluczone są zarówno separacja – bo ta oznacza ateizm państwowy, jak i absorpcja – zarówno Kościoła przez Państwo, jak i Państwa przez Kościół. Z czterech, wyróżnionych przez Mellę, możliwych modeli stosunków pomiędzy nimi, odrzucone są trzy: 1/ cezaropapizm, polegający na podporządkowaniu sobie sacerdotium przez regnum, nominalnie chrześcijańskie, ale faktycznie pogańskie3; 2/ ateizm państwowy państwa liberalnego i demokratycznego; 3/ hierokracja, tj. zawładnięcie sferą świeckiej potestas przez kapłanów, które niszczy porządek naturalny; państwo musi być bowiem podporządkowane katolickiej wierze i moralności, a nie klerowi i prawu kościelnemu4. Właściwa jest jedynie czwarta koncepcja: państwa chrześcijańskiego (estado cristiano), realizującego jedność katolicką w duchu swoich ustaw i w działaniu etycznym, ale suwerennego i autonomicznego w zakresie swoich kompetencji, obejmujących porządek naturalny i publiczny. Analogicznie, Kościół musi być suwerenny i nieskrępowany w wypełnianiu swoich – nadprzyrodzonych – zadań. Pomiędzy Kościołem i Państwem panować musi „unia” duchowa i moralna, lecz „separacja” ekonomiczna i administracyjna; „orbity”, po których krążą obie te, pochodzące od Boga, instytucje są bowiem różne, ale „zasada” ich działania (tj. służba Bogu i realizacji Jego prawa na ziemi) jest identyczna. Jeżeli tak się dzieje, wówczas również porządek naturalny i nadnaturalny, rozum i wiara, nie tylko, że nie niszczą się wzajemnie, ale dopełniają we wspaniałej harmonii5. Jak widać zatem, koncepcja państwa u Melli jest na wskroś tomistyczna, zgodnie z zasadą, iż gratia non tollit naturam sed perficit.
Fragment książki: „Umierać, ale powoli!”. O monarchistycznej i katolickiej kontrrewolucji w krajach romańskich 1815-2000, Wydawnictwo Arcana, Kraków 2006², ss. 280-281.
Jacek Bartyzel
1 Cyt. za: R. Gambra, Estudio preliminar, [w:] AntologÃa de Vázquez de Mella, Madrid 1953.
2 Zob. J. Vázquez de Mella, Discurso en la Real Academia de Jurisprudencia, 17 de mayo de 1913, [w:] AntologÃa…
3 Tym samym, również absolutystyczna teoria „boskiego prawa królów” (Divine Rights of the Kings), formułowana na użytek protestanckich „królów – papieży” i prawosławnego cara „Moskowii” [oryginalna terminologia Melli – J.B.], ale przyswojona także przez katolickich władców absolutystycznych XVII wieku, jest w oczach Melli blasfemią.
4 Wymowne jest przeciwstawienie przez Mellę koncepcji państwa chrześcijańskiego, ale autonomicznego w zakresie swoich kompetencji, w encyklice Immortale Dei papieża Leona XIII, uzurpatorskiej koncepcji „papocezarystycznej” w bulli papieża Bonifacego VIII Unam Sanctam (1303).
5 Zob. J. Vázquez de Mella, Discurso pronunciado en Oviedo, 30 de abril de 1916, „El Pensamiento Español”, 1 de octubre de 1919, [w:] AntologÃa…