Aktualizacja strony została wstrzymana

Pod szubienicą trawa nie wyrośnie

Pracowali poza naukowym obiegiem, bez finansowego wsparcia, grantów, zaplecza, sami wypracowując, zresztą z doskonałym skutkiem, warsztat i metodologię, osiągając więcej niż wszyscy razem wzięci badacze tej problematyki. Pochylili się nad dziesiątkami tysięcy niewinnie pomordowanych

Z dr Lucyną Kulińską, historykiem, politologiem, badaczem stosunków polsko-ukraińskich, rozmawia Marek Zygmunt

Jak przyjęła Pani informację o uhonorowaniu Nagrodą Kustosza Pamięci Narodowej państwa Ewy i Władysława Siemaszków?

– Ta wiadomość naprawdę bardzo mnie ucieszyła. Po tylu latach benedyktyńskiej pracy zarówno pana Władysława, jak i jego córki Ewy nad odtworzeniem tragicznych wojennych losów mieszkańców Wołynia, ich wysiłek został należycie doceniony. Jednomyślność jury w tej kwestii wskazuje też na to, że w Polsce ostatecznie została przełamana zmowa milczenia wobec zbrodni ludobójstwa dokonanego na kresowych Polakach przez ukraińskich nacjonalistów spod znaku OUN-UPA.

Jakie to ma znaczenie dla rozliczenia tego ludobójstwa?

– Pod szubienicą trawa nie wyrośnie – powiedział kiedyś Winston Churchill, komentując masowe zbrodnie popełnione u schyłku II wojny światowej na Bałkanach. Jest rzeczą oczywistą, że myśl tę odnieść można w sposób bezpośredni do stosunków polsko-ukraińskich. Ukrywanie, fałszowanie prawdy nie ma bowiem sensu. Nawet po długim czasie prawda wyjdzie na jaw i może zburzyć najmisterniej skonstruowane budowle porozumienia i współpracy. Każdy gmach musi mieć solidne fundamenty. Postawiony na bagnie – zawali się. Kwestia rozliczenia nacjonalistów ukraińskich czy litewskich, winnych potwornych zbrodni na Polakach, wydawać by się mogła oczywista. Tymczasem niemal od początku była wyciszana i tuszowana. Wielu oprawców nie zostało osądzonych. Nie potępiła ich jednoznacznie nowo powstała Ukraina. Co gorsza, o ukaranie sprawców ludobójstwa nie wystąpiła też do dziś Polska.

Dlaczego oprawcom udało się uniknąć odpowiedzialności?

– Pół biedy, gdyby oprawcy Polaków zakończyli swe życie w poczuciu hańby i skruchy za uczynione zło. Tak jednak nie było. Wielu z nich spokojnie i dostatnio przeżyło długie lata na Zachodzie, ale i w Polsce. A dziś doczekali się za swe zbrodnie uznania i chwały. Mordercom, nazywanym „bojownikami o wolną Ukrainę”, stawiane są pomniki, i to nawet na naszej ziemi. Mają swobodny dostęp do mediów, a IPN wpisuje ich na listy „poszkodowanych przez władze komunistyczne”. Czekają na uprawnienia kombatanckie, domagają się odszkodowań. A wszystko to dzieje się na oczach zdruzgotanych ostatnich żyjących ofiar. Plan dokonania „gwałtu na prawdzie” prawie się powiódł. Kresowian opowiadających o swych przeżyciach otoczono niewiarą i wtłoczono w swoiste getto. A resztę Polaków zdołano przekonać w ciągu dwóch pokoleń, że to ofiara była katem. Pamięć o województwach wschodnich zanikła w świadomości, stała się czymś obcym i nieznanym, niemal egzotycznym. Wydawać by się mogło, że wraz z kresowianami na zawsze już umrze pamięć ich męczeństwa.

Nie wszyscy się jednak poddali.

– Na drodze fałszerzom stanęli dzielni i pracowici Wołyniacy, państwo Siemaszkowie. Nie da się zliczyć kłód rzucanych im pod nogi. Pracowali przecież poza naukowym obiegiem, bez finansowego wsparcia, grantów, zaplecza, sami wypracowując, zresztą z doskonałym skutkiem, warsztat i metodologię, osiągając więcej niż wszyscy razem wzięci badacze tej problematyki. Pochylili się nad dziesiątkami tysięcy niewinnie pomordowanych, skazanych na zapomnienie przez własnych rodaków. Wbrew politykom, wbrew wielkim strategiom geopolitycznym, w imię ocalenia honoru i własnej uczciwości. Dlatego ich praca winna jest największego szacunku.

Jak ocenia Pani zachowanie prof. Andrzeja Friszkego, który chciał doprowadzić do wycofania z członkostwa w Kapitule syna Janusza Kurtyki i zgłosił do tej nagrody Henryka Wujca, doradcę Bronisława Komorowskiego?

– Trudno mi wnikać w motywacje prof. Friszkego. Myślę, że swoją postawę w tym względzie najlepiej wyjaśniłby on sam. Zupełnie inna kwestia to kandydatura Henryka Wujca. Tu mój sprzeciw byłby stanowczy. Szkodliwa i jednoznacznie probanderowska, często z czytelnymi antypolskimi elementami, publicystyka i wypowiedzi tego polityka dyskwalifikują go jako kustosza pamięci narodowej. Jakiej pamięci miałby on strzec? Dalibóg, nie wiem.

Dziękuję za rozmowę.

Za: Nasz Dziennik, Poniedziałek, 9 maja 2011, Nr 106 (4037) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110509&typ=po&id=po16.txt | Pod szubienicÄ… trawa nie wyrośnie

Skip to content