Aktualizacja strony została wstrzymana

Orkiestry grają do końca – Stanisław Michalkiewicz

„Tyle dzisiaj, tyle dzisiaj się stało; boli mnie serce, boli mnie całe ciało” – śpiewała, wspominając jakieś traumatyczne i angażujące całe ciało przeżycia, słynna „Kora”, czyli pani Olga Jackowska – ta sama, która zasiadając w jury jakiegoś wokalnego konkursu w „Polsacie”, wraz ze starszą panią, co to jeszcze samego znała Stalina, czyli Elżbietą Zapendowską, strasznie skrytykowała Piotra Wolwowicza, że ośmielił się zaśpiewać piosenkę nie tylko z repertuaru Andrzeja Rosiewicza, który przez sitwesów został skreślony z listy cytowania, ale w dodatku – jeszcze patriotyczną. Gdyby, dajmy na to, zaśpiewał popularną za moich czasów w kołach wojskowych piosenkę „tramtadrata moja miła, tyś przyczyną moich łez, tyś mnie tryprem zaraziła…” – i tak dalej – to jestem pewien, że wszystkim jurorom bardzo by się ona spodobała, a pan Wolwowicz trafiłby na pierwsze miejsca list przebojów – zaraz obok Dody lub Moniki Brodki.

Wspominam o tym wszystkim również dlatego, że w ostatnich dniach tyle się u nas działo, co na całym szerokim świecie, gdzie amerykańskie komando zastrzeliło jakiegoś nieszczęśnika, wystawionego mu przez pakistańską razwiedkę jako Osamę bin Ladena. Mogliśmy obejrzeć sobie nie tylko prezydenta Obamę, ale i Hilarzycę, jak z zapartym tchem obserwują śmierć na żywo, niczym widzowie „Wielkiego Brata” spółkowanie na ekranie. Źe lud hołduje plebejskim rozrywkom – to rzecz sama przez się zrozumiała, ale żeby elity? Co tu ukrywać; w ciekawych czasach żyjemy. U nas na szczęście egzekucji pakistańskiego nieszczęśnika nikt nie transmitował, za to mieliśmy uroczystości rocznicowe z okazji 3 maja, podczas których orkiestry wojskowe zaprezentowały potencjał militarny naszego nieszczęśliwego kraju, zaś prezydent Bronisław Bul-Komorowski wygłosił przemówienie podkreślające potrzebę patriotyzmu – ma się rozumieć – tego mądrego, a poza tym bezlitośnie schłostał zuchwalców nadużywających barw narodowych do wypisywania na ich tle antyrządowych sloganów i w dodatku jeszcze śpiewających „Ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie” – kiedy wiadomo przecież, że zwrócić to trzeba będzie nie żadną tam „ojczyznę wolną”, tylko mienie żydowskie, jakie już wkrótce nieubłaganym palcem wskaże utworzona 1 maja w Izraelu specjalna grupa zadaniowa. Jak pamiętamy, już wcześniej prokurator generalny Andrzej Seremet – jak się niedawno okazało – na wniosek ministra Sikorskiego skierował do podległych sobie prokuratorów rozkaz „poważnego” traktowania przestępstw na tle „antysemickim”. Nieomylny to znak, że kolaboracja tubylczego rządu została przewidziana tylko w zakresie tłumienia ewentualnych protestów przeciwko zbyt energicznemu „odzyskiwaniu” wspomnianego „mienia żydowskiego” przez wspomnianą grupę zadaniową. Ciekawe, że Franciszek Villon przewidział to jeszcze w Średniowieczu, pisząc w „Wielkim testamencie” prorocze słowa: „Nie są podobni do mularzy, którzy mur wznoszą w wielkim trudzie. Tu się pomocnik nie nadarzy; sami se zżują, dobrzy ludzie”.

W tej sytuacji minister Sikorski, komentując egzekucję pakistańskiego nieszczęśnika, swoim zwyczajem naprężał cudze muskuły i robił groźne miny, zapewniając, że „pomści” śmierć każdego „rodaka”. Ma się rozumieć, nikt nie traktuje tego serio, bo przecież każdy wie, że akurat minister Sikorski, który w ostatnich dniach został przez Siły Wyższe jeszcze bardziej obstawiony, może co najwyżej groźnie kiwać palcem w bucie, asystując z drugiego planu prezydentu Komorowskiemu, który całkowicie zawłaszczył sobie szwedzkiego króla bawiącego w Polsce z oficjalną wizytą. Potrzebę aktywności poczuł również premier Tusk, ogłaszając małą zwycięską wojnę ze stadionowymi kibicami, nie wiadomo czemu przezwanymi przez funkcjonariuszkę TVN Justynę Pochanke „pseudokibolami”. W sprawie tych „pseudokiboli” wezwała na przesłuchanie policyjnego generała pana Rapackiego, który solennie obiecał poprawę. Chodziło bowiem o to, że na stadionie w Bydgoszczy owi „pseudokibole” rozgonili na cztery wiatry policjantów, i to w dodatku podobnież na oczach jakichś ważniaków z UEFA czy FIFA, którzy przyjechali zobaczyć, jak sobie nasz nieszczęśliwy kraj radzi z przygotowaniami do Euro 2012. Na domiar złego pojawiły się wieści, że ważniacy ci również oberwali jakieś bęcki, co szalenie zaniepokoiło premiera Tuska, że w ostatniej chwili odbiorą mu zabawkę w postaci zaszczytu otwierania zawodów, stanowiącego niewątpliwie ukoronowanie futbolowej kariery naszego Umiłowanego Przywódcy. Stąd też niebywałą potęgą się nasrożył i przykazał surowo pozamykać stadiony przed „pseudokibolami”. Szalenie energicznie sekunduje mu w tej wojnie właśnie TVN, co skłania mnie do podejrzeń, czy przypadkiem w zamian za poparcie dla Platformy Obywatelskiej w roku wyborczym premier Tusk nie obiecał tej stacji, że pozamyka stadiony, nakazując rozgrywanie meczów przy pustych trybunach, by w tej sytuacji wszyscy zainteresowani zmuszeni zostali do oglądania transmisji telewizyjnych, przetykanych oczywiście reklamami piwa i chipsów.

Tymczasem z innego odcinka frontu ideologicznego nadchodzą wieści o impasie, jaki pojawił się w sejmikach województwa opolskiego i śląskiego, które nie mogą uzgodnić formuły uczczenia rocznicy Powstań Śląskich tak, by udelektować zarówno zwolenników „polonocentrycznego” punktu widzenia, jak i zwolenników punktu widzenia niemieckiego. Wynajęci eksperci albo podkreślają rozkaz, że uchwała nie może ani „dzielić”, ani tym bardziej – „jątrzyć” już nawet nie jakichś tam Polaków, bo wiadomo, że na Opolszczyźnie czy Śląsku Polaków nie ma – tylko „Ślązaków”, albo wysuwają różne propozycje kompromisowe – jednak nadaremnie. Nie pomogła nawet ugodowa formuła, by oddać hołd „uczestnikom” tych powstań. Niezależnie od tego, jak się potoczy los wspomnianej uchwały sejmikowej, formuła oddawania hołdu „uczestnikom” wydaje się szalenie pojemna i kiedy już nastąpi entente cordiale żydowsko-niemieckie przy okazji instalowania Żydolandu na „polskim terytorium etnograficznym”, można będzie oddać hołd  również „uczestnikom holokaustu”, z którego, ma się rozumieć, Polacy zostaną wykluczeni z powodu karygodnej „bierności”, jaką jeszcze na początku lat 90. zarzucały naszemu mniej wartościowemu narodowi środowiska żydowskie. Wspomniany impas pokazuje, że pełzający proces realizacji scenariusza rozbiorowego posuwa się jednak naprzód, a jest wysoce prawdopodobne, że kiedy grupa zadaniowa przeprowadzi już inwentaryzację przydatnego mienia i rozpocznie jego „odzyskiwanie”, również i on zdecydowanie przyspieszy. I dopiero na tym tle możemy docenić finezję przemówienia pana prezydenta Bronisława Bul-Komorowskiego, że m.in. państwo nasze „okrzepło”. No naturalnie, jakżeby inaczej; jaki pan – taki kram.

Stanisław Michalkiewicz
www.michalkiewicz.pl

Za: GONIEC - Toronto, Canada, NR 18/2011 |http://www.goniec.net/teksty.html#teksty

Skip to content