Dowodów twardych nie mam, ale podejrzewam, że za prowokacją, która zniszczyła trzech eurodeputowanych – Słoweńca, Austriaka i Rumuna – niechybnie stoi polski europoseł Zbigniew Ziobro.
Co prawda pułapkę na posłów fizycznie zastawiła brytyjska gazeta „Sunday Times”, ale Ziobro, jeśli nie maczał w tym palców, to przynajmniej gazetę inspirował.
Bo to wypisz wymaluj takie same sidła, w jakie niegdyś wpadła posłanka Platformy Beata S. Poprawki w ustawie w zamian za pokaźna kasę. Ot, takie tam poselskie kręcenie lodów…
Różnica jest jednak taka, że biednej posłance, nikczemnie sprowokowanej i przyłapanej na odbiorze walizki z łapówką, współczuła cała Polska… no, powiedzmy większość Polski.
Ta większość, gdy biedna posłanka zalewała się łzami i omdlewała na sejmowych schodach, płakała razem z nią, wzruszona losem skrzywdzonej, zakochanej (w pieniądzach) kobiety, posłanki na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, której jedyną drobną winą było to, że biedaczka chciała ukręcić trochę lodów.
Ta współczująca większość zabrała następnie babci dowód i odsunęła od władzy okrutnych siepaczy PiS.
Dzięki tej większości skorumpowani funkcjonariusze państwa znów mogą spać spokojnie, nikt ich nie niepokoi, nikt nie prowokuje.
Dzięki tej większości okrutni oprawcy posłanki S. siepacze Kamiński i Ziobro zostali pozbawieni stanowisk, prokuratura wszczęła przeciw nim śledztwa za nadgorliwość, a niecne ich uczynki badane są przez trzy, czy nawet cztery sejmowe komisje śledcze, zaś bezpośredni wykonawca prowokacji agent Tomek w wieku trzydziestu lat znalazł się na emeryturze. I niech się cieszy, że nie w pierdlu.
W Brukseli, w Europarlamencie, jest inaczej.
Sprowokowanym do korupcji eurodeputowanym – wyobraźcie Państwo sobie – nikt nie współczuł. Nikt ich nie bronił, nie cucił z omdlenia, nie pocieszał, nie ocierał łez.
Wręcz przeciwnie -nazajutrz po publikacji zarzutów inkryminowani europosłowie zostali politycznie i moralnie zlinczowani i tak zaszczuci, że dwaj z nich,w poczuciu beznadziejności położenia oddali mandaty. Trzeci (Rumun) chwilowo zaparł się w obronie jeszcze chociaż kilku diet, ale i on właściwie już nie żyje. Do podpisania listy przemyka piwnicami i schodami bezpieczeństwa, a wygląda podobno tak (ja go nie widziałem) jakby walec drogowy po nim przejechał. Strzęp człowieka.
Liczyłem, że ktoś się nad nieszczęśnikami, tak jak nad naszą posłanką Platformy zlituje,użali, utuli, ukoi ich ból (dobrze napisałem – ból?), pocieszy… gdzie tam!
Nawet znany z wielkiej łagodności przewodniczący Jerzy Buzek przybrał sieriozną minę,po czym łajał, tumanił, przestraszał i odciął się od nieszczęśników pryncypialnie, mówiąc o nich per „byli koledzy”. A po Buzku paru innych mówców bez litości wdeptało delikwentów w ziemię i jeszcze skakało, żeby ją udeptać.
Co gorsza – nikt teżnie potępił okrutnych i bezdusznych prowokatorów z „Sunday Times”. Nikt nie wnioskował o komisje śledczą w sprawie zbadania prowokacyjnych nadużyć brytyjskiej gazety, nikt nie wszczął śledztwa przeciw prowokatorom, tak jak w Polsce przeciw Kamińskiemu i Ziobro.
Mało tego – gazeta jest tu bezczelnie chwalona za to, że skutecznie przeciwstawiła się korupcji i przyczyniła się do eliminacji skorumpowanych polityków.
Mnie, czytelnikowi „Gazety Wyborczej” i telewidzowi TVN doprawdy trudno to pojąć. Gdzie praworządność, gdzie państwo prawa?
Warszawa i Bruksela -niby jedna Europa, a przecież tak dwa różne światy….
Janusz Wojciechowski