Aktualizacja strony została wstrzymana

Dżentelmen szympans – Romuald Szeremietiew

Władze rosyjskie 17 lutego br. zwołały konferencję, transmitowaną na zagranicę, na której skrzyknięci „eksperci” potwierdzili przed światowa opinią publiczną, że „międzynarodowy” MAK w swoim raporcie o katastrofie polskiego samolotu pod Smoleńskiem napisał prawdę i tylko prawdę. Jeden z uczestników konferencji manewrując telefonem komórkowym nad stołem dowodził, dlaczego strona rosyjska jest bez winy. „Gdyby na lotnisku w Smoleńsku nie było ani jednego kontrolera, a zamiast tego siedział tam szympans i w języku, który jest niezrozumiały dla jakiegokolwiek człowieka, dla jakiejkolwiek narodowości, jakimś tam bełkotem podawał informacje – nawet ten absurd w jakimkolwiek wypadku nie mógłby być przyczyną katastrofy” – powiedział ów ekspert.

Po polskiej stronie, jak zwykle zaskoczonej, jak zwykle też dziwiono się – co też ci Rosjanie wyprawiają? Nic nowego nie powiedzieli, a więc po co zwoływali konferencję? Następnego dnia zaprezentowali się polscy prokuratorzy wojskowi, którzy wrócili z Moskwy, gdzie przesłuchiwali kilku świadków. Prokuratorzy nie chcieli odnosić się do tego, co powiedzieli Rosjanie. Według prokuratora generalnego RP Andrzeja Seremeta: „Te wypowiedzi nie mają żadnego znaczenia dla śledztwa, to są prywatne opinie, do których nie będziemy się odnosić”.

Nie wiadomo dlaczego w ogóle prokuratura zwołała konferencję skoro nie zamierzano podać opinii publicznej żadnych informacji. Jedyne czego dowiedzieliśmy dzięki pytaniu dziennikarza to że polscy prokuratorzy wracali z Moskwy pociągiem. Sylwester Latkowski dziwił się – samolot z Moskwy do Warszawy leci dwie godziny, a pociąg jedzie dobę? Zarzucił prokuratorom opieszałe działanie, gdy „w naszym prokuratorskim śledztwie jego tempo jest ważne”. Pojawiły się jednak także inne spekulacje. Zastanawiano się czy prokuratorzy nie zdobyli jakiejś wiedzy i dlatego woleli nie lecieć samolotem. Istotnie pociąg jest bezpieczniejszy jako środek podróży skoro nie musi lądować. Czyżby polscy prokuratorzy wojskowi nie podzielali urzędowego optymizmu w ocenie zamiarów Rosjan? Niestety nie chcieli tego wyjaśniać: „Prosimy o to nie pytać, to nasza sprawa osobista”. Generalnie jednak prokuratorzy Rosjan chwalili. Widać było wielką dbałość, aby niczym ich nie urazić . W szczególności prokuratorzy nie chcieli wydusić z siebie, że Rosjanie oskarżając tylko Polaków są stronniczy. Obawa przed powiedzeniem czegokolwiek, wykręcanie się od odpowiedzi były żenujące. Moja żona skomentowała konferencję – jeśli tego słuchali w ambasadzie rosyjskiej, to najpewniej pokładają się teraz ze śmiechu.

Wkrótce po polskiej konferencji w Moskwie zabrali głos rosyjscy śledczy. Szef grupy śledczej Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej Michaił Guriewicz stwierdził, że nie znaleziono żadnych dowodów, które podałyby w wątpliwość raport MAK i dodał – nie ma też dowodów na to, że ktokolwiek wywierał presję na kontrolerów lotu. Wiadomo, presję wywierano po polskiej stronie i jej ulegli polscy piloci.

Zastanawia naiwność w tym co prezentują władze RP. W niejasnym trybie zgodzono się, aby w sprawie katastrofy polskiego samolotu państwowego rosyjscy eksperci ustalali jej przyczyny, a rosyjscy prokuratorzy wskazali winnych. Wbrew obowiązującym przepisom prawa międzynarodowego zgodzono się, aby wrak samolotu (własność państwa polskiego) pozostawał w rękach rosyjskich. Polscy eksperci i prokuratorzy mogą na tyle badać katastrofę, na ile strona rosyjska im cokolwiek udostępni. Źałośnie wyglądają wyprawy do Moskwy po kolejne kopie zapisów z tzw. czarnych skrzynek – ciągle okazuje się, że to co otrzymano przedtem, jest niekompletne (?). Ludzie rozsądni i oceniający trzeźwo Rosję na próżno apelowali do rządu polskiego o przejęcie kontroli nad śledztwem i włączenie w procedury badawcze zagranicznych ekspertów. Rząd nie chciał „urazić” Rosjan. W nagrodę władze polskie dostały sporządzony według sowieckich wzorów raport MAK. Mamy w nim pijanego polskiego generała i niedouczonych lotników „debeściarzy”, którzy postanowili wylądować za wszelką cenę i spowodowali nieszczęście. A międzynarodowe media podają wnioski Rosjan, jako prawdę o katastrofie. Ostatnią nadzieją polskiego rządu na przyzwoite zachowanie się władz Federacji Rosyjskiej mają być wyniki działań rosyjskiej prokuratury. Kilka razy słyszałem opinie, że prokuratura to coś innego niż MAK. Zapewniano nas, że o winie kogokolwiek nie będzie decydować raport MAK, ale niezależne śledztwa polskiej i rosyjskiej prokuratury. Skoro wszystkie dowody są w rękach Rosjan, to ustalenia rosyjskiej prokuratury będą miały ogromne znaczenie.

Znawca Rosji Edward Lucas napisał książkę „Nowa zimna wojna. Jak Kreml zagraża Rosji i Zachodowi” (2008 r.). Przedstawiając mechanizmy funkcjonowania władzy Federacji Rosyjskiej ocenił też prokuraturę. „Najbardziej skażoną częścią systemu sprawiedliwości nie są same sądy, z których korzysta niewielu Rosjan, a jeszcze mniej im ufa, ale prokuratura. Ten nie zreformowany  relikt stalinizmu rozsiewa w państwie bezprawie. Prokuratorzy mogą zamrozić ci konto bankowe rujnując firmę; mogą cię uwięzić w toczonym chorobami piekle (chodzi o warunki w aresztach i zakładach psychiatrycznych – R.Sz.); mogą spreparować dowody, dzięki którym będziesz tam siedział dziesiątki lat; mogą zastraszyć każdego świadka, obrońcę, a nawet sędziów, którzy próbowaliby ich powstrzymać.” Lucas podaje przykład adwokata, który po złożeniu skargi do Trybunału Konstytucyjnego na bezprawne działania prokuratury musiał uciekać za granicę oskarżony o zdradę tajemnic państwowych. Z książki wyłania się czarny obraz państwa rosyjskiego.

Autor książki nie jest jakimś podejrzanym rusofobem na usługach PiS i Radia Maryja. Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski nagrodził go w 2009 r., a więc po wydaniu wspominanej wyżej książki, resortową odznaką honorową Bene Merito nadawaną obywatelom polskim oraz obywatelom państw obcych za działalność wzmacniającą pozycję Polski na arenie międzynarodowej. Lucas znalazł się w bardzo elitarnym gronie 25 osób wyróżnionych tą odznaką przez ministra Sikorskiego. Trudno przyjąć, że szef MZS nie zna opinii Brytyjczyka na temat Rosji.

W „Gazecie Wyborczej” (21.02.br.) podano, że pisarz amerykański Jonathan Littell wydal książkę zawierającą reportaż z Czeczenii. Czytamy w GW: „15 lipca 2009 r. w Groznym uprowadzono Natalię Estemirową, najważniejszą działaczkę Memoriału w rejonie. Porwano ją w biały dzień, sąsiedzi widzieli białą ładę, do której ją wepchnięto, zanim zdążyła krzyknąć, że to porwanie. Littell przeczytał maila o zdarzeniu, poczuł niepokój, ale wytłumaczył sobie, że ludzi znanych usiłuje się zastraszyć, ale przecież nie zabija. Dokładnie tak jak trzy lata wcześniej wszyscy myśleliśmy o Annie Politkowskiej zabitej na klatce schodowej jej domu w Moskwie. Dramatyczna historia Estemirowej to inspiracja książki. Jej ciało zabójcy porzucili w lesie. Jej wina polegała na tym, że „nie dostrzegała pozytywnego rozwoju sytuacji„. I w innym miejscu artykułu czytamy, że milicja w miesiąc po zamordowaniu Estemirowej „aresztowała Zaramę Sadułajewą (w czwartym miesiącu ciąży) i jej męża Alika, działaczy zajmujących się załatwianiem protez dla ofiar wojny czeczeńskiej. Oboje zamordowano”.

Zastanawiałem się skąd w głowie rosyjskiego eksperta pojawił się pomysł, że ruchem lotniczym mógłby kierować szympans. Otóż ten ekspert jest nie tylko byłym pilotem, jak podawała prasa, ale także był wiceministrem lotnictwa cywilnego w latach istnienia ZSRR. A najważniejszym działem wiedzy jaką poznawał każdy sowiecki funkcjonariusz był tzw. naukowy komunizm. W czasach PRL krążył dowcip:

Na uczelni w Moskwie zdają egzamin studenci weterynarii. Egzaminator wskazuje na słój z jakimś organem zwierzęcym zanurzonym w formalinie i pyta studenta co to jest. Ten nie wie. Wykładowca podpowiada – o czym mówiłem na wykładach przez cały semestr? Student – nie może być, byłby to towarzysz Lenin!

Fryderyk Engels, jeden z luminarzy sowieckiego naukowego komunizmu napisał rozprawę „Rola pracy w procesie uczłowieczenia małpy”. Nic więc dziwnego, że małpa pojawiła się w myślach byłego wiceminsitra, który do tego rozwinął twórczo myśl Engelsa. Wskazał jaka praca małpę uczłowieczyła. Praca kontrolera lotów oczywiście.

Kurtuazja, z jaką polskie władze odniosły się do Rosji po katastrofie pod Smoleńskiem przynoszą Polsce skutki pozbawione kurtuazji. Odwołując się zaś do uwagi Rosjanina nt. szympansa można powiedzieć, że polski rząd chciał wyjaśniać katastrofę w warunkach salonowych. Tymczasem druga strona wprowadziła do salonu szympansa. Polski rząd jest zdziwiony, że szympans nie zachowuje się jak dżentelmen.

Jednak: „Istnieje prawna możliwość postawienia zarzutów także Rosjanom” – powiedział w wywiadzie dla onet.pl minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Polski minister uważa, że szympans-kontroler lotów okaże się w końcu dżentelmenem.

Romuald Szeremietiew

Za: Blog Romualda Szeremietiewa | http://szeremietiew.blox.pl/2011/02/Dzentelmen-szympans.html

Skip to content