Aktualizacja strony została wstrzymana

W atmosferze napiętego wyczekiwania – Stanisław Michalkiewicz

W środowisku naszych Umiłowanych Przywódców narasta zdenerwowanie. Nic dziwnego – od półtora miesiąca mamy rok wyborczy, kiedy to ważą się losy nie tylko Umiłowanych Przywódców, nie tylko młodych ambicjonerów, pragnących na resztę życia przyssać się do Rzeczypospolitej niczym remora do rekina , aferzystów poszukujących schronienia za murami immunitetu, no i oczywiście – a może nawet przede wszystkim – konfidentów tajnych służb, tubylczych i obcych, którzy w parlamencie będą wykonywali zadania zlecone przez oficerów prowadzących. Tak już jest w demokracjach, o czym szczerze wspomina w rozmowie z Krystyną Ockrent (jestem pewien, że z „naszych” Okrętów, z których pochodzi pani Ludwika Wujcowa) były szef razwiedki francuskiej Aleksander de Marenches. Zapytany przez panią Krystynę, z jakich właściwie środowisk rekrutują się konfidenci razwiedki, żachnął się, że konfidenci, to są w policji, podczas gdy francuska razwiedka korzysta wyłącznie z usług tzw. „honorables correspondants”. No dobrze – powiada pani Krystyna – jak zwał, tak zwał – ale z jakich właściwie środowisk ci „czcigodni korespondenci” się rekrutują? – Z najróżniejszych – odpowiada udobruchany pan de Marenches. – Może to być kierowca taksówki, duchowny, a nawet – minister stanu. Skoro tedy nawet we Francji, która jest – można powiedzieć – wzorem dla naszej młodej demokracji, konfidentami bywają ministrowie stanu, a kto wie, czy również nie prezydenci – to cóż dopiero u nas? Nasza razwiedka, nie mówiąc już o penetrujących nasz nieszczęśliwy kraj razwiedkach państw ościennych, z pewnością woli iść na skróty i nie tyle werbuje sobie konfidentów spośród parlamentarzystów i ministrów stanu, co odwrotnie – ze swoich konfidentów robi parlamentarzystów, ministrów stanu, podobnie zresztą, jak prezydentów. Dzięki temu prostemu zabiegowi nasza młoda demokracja nie tylko staje się bardziej przewidywalna, ale zacieśnia się także europejska współpraca, bo przecież jeden agent łatwiej dogada się z drugim agentem, niż, dajmy na to, milion obywateli jednego kraju z milionem obywateli innego kraju, zwłaszcza kiedy nie znają żadnego obcego języka. Przede wszystkim zaś wiadomo, że nic nie jest puszczone na żywioł, bo demokracja – demokracją, ale ktoś przecież musi tym kierować.

Oczywiście dla zachowania pozorów trzeba tych wszystkich kandydatów na Umiłowanych Przywódców powpisywać na odpowiednie, tzw. „biorące” miejsca list wyborczych – no i właśnie znajdujemy się na tym etapie, na którym, z użyciem kłów i pazurów, rozgrywa się walka o byt w najjaskrawszych przejawach. Kto raz to widział, nigdy nie zapomni. Kto zostanie wpisany, ten ma szanse zostać Umiłowanym Przywódcą. Jego żona zacznie bywać na imprezach, zaprenumeruje „Twój Styl”, albo w ostateczności – „Vivę”, przyjaciółki będą otrzymywały kosztowne prezenty, albo w ostateczności – jak heroina seksafery, pani Aneta Krawczykowa – dostaną posady w biurach poselskich. Przyjaciele dostaną koncesje na hurtownie spirytusu, albo miejsca w radach nadzorczych bogatych spółek z udziałem Skarbu Państwa, nie wspominając już o innych możliwościach, o których bezpieczniej głośno nie mówić. Właśnie znany z niezawisłości swojej pan prokurator generalny Andrzej Seremet ponad wszelką wątpliwość stwierdził, że nie ma żadnych, ale to najmniejszych podstaw do wznawiania śledztwa w sprawie śmierci jednego z morderców Krzysztofa Olewnika, bo powiesił się on w swojej celi w jak najlepszym porządku. Wiedzą o tym Rosjanie, skoro powiadają, że „kto nie wie, ten śpi w poduchach, a kto wie – tego wiodą w łańcuchach”. Więc nic dziwnego, że skoro na tym właśnie etapie zapadają decyzje, kto będzie Umiłowanym Przywódcą – i tak dalej – a kto przez najbliższe cztery lata, a może nawet i resztę życia będzie wydłubywał kit z okien – to w środowisku pretendentów do piastowania w naszym nieszczęśliwym kraju zewnętrznych znamion władzy narasta zdenerwowanie. Podlizać się odpowiedniej osobie w odpowiednim momencie – oto przepustka do historii, a kto wie, czy nawet nie do Historii.

A właśnie w tym roku weszły w życie przepisy o parytetach płciowych na listach wyborczych, gdzie ma być 35 procent kobiet, 35 procent mężczyzn i 35 procent pozostałych płci. Pewnie dlatego pełniąca obowiązki europejskiego ministra spraw zagranicznych Angielka podobna do konia pryncypialnie napiętnowała „wyjątkowo brutalną zbrodnię” w postaci obrzezywania kobiet. Ciekawe, że nawet słowem nie ośmieliła się zająknąć przeciwko obrzezywaniu mężczyzn – a konkretnie – dzieci płci męskiej – co przecież może podpadać pod rodzaj sadystycznej pedofilii. Nie wspomina o tym ani słowem informująca o tym napiętnowaniu „Gazeta Wyborcza”. Trudno pojąć, dlaczego to, co jest piętnowane jako „wyjątkowo brutalna zbrodnia” w przypadku kobiet, pomijane jest tchórzliwym milczeniem w przypadku mężczyzn. Co na to pani Elżbieta Radziszewska, pełnomocnik rządu od równego traktowania kobiet i mężczyzn?

W tej atmosferze napiętego wyczekiwania, kiedy o wielu sprawach nie wypada głośno mówić, media podejmują tematy zastępcze. „Gazeta Wyborcza” na przykład nie ma większego zmartwienia, jak to, czego patronem będzie Jan Paweł II, kiedy już, jako santo subito, zostanie 1 maja beatyfikowany. Zgodnie z leninowskimi normami życia partyjnego o organizatorskiej funkcji prasy, „GW” zainicjowała dyskusje w gronie najbardziej zainteresowanych osobistości. Ja oczywiście do tej dyskusji nie zostałem zaproszony, ale co mi szkodzi i bez zaproszenia podsunąć pomysł, by Jan Paweł II został patronem „od judaizmu”? Nie tylko jako pierwszy w historii papież odwiedził synagogę, nie tylko w imieniu Kościoła przepraszał judaistów, ale w dodatku za jego pontyfikatu w Polsce, jako chyba jedynym kraju na świecie, został w Kościele katolickim wprowadzony „Dzień Judaizmu”, więc nawet wypada, żeby inicjatywa takiego patronatu wyszła właśnie z naszego nieszczęśliwego kraju.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton   Gazeta internetowa „Super-Nowa” (www.super-nowa.pl)   16 lutego 2011

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1935

Skip to content