Z posłem Arturem Górskim (PiS) z podkomisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia obywatelskiego projektu ustawy o powrocie do Rzeczypospolitej Polskiej osób pochodzenia polskiego deportowanych i zesłanych przez władze Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, rozmawia Jacek Dytkowski
Jak Pan ocenia negatywne sygnały ze strony rządu wobec perspektywy uchwalenia obywatelskiego projektu ustawy o powrocie do Rzeczypospolitej Polskiej osób pochodzenia polskiego deportowanych i zesłanych przez władze Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich?
– Widać wyraźnie, że rząd nie chce rozwiązać tego problemu, a w każdym razie nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności za jego rozwiązanie. Minister Stachańczyk co prawda przyznał, że obecny system szwankuje, ale uznał, iż jednak to samorządy powinny przyjmować repatriantów, a także gwarantować im mieszkanie i utrzymanie do czasu pełnej integracji z resztą społeczeństwa. Problem polega na tym, że ten system nie tyle szwankuje, ile praktycznie nie działa. W ciągu roku przyjmowanych jest do Polski zaledwie kilkanaście do kilkudziesięciu rodzin, i to głównie przez najbogatsze gminy, bo władze mniejszych gmin twierdzą, że nie mają pieniędzy, wolnych lokali komunalnych i miejsc pracy. Tymczasem zgodnie z danymi z ewidencji RODAK na przyjazd do Polski oczekuje ponad 1600 polskich rodzin, które przeszły już niezbędne procedury. Niektóre z tych rodzin chęć powrotu do Ojczyzny zgłosiły już dziesięć lat temu. Bez realnej pomocy ze strony państwa nie uda się przeprowadzić skutecznie repatriacji naszych rodaków.
Wiceminister Piotr Stachańczyk uważa, że nie stać nas na repatriację na tak szeroką skalę…
– W tej chwili rząd twierdzi, że nie stać go na nic, a tym bardziej na finansowanie przeprowadzki do Polski naszych rodaków ze Wschodu. Projekt zakłada, że roczny koszt wykonania ustawy będzie obciążał budżet państwa kwotą ok. 100 mln złotych. Zdaniem wiceministra Stachańczyka, który nie przedstawił posłom szczegółowych kalkulacji, ten koszt będzie dwukrotnie wyższy, a zatem zdaniem ministra jest niemożliwy do udźwignięcia przez budżet. Minister zwrócił także uwagę, że jego resort, który ma odpowiadać za wykonanie ustawy, nie dysponuje odpowiednią bazą lokalową, czyli nie posiada mieszkań dla repatriantów. Wydaje mi się, i to jest nasze zobowiązanie moralne wobec tych ludzi, że rząd powinien wyasygnować niezbędne kwoty i pomóc w organizacji całego przedsięwzięcia, by chociaż tę jedną kwestię zamknąć w najbliższych latach. Skoro nie potrafimy przeprowadzić reprywatyzacji, to przynajmniej zaopiekujmy się naszymi rodakami, którym nie z własnej woli przyszło żyć w biedzie na „nieludzkiej ziemi”.
Senatorowie Platformy przygotowali nowelizację ustawy repatriacyjnej. Czy to rozwiąże problem powrotu naszych rodaków ze Wschodu?
– Ten projekt został rozesłany do konsultacji społecznych i niebawem trafi pod obrady parlamentu. Ma on poprawić ustawę o repatriacji, aby system lepiej funkcjonował. Jednak zdaniem przedstawicieli Związku Repatriantów RP, ten projekt wprowadza tylko „kosmetyczne zmiany” i zupełnie nie rozwiązuje problemu. Zastanawiające, że pojawił się on akurat teraz, gdy zaczęliśmy procesowanie nad projektem obywatelskim. Prawdopodobnie po to, by opóźniając prace nad projektem obywatelskim, najpierw przyjąć projekt senacki. Gdy tamten projekt zostanie przyjęty, a już wiemy, że będzie miał pozytywną rekomendację rządu, posłowie koalicji rządzącej, a więc z PO i PSL, będą mogli powiedzieć, że projekt obywatelski nie jest już potrzebny, i go odrzucić. Myślę, że jest prowadzona misterna gra, aby projektem senackim przykryć projekt obywatelski, ale w ten sposób, by PO nie poniosła negatywnych konsekwencji w odbiorze społecznym. Bo werbalnie będą za rozwiązaniem problemu repatriacji, ale w rzeczywistości będzie to kolejna sprawa tylko pozornie załatwiona.
Dziękuję za rozmowę.