Aktualizacja strony została wstrzymana

Groteskowe tłumaczenie Rosjan: Pracę radaru zakłócił… piecyk

Piecyk elektryczny mógł zakłócić pracę radiolokatora na lotnisku Siewiernyj. Takie rewelacje przynosi „Nowaja Gazieta”. Chociaż w swoim artykule Jelena Paczewa raczej broni kontrolerów, to wylicza szereg niedociągnięć lotniska. Jest niedostosowane do lotów cywilnych, źle wyposażone. Panuje na nim chaos.

Dziennik cytuje szefa związku rosyjskich kontrolerów lotu Siergieja Kowaliowa i jego zastępcę Jurija Batagowa oraz pilota Mahometa Tołbojewa. Wszyscy oczywiście bronią załogi smoleńskiej wieży. – Kontrolerzy zrobili nawet więcej, niż mieli prawo – mówi Kowaliow. Jednak należąca do Michaiła Gorbaczowa i Aleksandra Lebiediewa gazeta informuje również o rozbieżnościach w ocenie przebiegu ostatnich chwil lotu Tu-154M. Według MAK, błędem załogi było to, że nie odleciała na drugi krąg, natomiast specjaliści powołani przez polską komisję ustalili na podstawie nagrań z kokpitu, że decyzja o odejściu jednak była i że stanowiła odpowiedź na komunikat systemu TAWS. Brak takiej reakcji jest kolejnym zarzutem MAK.

Oprócz tych znanych już spostrzeżeń „Nowaja Gazieta” zauważa, że lotnisko nie nadawało się do przyjęcia prezydenckiego samolotu. „Nawet na oko nieprofesjonalisty, analizującego odczytane rozmowy, widać, że na Siewiernym panował pełen chaos” – napisano w gazecie. Kontrolerzy nie mogą się porozumieć ze swoimi przełożonymi w sprawie lotniska zapasowego, na drugie smoleńskie lotnisko dzwonią, używając miejskiego telefonu. Źołnierze nie wykonują poleceń związanych z obsługą reflektorów. – Na tym lotnisku nie ma sprzętu komputerowego, komunikaty lotnicze przekazuje się po dawnemu telegrafem – powiedział gazecie Kowaliow.
Najciekawsza jest informacja o grzejniku, od którego coś mogło się zepsuć. Według specjalistów, na jakich powołuje się dziennik, tym urządzeniem mógł być radiolokator RSP-6M2, którego używano do sprowadzania samolotów. Być może to dlatego Wiktor Ryżenko przez cały czas mówił wszystkim załogom, że schodzą do lądowania prawidłowo: „na kursie, ścieżce”, chociaż wiadomo, że tak nie było.

„To porzucone wojskowe lotnisko nie nadaje się do przyjmowania lotów międzynarodowych” – pisze gazeta. Zdaniem jej rozmówcy, Kowaliowa, w przypadku wizyty państwowej pracować powinni cywilni dyspozytorzy, mówiący po angielsku. Ale przewodniczący związku kontrolerów uważa status lotu za „nieokreślony, jakby prywatny”.

Piotr Falkowski

Za: Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 22-23 stycznia 2011, Nr 17 (3948) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110122&typ=po&id=po02.txt | Rosjanie: Pracę radaru zakłócił piecyk

Skip to content