Aktualizacja strony została wstrzymana

Prof. Andrzej Nowak: Zapytuję, jaka była możliwość weryfikacji tego raportu po stronie polskiej?

Raport MAK-u nawiązuje do najlepszych, czy raczej należałoby powiedzieć – do najgorszych tradycji sowieckiego poniewierania godnością słabszych sąsiadów, którzy są traktowani jako kraje, które należy pognębić – mówi portalowi Fronda.pl prof. Andrzej Nowak, historyk UJ, w rozmowie na temat raportu MAK w sprawie katastrofy smoleńskiej oraz wieloletnich – wpierw sowieckich, a teraz rosyjskich – praktyk w dochodzeniu do prawdy.

Prof. Andrzej Nowak:

Najważniejsze polskie media – te elektroniczne jak i dzienniki, wytwarzały całkowicie fałszywe wrażenie w związku ze zmianą linii politycznej rządu Platformy Obywatelskiej wobec Rosji, że ta się zmieniła, że od swojej imperialnej, brutalnej ideologii i praktyki politycznej rządy Władimira Putina odchodzą. Tymczasem to wrażenie – jeszcze raz to podkreślę – było fałszywe, nieprawdziwe i każdy miesiąc przynosi tego oczywiste dowody. Dla części środowisk na moment, takim można powiedzieć – przebudzeniem z tej drzemki, był kolejny wyrok na Chodorkowskiego, przygotowany przecież przez tych samych ludzi, którym premier Tusk oddał w ręce śledztwo w sprawie Smoleńska. Przypomnę, że teraz to śledztwo, po zakończeniu dochodzenia MAK-u, będzie prowadził prokurator generalny Federacji Rosyjskiej Jurij Czajka, który, jak niedawno sugerował „Washington Post”, powinien być uznany za persona non grata na terenie Stanów Zjednoczonych, jako człowiek odpowiedzialny za najbardziej brutalne i cyniczne manipulowanie systemem prawnym w Rosji dla celów politycznych, dla karania przeciwników politycznych reżimu Putina. Otóż biorąc to wszystko pod uwagę, czytając poza tym na bieżąco prasę rosyjską, w której nie ma wcale odejścia od kłamstwa katyńskiego, znając oficjalne stanowisko rządu rosyjskiego w sprawie Katynia, które nie zmieniło się ani na jotę na lepsze, a jeśli tak to zmienia się na gorsze (przypomnę, że to stanowisko ciągle brzmi tak, że jest to kwestia niewyjaśniona, czy rozstrzelani w Katyniu, Charkowie i Miednoje nie byli winni zarzucanych im zbrodni, czy nie ponieśli słusznie kary), nie możemy mieć żadnych złudzeń.

Nawiązując jeszcze do niedawnej deklaracji rosyjskiej Dumy w sprawie zbrodni katyńskiej – deklaracja ta nie ma żadnego znaczenia prawnego, to po pierwsze. A po drugie zawiera szereg kłamstw i manipulacji, charakterystycznych dla polityki pamięci prowadzonej przez reżim Putina, tzn. relatywizacji zbrodni stalinowskich i przenoszenia kontekstów w taki sposób, aby nie wiązać jakichkolwiek złych wydarzeń z udziałem Związku Sowieckiego w II wojnie światowej. A zatem jeśli w ogóle przyznać, że była taka zbrodnia jak zbrodnia w Katyniu, to należy wiązać ją nie z II wojną światową, ani też nie z napaścią Armii Czerwonej na Polskę (bo takiej napaści oczywiście nie było – także według Dumy, co trzeba podkreślić), tylko z prześladowaniami, które dotknęły również Polaków w ramach poniekąd stalinowskich czystek, których głównymi ofiarami byli Rosjanie. I nie ma to żadnego związku z II wojną światową, nie ma żadnego związku z najbardziej brutalną i imperialistyczną polityką w XX wieku, jaką prowadził Związek Sowiecki Stalina.

W szczegóły moglibyśmy się jeszcze wdawać, ale ten obraz – powiedziałbym – ustępstw pojednania historycznego po stronie rosyjskiej jest tak dramatycznie fałszywy w polskich mediach, że po prostu ręce opadają.

Raport MAK-u, najkrócej mówiąc, nawiązuje do najlepszych, czy raczej należałoby powiedzieć – do najgorszych tradycji sowieckiego poniewierania godnością słabszych sąsiadów, którzy są traktowani jako kraje, które należy pognębić. Ze szczególną satysfakcją realizowana jest ta polityka wobec Polski. Z góry można było przewidzieć, że raport MAK-u będzie w swoim wydźwięku ogólnym taki, jaki jest; było to wiadome od momentu, gdy w ręce MAK oddano to dochodzenie, ponieważ wyniki śledztw MAK-u nigdy nie były inne, zawsze stwierdzano winy drugiej strony, tylko nie swoje.

Ubranie jednak tego werdyktu w taką a nie inną formę sprawia wrażenie czegoś już wyjątkowego, nawiązującego do tradycji raportu Burdenki. Chodzi tutaj o sponiewieranie pamięci nie tylko ofiar, ale w szczególności godności żołnierza polskiego. Bo tu przecież dodana jest rzecz, która w żadnym wypadku, nawet gdyby była prawdziwa, nie ma żadnego związku z okolicznościami katastrofy smoleńskiej. „Pijany polski generał na pokladzie…” – resztę można już sobie dodać – „…wyrywa stery i wbija samolot w ziemię”. Chodzi o pohańbienie polskiego munduru, chodzi o pohańbienie Polski. Taki jest wyłączny sens tych deklaracji.

Każdy, kto mówi dzisiaj, ze raport MAK-u w sprawie katastrofy smoleńskiej ma jakikolwiek związek z rzeczywistością, że powinniśmy przyjąć tę przykrą prawdę – a pełno jest takich głosów – ma dla mnie dzisiaj twarz generał Anodiny. Najgorszą twarz sowieckiego kłamstwa, jaką mogę sobie wyobrazić. Tylko całkowite odrzucenie tego raportu, bez żadnej z nim polemiki, jest jedynym sensownym i właściwym działaniem. Nie można polemizować z tego typu raportem – ręce mi opadły, gdy przeczytałem wczoraj na stronie „Rzeczpospolitej” taki tytuł: „Generał Błasik być może nie był pijany”. Tego rodzaju wdawanie się w polemikę jest właśnie dokładnie tym, o co chodzi nadawcom tego raportu – abyśmy zaczęli tłumaczyć, że dwa piwa to nie dużo, że może w inny sposób powstały owe chemiczne związki w ciele zmarłego generała i tak dalej.

To jest tak niewiarygodnie głupie po stronie polskiej i tak niewiarygodnie podłe po stronie nadawców tego komunikatu, że po prostu ze wszystkich sił apelowałbym do polskich dziennikarzy: aby nie wdawali się w jakiekolwiek polemiki z tym raportem. Jest to wyjątkowo podłe, cyniczne kłamstwo w najgorszym stylu sowieckim, od którego należy się odciąć zadając jedno proste pytanie: jaka była możliwość weryfikacji tego raportu po stronie polskiej?

To jest jedno jedyne pytanie, które należy zadać wszystkim zwolennikom tezy: „no cóż, prawda jest przykra, może należy ją trochę uzupełnić jakimiś polskimi uwagami, ale generalnie to jest ostateczny werdykt, który musimy przyjąć”. Tak mówi Cimoszewicz, tak mówi minister Miller, wielu urzędników tego rządu, a także skrajnie ohydny komentarz pana Kurskiego w „Gazecie Wyborczej” w takim właśnie duchu utrzymany.

Mam wszystkim tym osobom to jedno pytanie do postawienia: jaka była możliwość weryfikacji tego raportu po stronie polskiej?

Czy mieli oni okazję, albo ktokolwiek z polskich przedstawicieli, do przesłuchania oryginalnych zapisów czarnych skrzynek? Czy mogli zapoznać się z zapisem ostatnich minut lotu prezydenckiego samolotu na taśmie radarów lotniska smoleńskiego (od razu dodam, że – jak wiemy od dwóch tygodni – strona rosyjska oświadczyła, iż owe taśmy uległy uszkodzeniu i ich już nie zobaczymy)? Czy ktokolwiek z Polaków mógł zapoznać się (przypomnę, że płk Edmund Klich powiedział, iż nikt z Polaków tego nie widział) z owym skrzydłem, którego obcięcie w wyniku zderzenia z drzewem w podsmoleńskim lasku spowodowało taki, a nie inny tragiczny skutek, tzn. obrócenie samolotu i śmierć wszystkich pasażerów? Nikt, łącznie z płk. Klichem, nie widział tego skrzydła, nie został do niego dopuszczony, a drzewa ścięto. Nikt z Polaków nie miał również dostępu do żadnego z najważniejszych elementów w śledztwie dotyczącym katastrofy. Nikt z Polaków nie mógł przesłuchać obecnych w wieży naprowadzającej (czy też raczej w baraku) kontrolerów lotu i osoby im towarzyszące. Nikt nie sprawdził, z kim oni rozmawiali i jakie były komunikaty, które otrzymywali z Moskwy. I tak dalej.

Jeżeli bez tego, bez sprawdzenia tych wszystkich rzeczy (których w większości już nie sprawdzimy, ponieważ uległy manifestacyjnemu zniszczeniu przez stronę rosyjską), ktoś twierdzi, że już wie, jak wyglądała ta katastrofa, ten po prostu urąga zdrowemu rozsądkowi. I na tym bym skończył swój komentarz.

Rozmawiał i notował Robert Jankowski

Za: Fronda.pl | http://fronda.pl/news/czytaj/nowak_zapytuje_jaka_byla_mozliwosc_weryfikacji_tego_raportu_po_s | Nowak: Zapytuję, jaka była możliwośÄ‡ weryfikacji tego raportu po stronie polskiej?

Skip to content