Aktualizacja strony została wstrzymana

Pomylili numery ciał?

Jednej z rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej Rosjanie powiedzieli, że nie przeprowadzali sekcji zwłok, choć na ciele ofiary widoczne były wyraźne ślady po cięciach.

Oznaczenia numeryczne ciała, które okazywano nam w Moskwie, a numer w dokumentacji sekcyjnej przekazanej z Rosji są różne – twierdzi rodzina marszałka Sejmu Krzysztofa Putry. Bliscy czekają na odpowiedź w tej sprawie od premiera. Prokuratura wojskowa twierdzi, że nic nie wie o możliwości takiego błędu, i podkreśla, że nadal nie ma całości dokumentacji.

– Pytanie, kto jest w trumnach, jest pytaniem zasadnym – mówi Beata Gosiewska. – Rodzina marszałka Putry była w Moskwie i zapamiętała numer ciała ojca, ale okazało się, że w dokumentacji, która przyszła z Moskwy, jest inny numer. Pytanie, czy są pomylone numery, czy są pomylone ciała, czy jeszcze coś innego, np. w jednej trumnie przypadkiem są fragmenty ciał różnych osób – zastanawia się wdowa po pośle PiS.

Rodzina byłego marszałka nie chce na razie komentować tej sprawy. Sebastian Putra, syn zmarłego, podkreśla, że zadał pytanie w tej sprawie premierowi Donaldowi Tuskowi. I dopiero gdy otrzyma odpowiedź, przedstawi swoje oceny.

– Nic mi o tym nie wiadomo – stwierdził Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej, pytany o ewentualną pomyłkę w numeracji. – Nadal nie mamy całości materiału – dodał. Prokurator podkreślił, że śledczy wyłuskują z przekazanych z Rosji materiałów te dotyczące poszczególnych osób i dopiero wówczas mają one być przedstawiane rodzinom. – Do tej pory odbyły się spotkania z dwiema rodzinami – powiedział Maksjan.

Pojawiają się także inne niejasności. Jednej z rodzin, która na razie chce zachować anonimowość, a której przedstawiciele byli na rozpoznaniu w Moskwie, pokazywano zdjęcia, na których było widać, że zwłoki były przecinane, co wskazywałoby na sekcję. Usłyszeli jednak od Rosjan, że sekcji nie przeprowadzono. Mimo to stosowna dokumentacja została sporządzona.
Narastające wątpliwości zaowocowały już trzema wnioskami o ekshumację zwłok ofiar katastrofy, ale prokuratura jeszcze ich nie rozpatrzyła. – Mój wniosek o ekshumację leży od lipca, a zachowanie prokuratury jest takie, a nie inne – mówi Beata Gosiewska.

– Decyzja, czy te wnioski zostaną uwzględnione, jeszcze nie zapadła, dlatego że prokuratura nie ma całości materiału dowodowego, aby rozpoznać te wnioski – podkreśla płk Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej. – Kiedy przyjdzie brakujący materiał z Rosji, wtedy prokuratorzy, mając wszystkie potrzebne akta, zdecydują, czy faktycznie te wnioski zasługują na uwzględnienie, o czym strony są informowane na bieżąco – zaznacza.

Podobne wątpliwości zgłasza mecenas Rafał Rogalski, pełnomocnik kilku rodzin ofiar tragedii. Stwierdził on, że nie jest pewny, czy na Wawelu znajdują się wyłącznie szczątki pary prezydenckiej. Podkreśla ponadto, że nie wie, w jaki sposób zginął Przemysław Gosiewski. Rogalski zwraca uwagę, że materiał w prokuraturze objęty jest zakresem „ściśle tajne”, co znacznie utrudnia jego badanie, i w konsekwencji rodzi wątpliwości co do badań sekcyjnych w Moskwie.

Prokuratura wojskowa w specjalnym komunikacie zaznaczyła, że wszelkie tego typu informacje pojawiające się w mediach są nieprawdziwe. „Z materiałów śledztwa wynika, iż w krypcie na Wawelu zostali pochowani Lech Kaczyński oraz jego małżonka” – czytamy. „Prowadząca postępowanie Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, w oparciu o zgromadzony dotychczas materiał dowodowy, nie ma w tym zakresie żadnych wątpliwości. Pojawienie się w przestrzeni medialnej tego typu informacji jest zdumiewające, nieoparte na żadnym obiektywnym dowodzie procesowym” – dodaje prokuratura.
Mecenas Rogalski podkreśla, że wątpliwości rodzin ofiar wynikają m.in. z braku całości dokumentacji, zwłaszcza zdjęć. – Sekcje zwłok się dokumentuje, taka jest zasada, która obowiązuje w każdej procedurze, i tutaj zapewne były wykonywane fotografie – ocenia prok. Rzepa.

Na otrzymanie takiej dokumentacji liczą niezmiennie pełnomocnicy rodzin poszkodowanych w katastrofie pod Smoleńskiem. – Cały czas mamy nadzieję, że ona będzie i pozwoli zweryfikować opinie sekcyjne – mówi mecenas Bartosz Kownacki. – Gdy będziemy mieli zdjęcia, to będzie to potwierdzenie, że dana sekcja została przeprowadzona, a poza tym będziemy mogli porównać z opinią sekcyjną i przynajmniej częściowo ocenić, czy to, co jest w niej, ma oparcie w materiale zdjęciowym – mówi Kownacki. – Dlatego tak ważne są te zdjęcia – zaznacza mecenas.

Zenon Baranowski

Za: Nasz Dziennik, Piątek, 17 grudnia, Nr 294 (3920) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101218&typ=po&id=po03.txt

Skip to content